Recenzje kolejnych części danego cyklu są trudne do pisania. Ciężko bowiem wymyślić coś nowego, czego nie było w poprzednich recenzjach, tak by się nie powtarzać. A z drugiej strony pominięcie zbyt wielu rzeczy spowodowałoby skurczenie się recenzji do rozmiarów notatki prasowej, a też nie o to nam chodzi. Niestety od czasu do czasu trzeba spełnić i takie zadanie, bo oto mamy przed sobą trzecią i ostatnią część pracy „Ostatni sekret Wunderwaffe”, autorstwa Bartosza Rdułtowskiego wydaną przez Technol, którego właścicielem jest tenże Autor.

Tutaj, pod odpowiednimi linkami, traficie do recenzji części pierwszej i drugiej. Znawcy tematu z pewnością wiedzą, o co chodzi, a dla pozostałych krótkie przedstawienie. Mam nadzieję, że nie obrazicie się za cytowanie samego siebie. Opisywana książka jest trzecią częścią trylogii na temat jednej z cudownych broni, jakie powstawały w III Rzeszy w czasie II wojny światowej. V-1 i V-2 weszły do użytku. Pozostałe osiągnęły jedynie fazy prototypów bądź projektów. Nie o wszystkich wiemy tyle samo. Jednym z najbardziej tajemniczych projektów był V-7 – samolot w kształcie spodka o niesamowitych jak na tamte czasy osiągach. Narosłe wokół niego mity do dzisiaj cieszą się wielką popularnością wśród ufologów i innych wielbicieli tajemniczych zjawisk. Badaniami nad V-7 tłumaczy się wiele z powojennych już spotkań z UFO. Trylogia Rdułtowskiego zmierza jednak w drugą stronę – w kierunku obalenia tych wszystkich mitów.

Tyle tytułem wstępu, który jednak równie dobrze można by pominąć, gdyż podobnie jak Autor uważam, że nie należy zaczynać lektury od trzeciego tomu. Wszystkie są ściśle powiązane, Autor ma jasną koncepcję stopniowego przekazywania Czytelnikowi informacji, a rozpoczęcie od najnowszej części spowoduje, że wiele rzeczy będzie niejasnych, bo Autor bez powtarzania już raz napisanych informacji swobodnie odwołuje się do poprzednich tomów. Jego porównania do podręcznika, gdzie przechodzi się od zagadnień prostszych do trudniejszych, uważam za bardzo trafne.

Książka zawiera jedenaście rozdziałów, które według mnie można podzielić na dwie części. W pierwszej Rdułtowski po raz kolejny wraca do historii i rozwoju mitu V-7, cofając się w czasie do roku 1975 i przesuwa się do czasów współczesnych, ukazując wszelkie nieścisłości i odkrywając kłamstwa i matactwa w sprawie tej Wunderwaffe. Druga, nieformalna część była dla mnie znacznie ciekawsza, bo traktuje o polskich wątkach V-7. Nie od dziś wiadomo, że na terenie naszego kraju znajduje się wiele poniemieckich budowli, których przeznaczenia nie poznaliśmy do dzisiaj. Szczególnym zainteresowaniem eksploratorów cieszą się Góry Sowie, ale ciekawe obiekty znajdują się także nad Bałtykiem. Część polskich badaczy tematu uważa, że i na terytorium obecnej Polski miały miejsce prace nad V-7. Rdułtowski uważa (i udowadnia!), że – delikatnie mówiąc – są w błędzie. Taka krytyka kolegów po fachu nie należy do zadań łatwych, szczególnie jeśli spotyka się ich niemal na co dzień. Moim zdaniem wnioski Autora są jednak jak najbardziej słuszne, ale może ktoś będzie innego zdania i książka stanie się przyczynkiem do polemiki i szerszej dyskusji w gronie badaczy?

Podobnie jak wszystkie pozostałe książki wydawnictwa Technol, i ta jest bogato ilustrowana i bardzo dobrze uźródłowiona. Autor nie skąpi przypisów i bogatej bibliografii, dzięki czemu nie tylko jest bardziej wiarygodny, ale też daje Czytelnikowi możliwość prowadzenia własnych poszukiwań.

Mnie książka zaciekawiła nie tyle ze względu na V-7, ile właśnie na odkrywanie historii z różnych zakątków Polski. Jednak sądzę, że znajduję się w mniejszości, a większość potencjalnych Czytelników będą to zainteresowani osiągnięciami technicznymi III Rzeszy. I oni nie będą zawiedzeni. Pod warunkiem rozpoczęcia lektury od tomu pierwszego.