Teheran, Jałta, Poczdam – trzy miasta wywołujące różnorodne skojarzenia. Trzy spotkania, na których dyskutowano o losach wojny, o wzajemnej pomocy w czasie jej trwania, podczas których planowano działania wojenne. Trzej przywódcy światowych mocarstw, zjednoczeni – przypadkowo, wbrew osobistym antagonizmom, na przekór przekonaniom politycznym – przeciwko wspólnemu przeciwnikowi. Trzy konferencje, na których ustalono kształt i podział powojennego świata, na których spisano przyszłe losy wielu narodów, nie spytawszy ich o zdanie. Jak długa i kręta była droga do tych spotkań, niewielu zdaje sobie sprawę. Jeszcze mniej wiemy na temat tego, co działo się na drugim i trzecim planie, jak wielkiego wysiłku dyplomatycznego było potrzeba, by aliancki sojusz zawiązać i utrzymać. Nadarza się świetna okazja ku temu, by sięgnąć po drobiazgowy opis tych właśnie wydarzeń – właśnie ukazała się książka Jonathana Fenby’ego pt. {{Alianci}} traktująca o historii koalicji antyhitlerowskiej.
Bizon, Niedźwiadek, Osioł – nieoficjalne, karykaturalne pseudonimy dla Wielkiej Trójki (niech każdy przypisze odpowiedni z nich do Stalina, Churchilla i Roosvelta). To wokół tych trzech mężczyzn siłą rzeczy zatacza kręgi akcja w tej książce. Spotykamy ich latem 1941 roku. III Rzesza zdaje się kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa, porzuciwszy na moment ideę inwazji na Wielką Brytanię, Hitler rzucił do boju swoje armie przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Bezładny odwrót Armii Czerwonej, serie porażek, straty w ludziach i sprzęcie idące w miliony osób i tysiące sztuk. Anglicy nie pewni losu swego imperium. Wreszcie Stany Zjednoczone trwające przy idei izolacjonizmu, choć ze społeczeństwem popierającym Wielką Brytanię w jej walce z Niemcami. Nowy-stary brytyjski premier Churchill, który objął stanowisko po porażce dyplomatycznej Arthura Chamberlaina, rozpoczyna swoje zabiegi by pozyskać Stany Zjednoczone dla idei aktywnej walki po stronie Wielkiej Brytanii. Jednocześnie pozostaje kwestia nieformalnego sojusznika w postaci Związku Radzieckiego. Teoretycznie ten sam przeciwnik dla wszystkich trzech stron, lecz w umysłach niechęć do reżimu komunistycznego i jego przywódcy (warto przypomnieć w tym momencie chociażby {{Folwark zwierzęcy}} George’a Orwella, który powstał w latach 30. i w pewnym sensie utożsamiał nastawienie Brytyjczyków do radzieckiego reżimu). Każdy, kto powiedziałby w takich okolicznościach, że sojusz trzech mocarstw jest czymś naturalnym, uznany zostałby za nadmiernego optymistę.

Ciekawy jest wyraźny rozdział między wizjami powojennego świata jaki przedstawiali jeszcze w jej trakcie alianccy liderzy. Roosevelt – budowany po wojnie świat musi opierać się na demokratycznych zasadach w polityce, gwarantujących każdemu narodowi prawo do samostanowienia oraz dających szansę powrotu do granic sprzed wybuchu wojny. Niedopuszczalne jest dyskutowanie o losach państw zajętych przez hitlerowców bez dopuszczenia do głosu tych państw. W gospodarce także zapanuje swoboda wymiany handlowej, przełamane zostaną wszelkie bariery mogące tę swobodę niwelować – zasady te na pewno były potrzebne amerykańskiej gospodarce, dla której rynek wewnętrzny stawał się coraz mniejszy i nie mógł pochłonąć całej podaży. Churchill – priorytet to utrzymanie stanu posiadania sprzed wojny. Wielka Brytania powinna zatrzymać wszystkie swoje dominia, imperium nie może utracić nic ze swojej potęgi, tak gospodarczej, jak i terytorialnej. Powojenne losy zniewolonych narodów to sprawa drugorzędna. Kwestie gospodarcze również, tak długo jak nie zagrażają pozycji królestwu brytyjskiemu. Wreszcie Stalin – przemożna chęć powiększenia terytorium swego państwa. Rzecz jasna w intencjach tych nie ma miejsca na interesy narodowe poszczególnych państw, które miałyby być wcielone do Związku Radzieckiego. Poza tym szerzenie idei komunizmu, walka o dobrobyt proletariatu, gdzie cel uświęca środki.

Fenby w interesujący sposób pokazuje nam ewolucję postaw każdej ze stron, której zwieńczeniem niestety były postanowienia z Jałty czy Poczdamu. Roosevelt pomimo początkowej stanowczości powoli oddawał pole oczekiwaniom, a później otwartym żądaniom Stalina. Piękne idee o prawie narodów do samostanowienia (ujęte chociażby w Karcie Atlantyckiej, do której podpisania – z mniejszymi lub większymi zmianami – nakłonił Churchilla, a potem i większość z państw koalicji antyhitlerowskiej i która stanowiła w przyszłości fundament dla Karty Narodów Zjednoczonych, jako aktu założycielskiego dla ONZ) zostały z czasem mocno złagodzone, by nie drażnić Wujaszka Joe, jak wspólnie z Churchillem nazywali Stalina. Churchill także musiał zrezygnować z części swoich żądań, chociażby na rzecz Związku Radzieckiego (pomoc materialna w ramach Lend-Lease Act), czy poszczególnych narodów odnośnie ich niepodległości. Najmniej zdaje się oddał Stalin, a relatywnie dużo wymógł na swoich koalicjantach. Wystarczy wspomnieć powojenne zdobycze terytorialne, ciche przyzwolenie dla mordu na polskich obywatelach, czy wreszcie pomoc materialną jaką w trakcie i tuż po wojnie odebrał od państw zachodnich. Istotne jest, że Fenby nie opowiada się za żadną ze stron. Zdaje się, że za wystarczające uznał wplecenie w tekst często skrajnych opinii i osądów postaci nie tylko pierwszego planu, ale też drugiego i trzeciego. Dlatego też możemy dowiedzieć się co na temat poszczególnych sytuacji twierdził syn Roosevelta, co w swoich pamiętnikach zanotował lord Alan Brooke, czy wreszcie minister spraw zagranicznych Związku Radzieckiego Wiaczesław Mołotow.

Na tym lista osób przedstawionych w książce, a które miały istotny wpływ na losy sojuszu, nie kończy się – Hopkins, Harriman, Kerr, Marshall: to tylko część nazwisk osób, które położyły spore zasługi na rzecz zawiązania i utrzymania kolacji przeciw III Rzeszy.
Relacja z postępów dyplomacji idzie w parze z ogólnymi opisami przebiegu działań militarnych – to one przecież wpływały bezpośrednio na główne postacie w tym teatrze historii. Atak japoński na Pearl Harbor stał się pierwszorzędnym powodem do otwartego przystąpienia do wojny przez USA. Wszelkie rozmowy ze Stalinem były o tyle trudniejsze, jeśli miały nastąpić bezpośrednio po którejś z licznych (zwłaszcza w roku 1941 i 1942) porażek na froncie. Churchill był tym pewniejszy swojej pozycji i możliwości negocjacyjnych, im bliżej Tunezji znajdowały się wojska Montgomery’ego.

W kontekście planów militarnych istotna była kwestia otwarcia drugiego frontu w Europie, która była bardzo często podnoszona przez Stalina. Roosevelt był skłonny uczynić to już w 1942 roku, zamierzając przeznaczyć do tego celu (wspólnie z Brytyjczykami) 25 – 30 dywizji chcąc w ten sposób zmniejszyć niemiecki napór na front wschodni. Churchill – w myśl swojej koncepcji ochrony stanu posiadania swego kraju – optował za atakiem (inwazją) w północnej Afryce, od Maroka, przez Algier po Tunezję i Libię. Z rzadka dopuszczał wizję desantu na Bałkanach, czy też na Kaukazie. Stalin zaś domagał się w ogóle podjęcia aktywnej, lądowej walki z hitlerowcami, mniejszą wagę przykładając do tego, gdzie to się stanie (początkowo wskazywał twardo, że najlepszym do tego miejscem będzie północna Francja, lecz rozpoczęcie operacji {{Torch}} w Maroku również wywołało jego entuzjazm). Fascynujące są przedstawione szczegółowo plany aliantów co do drugiego frontu – od niezrealizowanych operacji {{Sledgehammer}} i {{Roundup}}, rajd Kanadyjczyków na Dieppe, przez wspomnianą już {{Torch}}, wreszcie kończąc monumentalną {{Overlord}} – nigdy nie przypuszczałbym, że ukazanie ich przede wszystkim od strony dyplomacji może być tak samo interesujące jak ich oblicze militarne!

{{Alianci}} zyskują także dzięki opisom epizodów, jakie miały miejsce chociażby w trakcie spotkań przywódców koalicji antyhitlerowskiej. Moim ulubionym fragmentem pozostał dialog przypisywany właśnie jednej z ich rozmów na konferencji w Teheranie:
„(…) Churchill opowiadał o śnie, w którym został władcą świata. Wszystko było ukartowane – Roosevelt przyłączył się, wspominając o śnie, w którym mianowano go panem wszechświata.
– A panu co się śniło, panie marszałku? – zapytał prezydent.
– Że nie zatwierdziłem waszych nominacji – odparł spokojnie Gruzin.”
Takich delikatesów jest dużo więcej, jak chociażby Stalin wzywający (nie?)świadomie Boga na pomoc, czy widok nagich pośladków Churchilla, jaki ukazał się jednemu z załogantów bombowca, którym lecieli na rozmowy do Moskwy. Wszystko to odejmuje „ciężkości” narracji, ale nie wystawia na szwank jej wiarygodności i rzetelności.

Książka na pewno nie zachwyci amatorów wartkiej narracji, opisów zmagań związków bojowych od armii i korpusów począwszy, a na batalionach kończąc; takich elementów tutaj nie znajdziemy. Narracja jest stateczna, rzekłbym chłodna, ale nie statyczna i nudna. Nadawszy jej wręcz detektywistyczny, drobiazgowy styl, Fenby’emu udało się uniknąć pułapki w postaci niestrawnej papki, która mogłaby zniechęcić Czytelnika. Co więcej, dość szybko styl ten powinien przypaść nam do gustu, wręcz uznamy go za lekki i atrakcyjny w odbiorze. A to wszystko podane na ponad sześciuset stronach tekstu, nie licząc dodatkowych kilkunastu przeznaczonych na zdjęcia (jeżeli ich dobór będzie równie wysokiej klasy, co sama książka, całość osiągnie poziom bliski ideałowi1).
Z pełną odpowiedzialnością pragnę polecić zakup tej pozycji. Proszę nie dać się zniechęcić opasłości książki, czy pozornie nieatrakcyjnej tematyce. Każdy, kto interesuje się historią powszechną, zwłaszcza nowożytną, powinien lekturę tą odbyć. Nie można rozmawiać o powojennym świecie i regułach nim rządzących, jeżeli nie poznamy genezy tych dziejów. A ta opisana jest właśnie w {{Aliantach}} Jonathana Fenby’ego.

Przypisy

1. W otrzymanym do recenzji egzemplarzu zdjęć jeszcze nie było.

Tytuł: Alianci: Stalin, Roosevelt, Churchill. Prywatna historia drugiej wojny światowej.
Autor: Jonathan Fenby
Tłumaczenie: Joanna Rumińska, Bartłomiej Pietrzyk
Nakładem: Wydawnictwo Znak, Kraków 2007