Tego filmu nie trzeba reklamować. Jedna z najbardziej oczekiwanych premier kinowych w ostatnim czasie nie zawiodła. Nie jest to film łatwy, szczególnie dla nas. To ten kawałek historii, który mimo upływu lat, zmian ustroju, przemian gospodarczych, dalej pozostaje w pamięci Polaków. Ten fakt jest dla nas ciągle żywy, także z innego powodu: sprawa ciągle nie została zakończona. Ludzie wiedzą, kto był ofiarą, a kto katem, ale wszystkie dowody dalej nie zostały wystawione na światło dzienne. Mimo przyznania się 14 kwietnia 1990 r. do popełnienia zbrodni katyńskiej przez Związek Radziecki, Rosja nadal nie przyznała, że było to ludobójstwo. A ten fakt jest dla nas, Polaków bardzo istotny.
Kto jest adresatem tego obrazu? Moim zdaniem każdy Polak powinien ten film zobaczyć, niezależnie czy jest pasjonatem historii, czy nie. Świadomość historii swojej ojczyzny powinna być podstawą w budowaniu świadomości narodowej społeczeństwa. Dla Andrzeja Wajdy, z racji historii jego rodziny, był to film bardzo osobisty. I nie ukrywajmy, widać to zaangażowanie. Jednocześnie film stworzył reżyser wybitny, od którego można wymagać obrazu na bardzo wysokim poziomie, do których nas zresztą przyzwyczaił.
I czego się można było po połączeniu tych dwóch faktów spodziewać, powstało dzieło niezwykłe. Z jednej strony dopracowane pod względem technicznym, z drugiej wpływające na widza z niezwykłą siłą. Po jego obejrzeniu z kina nie wychodzi się obojętnym do zdarzenia, a raczej dramatu z jakim spotkali się oficerowie Wojska Polskiego i ich rodzin w 1940. Tak, bo film o tym co działo się w Katyniu widzimy z perspektywy rodzin poległych oficerów. Muszą oni zmagać się ze strachem i nieświadomością, albowiem nie wiedzą co się dzieje z ich bliskimi, z drugiej strony mamy tutaj zjawisko, jakim był zakaz mówienia o tym wydarzeniu. Sowieci zaprowadzili zakrojoną na szeroką skalę akcję, jaką było wyrzucenia ze świadomości społeczeństwa polskiego pamięci o radzieckich zbrodniach. Na początku wina została zrzucona na nazistów, później całkowicie zabroniono o tym mówić. Fakt ten został usunięty z podręczników szkolnych, a rodziny poległych nie mogły o tym wspominać, pamięć o zmarłych miała zostać zapomniana. Co ciekawe, w filmie rodziny nie starają się poznać prawdy, bo one tę prawdę znają i muszą z nią żyć. Mimo przeciwności i represji ze strony władz, nie poddawały się, starały się zachować pamięć o swoich bliskich. Wspominając tragiczny los oficerów Wojska Polskiego, nie możemy zapominać o ich bliskich, dla których te zdarzenia były równie tragiczne.
Reżyser zaprosił do współpracy wielu wybitnych aktorów, zarówno młodego, jak i już bardziej doświadczonego pokolenia. Można zobaczyć tu Danutę Stenkę, Jana Englerta, Pawła Małaszyńskiego czy Andrzeja Chyrę. Ale na szczególną uwagę zasługuje Maja Ostaszewska, która mimo że jest młodą aktorka, nie mającą na swoim koncie wielu znaczących ról, poradziła sobie z rolą żony Rotmistrza (Artur Żmijewski) znakomicie. Swoją grą w pełni oddaje tęsknotę za mężem, a także problemy z jakimi musiała stawić czoło z samego faktu bycia bliską jednego z jeńców wojsk sowieckich. Bardzo realistycznie zagrała kobietę, która stara się nie tracić nadziei.
Zetknąłem się z opiniami, że obraz Wajdy to przerost formy nad treścią. Czy ja się z tym zgadzam – raczej nie. Obraz wiadomo jaki miał być i taki jest – widzimy tu cierpienie, strach, ale jednocześnie patos i odwagę zarówno cywilów jak i wojskowych. O tym filmie nie trzeba rozmawiać, ten film należy zobaczyć. Nie tylko jest to dzieło bardzo udane pod względem technicznym, jest to film bliski wszystkim Polakom, przedstawia nam wydarzenie z przeszłości, które odcisnęło piętno nie tylko na stosunkach polsko-rosyjskich, ale także na świadomości narodu, dla którego dramat oficerów Wojska Polskiego i ich bliskich nigdy nie został zapomniany.