Zwykle przyjmuje się, że chińska sztuka wojenna różni się w zało­że­niach od zachod­niej. Szczególne miejsce ma zajmować tutaj traktat „Sztuka Wojny” autorstwa Sun Tzu (Sun Zi). Koncepcje tego żyjącego na przełomie VI i V wieku p.n.e. generała miały inspirować następne pokolenia chińskich dowódców i natchnąć Mao Zedonga podczas tworzenia koncepcji wojny ludowej. Także we współczesnej chińskiej propagandzie Sun Tzu stał się synonimem mądrości Wschodu i znacznie skuteczniejszego działania niż w myśl zachodnich koncepcji wojny. Największym osiągnięciem mistrza ma być strategia wygrywania bez walki. Sun Tzu ma rzekomo zalecać atakowanie planów wroga, a nie jego armii. Wiele podobnych założeń jest bezwiednie powtarzanych przez uczonych i publicystów tak z Chin, jak i reszty świata.

Czy jednak ten obraz jest prawdziwy? Czy dobrze rozumiemy co Sun Tzu pisał 2,5 tysiąca lat temu? Jak często chińscy dowódcy stosowali się do jego zaleceń? Co chińscy teoretycy i praktycy wojny pisali o koncepcjach Mistrza Suna?

Wszyscy ludzie w państwie rozprawiają o sprawach wojskowych i każdy ma w domu kopię Sun Tzu, a mimo to armie stają się coraz słabsze, bo choć wielu ludzi mówi o wojnie, niewielu przywdziewa zbroję.
Han Feizi

Sun Tzu stał się marką, jest po prostu modny. „Sztuka Wojny” jest analizowana i przerabiana na wszelkie możliwe i niemożliwe sposoby, przybierając formy poradnika biznesowego czy podręcznika skutecznego działania. Niestety liczba mitów narosłych wokół traktatu przesłania jego sedno, co już w III wieku p.n.e. zauważył cytowany powyżej filozof Han Feizi. Mimo kolejnych tłumaczeń i analiz Sun Tzu przypisywane są koncepcje, których w „Sztuce Wojny” po prostu nie ma. Można powiedzieć, że traktat zaczął żyć własnym życiem, często niemającym wiele wspólnego z oryginałem.

Oto kolejny artykuł, który powstał dzięki naszym Subedejom, wspierającym Konflikty na Patronite.pl. Są to:

Alex B • Andrzej N. • Łukasz Paweł • Marcin Ślimak • wertyt wertyt • Patron anonimowy

Serdecznie dziękujemy za wsparcie i zaufanie. Czytelnicy, którzy chcieliby dołączyć do grona Subedejów (lub którejś innej grupy naszych Patronów), mogą kliknąć tutaj, aby przenieść się na nasz profil na Patronite.pl.

Wszystkie artykuły, które powstały dzięki wsparciu Subedejów, znajdują się tutaj.

Sun Tzu, kto zacz?

Na początek warto ustalić kim był Sun Tzu. Tutaj zaczyna się problem, bowiem już w XII wieku chińscy uczeni zaczęli kwestionować, czy w ogóle był autentyczną postacią. Chaos panujący w źródłach z epoki jest zbyt duży. Często też utożsamiano go z Sun Binem, żyjącym w IV wieku p.n.e. autorem kolejnej „Sztuki Wojny”. Najbardziej rozpowszechniona aktualnie wersja przyjmuje, że Sun Bin był potomkiem Sun Tzu, chociaż nadal nie brakuje historyków twierdzących, że to jedna i ta sama osoba. Dodajmy jeszcze, że Sun Tzu nie jest prawdziwym imieniem, ale znaczy: Mistrz Sun.

Obecnie przyjmuje się, że naprawdę nazywał się Sun Wu i przyszedł na świat w 544 roku p.n.e. w państwie Qi lub Wu. Około roku 512 miał wstąpić na służbę u Helü, władcy państwa Wu. Tam też wyróżnił się najbardziej, a zdobyte doświadczenia stały się inspiracją do napisania „Sztuki Wojny”. Żyjący na przełomie II i I wieku p.n.e. historyk Sima Qian przypisywał Sun Tzu decydujące zwycięstwo Wu nad państwem Chu w bitwie pod Boju w roku 506 p.n.e. Odniesienia do tej bitwy, a w zasadzie kampanii znajdują się też w „Sztuce Wojny”. Sęk w tym, że bliska tym wydarzeniom kronika „Zuozhuan” („Przekazy Zuo”) w ogóle o Sunie nie wspomina.

Cóż jest więc pewne? Był generałem, strategiem o bogatym doświadczeniu, które przelał na papier, a raczej bambusowe listewki. Jego działalność przypada na późny okres Wiosen i Jesieni, jedną z najciekawszych epok w dziejach Chin.

Sun Tzu i jego czasy

Żeby dobrze zrozumieć każdy traktat poświęcony wojnie i strategii, trzeba najpierw zapoznać się z czasami, w jakich powstał. Jak zwraca uwagę były oficer wywiadu US Navy, a obecnie historyk, John F. Sullivan, często przeciwstawiany Sunowi Carl von Clausewitz napisał swoje „O wojnie” na podstawie doświadczeń wojen napoleońskich, w których sam uczestniczył, walcząc w szeregach armii pruskiej i rosyjskiej. Właśnie seria klęsk z rąk Cesarza Francuzów, a następnie zwycięstwo nad nim ukształtowały spojrzenie Clausewitza na wojnę. Analizę „Sztuki Wojny” należy zatem rozpocząć od zapoznania się z warunkami, w jakich działał Sun Tzu.

Nazwa wspomnianego okresu Wiosen i Jesieni (Chūnqiū Shídài) pochodzi od tytułu roczników państwa Lu, wymieniających wydarzenia z lat 722–481 p.n.e. Obecnie jednak historycy wydłużają ten okres do lat 771–481 p.n.e. Wszystko z powodu wydarzenia, które przestawiło historię Chin na nowe tory.

Ówczesne Chiny były jeszcze bardzo odległe od stania się Chinami, które znamy z późniejszych wieków. Duże połacie cały czas porastały lasy, w których żyły słonie i nosorożce. Krajem rządziła dynastia Zhou, zaś jej władztwo obejmowało jedynie doliny Rzeki Żółtej i Jangcy oraz położone między nimi centralne równiny. Władca nie nosił jeszcze tytułu cesarza (huangdi), lecz króla (wang). Nie władał on scentralizowanym państwem, lecz konfederacją różno­rod­nych domen, miast, klanów i plemion. W społeczeństwie dominującą warstwą była wojownicza arystokracja, walcząca z rydwanów. Tę barwną mieszaninę spajały rytuały propagowane przez Zhou. Epoka ta stała się później dla Konfucjusza wyidealizowanym złotym wiekiem.

Wydarzenia, które doprowadziły do okresu Wiosen i Jesieni, zaczęły się w roku 780 p.n.e. Region Guanzhong, centrum władzy Zhou, nawiedziło wówczas trzęsienie ziemi. Wróżbita Bo Yangfu zinterpretował to jako zapowiedź upadku dynastii. W roku następnym król You przyjął konkubinę Bao Si. Obrotna dziewczyna doprowadziła do oddalenia królowej Shen wraz z synem i następcą tronu Yijiu i mianowania na to miejsce jej syna Bofu.

Król You zabawia Bao Si, wzywając wojsko na pomoc przeciwko nieistniejącemu zagrożeniu.

Królowa pochodziła jednak z potężnego rodu markizów Shen, ten zaś nie mógł puścić takiej zniewagi płazem. Jej ojciec zawiązał sojusz z Wenem księciem Xu, markizem Zeng i bar­ba­rzyń­skim plemieniem Xianyun. W roku 771 p.n.e. sprzymierzeńcy zdobyli Zongzhou, stolicę Zhou, zabili You i Bao Si, zaś Bofu uwięzili. Yijiu został osadzony na tronie.

Nie wszyscy byli jednak zadowoleni z takiego obrotu wydarzeń. Jedna z bocznych linii Zhou ogłosiła królem Yuchena, kolejnego z młodszych synów You. Kraj pogrążył się w wojnie domowej. Yuchen został zabity przez markiza Wen w 750 roku p.n.e., jednak wojna trwała jeszcze ponad dekadę. Dopiero w 739 roku p.n.e. na placu boju pozostał jedynie Yijiu. Niewiele mu jednak z tego przyszło. Kraj rozpadł się na cały szereg domen; zależnie od sposobu liczenia ich liczbę podaje się w przedziale od 148 do 180. Ze swojej nowej stolicy w Chengzhou władcy wschodniej dynastii Zhou usiłowali odzyskać hegemonię, byli jednak zbyt słabi, aby okiełznać rozszerzającą się anarchię.

Radykalne zmiany

Dynamika wydarzeń rosła. Państwa walczyły między sobą o to, kto zostanie hegemonem, czyli obejmie swoją „opieką” dwór Zhou. Stan wojny był permanentny, powstawały i rozpadały się niestabilne konstelacje sojuszy. Większe państwa wchłaniały mniejsze. Qi zaanektował 10 państw, Jin – ponad 20, Chu – 45. Tylko za panowania Mu (659–621 p.n.e.) Qin zaanektował 20 państw. W czasach Sun Tzu na placu boju pozostało jedynie tuzin graczy plus domena Zhou, którego króla wszyscy formalnie uznawali za najwyższego władcę. Z czasem kolejni władcy zaczęli przyjmować tytuł wanga, jeszcze bardziej podkopując pozycję Zhou.

Stan niemal ciągłej wojny wywarł poważny wpływ na rozwój państwa i społeczeństwa. Wojna stała się głównym obszarem aktywności państwa. Pochodząca z III wieku p.n.e. „Księga Władcy Shang” (Shāng jūn shū) nie zostawia tutaj żadnych wątpliwości:

Powinniśmy poświęcić się tylko wojnie i to wszystko. Dlatego sprawni poświęcają się wojnie, starsi i niedołężni poświęcają się obronie; zmarli nie mają czego żałować; żywi są coraz bardziej oddani i zachęcani.

Na polach bitew drużyny możnowładców zastąpiły coraz liczniejsze armie z poboru, oparte na piechocie. Ich liczebność z czasem zaczęła być liczona w setkach tysięcy. Utrzymanie i kie­ro­wa­nie machiną wojenną takich rozmiarów wymagało tworzenia coraz bardziej rozbudowanych aparatów administracyjnych i systemów podatkowych.

Chiny pod koniec okresu Wiosen i Jesieni.
(Yug, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Z drugiej strony państwa rywalizowały ze sobą na polach kultury, nauki i sztuki. Konfucjusz wędrował ze swoimi uczniami od dworu do dworu, szukając mecenasa, a zarazem władcy godnego, by mu służyć. „Dialogi Konfucjańskie” opisują ciekawy przypadek, błędnie inter­pre­to­wany jako przykład jego zdeklarowanego pacyfizmu. Jeden z władców szukał u filozofa rady w sprawie militarnej. Uczony odpowiedział, że wojna jest jedną z najważniejszych spraw państwa, jednak jego domeną są rytuały, nie będzie więc w stanie udzielić dobrej rady. Lepiej więc będzie, gdy władca zasięgnie porady swoich strategów i generałów. Niezrażony władca ciągle jednak ponawiał pytania o sprawy wojskowe. W końcu rozeźlony filozof opuścił dwór niepojętnego pana.

Dodajmy jeszcze, że gdy w roku 481 p.n.e. ród Tian uzurpował tron państwa Qi, Konfucjusz, będący wówczas doradcą księcia Ai z Lu, gorąco zachęcał swego patrona, by zaatakował Qi i przywrócił jego zdetronizowanych władców. Książę stwierdził jednak, iż nie ma dostatecznych sił, i odrzucił argumenty filozofa. Pojawia się tutaj często pomijana normatywna strona chińskiej polityki.

Trzeba przy tym pamiętać, że myśl Konfucjusza, chociaż cieszyła się zainteresowaniem, nie zyskała początkowo popularności. Ideologią państwową stała się dopiero za panowania dynastii Han w II wieku p.n.e. Wcześniej kwitło „Sto Szkół”, a większe wzięcie miały bardziej „przyziemne” legizm, moizm czy mistyczny daoizm, chociaż ich rozwój przypada na czasy po Sun Tzu. Konfucjusz koncentrował się na moralnym sprawowaniu władzy i takoż moralnym funkcjonowaniu społeczeństwa. Wzorem dla niego była zachodnia dynastia Zhou sprzed 771 roku p.n.e. Z kolei moizm i zwłaszcza legizm bardziej interesowały się praktycznym funkcjonowaniem państwa, zaś daoizm dawał pociechę w niestabilnych czasach.

Rywalizacja między państwami miał także inne skutki uboczne. Każda z domen wprowadzała do pisma własne znaki, każda stosowała swoje systemy miar, wag i monetarne. Niesamowity wgląd w chiński świat sprzed zjednoczenia kraju przez państwo Qin w 221 roku p.n.e. daje odkryty w 2008 roku w prowincji Hubei zestaw manuskryptów pochodzących z IV wieku p.n.e. Znalezisko porównywane jest do odkrycia Pompejów i jego wpływu na kulturę euro­pej­ską. Odczytywanie manuskryptów to żmudny proces, zostały one bowiem zapisane w znakach stosowanych w państwie Chu. Niemniej już w 2013 roku chińscy naukowcy mówili o licznych rewelacjach.

Jednym z ciekawszych odkryć jest dyskusja na temat zasad sukcesji tronu. Reguła, by po ojcu władzę dziedziczył jego najstarszy syn, wbrew pozorom nie była rozpowszechniona. Jak już widzieliśmy, w dynastii Zhou król mógł wyznaczyć jednego ze swoich synów, aczkolwiek pierwszeństwo przypadało pierworodnemu. Model ten kontynuowały następne dynastie, a jego zwolennikiem był Konfucjusz. Jak jednak wynika z manuskryptów, w Chinach ścierało się wiele koncepcji. W V–IV wieku p.n.e. licznych zwolenników miała idea bliska systemowi adopcyjnemu stosowanemu w Cesarstwie Rzymskim – władca wybierał na następcę tego spośród swoich współpracowników, którego uważał za najbardziej utalentowanego i cieszącego się poparciem wśród reszty elity. Nierzadkie były tez przypadki dobrowolnej abdykacji po osiągnięciu pewnego wieku.

Jak czytać „Sztukę wojny”

Wróćmy jednak do Sun Tzu i jego traktatu. Nawet w przypadku chińskich wydań „Sztuki Wojny” najczęściej mamy do czynienia z przekładem z chińskiego klasycznego na współczesny. Do napisania traktatu użyto około 6 tysięcy znaków. Współczesny chiński potrzebuje do wyrażenia tych samych myśli dwa razy więcej znaków. Tym samym otwiera się szerokie pole do interpretacji, co mistrz miał na myśli.

Bambusowe listewki z treścią traktatu Sun Tzu pochodzące z II wieku p.n.e., odkryte w roku 1972.
(AlexHe34, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Zacznijmy od jednego z kluczowych cytatów: rozdział III, wers 3 w tłumaczeniu Piotra Plebaniaka (tym samym przekładem będziemy posługiwać się dalej):

Przeto najwłaściwszym wojny rodzajem jest zamysły i plany przeciwnika wniwecz obrócić. Mniej pomyślnym jest uderzenie w przymierza jego. Gorszą jeszcze rangą atak na jego wojska, a najgorszym jest miast jego obleganie.

Czy gdy Sun Tzu pisze o zwyciężaniu bez walki, czy też atakowaniu planów wroga, chodzi mu o to, o czym współcześnie myślimy, czy też raczej ostrzega, że zachowanie własnych sił powinno iść przed fizycznym zniszczeniem przeciwnika? Wszak odradza kosztowne i czasochłonne oblężenia miast, a te w ówczesnych Chinach były już potężnie ufortyfikowane. W innym miejscu natomiast zaleca dowódcom, by atakować, gdy zwycięstwo jest pewne, nawet jeżeli byłoby to wbrew rozkazom władcy. Pisał to z własnego doświadczenia, prawdopodobnie. Taka niesubordynacja stała właśnie za zwycięstwem pod Boju.

Sun Tzu daleki jest od humanitaryzmu. Przedmiotem jego wielkiej troski jest oszczędzanie własnych sił i zasobów kosztem przeciwników, ale także sojuszników. Wyznaje zasadę, że wojna ma „wyżywić się sama”. Wojska maszerujące przez terytorium przeciwnika winny plądrować wszystko, co się da, zaś jednym z ważniejszych zadań dowódcy jest odpowiedni podział łupów.

Dochodzimy tutaj do istoty strategii atakowania planów i sojuszników przeciwnika. Plądro­wa­nie niszczy jego podstawy gospodarcze, ważną rolę odgrywa więc wojna na wyczerpanie. Chyba że możliwy jest szybki podbój, wówczas Sun Tzu zalecał przejmowanie kraju i jego zasobów w nienaruszonym stanie. Jak jednak zauważył w swoim tłumaczeniu Piotr Plebaniak, w tym miejscu równie dobrze może chodzić tylko o stolicę wraz z przynależną jej biurokracją, która może przejść na służbę zwycięzców.

Co zaś z sojusznikami? W okresie Wiosen i Jesieni mniejsze państwa, chcąc przetrwać, szukały ochrony tych silniejszych. Powstawały w ten sposób siatki sojuszy często grożące wciągnięciem w niechciane wojny. Kontyngenty wystawiane przez słabsze państwa były zwykle gorzej uzbrojone, wyszkolone i miały niższe morale niż armie mocarstw. Stąd rozpoczęcie bitwy od ataku na słabsze ogniwa szyku wroga pozwalało szybciej przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Z drugiej strony niepewnych sojuszników opłacało się rzucić na pierwszy ogień, by choć trochę zmęczyli przeciwnika.

Sun Tzu koncentrował się na realnym, fizycznym polu walki, a nie teoretyzowaniu. Zawsze odwołuje się do konkretnych przykładów ze znanej sobie historii. Stąd podczas lektury „Sztuki Wojny” warto mieć pod ręką „Kronikę Wiosen i Jesieni”, a jeszcze lepiej „Przekazy Zuo”. Kronika ma wadę wszystkich roczników, to zapis suchych faktów. Z kolei obejmujące lata 722–468 p.n.e. „Przekazy Zuo” to pierwsze chińskie historyczne dzieło narracyjne pokazujące kontekst opisywanych wydarzeń.

Najważniejsze koncepcje

Sun Tzu posługuje się kilkoma koncepcjami, które niekiedy trudno przełożyć na współczesny język. Najważniejszym chyba przykładem będzie tutaj fragment drugiego wersu z rozdziału III:

[…] stoczenie bitew licznych i z każdej wyjście zwycięskie nie jest najlepszym wcale wydarzeń przebiegiem. Najlepszym jest bowiem wrogie wojska pod własną komendę przejąć, takim sposobem jednakże, by walki nie toczyć.

W tym krótkim fragmencie, w oryginalnej wersji, pojawia się termin, który trudno prze­tłu­ma­czyć, a który zarazem jest kluczowy dla koncepcji wojny według Sun Tzu. Starożytny termin zhan faktycznie oznacza bitwę, ale nie pierwszą lepszą. Nie ma tutaj mowy o zasadzce czy nawet boju spotkaniowym. W okresie Wiosen i Jesieni oznaczał bitwę w otwartym polu stoczoną po dopełnieniu wszystkich niezbędnych formalności. Wojny i bitwy w Chinach (jak i reszcie starożytnego świata) były obwarowane całym szeregiem rytuałów. Zhan zakładało nie tylko rozwinięcie szyku, ale także wróżby, mające sprawdzić, czy to na pewno dobry dzień, by stoczyć bitwę, złożenie ofiar mających zapewnić przychylność sił nadprzyrodzonych, formalne wyzwanie przeciwnika do walki, inspirujące przemowy do żołnierzy i tak dalej.

Jak już wiemy, takie podejście do bitwy było dobre w czasach zachodnich Zhou. W okresie Wiosen i Jesieni coraz ważniejsze było zdobycie i wykorzystanie przewagi, a nie dopełnianie rytuałów i formalności. Sun Tzu krytykuje zhan, zaś kontekst był dla jego współczesnych oczywisty. Chodzi o stoczoną w roku 638 p.n.e. bitwę nad rzeką Hong. Książę Xiang z Song był na dobrej drodze do stania się hegemonem. Jedną z ostatnich przeszkód, które przed nim zostały, było potężne państwo Chu.

Miecz z brązu pochodzący z okresu Walczących Królestw (475–221 p.n.e.).
(Editor at Large, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.5)

Wojska Song jako pierwsze dotarły nad rzekę. Doradcy naciskali na księcia, by zaatakował armię Chu, gdy ta będzie przeprawiać się przez rzekę. Książę Xiang odmówił. Gdy armia Chu się przeprawiła, doradcy nalegali, by zaatakować, zanim zdąży ustawić się w szyku. Książę znowu odmówił. Rozkaz do ataku wydał, gdy przeciwnik sformował szyk i dopełniono wszelkich formalności. Song ponieśli druzgoczącą porażkę, książę Xiang został ciężko ranny, marzenia o hegemonii się rozwiały. Według „Zuozhuan” jeden z doradców miał później zganić księcia następującymi słowy:

Mój panie, nie rozumiesz jeszcze działań wojennych. Kiedy potężni przeciwnicy są osaczeni w trudnym terenie i nie sformowali jeszcze szyków, oznacza to, że Niebiosa nam sprzyjają. Czy to nie właściwe, by nacierać, gdy są w opałach?

Stąd też w rozdziale IX, wers 4 Sun Tzu zaleca:

Gdy bitwę mu wydajesz, nie czyń jej miejscem rzeki pobliża. Na wzniesieniu zajmij pozycję, stronę życiodajną wybierając, nie czyń tak zasię, jeśliś w dół rzeki od nieprzyjaciela.

Gdzie zatem zwyciężanie bez walki? Wróćmy tutaj do przytoczonego już cytatu:

Przeto najwłaściwszym wojny rodzajem jest zamysły i plany przeciwnika wniwecz obrócić. Mniej pomyślnym jest uderzenie w przymierza jego. Gorszą jeszcze rangą atak na jego wojska, a najgorszym jest miast jego obleganie.

Sun Tzu posługuje się tutaj kolejno terminami: famou, fajiao, fabing i gongcheng.

Fabing oznacza starcie dwóch armii, ale nie bitwę w sensie zhan. Gongcheng to oblężenie, ale odnosi się do wspomnianych już silnie ufortyfikowanych miast. Tych w ówczesnych Chinach nie brakowało, ale stopień urbanizacji był niższy niż w świecie śródziemnomorskim. Brakowało też sieci dróg, jaką w tym czasie tworzyła Persja. Miało to doniosłe konsekwencje natury militarnej. Zasoby obrońców były skoncentrowane, zaś oblegający musieli zmagać się z problemami logistycznymi. Stąd zalecenie Sun Tzu, by „wojna żywiła się sama”, a oblężeń (gongcheng) najlepiej unikać.

Model zamku z okresu wschodniej dynastii Han (25-220 n.e.).
(Gary Lee Todd, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach)

Co natomiast z dwiema pierwszymi koncepcjami? Zdaniem chińskiego historyka Wu Leijia famou i fajiao nie należy tłumaczyć jako, odpowiednio, atakowania planów przeciwnika i jego sojuszy. Obie koncepcje są bardziej zniuansowane. Wu dowodzi, że famou to ogół podstępów i forteli obliczonych na pokrzyżowanie planów przeciwnika i nie wyklucza stosowania siły. Pierwszym przykładem mogą być zmagania o hegemonię między państwami Jin i Chu toczone pokolenie przed Sun Tzu. Siły były wyrównane, w związku z czym dążenie do walnej bitwy było zbyt ryzykowne. Zwycięzca byłby zbyt osłabiony, to zaś sprowokowałoby ataki innych wrogów. Jin postawiło więc na długotrwały konflikt na wyczerpanie, angażując Chu w kolejne lokalne konflikty, kończące się interwencją militarną Jin, zmuszającą Chu do odwrotu bez staczania bitwy.

Jeszcze ciekawszy przykład dotyczy mniejszego państwa Zheng, ilustrujący zarówno famou i fajiao. Ten drugi termin oznacza według Wu całokształt działań dyplomatycznych obliczonych na przetrwanie państwa. W 630 roku p.n.e. Zheng zostało zaatakowane przez połączone siły Jin i Qin. Państwo ocalało dzięki sprytowi Zhu Zhiwu, jednego z doradców księcia Wena. Udało mu się przekonać króla Mu z Qin, że jeśli Zheng upadnie, to on stanie się następnym celem ekspansji Jin. Zheng i Qin zawarły sojusz, a oddziały Qin obsadziły Xinzheng, stolicę Zheng. Armia Jin, nie widząc szansy na zwycięstwo, odeszła. Fajiao zadziałało, chociaż trzeba było pójść na ustępstwa.

Oczywiście król Mu zamierzał wykorzystać swoje oddziały w Xinzhengu do późniejszego opanowania tego państwa. Dowódca garnizonu Qin uznał dwa lata później, że nadszedł właściwy moment. Zheng było jednak oddalone od Qin o blisko 600 kilometrów, w związku z czym maszerująca armia napotkała najpierw problemy logistyczne, a następnie Xiana Gao, obrotnego kupca z Zheng. Ten w lot pojął skalę zagrożenia i przystąpił do działania.

Xian, udając wysłannika swojego władcy, spotkał się z dowódcami armii Qin. Przekonał ich, że Zheng doskonale zdaje sobie sprawę z ich planów i jest przygotowane do walki. Generałowie Qin zarządzili odwrót. Plan opierał się na zaskoczeniu i szybkim działaniu. Armia Zheng nie miała szans w otwartym polu, ale oblężenie Xinzhengu, jeśli faktycznie byłby przygotowany do obrony, z dużym prawdopodobieństwem zakończyłoby się porażką Qin. Xian Gao zademon­stro­wał famou w pełnej krasie.

Stąd też zdaniem Wu wspomniany fragment „Sztuki Wojny”:

[…] stoczenie bitew licznych i z każdej wyjście zwycięskie nie jest najlepszym wcale wydarzeń przebiegiem. Najlepszym jest bowiem wrogie wojska pod własną komendę przejąć, takim sposobem jednakże, by walki nie toczyć

powinien być raczej tłumaczony:

[…] stoczenie i wygranie stu otwartych bitew [zhen] nie jest najwspanialszym [sposobem] spośród wszystkich najwspanialszych [sposobów]; pokonanie armii wroga lub udaremnienie jego strategicznych celów bez prowadzenia otwartych bitew [zhen] jest najwspanialszym [sposobem] spośród wszystkich najwspanialszych [sposobów].

Głownia halabardy z okresu wschodniej dynastii Zhou.
(Gary Todd)

Dochodzimy tutaj do istotnej obserwacji. Sun Tzu z rzadka rozważa zwyciężanie bez walki. Jest raczej teoretykiem blitzkriegu. Siły militarnej należy używać, gdy zwycięstwo jest szybkie i pewne. Stąd jego gradacja działań. Famou pozwala osiągnąć najwięcej jak najmniejszym kosztem, dlatego jest najlepsze. Fajiao jest gorsze, wymaga bowiem pójścia na ustępstwa. Fabing, czyli starcie w otwartym polu, jest dobrą opcją, jeśli ma się przewagę. Z kolei długotrwałe oblężenia gongcheng winny być unikane.

Są oczywiście i inne interpretacje. Zdaniem amerykańskiego politologa Alastaira Iaina Johnstona Sun Tzu nie hierarchizuje rodzajów działań, ale przedstawia ich sekwencję. Najpierw należy poznać plany wroga i je pokrzyżować, następnie osłabić jego sojusze i dopiero wtedy przystąpić do właściwych działań militarnych obliczonych na szybkie zwycięstwo z finałem w postaci oblężenia i zdobycia stolicy.

„Sztuka wojny” w praktyce – step

Sun Tzu pisał w czasach daleko idących i szybko zachodzących zmian w chińskiej sztuce wojennej. Środowisko polityczne było bardzo niebezpieczne. Sojusze zmieniały się co chwilę, dzisiejszy sprzymierzeniec jutro mógł być śmiertelnym wrogiem. Każda oznaka słabości mogła zachęcić przeciwników do ataku. Stąd nacisk na oszczędzanie własnych sił, zaskoczenie wroga i błyskawiczne rozstrzygnięcia.

Johnston dowodzi, że głównym celem porad zawartych w „Sztuce wojny” jest pokonanie wrogiej armii, a to oznacza stosowanie przemocy. Nie ma mowy o zwyciężaniu bez walki. Wu idzie w swoich wywodach jeszcze dalej. Głównym celem dla Sun Tzu i jego współczesnych nie było zwycięstwo samo w sobie, lecz zwycięstwo prowadzące do realizacji li, czyli interesów państwa, lub eliminacji hai, (potencjalnych) zagrożeń. Jeżeli zwycięstwo na polu walki nie prowadziło do realizacji tych celów, nie miało ono najmniejszego znaczenia.

Jednak już dwa pokolenia po Sun Tzu zaczął się okres walczących królestw. Warunki gry uległy zmianie. Państwa stały się stabilniejsze i było ich mniej, co spowolniło dynamikę wydarzeń. Do tego popularność zaczęła zdobywać koncepcja tian xia – wszystko, co pod niebem. Najbardziej ambitni władcy nie dążyli tylko do hegemonii, lecz do zjednoczenia „wszystkiego co pod niebem”, czyli przekształcenia konfederacji chińskich państw w jedno cesarstwo.

Stąd też Sun Tzu zaczął być coraz częściej krytykowany. Już III wieku p.n.e. uczeni Lu Buwei i Xunzi zarzucali autorowi „Sztuki Wojny” nadmierne skupianie się na skutkach wojen przy ignorowaniu ich przyczyn.

Gdy Chiny zostały już zjednoczone przez dynastię Qin, a dynastii Han udało się utrzymać kraj w całości, podejście do Sun Tzu zmieniło się dalej. Gdy w roku 117 p.n.e. szykowano nową wyprawę przeciwko Xiongnu (Hunom), cesarz Han Wudi zasugerował wyznaczonemu na jej dowódcę generałowi Huo Qubingowi, by poszukał inspiracji w „Sztuce wojny”. Według kronikarza Sima Qiana generał miał odpowiedzieć, że „to staromodne reguły wojowania”. Huo poniósł klęskę.

Przez następne dwa tysiąclecia niewiele zmieniło się w stosunku do narzekań Han Feiziego. „Sztuka wojny” była powszechnie czytana, rozbierana na części pierwsze, analizowana na wszystkie strony, ale chińskie armie bardzo często nie imponowały. Chińscy dowódcy aż nazbyt często ulegali pokusie zmiażdżenia przeciwnika samą przewagą liczebną, a kiedy to się nie udawało, stawiali na wojnę na wyczerpanie, gdzie Chiny ze swoimi zasobami miały przewagę nad niemal każdym przeciwnikiem. Tak też po klęsce Huo Qubinga postąpił cesarz Han Wudi. Dopiął swego po kilku dekadach krwawych zmagań.

W konfrontacji z nomadami wojna błyskawiczna w stylu Sun Tzu okazała się niemożliwa do realizacji. Koczownicze plemiona z Azji Centralnej, które stały się głównym przeciwnikiem cesarstwa chińskiego, były niezwykle mobilnym i elastycznym przeciwnikiem. W stepie trudno było zaopatrywać wojska drogą grabieży. Nie było też miast, których zdobycie mogło zakończyć wojnę. Zaatakowani nomadzi mogli się przenieść poza zasięg chińskich wojsk. Stąd na północnej granicy dominowała strategiczna obrona, oparta na systemie fortyfikacji znanych jako Wielki Mur.

Wielki Mur Chiński – odcinek zbudowany za czasów dynastii Han przy Nefrytowych Wrotach w prowincji Gansu.
(Bairuilong, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe)

Nie oznaczało to przejścia do stałej defensywy. Wręcz przeciwnie. Każda dynastia próbowała zlikwidować hai, jakie stanowiły koczownicze imperia. Szczególnie w początkach nowej dynastii występowała silna pokusa, by zwycięstwami militarnymi podbudować prestiż i legitymizację władzy. Konfucjańscy uczeni mogli ogółem deklarować brak zainteresowania sprawami wojskowymi, a nawet pacyfizm, ale dla prostego ludu zwycięstwo na polu walki oznaczało, że pretendent do tronu cieszy się przychylnością niebios. Wszak wszystkie dynastie panujące w Chinach zdobyły władzę z bronią w ręku.

Szczególnie widoczne było to we wczesnym okresie dynastii Ming (1368–1644). Zdaniem tureckiej historyczki Ayşe Zarakol dynastia ta, wyrósłszy na buncie przeciwko Mongołom, przyjęła mongolski sposób patrzenia na władzę. Podboje wzmacniały legitymizację. Stąd druga połowa XIV i początek XV stulecia to szereg wypraw zakończonych podbiciem Junnanu, ale także seria klęsk z rąk nomadów i Wietnamczyków.

Wojna w stepie zawsze była jednak wyzwaniem. Kiedy Chiny przechodziły na tym kierunku do ofensywy, zawsze wymagało to reorganizacji armii z opartej na piechocie w kierunku domina­cji kawalerii, przygotowania odpowiednio rozbudowanej logistyki i zdobycia sojuszników wśród koczowników. Po zwycięstwie wracano na stare tory. Armie złożone głównie z piechoty były łatwiejsze w rekrutacji i szkoleniu, tańsze w utrzymaniu oraz lepiej nadawały się też do utrzymywania porządku w samych Chinach.

Tutaj w grę zaczynały wchodzić nauki Sun Tzu, przynajmniej w interpretacji Wu. Cesarze chętnie stosowali famou i fajiao do realizacji swoich celów, czyli zapobieżenia powstaniu w stepie potęgi zdolnej zagrozić Chinom. Na czoło wysuwali się sprawni dyplomaci zdolni obietnicami, podarkami, łapówkami, politycznymi ustępstwami i podobnymi metodami nawet jeśli nie eliminować zagrożenia dla cesarstwa, to nim zarządzać. Niestety, cesarze często domagali się jednoznacznych wyników. Wytrawnych dyplomatów zastępowali wówczas „wilczy wojownicy” i lata żmudnej pracy błyskawicznie marnowano.

„Sztuka wojny” w praktyce – Korea i Wietnam

Na innych odcinkach nie było lepiej. W 612 roku dynastia Sui (581–618) usiłowała podbić Koreę. Na półwysep wkroczyła ogromna armia, licząca według źródeł przeszło milion żołnierzy. Koreańczycy, nie mogąc sprostać wrogowi w polu, a nie zamierzając się poddawać, przyjęli taktykę wojny szarpanej. Doprowadziło to do załamania się chińskiej logistyki, gigantycznych strat ocenianych na 300 tysięcy ludzi i katastrofalnego odwrotu. Klęska wstrząsnęła Chinami, doprowadzając do szybkiego upadku dynastii Sui.

Następna dynastia, Tang (618–907) lepiej przygotowała się do inwazji. Półwysep Koreański był wówczas podzielony na trzy ustawicznie walczące ze sobą królestwa: Goguryeo na północy oraz Silla i Paekje na południu. Najsłabsze z nich, Silla, zwróciło się w roku 660 o pomoc do Chin. Te chętnie odpowiedziały na wezwanie. Tym razem chińska kampania była dobrze przygotowana i zakończyła się sukcesem.

Tangowie popełnili jednak zasadniczy błąd. Podążając za utartymi schematami, anektowali Goguryeo i Paekje. Wszak w myśl Sun Tzu zwycięska wojna powinna zakończyć się aneksją pokonanego przeciwnika. W obu koreańskich królestwach wybuchło powstanie, na którego czela stanęła rozżalona Silla. Po blisko piętnastu latach walk Chińczycy zostali wyparci z Półwyspu, a zamiast trzech królestw mieli teraz naprzeciw zjednoczoną Koreę, zdeterminowaną bronić swojej niezależności.

W następnych wiekach oba państwa wypracowały modus vivendi. Korea uznała formalną zwierzchność Chin, płaciła regularny trybut, będący warunkiem zgody na handel, i zajmowała się swoimi sprawami. Relacja działała jednak w obie strony. Chiny jako zwierzchnik były zobowiązane do obrony Korei przed innymi wrogami. Tak stało się pod koniec XVI wieku, gdy Półwysep został najechany przez Japonię.

Japońska piechota podczas wojny w Korei (drzeworyt).

Nauki Sun Tzu bardzo dobrze przyjęły się wśród Japończyków. „Sztuka wojny” została przetłumaczona na japoński już w VIII wieku. Tamtejsi feudalni władcy dysponowali ograniczonymi zasobami, stąd koncepcja dążenia do szybkiego zwycięstwa idealnie wpasowywała się w ich potrzeby. Tak też było w Korei. Podbój przebiegał błyskawicznie, dopóki na scenę nie wkroczyła armia chińska. Dalsze walki były dla wychowanych na Sun Tzu samurajów szokiem. Chińska taktyka opierała się na zmasowanych, falowych atakach piechoty, zwłaszcza podczas oblężeń. Szok był tym większy, że chińska broń cieszyła się dużym uznaniem wśród wroga.

Japończycy zostali zduszeni przewagą liczebną, ale za cenę dużych strat własnych. Niemniej za zwycięstwem stały pewne koncepcje wyciągnięte z Sun Tzu, chociaż odpowiadali za to Koreańczycy. Koreańska flota pod wodzą admirała Yi Sun-sina wywalczyła panowanie na morzu, uniemożliwiając najpierw przerzucenie z Japonii posiłków, a następnie blokując japońskie zamki zbudowane na wybrzeżu Korei.

Kolejnego przykładu nadmiernego polegania przez Chiny na przewadze liczebnej dostarcza Wietnam. W roku 1407 cesarz Yongle, ten sam, który wysłał admirała Zheng He z ekspedycjami na Ocean Indyjski, zdecydował się wkroczyć na terytorium południowego sąsiada. Oficjalnie chodziło o usunięcie uzurpatora zasiadającego na wietnamskim tronie, skończyło się jednak na aneksji. Chińczycy próbowali zaprowadzić swoje porządki, w tym zniszczyć wietnamską kulturę, co oczywiście doprowadziło do wybuchu powstania. Po raz kolejny przewaga liczebna i techniczna na niewiele się zdały wobec braku odpowiedniej taktyki i polityki okupacyjnej. Jak mówią złośliwi, Chiny przeszły do historii jako pierwsze mocarstwo pokonane przez wietnamskich chłopów uzbrojonych w bambusowe włócznie.

Na zakończenie

„Sztuka wojny” weszła do kanonu chińskiej, a następnie światowej literatury wojskowej. Z biegiem czasu przestano zwracać uwagę na kontekst, w jakim powstał traktat, na co wska­zy­wali już tworzący w czasach dynastii Qing (1644–1912) historycy Li Yuanqun i Yao Ni. Nie zmienia to oczywiście głębokiego wpływu Sun Tzu na chińskie podejście do wojny. Jest ono jednak odmienne od stereotypów obecnych na Zachodzie i chętnie podtrzymywanych przez samych Chińczyków. Sullivan wskazuje na przykłady trzech konfliktów z połowy XX wieku: chińską interwencję w wojnie koreańskiej jesienią 1950 roku, wojnę z Indiami w 1962 i starcia graniczne ze Związkiem Radzieckim w 1969. Wszystkie one zaczęły się od zaska­ku­ją­cego ataku na nieprzygotowanego przeciwnika. Główną zaletą traktatu okazuje się przede wszystkim możliwość interpretowania go tak, by odpowiadał potrzebom danego czasu.

Sun Tzu nie tworzył abstrakcyjnych reguł, jak mu się to obecnie przypisuje. Takie podejście prezentuje dopiero późniejszy traktat „36 forteli”, który każdą poradę ilustruje odpowiednim przykładem z historii Chin. W „Sztuce wojny” przykłady z realnego pola bitwy są mniej uchwytne z prostej przyczyny – sugestie pojawiające się w tekście były dla Sun Tzu i jemu współczesnych „oczywistymi oczywistościami”, czytelnicy mogli łatwo wywnioskować z kontekstu, co autor miał na myśli.

Jak podkreśla Sullivan, Sun Tzu był praktykiem, który pisał dla podobnych sobie praktyków. Docelowej grupy odbiorców, czyli dowódców późnego okresu Wiosen i Jesieni, nie interesowały teoretyczne rozważania, lecz konkretne porady, jak postąpić w danej sytuacji. Stąd, kontynuuje Sullivan, „Sztuce Wojny” bliżej do tekstów Tukidydesa, Ksenofonta, Juliusza Cezara czy bardzo cenionych w starożytności, a obecnie zaginionych, prac króla Epiru Pyrrusa. Były one, zwłaszcza „Anabaza” Ksenofonta i „Wojna Galijska” Cezara, przez wieki podstawową lekturą dla wszystkich aspirujących dowódców w świecie zachodnim. Jeśli zaś szukać bardziej jednoznacznego odpowiednika „Sztuki wojny”, będzie nim pochodzące z IV wieku n.e. „De Re Militari” Wegecjusza. To podsumowanie dorobku rzymskiej myśli wojskowej, w swoich obserwacjach i przemyśleniach niewiele różniące się od Sun Tzu.

Literatura

H.W. French, Everything Under the Heavens, New York 2017.
Lew Gumilow, Dzieje dawnych Turków, Warszawa 1972.
Ian Johnson, A Revolutionary Discovery in China, The New York Review, April 21, 2016 issue.
Alastair Iain Johnston, Cultural Realism: Strategic Culture and Grand Strategy in Chinese History, Princeton 1995.
Maciej Kuczyński, Wojna Czu z Han 209-202 p.n.e., Warszawa 2014.
C.J. Peers, Angus McBride, Ancient Chinese Armies 1500-200 BC, Osprey 1990.
Wu Leijia (2019) Re-examining the Meaning of Sunzi’s Bu zhan er qu ren zhi bing 不戰而屈人之兵 and Its Practicality, Monumenta Serica, 67:2, 293-317, DOI:10.1080/02549948.2019.1681795
Piotr Plebaniak (red), Sztuka Wojny. Filozofia i praktyka oddziaływania na bieg wydarzeń, Kraków 2020.
John F. Sullivan, Interpreting Sun Tzu: The Art of Failure?, Strategy Bridge 2021.
John F. Sullivan, Who was Sun Tzu’s Napoleon?, Strategy Bridge 2020.
Ayşe Zarakol, Before the West. The Rise and Fall of Eastern World Orders, Cambridge 2022.
Dialogi Konfucjańskie, Ossolineum 1976.

663highland, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0