Mimo porażki, jakiej doznały wojska Franków podczas II krucjaty dalsze rządy Baldwina przebiegały całkiem spokojnie. Udało mu się odsunąć matkę od władzy i koronować się jako Baldwin III. Był osobą o wyjątkowym uroku osobistym i z łatwością zjednywał sobie ludzi. Jego największym sukcesem było zdobycie od Fatymidów Askalonu, w 1153. Askalon był miastem o strategicznym znaczeniu dla obrony północnych granic Egiptu, dlatego też i tak już chwiejna sytuacja w kraju piramid, po tej porażce zaczęła pogarszać się jeszcze bardziej. Sytuację tę starał się wykorzystać brat Baldwina, Amalryk I , który objął rządy po śmierci tego pierwszego. Egipt skusił również najgroźniejszego wroga Królestwa, czyli Nur-ad-Dina.
Amalryk zaatakował Egipt w 1163 roku, musiał się jednak wycofać, gdyż Nur-ad-Din przeprowadził wtedy atak na Trypolis. W rok później do Nur-ad-Dina przybywa obalony wezyr Egipski, Szawar, i prosi o pomoc w przejęciu władzy w zamian za hojną daninę w postacie jednej trzeciej dochodów sułtanatu. Nur-ad-Din po zasięgnięciu opinii Koranu, otwierając księgę na chybił trafił, decyduje się wysłać do Egiptu zaufanego dowódcę Szirkuha wraz z jego bratankiem Saladynem. Po latach starć, Seldżukidzi przejmują władzę nad sułtanatem. Sytuacji próbuje przeciwdziałać Amalryk, zostaje jednak pokonany w 1167 roku. Co gorsza, uczestniczący w wyprawie, nowo przybyli z zachodu krzyżowcy, dokonują rzezi w mieście nazywanym Banijas. Całkowicie zmieniło to stosunek Egipcjan do Franków, dotychczas byli traktowani prawie jak wyzwoliciele spod władzy Seldżukidów, po tym zajściu stali się zaciętymi wrogami, gorszymi nawet od samych Seldżukidów. Wkrótce potem umiera Szirkuh, a Saladyn staje się panem Egiptu. Musiał jednak ciągle mieć się na baczności, gdyż opozycja w każdej chwili gotowa była zabić Saladyna, aby całkowicie wyzwolić państwo. Szczęście jednak Saladynowi sprzyjało, gdyż w 1174 roku umiera Nur-ad-Din i Amalryk. Saladyn pozostawiając część oddziałów w Egipcie, wyruszył więc do Syrii aby podporządkować sobie wszystkie ziemie należące do Nur-ad-Dina.
Po śmierci Amalryka, z uwagi na niepełnoletność jego syna na regenta wybrano Rajmunda, hrabiego Trypolisu. Wybór był trafny. Rajmund wiele lat spędził w tureckiej niewoli, nauczył się tam arabskiego, był świetnie zorientowany w sprawach świata wschodniego. Rozumiał, że państwo Jerozolimskie ma niewielkie szanse w walce z rosnącym w potęgę Saladynem, dlatego zależało mu przede wszystkim na przetrwaniu królestwa, unikał działań ofensywnych. Największym jednak problemem dla baronów królestwa była sprawa następstwa tronu. Otóż, Baldwin , syn Amalryka I, był trędowaty, oznaczało to, że najprawdopodobniej umrze młodo, nie pozostawiając potomka. Jednak pomimo choroby, gdy tylko osiągnął dojrzałość został koronowany. Udało mu się nawet odnieść wielki sukces, gdy pokonał armię Saladyna pod Mont-Gisard w 1177 roku. Saladyn zrozumiał wtedy, że Królestwo pomimo słabości nie będzie łatwą zdobyczą i postanowił najpierw umocnić władzę w swoim imperium, a dopiero potem zaatakować Franków. Pomimo odparcia zagrożenia ze strony sułtana, ciągle pozostał jednak problem dziedziczenia tronu w przypadku rychłej śmierci króla Baldwina IV. Amalryk miał jeszcze jedną córkę z małżeństwa z Agnieszką z Courtney, Sybillę i drugą młodszą, Izabellę, z małżeństwa z Marią Komneną, bratanicą cesarza Manuela . Należało więc, jak najszybciej ożenić księżniczkę Sybillę. Na męża wybrano, przybyłego z Europy, Wilhelma z Montferrat, zwanego Długim Mieczem. Szybko jednak okazało się, że był to zły wybór, gdyż Wilhelm po roku zmarł. Następnego kandydata upatrzyła sobie już sama Sybilla, a był nim Baldwin z Ibelinu. Ibelinowie byli jednym z najbogatszych i najmożniejszych rodów w Królestwie. Sam Baldwin natomiast był rycerzem powszechnie szanowanym i utalentowanym i z pewnością sprawdziłby się jako władca. Niestety, dostał się podczas pewnej potyczki do niewoli Saladyna. Wyznaczono za niego wysoki okup, jednak Baldwin zdołał uzyskać łaskę Saladyna, pokazując mu list miłosny od Sybilli. Sułtan zwolnił go, a Baldwin zobowiązał się do zapłacenia zaległego okupu. Aby zdobyć pieniądze pojechał do cesarza Manuela, który lubował się w podobnych gestach i bez mrugnięcia okiem wypłacił żądaną sumę. Baldwinowi przyszło się jednak zawieść, gdyż po powrocie do kraju okazało się, że Sybilla znalazła sobie nowego kandydata. Był nim Gwidon z Lusignan. Człowiek, który całą chwałę swojego rodu opierał na tym, że podobno wywodził się od rusałki Meluzyny . Poza tym był osobą bardzo młodą, nieumiejącą podejmować decyzji i z natury tchórzliwą. Baronowie Sądu Najwyższego dostawali spazmów na myśl, że może nimi rządzić ktoś taki. Jednak umęczony chorobą Baldwin, nie mogąc już dłużej słuchać próśb i gróźb matki i siostry, w końcu zgodził się na to, aby jego szwagrem został Gwidon. Szybko okazało się, iż choroba Baldwina była tak ciężka, że oddał on rządy regencyjne Gwidonowi.
Należy wiedzieć, że w tym momencie w Królestwie ostatecznie wykształcił się podział na dwa obozy. Pierwszy pod przewodnictwem Renalda z Châtillon , seniora Oultrejourdain, i Gererarda z Ridfort, wielkiego mistrza Zakonu Świątyni, który to obóz uważał, że Bóg jest po ich stronie i na wszelkie sposoby próbował sprowokować wojnę z muzułmanami, licząc na chwałę i łupy. Drugi obóz był pod przywództwem: Rajmunda z Trypolisu, Baldwina z Ibelinu, oraz jego brata Baliana, który ożenił się z królową Marią Komneną, wdową po Amalryku I. Celem tego obozu było uniknięcie walk z Saracenami , gdyż zdawali oni sobie sprawę ze słabości Królestwa w porównaniu z krajem Saladyna. Przykładem podziału państwa, może być wojna, jaka miała miejsce w 1182 roku, sprowokowana przez rycerzy Renalda z Châtillon, atakujących pielgrzymów w okolicach Mekki i Medyny. Wojna zakończyła się bez rozstrzygnięcia, gdyż Saladyn musiał się wycofać z powodu problemów wewnętrznych.
Dowiodła ona jednak, że tak naprawdę państwo ma niewielką władzę nad swoimi lennikami. W 1185 roku śmierć wyzwoliła króla Baldwina IV z cierpienia. Na kilka lat przed śmiercią, nie mogąc zdzierżyć nieudolności Gwidona, Baldwin zdjął go z funkcji regenta i sam, pomimo że w zasadzie nie był w stanie złożyć podpisu, przejął rządy w państwie. Po jego śmierci Sąd Najwyższy w wyniku inicjatywy Rajmunda z Trypolisu podpisał rozejm z Saladynem, który chętnie się na to zgodził, gdyż musiał załagodzić konflikt wewnętrzny w Egipcie. Po śmierci Baldwina IV nominalnie władzę objął syn Sybilli, Baldwin V . Był to jednak chorowity chłopiec, który zmarł po roku. W wyniku intrygi, przy pomocy Renalda z Châtillon i Gerarda z Ridfort, po śmierci chłopca, rządy w kraju przejęli Sybilla i Gwidon z Lusignam, którzy się szybko koronowali. Wzbudziło to wielkie oburzenie w przeciwstawnym obozie, jednak z czasem baronowie rozumiejąc, że gorsze od inwazji muzułmanów na Królestwo może być tylko wojna domowa, w końcu złożyli przysięgę wierności Gwidonowi. Nie uczynił tego tylko Baldwin z Ibelinu, który oddaje się na służbę do Boemunda, księcia Antiochieńskiego. Ostatecznie w 1186 roku Renald z Châtillon mając dosyć widoku bogatych karawan, które pod oknami jego zamku kursowały z Egiptu do Syrii, decyduje się zaatakować jedną z nich. Udaje mu się zrabować ogromne łupy. Pomimo żądania Saladyna, odmawia ich zwrotu, grożąc mu w bezczelny sposób. Takie postępowanie oznaczało tylko jedno – wypowiedzenie wojny.
Wojna rozpoczęła się w następnym roku, czyli 1187. Królestwo Jerozolimskie zgromadziło armię potężniejszą niż wszystkie wcześniejsze. Składała się ze wszystkich oddziałów Królestwa i hrabstwa Trypolisu oraz z oddziału przysłanego z Antiochii, pod dowództwem Baldwina z Ibelinu. Księstwo Antiochieńskie wysłało ten oddział pomimo obowiązującego rozejmu z Saladynem. Armia składała się z tysiąca dwustu rycerzy, trochę większej ilości lekkiej kawalerii i dziesięciu tysięcy piechurów. Pomimo wystawienia takich środków, wojska Franków i tak nie dorównywały liczebnie wojskom Saladyna. Działania jako pierwszy rozpoczął Saladyn oblegając Tyberiadę, miasto, w którym znajdowała się hrabina Eschiva, żona Rajmunda z Trypolisu. Baronowie, pomimo sprzeciwu samego Rajmunda, wrażliwi na los kobiet, zdecydowali się wyruszyć na odsiecz oblężonemu miastu. Po kilku dniach wojsko zbliżyło się na odległość kilku mil do oblężonego miasta i rozbiło obóz w miasteczku Seforis, pełnym gajów i źródeł. Była to świetna lokalizacja, gdyż był początek lipca i panował niezwykły skwar. Wieczorem w namiocie króla Gwidona, zebrała się narada baronów. Rajmund przy wsparciu Baldwina i Baliana z Ibelinu przeforsował projekt, aby pozostać w tym dogodnym miejscu czekając na Saladyna. Argumentował, że to on sam jest obrońcą swojej żony, ale woli stracić ją, niż skazać całą armię na zniszczenie. Gwidon, który zazwyczaj słuchał tego, kto mówi doń zdecydowanie, przychylił się do stanowiska Rajmunda. Była to decyzja bardzo słuszna, gdyż wrogie obozy dzielił kilkumilowy pas ziemi, kompletnie pozbawiony wody. Z uwagi na panujący upał Rajmund wiedział, że Saladyn nie odważy się przejść tego odcinka a następnie zaatakować Franków, którzy będą napojeni i świetnie wypoczęci, podczas gdy jego armia będzie już dostatecznie wykończona trudnym marszem. W nocy jednak do namiotu Gwidona zakradł się Gerard z Ridfort i przemówił do króla, aby nie słuchał takiego tchórza jak Rajmund. Przekonywał, że armia powinna wyruszyć rano i uderzyć na Saladyna. Gwidon, który nader często zmieniał zdanie, przychylając się do opinii ostatniego mówcy, wydał rozkaz wymarszu. Następnego ranka cała armia wyruszyła w drogę. Strażą przednią dowodził Rajmund z Trypolisu, tylnią natomiast Balian z Ibelinu i Renald z Châtillon.
Gdy Saladyn dowiedział się o wymarszu Franków nakazał większości armii odstąpić od oblężenia i rozłożyć się obozem w miejscowości Hittin. Była to okolica świetnie zaopatrzona w wodę oraz w żywność. W tym czasie armia łacinników cierpiała katusze idąc w pełnym słońcu, przez kompletnie wyschnięty teren. W końcu pod wieczór dotarła do wzgórza zwanego rogami Hittinu, znajdującego się zaledwie kilka kilometrów od miejscowości. Znajdowała się tam studnia, która jednak okazał się wyschnięta. Wykorzystując to, Saladyn w nocy rozkazał swoim oddziałom otoczyć Franków. Krzyżowcy byli wycieńczeni, na dodatek całą noc słuchali modlitw muzułmanów rozchodzących się dookoła obozu. Rankiem 4 lipca zaczęła się bitwa. Wycieńczona piechota myślała tylko o jednym, o wodzie. Ruszyła co sił w nogach, ze wzgórza w kierunku jeziorka znajdującego się koło Hittinu. Została błyskawicznie okrążona i rozgromiona. Czterech rycerzy Rajmunda, ze straży przedniej, udało się do Saladyna prosząc go o dobicie dogorywającej piechoty, gdyż Frankowie nie mogli patrzeć na widok konających z pragnienia i zmęczenia żołnierzy. Z okrążonego obozu udało się wyrwać tylko kilku rycerzom pod wodzą Rajmunda i kilku pod dowództwem Ibelinów. Byli to jedyni rycerze frankońscy, którzy uniknęli masakry. Cała reszta po kilkugodzinnej walce, dostała się albo do niewoli, albo zginęła. W ręce muzułmanów wpadła też najświętsza relikwia chrześcijaństwa, Święty Krzyż, zabrany przez rycerzy na pole bitwy. Po skończonej bitwie, najważniejszych jeńców w tym króla Gwidona, Renalda z Châtillon, i Gerarda z Ridfort przyprowadzono do namiotu Saladyna. Sułtan nalał wody do kielicha i poczęstował króla. Potem wyciągnął miecz i ściął Renalda. Widząc przerażenie w oczach Gwidona, zaraz dodał, że królowi nie wypada zabijać króla. Saladyn nakazał zabić wszystkich zakonników, a resztę Franków, którzy przeżyli zniewolić. Wszyscy ważniejsi baronowie zostali osadzeni w Damaszku, gdzie wśród wygód spędzali niewole. Resztę wojska sprzedano na targu. W Damaszku po bitwie cena za niewolnika spadła tak bardzo, że pewien kupiec uważał, że zrobił dobry interes sprzedając niewolnika za parę sandałów. Zaraz po bitwie Saladyn zajął Tyberiadę, będąc jednak człowiekiem szlachetnym, wypuścił hrabinę Eschivę wraz z całym dworem na wolność.
Szybko zaczęły padać kolejne miasta i twierdze. Gerard z Ridfort kupił sobie wolność w zamian za poddanie Gazy, która była broniona przez zobowiązanych do bezwzględnego posłuszeństwa templariuszy. W tym samym czasie do Saladyna z prośbą zwróciła się Sybilla, która chciała dzielić niewolę wraz z mężem. Sułtan nie stanął jej na przeszkodzie. Zresztą zwolnił tą dwójkę po roku bez okupu, słusznie uznając, że przysporzy to sporo politycznych problemów Frankom. Z miast nie zdobyte pozostały jedynie: świetnie położony i ufortyfikowany Tyr oraz Jerozolima. Sułtan uznał, że czas w końcu spełnić największe zobowiązanie wobec islamu, zając Święte Miasto. Dostał wtedy jednak jeszcze jedną listowną prośbę. Balian z Ibelinu prosił go o list żelazny, aby mógł dotrzeć do Jerozolimy i zabrać stamtąd żonę Marię Komnenę i dzieci. Saladyn zgodził się pod warunkiem, że nie zabierze ze sobą broni. Gdy jednak Balian przyjechał do miasta, mieszkańcy widząc w nim swojego wybawcę już go nie wypuścili. Napisał więc list do Saladyn, że z wielkim bólem, ale będzie zmuszony złamać dane słowo. Sułtan, który zawsze odnosił się z dobrocią do ludzi, których szanował, szybko wybaczył Balianowi, a nawet wysłał eskortę, aby odwiozła jego żonę i dzieci do Tyru. Sytuacja w mieście była jednak tragiczna. Na jednego mężczyznę przypadało pięćdziesiąt kobiet, dzieci i starców. W całym mieście było zaledwie dwóch rycerzy. Dlatego pierwszym ruchem Baliana było mianowanie na rycerzy wszystkich młodzieńców pochodzących z rycerskich rodzin i trzydziestu mieszczan. Oblężenie zaczęło się 20 września. Obrońcy wiedząc, że nie mają nic do stracenia walczyli najlepiej jak umieli.
Ogólnie jednak sytuacja przedstawiała się źle dla Franków, więc w końcu Balian poprosił o rokowania. Saladyn oświadczył mu, że poprzysiągł zdobyć miasto mieczem i przyjmie tylko bezwarunkową kapitulację. Przypomniał mu o masakrze, jakiej dokonali pierwsi krzyżowcy, dlaczego miałby postąpić inaczej. Balian oświadczył więc, że doprowadzeni do rozpaczy mieszkańcy spalą miasto wraz ze świętymi miejscami islamu i zabiją jeńców. Saladyn zgodził się więc negocjować. Uzgodniono, że za każdego mężczyznę, zapłacony zostanie okup w wysokości dziesięciu dinarów, za kobietę pięć, a dziecko jednego dinara. W dniu 2 października Saraceni zajęli miasto, był to 27 dzień miesiąca Radżaba, rocznica dnia, gdy Mahomet odwiedził Jerozolimę we śnie i został stamtąd przeniesiony do nieba. Balian na wszystkie sposoby starał się zdobyć pieniądze, jednak skąpstwo zakonów i Kościoła nie pozwoliło mu wykupić wszystkich mieszkańców. Muzułmanie patrzyli ze zgorszeniem jak patriarcha Jerozolimy Herakliusz zapłaciwszy dziesięć dinarów, opuszcza miasto obładowany złotem, prowadząc za sobą wozy pełne dywanów i zastawy stołowej. Z miasta z czasem zaczęły płynąć dwa strumienie ludzi, jedni to ci, którzy zdołali się wykupić, bądź zostali wykupieni przez Baliana, a drudzy to zmierzający do niewoli. Widok ten był tak smutny, że Al-Adil , brat Saladyna zwrócił się do sułtana z prośbą czy nie podarowałby mu tysiąc jeńców. Zaraz po spełnieniu tej prośby puścił ich wolno. Zaraz po tym, Herakliusz rad z możliwości spełnienia dobrego uczynku tanim kosztem, też poprosił o jeńców. Dostał siedmiuset, a Balian pięciuset. Saladyn wypuścił też starców, oraz wszystkich wcześniej wziętych do niewoli żonatych mężczyzn, aby mogli wrócić do domów. Jerozolimskim sierotom i wdowom ofiarował też dary ze swojej szkatuły, w zależności od ich statusu.
W Świętym Mieście pozostali jedynie chrześcijanie greccy słusznie licząc, że po zdobyciu miasta przez muzułmanów, przywrócone zostaną msze w obrządku greckim, co było zabronione pod rządami łacinników. W wyniku kampanii roku 1186 w rękach Saladyna znalazło się całe Królestwo Jerozolimskie, nie licząc dwóch miast Tyru i Trypolisu oraz trzech zamków. Nie zdołał także zaatakować księstwa Antiochii. Odniósł jednak ogromny sukces sprowadzając państwa łacinników do lichych państewek, które samodzielnie już nie stanowiły zagrożenia. Pokazał także jak wielki człowiek święci swoje zwycięstwa.W rażącym przeciwieństwie do chrześcijańskich bandytów Saladyn reprezentował sobą wszystkie przymioty prawdziwego rycerstwa. Był – można by rzec – naturalnym wojownikiem, niedoścignionym w swej wiedzy o sztuce wojny tamtych czasów. Był także wspaniałomyślnym, hojnym, odważnym i lojalnym człowiekiem. Saladyn – Kurd z pochodzenia – w czasach, gdy inne arabskie wspólnoty spoglądały na Kurdów z lekceważeniem i wzgardą, stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi sułtana. Gdy Nur-al-Din zmarł zastąpił go kurdyjski generał – Shirkuh. Niestety ten ostatni przejadł się pewnego wieczoru i stanowisko to przejął jego siostrzeniec Saladyn, który został w ten sposób wezyrem. Był on mistykiem i ascetykiem. Sypiał na ziemi i nieustannie rozdawał biednym jałmużny. Jego dociekliwa natura spowodowała nawet, iż Saladyn uległ chwilowi urokowi chrześcijaństwa, a nawet zdobył wśród krzyżowców pewien szacunek. Saladyn zjednoczył wszystkie arabskie kraje i stworzył tym samym ogromną, budzącą grozę siłę militarną. W 1176 roku – z błogosławieństwem kalifa Bagdadu – został królem Syrii. Wówczas przystąpił do organizowania świętej wojny przeciw najeźdźcom.
Okazał się być wyśmienitym taktykiem wojennym i strategiem zdeterminowanym do walki, która wiodła go aż do zdobycia stolicy Cesarstwa Łacińskiego. Odwrotnie do chrześcijan, którzy eksterminowali żydowską i arabską ludność Jerozolimy, Saladyn zakazał swoim żołnierzom dopuszczać się jakichkolwiek aktów zemsty i zabijania ludności. Nie zniszczono żadnego kościoła. Saladyn za to osobiście uczestniczył w oczyszczaniu zniszczonego przez intruzów meczetu. Pokonanym dano szansę odkupienia swojej wolności. Ci, którzy nie mogli sobie na to pozwolić byli sprzedawani jako niewolnicy, ale przynajmniej zachowali życie. Europa była oszołomiona. Papież usłyszawszy te wiadomości miał podobno zostać nimi do tego stopnia porażony, że zszedł śmiertelnie na miejscu.
Saladyn popełnił był jednak pewien błąd. Pozwolił utrzymać się chrześcijanom w Tyr i tym samym umożliwił im ponowne zwarcie szeregów. Otrzymali oni drogą morską spore wsparcie i byli gotowi dalej bronić swoich pozycji. Akka była oblężona, zaś cała Europa zmobilizowana do walki przeciwko Arabom – była to trzecia krucjata. Pierwszą potężną armię wystawił Fryderyk Barbarossa – ówczesny władca niemiecki tytułujący się jednakowoż Cesarzem Rzymskim. Zdziałał ów stosunkowo niewiele – utonął u wybrzeży Sycylii zanim nawet zobaczył Ziemię Świętą. Rychło jednak znalazło się wielu jego następców, między innymi król Anglii – Ryszard I . Przywoływany jest on często ze swojego salonowego przezwiska – Lwie Serce. Jak wielu jemu współczesnych Ryszard I ruszył bronić Ziemi Świętej oddalonej od jego domu od ponad 4000 kilometrów oraz ogniem i mieczem ponieść tam chrześcijańską – jedynie słuszną – wiarę. Był on bez wątpienia dobrym żołnierzem – zdyscyplinowanym i odważnym. Jego armia opłacana była głównie ze sprzedaży monarszych posesji. Wkrótce nabrała ona reputacji najpotężniejszej siły militarnej w Europie – ciężko uzbrojone oddziały były w stanie przypuścić śmiertelną szarżę. Do tego dochodziła ówczesna nowinka techniczna – kusza, która także znajdowała się na wyposażeniu tej armii. Warto w tym miejscu wspomnieć, że została ona uznana za broń do tego stopnia niehumanitarną, że sam papież zakazał jej używania. Był jednak łaskaw uczynić pewien wyjątek w odniesieniu do niewiernych. Miała to być najbardziej profesjonalna armia, jaka wyprawiona została do Jerozolimy. Niemniej jednak jej utworzenie i działanie motywowane było – jak to ze średniowiecznymi armiami zawsze bywało – pędem ku łupowi i grabieży. Toteż i tym razem uczestnicy krucjaty (pomimo, iż podróż odbywała się statkiem) zadbali by nie odbiegła ona formą przebiegu nadzwyczaj wyraźnie od poprzednich.
Dążenia w tym zakresie zrealizowano w Lizbonie – totalna dewastacja, masowe mordy i gwałty. Ten sam występ żołnierze Ryszarda powtórzyli w Marsylii, na Sycylii i na Cyprze. Jeśli odważyć się użyć w stosunku do średniowiecznej Europy słowa cywilizacja, zważywszy na jego pozytywne konotacje, to rzec by można, iż rzeczywiście doszło do zderzenia dwóch cywilizacji. Saladyn, który był człowiekiem niezwykle uczciwym i wspaniałomyślnym odnosił się do Franków z pewną dozą podziwu za ich odwagę. Niemniej mówił o nich nie inaczej niż barbarzyńcy czy zwierzęta. Nie mijał się z prawdą. Wielbiona przez historiografię chrześcijańska Europa tamtych czasów była niczym poza barbarzyńską kloaką i siedliskiem wszelkiego zacofania, niczym wrzód na ciele rozwijających się w innych regionach cywilizacji.
Tymczasem świat islamski przeżywał swoje złote lata. Arabowie rozwinęli się tak dalece pod każdym względem – kulturowo-społecznym, naukowo-intelektualnym, a także (w pewien sposób) militarnym – że gdyby przyszło porównywać z nimi Europę, to z pewnością nie starczyło by skali. Odnosząc się do aspektu przewagi wojskowej (często poddawanego pod wątpliwość) wystarczy wspomnieć o tym jak wielki podziw budziła wśród europejskich najeźdźców saraceńska broń. Trwalsza i skuteczniejsza, wykonana z precyzją przekraczającą najśmielsze oczekiwania. Zaś takie ośrodki szkoleniowe jak Toledo, Granada czy Kordoba nie miały sobie równych nigdzie w Europie. W roku 1091 barbarzyńska tłuszcza z Europy dotarła do bram Akki. Po jedenastu miesiącach oblężenia naznaczonego ciągłymi atakami wojsk chrześcijańskich miasto skapitulowało. Do niewoli wzięto ponad trzy tysiące więźniów nie zważając na wiek i płeć. Odpowiedzią na wątpliwą reakcję Saladyna było dokonanie masowej rzezi wszystkich wziętych do niewoli – mężczyzn, kobiet, dzieci. Masakra trwała cały dzień – nie oszczędzono nikogo. Saladyn próbował wprawdzie odbić więźniów, ale bez powodzenia. Muzułmanie byli zaszokowani. Szokował ich nie tyle sam rozmiar zbrodni, ile bezinteresowne bestialstwo, które było jej motywem i rozkosz okrucieństwa, jaką znajdywali w swoim działaniu krzyżowcy. Było to zjawisko ich kulturze wojny obce. Saladyn oparłszy się na lekkiej kawalerii prowadził wojnę podjazdową. Unikał otwartych bitew i większych walk rażąc wroga rozmaitymi zasadzkami, zaskakującymi atakami itp. Do otwartej konfrontacji doszło w bitwie pod Arsufem. Egzamin zdała wówczas europejska ciężkozbrojna jazda. Wytrzymała wielokrotne arabskie szarże i zadała muzułmańskim wojskom olbrzymie straty. Gdy tylko dostrzeżono pierwsze oznaki słabnięcia oddziałów Saladyna dokonano decydującego ataku. Efektem jego były tragiczne straty w szeregach arabskich. Mimo to udało się im przegrupować i przeprowadzić kontratak, który jednak nie odniósł żadnego skutku. Saladyn przegrał i wycofał resztę swoich wojsk. Pomimo tej porażki Saladyn zaatakował niedługo później Jaffę i prawie ją zdobył. To właśnie podczas tej bitwy Ryszard Lwie Serce stracił konia, a Saladyn na wieść o tym posłał mu jednego ze swoich wierzchowców by walka była równa. Niemniej jednak Saladyn został pokonany po raz kolejny i zmuszony był podpisać układ pokojowy. Ryszard zapewnił sobie wprawdzie olbrzymie posiadłości na wybrzeżu Akki i Jaffy, ale podstawowy cel Saladyna został osiągnięty – Jerozolima była bezpieczna. W drodze powrotnej Ryszard został uwięziony przez władcę austriackiego – Leopolda. Za jego uwolnienie zażądał ów okupu, który otrzymał po jedenastu miesiącach. Sto pięćdziesiąt tysięcy marek wypłacone za wypuszczenie Ryszarda zrujnowały Anglię. Niestety hojni ofiarodawcy zostali wkrótce fatalnie rozczarowani gdyż w 1199 roku został on zamordowany przez nieznanego kusznika. Jako prawdziwy Francuz nakazał podzielić swe zwłoki i wszystkie flaki eksportować do Poitou z wyjątkiem serca, które spocząć miało w Rouen. Szkielet z obciągniętą na nim skórą powędrował do Rzymu. Co się tyczy Saladyna to pragnął on odwiedzić Mekkę, lecz zanim zdążył swoje życzenie zrealizować zapadł na ciężkie przeziębienie i zszedł śmiertelnie na skutek olbrzymiej gorączki.
Pochowano go w grobowcu w Damaszku. Saladyn przeszedł do legendy. Legenda, oczywiście, była upiększona po jego śmierci – jak to zwykle bywa – ale historycy arabscy, jak i łacińscy kronikarze pozostawili o nim jak najbardziej wiarygodny obraz. Saladyn był to smukły człowiek, średniego wzrostu ze śniadą cerą, ciemnymi włosami, oczyma i brodą, o raczej melancholijnym usposobieniu. Był wytrwały i mało wybredny. Lubił świeże owoce, sorbet, pijał kleik jęczmienny, gdy doskwierał mu żołądek. Smakował też w gotowanym ryżu. Uwielbiał siadywać wieczorami z przyjaciółmi, uczonymi i poetami. Prowadzili wtedy dysputy teologiczne, prawne i wsłuchiwali się w recytację Koranu, podczas której Saladyn wzruszał się do łez. Zawsze miał ze sobą małą książeczkę, w której zapisywał co ciekawsze myśli swoich ulubionych autorów, których używał często podczas dysput. Saladyn lubił grać w szachy, jednak jego ulubioną rozrywką była gra w polo – uwielbiał konie. Konie często przeznaczał Saladyn jako specjalne podarki. Był ich doskonałym znawcą, do tego stopnia, że spoglądając na konia potrafił określić jego rodowód. Chociaż Saladyn miał całe bogactwo Egiptu i Syrii do swojej dyspozycji, to nigdy władza nie uderzyła mu do głowy. Kiedy stał się władcą Egiptu – po śmierci fatymidzkiego Kalifa, kiedy to do jego dyspozycji oddano wspaniały pałac (miał cztery tysiące pokoi, bibliotekę, zawierającą dwanaście tysięcy woluminów i worki klejnotów), wybrał zamiast tego mały prosty dom, w którym zamieszkał. W przeciwieństwie do przyodzianych w kolorowe ubrania i kosztowności krzyżowców, Saladyn zwykle nosił ubranie z prostej wełny lub lniany płaszcz. Zdarzało się, że czasem musiał nosić pod szatami kolczugę w obawie przed zdrajcami, którzy czaili się za każdą egipską zasłoną. Ludzie z jego świty, ci najbardziej oddani, również ubierali się w ten sposób. Kiedy Saladyn był w podeszłym wieku, nosił wyściełany od środka płaszcz, który chronił go przed chłodem. W przeciwieństwie do innych władców, którzy wymagali od poddanych, aby okazywali im szacunek przy każdej okazji, Saladyn ignorował protokół, a swoją postawą dawał najlepszy przykład lojalności i dobrego postępowania. Miał łagodny charakter i był wspaniałomyślny. W okresie kiedy był sułtanem, częsty był widok tłoczących się petentów, depczących po poduszkach, na których siedział uśmiechnięty Saladyn. Godne podziwu były jego stosunki z oficerami i emirami. Podczas pewnej wyprawy, przyjaciel Saladyna, Baha Al – Din (który później napisał jego historię) jechał przed sułtanem i ochlapał go błotem, niszcząc mu ubranie. Saladyn śmiał się z tego i poprosił Bahę Al – Dina, żeby jechał trochę z tyłu. Historyk później opowiadał również o tym, jak dyskusje w towarzystwie Saladyna były wolne od zbędnych pochlebstw i etykiety. Podczas spotkań z oficerami wzbudzał szacunek i zaufanie. Mało tekstów poświęcono żonie Saladyna. Poślubił ją w Egipcie i towarzyszyła mu na dobre i na złe, dając mu szesnastu synów. Wyprawy wojenne wymagały od niego ogromnego poświęcenia, co wiązało się również z małą ilością wolnego czasu, która pozostawała na życie prywatne. Dlatego, kiedy tylko mógł, uwielbiał oddawać się zabawie ze swoimi dziećmi w ogrodach pałacu w Damaszku. Jego syn, Al-Afdal, stał się jednym z jego głównych poruczników, ale w kronikach zapisano, że faworytem był jego najstarszy syn Al-Zahir.
Saladyn był niezwykłym przywódcą. Był prostolinijny i skromny, a jednocześnie był idealnym planistą i strategiem – aż do przesady rycerski i honorowy, co przysporzyło mu sławy również w świecie zachodnim. Unikał on niepotrzebnego rozlewu krwi i raczej wolał dojść do porozumienia, niż niepotrzebnie walczyć. Za jego panowania doszło tylko do jednego niechwalebnego zdarzenia, podczas którego zginęli członkowie dwóch zakonów w Tybriadzie (trzystu rycerzy – templariuszy i szpitalników ). Miało to miejsce na kilka miesięcy przed wyzwoleniem Jerozolimy. Kiedy rozpatrujemy to w kontekście tamtych czasów, to dla przykładu – kiedy krzyżowcy zajęli Jerozolimę w 1099 roku (ery chrześcijańskiej) zabili tysiące ludzi, włączając w to kobiety i dzieci. Kiedy Saladyn odzyskał miasto, nikt nikogo nie zabijał, ani nie doszło do profanacji świętych miejsc i chrześcijańscy pielgrzymi mieli swobodny dostęp do miasta. Saladyn z czasem stawał się coraz bardziej świadom odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa. Kilka lat później podczas oblężenia Akry, jeden z jego najbardziej barwnych przeciwników, Ryszard Lwie Serce, naruszył w haniebny sposób porozumienie i zabił trzy tysiące członków miejskiego garnizonu. Saladyn jednak wybaczył mu później to łajdactwo gdyż podczas kolejnej potyczki w pobliżu Jaffy, kiedy to koń Ryszarda został zabity, Saladyn wysłał mu wspaniałego rumaka z wiadomością, że nie wypada, aby tak znakomity żołnierz musiał walczyć pieszo. Saladyn zawsze przedkładał negocjacje i dyplomację ponad walkę zbrojną. Wojna była dla niego rzeczą ostateczną, w czasie, kiedy dyplomacja nie przynosiła rezultatu. Dużo mówiono o jego wyrozumiałości dla nieprzyjaciół i naiwną wiarę w ich przysięgi, która była przyczyną wielu problemów. Wrogowie łamali dane słowo i stosowali przeróżne niehonorowe fortele.
Chociaż w zachodnim świecie Saladyn został stereotypowo odmalowany jako zaciekły wróg chrześcijaństwa i fanatyczny krzewiciel islamu za wszelką cenę, to tak naprawdę, kiedy wyzwolił Jerozolimę z pod władzy Franków, okazało się jakim szacunkiem darzył on zwykłych chrześcijan. Szanował ich i podjął decyzję o tym, żeby nie rozbierać Kościoła Świętego Grobu. Zezwolił duchownym na odprawianie w nim modlitw, a pielgrzymi nadal mogli tam przebywać. Saladyn szczególnym szacunkiem darzył kobiety i dzieci. Kiedyś podczas oblężenia zamku w pobliżu Aleppo – wymagało to ogromnych nakładów finansowych i wysiłku – mała dziewczynka, siostra władcy Aleppo przyszła do jego obozu. Saladyn przyjął ją z dobrocią. Wzruszony prośbami dziecka, oddał jej fortecę, którą zdobywał przez trzydzieści osiem dni oblężenia i walki. Podczas jednego z ataków na zamek Kerak dowiedział się on, że odbywa się tam w tym czasie przyjęcie weselne. Grzecznie zapytał się, w którym skrzydle warowni ma to miejsce i podczas walki rozkazał, aby nie był tam kierowany ostrzał z katapult. Wdzięczna panna młody przesłała Saladynowi różne przysmaki weselne. Po zdobyciu Jerozolimy, wdowa po jego nieprzyjacielu, Renaldzie z Chatillon, prosiła, żeby Saladyn wypuścił jej uwięzionego syna. On zgodził się, pod warunkiem, że ona przekona garnizon Kerak by poddać zamek, który dotychczas pozostawał niezdobyty. By pokazać swoją dobrą wolę Saladyn wypuścił więźnia i zwrócił go matce. Wdowie jednak nie udało się przekonać garnizonu i oddała syna Saladynowi. Kiedy w końcu garnizon w Kerak został pokonany, Saladyn oddał syna matce i dodatkowo nagrodził pokonanych członków garnizonu za odwagę, odkupując ich żony i dzieci od Beduina, któremu oddali je za pożywienie. Chociaż był on dowódcą wojsk muzułmańskich (około siedemdziesięciu tysięcy ludzi) i miał decydujący głos w radach wojennych, to zawsze wysłuchiwał z wielką cierpliwością i uwagą tego, co sądzili jego oficerowie. Prowadził wolne dyskusje i był otwarty na nowe pomysły. Pewnego dnia pokorny kotlarz z Damaszku stwierdził, że odkrył on związek chemiczny, który prawdopodobnie przyda się do zniszczenia ognioodpornych wież frankijskiej twierdzy – podczas oblężenia Akry. Saladyn pozwolił, żeby młody człowiek wypróbował swoje odkrycie, i wedle oczekiwań, ku zaskoczeniu Franków, wynalazek zadziałał. Przygotowana wcześniej ropa naftowa odniosła skutek. Saladyn doceniał znaczenie nauki i edukacji i na dowód tego ufundował Instytuty Wyższej Nauki w Kairze, Damaszku i Jerozolimie. Utworzył także instytucje sądownicze. Saladyn nigdy nie stawiał się ponad prawem. Pewnego razu jakiś kupiec złożył do sądu sprawę, oskarżając go o to, że przejął majątek jego niewolnika, który był jego własnością. Gdyby Saladyn nie był człowiekiem szanującym prawo, to ów kupiec zniknął by z powierzchni ziemi za rzekomą zniewagę majestatu władcy. Saladyn jednak wynajął prawnika i wraz z nim pokazywał się na rozprawie w sądzie. Udowodnił na podstawie dokumentów, że ów niewolnik zawsze należał do niego (Saladyna) i że on go uwolnił i dlatego własność prywatna byłego niewolnika przeszła (była dziedziczona) przez jego spadkobierców. Wtedy udowodniono, że kupiec kłamał i przegrał sprawę. Saladynowi zrobiło się żal przegranego kupca i podarował mu szatę i dość pieniędzy, aby mógł pokryć koszty sprawy sądowej i powrót do domu. Kiedy został zawarty pokój z Frankami, Saladyn zaniechał pielgrzymki do Mekki gdyż musiał skupić swoją uwagę na sprawach państwowych, które były zaniedbane – podczas wojen. Ale dzięki niemu (jego ochronie) wszyscy muzułmanie mogli nadal cieszyć się pielgrzymowaniem do Mekki. Saladyn był wielkim człowiekiem. Nigdy nie można było zarzucić mu próżności, czy oskarżyć go o małostkowość. Całym swoim życiem stanowił przykład i nawet jego nieprzyjaciele – krzyżowcy, często nie mogli wyjść z podziwu dla wodza muzułmanów. Cieszyli się wręcz, że nie zostali pokonani przez byle kogo. Epitafium Saladyna mogą być jego słowa, które złożył na krótko przed swoją śmiercią Al-Zahirowi: Polecam ciebie Bogu Wszechmocnemu, powiedział umieszczając rękę na głowie swojego syna: On (Bóg) Jest źródłem całego dobra. Wypełniaj wolę Boga, którą jest pokój. Strzeż się rozlewu krwi; bądź czujny, bo możliwość ku temu nigdy nie śpi. Pozyskuj serca, dbając o sprawy ludzi, dla których jesteś wybrany przez Boga i przeze mnie, by troszczyć się (o nich), aby żyli w dobrobycie. Stałem się wielki, ponieważ wygrałem serca ludzi przez łagodność i dobroć. Nigdy nie żyw pogardy dla innego człowieka dlatego, że śmierć nie ominie nikogo. Bądź rozważny. Bóg wybaczy temu, kto żałuje, okazuje skruchę, ponieważ On jest łaskawy.
Bibliografia:
1. Maalouf A., Wyprawy Krzyżowe w oczach Arabów, Warszawa 2001.
2. Holt P.M., Bliski Wschód od Wypraw krzyżowych do 1517 roku, Warszawa 1993.
3. Machut-Mendecka E., Archetypy islamu, Warszawa 2003.
4. Danecki J., Podstawowe wiadomości o islamie, t. II, Warszawa 1998.
5. Danecki J., Kultura islamu – słownik, Warszawa 1997.
6. Morby J. E., Dynastie świata, Kraków 1995.
7. Lyons M.C., Jacskon D.E.P., Saladyn. Polityka świętej wojny, Warszawa 2006.
8. Lane-Pole S., Saladyn Wielki i upadek Jerozolimy, Warszawa 2006.
9. Runciman S., Dzieje wypraw krzyżowych, t. II, Warszawa 1999.