To z pewnością jedna z najciekawszych postaci polskiego średniowiecza. Uosobienie księcia – rycerza – krzyżowca. Poświęcił się dla idei.
Mimo, iż to niezwykła postać – stosunkowo niewiele o niej wiemy.
Niezwykły Piast
Henryk był piątym synem z drugiego małżeństwa polskiego księcia Bolesława III zwanego Krzywoustym z córką hrabiego Bergu Salomeą. Dokładna data narodzin Henryka nie jest znana – najprawdopodobniej przyszedł na świat między 1127 a 1131 rokiem. Imię nadano mu na cześć dziadka, ojca Salomei Henryka. Po śmieci ojca w 1138 roku zamieszkał wraz z matką i młodszym bratem Kazimierzem w Łęczycy. Na mocy statutu Krzywoustego młody książę miał otrzymać we władanie ziemię sandomierską, która na okres jego małoletniości była zarządzana przez matkę. W czasie dzieciństwa na zamku w Łęczycy młody Henryk, edukowany zapewne przez zachodnich (niemieckich) „nauczycieli” poznał dzieje m.in. Króla Artura, Rolanda, Karola Wielkiego, czy swojego wielkiego przodka Bolesława Chrobrego. Wychowanie zgodne z kodeksem rycerskim na zawsze ukształtowało w młodym księciu chęć dorównania ówczesnym „idolom” młodych. Przestały go interesować spory wśród starszych braci – jego marzeniem stały się wyprawy na miarę Rycerzy Okrągłego Stołu. Na skutek wojny domowej i wygnania najstarszego z rodu Władysława (odtąd zwanego Wygnańcem) następny senior – Bolesław IV Kędzierzawy w porozumieniu z Mieszkiem (Starym) zwrócił Henrykowi, wcześniej zabraną przez poprzedniego seniora Sandomierszczyznę. Wiosną 1147 roku w imieniu wygnanego Władysława stanął zbrojnie król niemiecki Konrad III, któremu w rzeczywistości zależało na uzależnieniu Polskich od Cesarstwa.
Widząc przewagę Konrada, książęta postanowili przekupić cesarza. Za cenę okupu doszło do zawarcia ugody. Na jej mocy piastowscy książęta złożyli hołd królowi i obiecali dodatkowo zapłacić za „zapomnienie” sprawy Władysława. Na znak gwarancji na dwór niemiecki, w charakterze gościa – zakładnika wysłano młodego Henryka.
Początek kariery krzyżowca
Z pewnością sami bracia nie zdawali sobie sprawy jaki „prezent” sprawili swojemu braciszkowi. Młody książę nareszcie mógł spotkać się z podobnymi sobie „błędnymi rycerzami” na dworze jednego z najpotężniejszych panów Europy. Niedługo później, król niemiecki postanowił wyruszyć z kwiatem niemieckiego rycerstwa na krucjatę. Nadzieja Henryka na wielką przygodę spełniła się – zebrawszy oddział polskich rycerzy przyłączył się do wyprawy. Polski „kontyngent” pod wodzą Henryka przystąpił do Czechów prowadzonych przez księcia Władysława II i jego brata Henryka. Wędrując starym szlakiem krucjat przez Bałkany krzyżowcy dotarli do Konstantynopola. Gościna u cesarza bizantyjskiego Manuela Komnema trwała około dwóch miesięcy, po czym krzyżowcy udali się w głąb Anatolii. Król Kondrat pewny zwycięstwa pospiesznie ruszył na czele oddziałów niemieckich, zostawiając Polaków i Czechów daleko w tyle. 25 października nad brzegiem rzeki Bathys na wyczerpanych forsownym marszem chrześcijan uderzyła armia seldżucka. Zanim nadeszła polsko – czeska odsiecz, siły Konrada zostały rozgromione przez muzułmanów. W nocy pozostająca przy życiu resztka armii Konrada pospiesznie ewakuowała się do Nikei. Widząc fiasko niemieckiej wyprawy, Henryk wraz z Czechami dołączył do wyprawy francuskiej pod wodzą króla Ludwika VII i w Konstantynopolu złożył przysięgę wasalną cesarzowi Bizancjum. Krzyżowcy żądni zemsty za poprzednią klęskę wyruszyli ponownie w głąb Azji Mniejszej. Brak wiedzy o terenie działań oraz niedostateczne przygotowanie logistyczne spowodowały dużą śmiertelność wśród żołnierzy. Mimo usilnych starań króla Ludwika wśród krzyżowców pojawiło się rozprężenie. Armia zaczęła iść w rozsypkę. Oddziały polsko – czeskie przedarły się do zamku Krak de Chevaliers w hrabstwie Trypolisu. Wówczas dwaj wodzowie z żalem postanawiają o powrocie. Wiosną 1148 roku udają się do Akki, a stamtąd drogą morską znajdują się ponownie w Konstantynopolu, skąd już prosta droga do Polski.
Po powrocie do kraju, Henryk nakłonił swego rata Mieszka do fundacji we wsi Łekno w Wielkopolsce klasztoru cystersów. W 1949 roku Henryk bierze udział u boku Bolesława Kędzierzawego w wyprawie na Ruś, mającej wspomóc księcia Izjasława II Pantelejmona w walkach o Kijów. Po udanych wojażach książę z powrotem znajduje się w Sandomierzu.
Krzyżowiec z krwi i kości
Spokojny żywot na książęcym dworze strasznie nudził Henryka. Odczuwał ciągłą żądzę przygód, jego „apetyt” na dalsze ekspedycje potęgowały wieści z Lewantu, którego władcy błagalnie prosili o pomoc w obronie Ziemi Świętej. Wczesną wiosną 1153 roku Henryk pospiesznie uzbierał pieniądze potrzebne na wyprawę (m.in. przekazał Bolesławowi w dzierżawę dobra sandomierskie) i utartym szlakiem przez Węgry i Bułgarię dotarł do Konstantynopola. Pamiętając trudy marszu w suchym klimacie Anatolii postanowił resztę podróży odbyć droga morską. „Gdy szczęśliwie dotarł do Ziemi Świętej i uczcił Grób Święty, przyłączył się do wojska króla jerozolimskiego Baldwina”. Hufiec Henryka wziął udział w udanym oblężeniu twierdzy Askalon położonej nad brzegiem Morza Śródziemnego. Po roku Henryk straciwszy część żołnierzy postanowił powrócić do kraju. W kraju został otoczony wielkim uznaniem, a nawet uwielbieniem. Jego popularność wśród wszystkich stanów osiągnęła szczyt. Mimo tego, Henryk stanowczo odsuwał się od waśni dynastycznych. Skromnie tytułował się „synem księcia Bolesława” lub „rodzonym bratem Bolesława”.
Kolejnym celem polskiego krzyżowca stała się działalność fundacyjna. Wraz z Bolesławem szczodrze wspomagają opactwo kanoników regularnych w Czerwińsku na Mazowszu.
Po tej pierwszej udanej „akcji charytatywnej” Henryk postanawia samodzielnie podjąć się zadania utworzenia we własnym księstwie kolegiat romańskich w Opatowie i Wiślicy.
Tymczasem dworzanie starali się nakłaniać księcia do ożenku. Ten jednak ani myślał o żeniaczce i powziął się swojej najsłynniejszej fundacji.
W czasie pielgrzymki do Jerozolimy spotkał się z rycerskim zakonem joannitów. Ich ideały tak bardzo spodobały się księciu, że postanowił on sprowadzić ich do swej ojczyzny. Około roku 1163 roku przekazał Kawalerom Maltańskim (inna nazwa joannitów) we wsi Zagość nad Nidą komandorię, szpital i kościół oraz nadał im szereg przywilejów. Placówka ta stała się pierwszą siedzibą joannitów w Polsce.
Wyprawy pruskie
W 1164 r. na rządzonym przez Bolesława Kędzierzawego Mazowszu miały miejsce zuchwałe napady pogańskich Prusów i Jaćwingów. Na wieść o zajściach w sąsiedniej dzielnicy w Henryku odżył duch rycerza – krzyżowca. Czym prędzej pospieszył wraz wojskiem na pomoc bratu. Do Bolesława i Henryka dołączył również wielkopolski Mieszko. Bracia postanowili, iż wyprawę pruską poprowadzi Henryk. Nominacja na naczelnego wodza była uhonorowaniem jego dotychczasowego życia. Przekroczywszy granicę polsko – pruską na rzece Ossie, siły polskie zgrupowały się w potrójnym szyku. Pierwszym dowodził Henryk, drugim Mieszko, a trzecim Bolesław. Henryk liczył na walną bitwę z poganami, ci jednak świadomi przewagi Polaków, unikali otwartego starcia. Zniecierpliwieni książęta postanowili sprowokować Prusów do walki. Rozpoczęli brutalnie pacyfikować napotkane osady, puszczając je z dymem. Wskutek tych działań, Prusowie zwrócili się do książąt z prośbą o rozejm. Bracia pewni swojej przewagi zażądali bezwarunkowego przejścia wszystkich plemion pruskich na wiarę chrześcijańską. Prusowie niechętnie przystali warunki. Zadowoleni Piastowie wraz z pocztami zawrócili do swoim domom.
Naiwni krzyżowcy, niespodziewali się, że ledwo gdy ostatni polski rycerz opuści ziemie, Prusowie wydalą katolickich misjonarzy i powrócą do dawnych wierzeń. Ponownie rozpoczęli napady na polskie pogranicze.
Zuchwałe działania pogan zmusiły książąt do podjęcia działań na północy. W 1166 roku rozpoczęła się nowa piastowska krucjata. Zdeterminowani książęta, tym razem za wszelką cenę chcieli zmusić Prusów do przyjęcia chrztu. Przekupili nawet kilku z nich, aby służyli im za przewodników. Nie wiedzieli, że owi „przewodnicy” są podstawieni i mają za zadanie wprowadzić Polaków w głąb nieprzebytych puszcz i bagien.
18 października wysunięta część armii z Henrykiem na czele posuwała się wąską drogą pośród mokradeł. Nagle zza kniei wyskoczyły oddziały Prusów. Z dzikimi okrzykami zaczęli cisnąć w stronę polskich wojsk „chmury” strzał, oszczepów i kamieni. Następnie z długimi włóczniami rzucili się na zaskoczonych Polaków. Polscy rycerze ginęli nie tylko od ran zadanych przez strzały i włócznie, ale również wpadali do sąsiednich bagien i pod wpływem ciężaru zbroi zostawali „wchłaniani” przez mokradło. Książę Henryk wraz z najwierniejszymi druhami walczył do ostatka. Desperacka walka zakończyła się serią ukłuć pogańskich włóczni i mieczy. Bohaterski książę zdobył palmę męczeństwa.
Epilog krzyżowca
Henryka Sandomierskiego pochowano w kolegiacie romańskiej w Wiślicy, którą sam za życia ufundował na chwałę niebios. Po sprowadzeniu zwłok, ciało włożono do kamiennej tumby, którą następnie przykryto rzeźbioną płytą. Na posadzce krypty grobowej ułożono interesującą płytę z gipsu. Przedstawiono na niej trzy osoby: mężczyznę, kobietę i dziecko pogrążonych w modlitwie. Obok znajduje się podpis: „Hi conculari querunt ut In astra levari possint et pariter”(Ci chcą być podeptani, aby mogli być wzniesieni ku gwiazdom”). Według uczonych płyta ta przedstawia małego Henryka z ojcem Bolesławem i matką Salomeą.
Henryk nie mając prawowitego następcy, całe swoje władztwo przeznaczył dla niemającego jeszcze swojej dzielnicy Kazimierza Sprawiedliwego. Jednak wola Sandomierczyka nie została wypełniona. Dzielnicę podzielono na trzy części: większa część wraz Sandomierzem zajął Bolesław, prawowitemu dziedzicowi przypadła południowa cześć z Wiślicą, niewielkie północno – zachodnie skrawki przypadły Mieszkowi.
Ostatecznie dopiero 1173 roku po śmierci Kędzierzawego nowy senior – Mieszko Stary przekazuje Kazimierzowi pełnie władzy nad ziemią sandomierską.
Henryk spełnił swe dziecięce marzenie – został pierwszym polskim wojownikiem Chrystusa i został męczennikiem. Zginął, gdyż honor rycerski nie pozwolił mu na okrycie się hańbą. Odrzucił rodowe waśni, aby walczyć tylko o wielkie cele. Choć skończył tak jak większość „błędnych rycerzy” to warto o nim pamiętać i szukać w nim polskiego odpowiednika Rolanda.
Bibliografia:
Sz. Wrzesiński, Sandomierski Desperado (w:) Focus Historia, nr 3, 2007, s. 4-9.
http://www.poczet.com/sandomierski.htm
http://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Sandomierski
http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/artykul/ida/1176/idc/17/