Generał ukraińskiego wywiadu zagranicznego w stanie spoczynku Wasyl Bohdan stwierdził, że Ukraina potrzebuje rakiet, które byłyby w stanie razić cele na terytorium Rosji, w tym w Moskwie i Sankt Petersburgu. Pociski miałyby w miarę możliwości być produkowane na Ukrainie, ale można by też kupić je u sojuszników. Generał dodał, że pociski powinny być w przyszłości dostosowane do przenoszenia głowic atomowych.
Według generała Bohdana złamanie postanowień Układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu (Treaty on Intermediate-range Nuclear Forces, INF) przez Rosję, a następnie oficjalne wycofanie się z traktatu zarówno Rosji, jak i Stanów Zjednoczonych pozwala Ukrainie na rozpoczęcie prac nad własnymi pociskami tej klasy. Traktat INF dotyczy Stanów Zjednoczonych, Rosji, Ukrainy, Białorusi i Kazachstanu, ale w rzeczywistości tylko dwa pierwsze państwa były do tej pory zainteresowane budową rakiet pośredniego zasięgu i były do tego zdolne.
– Zniesienie traktatu INF rozwiązuje Ukrainie ręce w kwestii projektowania i produkcji rakiet, które mogą dosięgnąć celów strategicznych u agresora – powiedział Bohdan. – Najwyższe dowództwo polityczno-wojskowe powinno rozpocząć intensywne prace nad tym projektem.
Emerytowany generał znany jest z wyrazistych wypowiedzi. W tym samym wywiadzie ostrzega, że Rosja przygotowuje dużą operację zaczepną przeciwko Ukrainie, a w pobliżu jej granic ma stacjonować 200 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Wcześniej zapowiadał, że dzięki asyście okrętów NATO ukraińskie jednostki wejdą na Morze Azowskie przez Cieśninę Kerczeńską. Rozważał też możliwość odbicia Donbasu przez Ukrainę wspomaganą oddziałami państw zachodnich, kiedy Rosja zostanie osłabiona sankcjami.
Ukraińskie kompetencje rakietowe
Odkładając na bok kwestię politycznej realności pomysłu ukraińskiego eksszpiega, zastanówmy się, czy Ukraina ma choćby teoretyczne możliwości zbudowania rakiet pośredniego zasięgu.
W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych w Dniepropietrowsku w biurze konstrukcyjnym zakładów numer 586 pod kierownictwem Michaiła Jangela zaprojektowano rakietę R-12 o zasięgu około 2000 kilometrów, która następnie była produkowana w tym mieście. Kilka lat później zaprojektowano tam rakietę R-14 o zasięgu 4500 kilometrów. W latach sześćdziesiątych opracowano tam i produkowano seryjnie międzykontynentalną rakietę balistyczną UR-100 i jej modyfikację UR-100UTTH. W kolejnej dekadzie trwała produkcja rakiet strategicznych R-36M (NATO: SS-18 Satan, na zdjęciu) o dokładności trafienia rzędu 450 metrów i zasięgu do 16 tysięcy kilometrów oraz jej kolejnych wersji o zwiększonych możliwościach pokonywania obrony przeciwrakietowej. W połowie lat osiemdziesiątych w Dniepropietrowsku pracowano nad rakietami balistycznymi RT-23 odpalanymi z wyrzutni kolejowych i ich wersją stacjonarną RT-23UTTH. Obie miały zasięg około 10 tysięcy kilometrów.
Ostatnią rakietą strategiczną, nad którą pracowano w Dniepropietrowsku, był Uniwersał, oparty na Topolu. Po rozpadzie Związku Radzieckiego i rozpadzie więzi kooperacyjnych w 1992 roku podjęto decyzję o przeniesieniu prototypów i całej dokumentacji z Ukrainy do Rosji.
Jak widać, u zarania niepodległości Ukraina dysponowała niezbędnym zapleczem do projektowania i produkcji rakiet balistycznych. Jeszcze w 1997 roku Wołodymyr Horbułyn – sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego – zastrzegał prawo Ukrainy do budowy rakiet o zasięgu do 500 kilometrów w razie zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Wtedy program rakietowy nie został podjęty na skutek nacisków dyplomatycznych Stanów Zjednoczonych, które obwiały się, że Ukraina mogłaby sprzedać technologie rakietowe takim państwom jak Irak, Iran czy Libia.
Również w 1997 roku ogłoszono plan komercjalizacji zbędnych rakiet balistycznych R-36M. W zamyśle gotowe rakiety miały posłużyć do wynoszenia ładunków w kosmos. Dwa lata później powołano do tego celu konsorcjom Jużkosmos, a 26 września 2000 roku pierwsza zmodernizowana rakieta – nazwana Dniepr – została z powodzeniem wystrzelona z kosmodromu Bajkonur. Pracami zajmowała się spółka Jużmasz z Dniepropietrowska, wywodząca się z zakładów numer 586. Rakiety Dniepr mogły wynosić 3 tony ładunku na niską orbitę, a w przyszłości planowano wynoszenie ładunków o masie do 600 kilogramów na orbitę geostacjonarną. Po rosyjskiej napaści na Ukrainę i aneksji Krymu, wobec wstrzymania kooperacji przedsiębiorstw z obu państw, program wstrzymano. Równolegle specjaliści Jużmaszu pomagali Rosjanom w serwisowaniu rakiet R-36M i RT-23UTTH.
W 2007 roku ogłoszono, że biuro konstrukcyjne Jużnyj pracuje nad całą serią broni precyzyjnych, w tym nad rakietami operacyjno-taktycznymi Hrimem i przeciwokrętowymi pociskami manewrującymi Korszun (Kania). Hrim miał wejść do produkcji w ciągu sześciu lat i zastąpić system Toczka. Pocisk miał mieć zasięg 280 kilometrów. Z kolei system Korszun miał się opierać na pociskach Ch-55 i również dysponować zasięgiem około 280 kilometrów. W 2008 roku prace nad Hrimem, który miał być odpowiednikiem rosyjskiego Iskandera, postępowały, a próby zaplanowano na rok 2010. Brak odpowiedniego finansowania stale wstrzymywał jednak dalszy rozwój systemu.
Ukraina ma także zdolności w zakresie produkcji silników do pocisków manewrujących. Przedsiębiorstwo Motor Sicz jest jednym z największych producentów silników lotniczych na świecie. Silniki R-95 stanowiły początkowo napęd rosyjskich pocisków Ch-35, Ch-55 i Ch-59. W kolejnych latach Rosjanie zastępowali stopniowo silniki ukraińskie własnymi konstrukcjami.
Neptun
Najbardziej zaawansowanym programem rakietowym Ukrainy jest system ziemia–woda Neptun. Pocisk zaprezentowano pierwszy raz w 2015 roku, a na początku sierpnia 2019 rozpoczął się etap prób końcowych. W produkcję jest zaangażowanych kilka ukraińskich przedsiębiorstw, w tym właśnie Jużmasz i Motor Sicz, a pracami kieruje biuro konstrukcyjne Łucz.
W momencie rosyjskiej napaści w 2014 roku Ukraina nie posiadała właściwie liczącej się obrony wybrzeża. Konieczność szybkiego opracowania pocisku skłoniła konstruktorów do oparcia się na radzieckim pocisku Ch-35. Było to tym łatwiejsze, że za czasów Związku Radzieckiego pociski te miały być produkowane w Charkowie. Ostatecznie do uruchomienia produkcji nie doszło, ale w archiwach pozostały plany kadłuba. Aby nie marnować czasu, wykorzystano te plany, a we wnętrzu kadłuba zamontowano nowe podzespoły. Planowana jest zmiana technologii wytwarzania korpusów, na przykład nadanie im trudniej wykrywalnej sylwetki czy przejście do wykorzystania kompozytów, ale dla skrócenia czasu wprowadzenia do produkcji skorzystano na razie z gotowych rozwiązań. W styczniu 2018 roku przeprowadzono pierwsze próby, a już w sierpniu pocisk trafił w cel odległy o 100 kilometrów. Pod koniec zeszłego roku pocisk trafił w cel z odległości 280 kilometrów.
Neptun to pocisk manewrujący o masie 700 kilogramów. Start odbywa się za pomocą silnika rakietowego na paliwo stałe wziętego z rakiet ziemia–powietrze S-125 Newa, a turboodrzutowy silnik marszowy rozpędza pocisk do 970 kilometrów na godzinę. Zasięg maksymalny to 280 kilometrów, a głowica bojowa ma masę 160 kilogramów. Według konstruktorów układ naprowadzania pocisku ma być odporny na zakłócenia, a jego zniszczenie utrudnia to, że w końcowej fazie Neptun leci na wysokości pięciu metrów nad powierzchnią morza. Silnik marszowy Motor Sicz MS-400 został zaprojektowany specjalnie dla pocisku, podobnie jak aktywna głowica naprowadzająca zbudowana przez Radionix.
Kompletny system RK-360MC Neptun składa się z pojazdu wyrzutni mieszczącej cztery pociski transportowane w kontenerach startowych pochodzących z systemu przeciwlotniczego S-300, radaru rozpoznania i wskazywania celu, stanowiska dowodzenia i pojazdu transportowo-załadowczego. Cały system jest mobilny, a wyrzutnia została umieszczona na podwoziu samochodu KrAZ-7634HE 8 × 8.
Opracowanie systemu kosztowało zaledwie 20 milionów dolarów. Jeśli ostatnie próby wypadną pomyślnie, Neptun może zostać dopuszczony do służby pod koniec tego roku. W przyszłości planowane jest stworzenie wersji powietrze–woda i woda–woda. W kontekście likwidacji traktatu INF łatwo sobie wyobrazić stosunkowo prostą modyfikację pocisku polegającą na zwiększeniu zbiorników i zastosowaniu wydajniejszego paliwa. Pozwoliłoby to zwiększyć zasięg do ponad 500 kilometrów.
Hrim-2
Jak opisano powyżej, prace nad pociskiem balistycznym Hrim wstrzymano z powodu braku funduszy na dalszy rozwój. W 2016 roku media poinformowały jednak, iż biuro konstrukcyjne Jużnoje imienia Michaiła Jangiela wspólnie z Pawłogradzkimi Zakładami Chemicznymi rozpoczęły prace nad pociskiem Hrim-2 (Grom-2), a pieniądze miały pochodzić od nieujawnionego klienta zagranicznego, którym później okazała się Arabia Saudyjska.
Arabia Saudyjska starała się pozyskać rosyjskie zestawy Iskander lub amerykańskie ATACMS, ale wobec fiaska tych zabiegów postanowiła zainwestować w projekt ukraiński. Już rok później poinformowano o wstrzymaniu prac z niewyjaśnionych przyczyn. Wśród nich może być niezadowolenie fundatorów z dotychczasowego postępu, ciche wymuszenie przez Zachód na Ukrainie wycofania się ze współpracy lub nawet plan Saudyjczyków, aby jedynie zapoznać się z technologiami rakietowymi i zbudować coś podobnego u siebie. Już w 2015 roku informowano, że Arabia Saudyjska była zainteresowana kupnem od Ukrainy pierwszych stopni rakiet międzykontynentalnych R-36M.
Opracowywany za saudyjskie pieniądze pocisk miał mieć zasięg 280 kilometrów, bowiem zgodnie z umowami międzynarodowymi regulującymi rozprzestrzenianie się technologii rakietowej zasięg eksportowanych pocisków nie może przekraczać 300 kilometrów. Technicznie pocisk mógł osiągać 500 kilometrów i taki też miał być zasięg Hrima-2 produkowanego na potrzeby Ukrainy. Według konstruktorów pocisk miał lecieć po nieprzewidywalnej trajektorii, dzięki czemu byłyby trudny do zestrzelenia nawet przez systemy S-400 Triumf. Masę głowicy obliczono na 500 kilogramów. System jest mobilny i został zabudowany na podwoziu w układzie 10 × 10.
Nie wiadomo, jaki jest obecny status Hrima-2. Z jednej strony wiele wskazuje na wstrzymanie prac ze względu na brak finansowania, a z drugiej strony słychać głosy, że w ciągu kilku lat prac nad rakietą poczyniono duże postępy i niewiele zostało do dokończenia i przejścia do etapu prób w locie. Według jeszcze innych informacji prace ciągle postępują, a pierwsze odpalenie zaplanowano na drugą połowę 2019 roku.
Wracając do przywołanego na początku generała Bohdana, który wzywa do opracowania pocisków zdolnych do uderzenie w Moskwę i Sankt Petersburg, warto zauważyć, że ze stolicy Rosji do najbliższej ukraińskiej granicy jest właśnie około 500 kilometrów. Gdyby chcieć wyrzutnie umieścić jak najdalej od Rosji (w okolicy Lwowa) w celu lepszej obrony, odległość rośnie do 1500 kilometrów, ale pocisk balistyczny musiałby przelecieć nad terytorium Białorusi. Natomiast z Winnicy dystans wynosi 950 kilometrów. Do Sankt Petersburga odległość wynosi około 1300–1500 kilometrów. Do tej pory prace nad Hrimem-2 prowadzono zgodnie z międzynarodowymi traktatami dotyczącymi eksportu technologii rakietowych i układu INF. Ograniczało to zasięg rakiet i pocisków odpowiednio do 300 i 500 kilometrów. Teraz Ukraina mogłaby dostosować niedokończony projekt Hrim-2 do większego zasięgu.
Daleka droga
Jak wykazano powyżej, Ukraina dysponuje niezbędną wiedzą i zapleczem przemysłowym, aby wyprodukować rakiety balistyczne zdolne dosięgnąć celów nie tylko w zbuntowanym Donbasie i na okupowanym Krymie, ale również na terytorium Rosji. Kluczowe kwestie mogące stanąć na drodze do opracowania takiego uzbrojenia są dostępność lub brak odpowiednich funduszy oraz – być może jeszcze ważniejsza – wola polityczna. Ta w niemałym stopniu jest zapewne powiązana z wpływami innych mocarstw, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.
Opracowanie nowoczesnego systemu broni rakietowej pośredniego zasięgu w normalnych warunkach zajmuje lata i kosztuje miliardy dolarów. Ukraińcy mają tę przewagę, że nie muszą zaczynać od zera, jednak czym innym jest dysponowanie teoretyczną wiedzą, jak coś zbudować, a czym innym – faktyczna budowa kompleksowego systemu na skalę seryjną. Co chwilę przekonują się o tym nawet Amerykanie, borykający się z kolejnymi kłopotami czy to przy F-35, czy lotniskowcach typu Ford, czy niszczycielach typu Zumwalt.
Nawet jeśli przywódcy podejmą decyzję o budowie systemu uzbrojenia tej klasy, Ukrainę czeka jeszcze daleka droga do jej zbudowania. W porównaniu z wieloma innymi państwami marzącymi o takim uzbrojeniu Ukraina kilka kluczowych kroków ma jednak za sobą, a motywację ma wyjątkowo silną.
Zobacz też: Osamotniony bliźniak. Program rakietowy ostatnią nadzieją Iranu
Bibliografia
Marek Depczyński, „Atomowa tarcza Rosji”, Bellona, Warszawa 2017
Maciej Hypś, „W cieniu atomu”, Polska Zbrojna 3/2018
Illia Ponomarenko, Neptune cruise missiles can protect Ukraine’s shores, Kyiv Post, 2 sierpnia 2019, dostęp: 05.08.2019
Grom short-range ballistic missile (SRBM), GlobalSecurity.org, dostęp: 05.08.2019
More details about Ukraine’s new tactical ballistic missile revealed, Defence-blog.com, 16 października 2018 dostęp: 05.08.2019
Bogdan: Ukraine needs missiles, able to strike at Moscow, weaponews.com, 30 lipca 2019, dostęp: 05.08.2019
Ukraine Missile Chronology, Nuclear Threat Initiative, dostęp: 05.08.2019