Craig Symonds jest historykiem oraz wykładowcą historii morskiej w US Naval War College w Newporcie i US Naval Academy w Annapolis. Jest autorem kilkunastu książek o tej tematyce. Poniższy wywiad przeprowadziliśmy z okazji wydania przez Znak jego książki „Bitwa o Midway”, której recenzję przeczytać można tutaj.
Dlaczego bitwa stoczona o niewielki, zagubiony na Pacyfiku, atol okazała się jedną z najważniejszych w historii wojen morskich?
Przede wszystkim należy pamiętać, że atol Midway sam w sobie nie był głównym celem Japończyków. Ich celem było zatopienie pozostałych amerykańskich lotniskowców. Atak na Pearl Harbor wyrządził poważne szkody flocie amerykańskich pancerników, ale tego dnia lotniskowców nie było w porcie. Japończycy mieli nadzieję, że atak na Midway wywabi je w morze, dzięki czemu będzie można je zatopić tam, gdzie morze jest głębokie i tym samym ich utrata stanie się bezpowrotna. To dałoby Japończykom kontrolę nad Pacyfikiem przynajmniej do końca [1942 – przyp. M.H.] roku. Midway było tylko przynętą.
Z kilku opisanych w książce powodów można uznać, że bitwa o Midway nie była dobrym pomysłem z japońskiego punktu widzenia. Dlaczego więc do niej doszło?
Z całą pewnością Japończycy byli pewni siebie, ale trzeba przyznać, że mieli do tego podstawy. Wszystko, za co się brali w czasie tej wojny, kończyło się dla nich zwycięsko. Nie wiedzieli jedynie, że działająca na Hawajach grupa kryptologów odczytywała ich depesze na tyle, by pozwolić Amerykanom – zwłaszcza admirałowi Chesterowi Nimitzowi – zastawić na Japończyków pułapkę.
Amerykanie odnieśli najwyższe możliwe zwycięstwo: zatopili wszystkie zaangażowane w bitwę japońskie lotniskowce. Czy zatopienie tylko jednego lub dwóch japońskich lotniskowców również by było wielkim zwycięstwem dla US Navy czy bardziej remisem z zachowaniem strategicznego status quo?
Pytania „co by było gdyby?” są zabawne, ponieważ możemy tylko zgadywać, co mogłoby się wydarzyć, gdyby sprawy potoczyły się inaczej. Admirał Nimitz nie spodziewał się, że uda się zatopić wszystkie japońskie lotniskowce. Liczył, że w zastawionej pułapce uda się zatopić jeden lub dwa japońskie lotniskowce, co uważałby za sukces. Jednocześnie bardzo się niepokoił możliwością utraty własnych lotniskowców. Rozkazał Fletcherowi i Spruance’owi, amerykańskim dowódcom operacyjnym, wycofanie się, gdyby sprawy przybrały niekorzystny obrót, ponieważ Stany Zjednoczone nie mogły sobie pozwolić na utratę żadnego z trzech lotniskowców zdolnych do walki.
Czy można wyróżnić jakiś pojedynczy czynnik, który zadecydował o wygranej Amerykanów?
Już wcześniej wspomniałem o kryptologach. Ich rola była z pewnością kluczowa. Wskazałbym również na podejmowanie odpowiednich decyzji w odpowiednim czasie. Dowodzący Japończykami admirał Chūichi Nagumo wolał się wstrzymać z atakiem do czasu aż wszystkie jego samoloty będą przygotowane. Amerykanie zaatakowali wcześniej i to zrobiło różnicę.
Jaki wpływ na dalszą wojnę na Pacyfiku miałaby japońska wygrana (zatopienie dwóch, trzech amerykańskich lotniskowców) pod Midway?
W najlepszym razie opóźniłoby to amerykański kontratak na Pacyfiku. Najprawdopodobniej nie doszłoby do desantu na Guadalcanalu w 1942 roku i cała ofensywa na środkowym Pacyfiku byłaby opóźniona o co najmniej sześć miesięcy, a może i więcej. Przedłużająca się wojna mogłaby spowodować w amerykańskim społeczeństwie spadek poparcia dla dalszych poświęceń. Mogłoby to nawet wpłynąć na porzucenie strategii „najpierw Niemcy”, co z kolei opóźniłoby lądowanie w Normandii. Cała wojna mogłaby się potoczyć inaczej.
Opis samej bitwy zajmuje około połowę objętości Pana książki. Dlaczego uznał Pan, że konieczne jest tak obszerne wprowadzenie i naszkicowanie wydarzeń przed bitwą?
Dla oceny rozwoju wydarzeń zawsze konieczne jest zrozumienie całego kontekstu zdarzeń, które do tego doprowadziły. Tak jest w przypadku zarówno pojedynczej bitwy, jak i całej wojny. Na przykład dla zrozumienia wybuchu drugiej wojny światowej konieczne jest cofnięcie się do wydarzeń przynajmniej z 1919, a prawdopodobnie nawet 1914 roku.
Co stanowiło największe wyzwanie w czasie pisania tej książki?
Największym wyzwaniem było to, że bitwę tę wcześniej badało i opisało w książkach wielu wybitnych historyków. Moje ustalenia podważają niektóre przypuszczenia i argumenty z tamtych książek. Przez to byłem nerwowy i to zmuszało mnie do zrobienia dokładnej kwerendy w dokumentach i wspomnieniach uczestników, aby nie tylko opisać, co się stało, ale także wytłumaczyć, dlaczego wcześniejsze prace były błędne, a przynajmniej niekompletne.
Dlaczego Pana zdaniem niektóre mity o bitwie o Midway ciągle cieszą się taką popularnością i nadal są powielane? Czy to chęć wiary, że „opatrzność” pomogła USA wygrać wojnę na Pacyfiku czy zwykłe bezrefleksyjne przepisywanie ze starszych książek?
Niezwykły splot wydarzeń z ranka 4 czerwca 1942 roku był tak nieprawdopodobny, że łatwo zrozumieć, dlaczego wielu ludzi postrzega to jako wynik przypadku, szczęścia lub interwencji boskiej. Nie podejmuję z tym dyskusji. Dokładne badania jednak dowodzą, że bez konkretnych decyzji i działań głównych uczestników zdarzeń – począwszy od admirała Nimitza do poszczególnych pilotów – wynik bitwy równie dobrze mógł być kompletnie inny.
Pańska książka ukazała się w 2011 roku, ale w Polsce dopiero teraz. Czy przez tych kilka lat w badaniach historycznych nad bitwą o Midway pojawiło się coś nowego?
Największą i najbardziej satysfakcjonującą dla mnie zmianą jest to, że środowisko historyków w większości zaakceptowało zawarte w tej książce nowe spojrzenie na tę bitwę. W 2011 roku niewielu badaczy było chętnych do podważania oficjalnego raportu kontradmirała Marca Mitschera, ale dzisiaj fakt, że ów raport był co najmniej mylący, jest powszechnie akceptowany.
Czy jest jeszcze szansa na odkrycie nowych dokumentów, źródeł, które pozwolą uzupełnić naszą wiedzę o bitwie o Midway, na przykład w kwestii „lotu donikąd”?
Zawsze jest to możliwe, ale jestem sceptyczny. Zagadkę „lotu donikąd” pozwoliły mi rozwiązać głównie ustne wspomnienia uczestników. Teraz niemal wszyscy już nie żyją. Poza przypadkiem, w którym jakiś potomek znajdzie gdzieś na strychu zakopane wspomnienia, myślę że to, co wiemy w tej chwili, to już duża większość dostępnej dla nas wiedzy na temat tych ciekawych wydarzeń.
Przeczytaj też drugi wywiad z Craigiem Symondsem: „Może w przyszłej wojnie lotniskowce będą tak mało znaczące jak pancerniki w 1943”