Helsinki coraz częściej wysyłają sygnały o potencjalnym członkostwie w NATO. Być może teraz już na poważnie. Wszystko za sprawą zwycięstwa w kwietniowych wyborach parlamentarnych opozycyjnej partii Centrum Finlandii (KESK) biznesmena Juhy Sipili. Przyszłe rządy mają przebiegać pod znakiem większego zaangażowania Finów w budowę wspólnego bezpieczeństwa z NATO. W dalszej perspektywie może to zaowocować akcesją i pełnoprawnym członkostwem. Ale czy to takie pewne? Należy przypomnieć, że partia ustępującego premiera Alexandra Stubba – Koalicja Narodowa – pod koniec rządów silniej angażowała w zbliżenie z NATO niż posiadająca obecnie najwięcej mandatów KESK. Jednak pewne jest to, że działała w zupełnie innym układzie politycznym w Europie.

Przyszłe decyzje w sprawie polityki obrony i bezpieczeństwa nie będą zależne jedynie od widzimisię Finów. Możliwe, że Helsinki poprzestaną na regionalnym sojuszu ze Szwecją oraz bliższej współpracy z Norwegią i państwami bałtyckimi, współpraca z NATO będzie zaś odbywać się na dotychczasowych zasadach partnerstwa. Budowanie przyszłej obrony państwa może opierać się koncepcji ograniczonej samowystarczalności, gdyż na przeszkodzie może stanąć nieugięta polityka Rosji.

O przyszłych kierunkach rozwoju fińskiej obrony może decydować – i zapewne tak będzie – podział tek ministerialnych w obecnym rządzie. Warto zauważyć, że wszystkie resorty o charakterze zewnętrznym są w rękach albo KESK, albo Partii Finów, ugrupowań niezbyt entuzjastycznie nastawionych do wejścia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak się jednak okazuje, tylko na pozór i nie muszą być to rządy skłaniające się do zamrożenia współpracy z NATO. Fińscy politycy są wstrzemięźliwi, bo chcą wyważyć potencjalne korzyści i straty po wstąpieniu do NATO. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Finowie coraz poważniej traktują zbliżenie z sojuszem, które zapoczątkował jeszcze poprzedni rząd. Ich plany może pokrzyżować jedynie polityka Rosji. Rząd Juhy Sipili z pewnością więcej czasu będzie musiał poświęcić przyszłym stosunkom z Rosją i rozbudowie wojska. Najbliższy czas pokaże, co dla obecnych rządzących jest ważniejsze: polityka ograniczonej równowagi i samowystarczalności w dziedzinie obrony czy, wręcz przeciwnie, członkostwo w NATO i zakończenie epoki fińskiego niezaangażowania.

„Finlandia musi mieć armię silną i zdolną do obrony terytorium”,– powiedział Sipilä po nominacji na premiera. „Musimy także popracować nad lepszymi stosunkami z Rosją. Te dwa cele mogą istnieć obok naszej współpracy z Unią Europejską w dziedzinie obrony, a także polityki zagranicznej i bezpieczeństwa”. W pewnej mierze ten ogólnikowy przekaz został już uszczegółowiony. Ustępujący minister obrony, generał Jarmo Lindberg wyraził przekonanie, że czynnik rosyjski nie jest głównym motorem zwiększenia wydatków i przyszłej akcesji do NATO, działań Rosji na arenie międzynarodowej nie można zaś interpretować jako bezpośredniego zagrożenia dla Finlandii. „Nadal musimy przewartościowywać naszą gotowość obrony ze względu na większą ilość działań wojskowych w pobliżu naszych granic”, powiedział Lindberg. Minister swojej funkcji nie sprawuje, ale jego słowa będą wyznaczać politykę obecnego rządu. Wydaje się, że wojna na Ukrainie i aneksja Krymu głęboko zmieniły fińską percepcję środowiska bezpieczeństwa.

Reakcją ma być również zwiększenie wydatków na obronę, w którym upatruje się albo alternatywy dla wstąpienia do NATO, albo uzupełnienia starań w dobie zagrożenia ze strony Rosji. Obecny rząd wydaje się wspierać wojsko bardziej niż poprzednia koalicja. Od 2006 roku wydatki na fińską obronę stale spadają. Kiedy budżet wojskowy w 2014 roku sięgnął 1,34 procent PKB, wydawało się, że to już kompletne dno, jednak następny rok przyniósł kolejny spadek – do 1,28 procent. Finlandia ma najniższy budżet obronny ze wszystkich krajów nordyckich. Zdaniem koalicji rządzącej podniesienie wydatków na zbrojenia jest nieodzowne, jeśli Finowie chcą myśleć o skutecznej i samodzielnej obronie terytorialnej. Mówi się nawet o zwiększeniu wydatków na ten cel od pięciu do piętnastu procent w latach 2016–2024.

Jedna z głównych zalet wstąpienia do sojuszu to szybsza modernizacja wojska i włączenie w NATO-wski system obrony. Problem w tym, że obecnie członkowie sojuszu chcą Finlandię wśród członków, Finowie zaś tej ochrony jeszcze nie potrzebują – twierdzą, że ich godzina jeszcze nie wybiła. Czy aby mają rację? Helsinki obawiają się, że to, co pozornie może wpływać na poprawę fińskich zdolności obronnych – tarcza antyrakietowa, NATO-wskie gwarancje, obecność wojsk sojuszniczych – może również Finlandię wystawiać na większe niebezpieczeństwo ze strony Rosji. Państwa bałtyckie są jednak członkami NATO i z rosyjską inwazją się nie muszą borykać. Należałoby się zastanowić, co zrobiłyby bez gwarancji, obecności wojsk sojuszniczych czy chociażby misji Baltic Air Policing. Jakie by te gwarancje nie były, jest pewne, że są czynnikiem odstraszającym Rosję. Niemniej jednak Finowie muszą przyjąć do wiadomości, że nadszedł czas decyzji: czy nadal pozostać państwem neutralnym, czy skusić się na gwarancje artykułu 5. Traktatu waszyngtońskiego. Zmianę decyzji może wymusić sytuacja w pobliżu granicy z Rosją i ostrzenie pazurów na bogactwa naturalne Arktyki. Decyzja Moskwy o ponownym uruchomieniu bazy wojskowej w pobliżu miasta Alakurtti na Półwyspie Kolskim może wzmocnić wolę polityczną i poparcie wśród obywateli dla bliższej integracji z sojuszem. Obecność około pięciu tysięcy żołnierzy rosyjskich w bazie znajdującej się niecałe trzydzieści osiem mil od granicy już teraz wywiera taki wpływ.

Badania opinii publicznej w Finlandii wykazują, że zwiększa się liczba obywateli, którzy czują się zagrożeni polityką zagraniczną Kremla. Poza tym w marcu bieżącego roku TNS Gallup przeprowadził badanie sondażowe, które wykazało się, że prawie sześćdziesiąt procent Finów popiera zwiększenie budżetu obronnego, około jedna trzecia obywateli chciałaby zaś, żeby o akcesji zadecydowało referendum. Jeszcze niedawno prezydent Finlandii i głównodowodzący sił zbrojnych, Sauli Niinistö, powiedział, że o gotowości jego kraju do pogłębienia współpracy z NATO bądź przystąpienia do sojuszu będzie decydować „w spokoju Finlandia i tylko Finlandia”. Niinistö stwierdził, że decyzja zapadnie na podstawie długoterminowych potrzeb w zakresie bezpieczeństwa. Obecne zadowolenie z rozwoju współpracy w ramach UE, ograniczonych stosunków z NATO i kooperacji z państwami skandynawskimi może już niedługo okazać się niewystarczające. Niinistö określił członkostwo jego kraju w NATO jako możliwą opcję, taka decyzja musiałaby jednak zapaść w ogólnokrajowym referendum. Porównał to do procesu konstytucyjnego, który przeprowadzono w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy Finlandia wstępowała do Unii Europejskiej. Ograniczony optymizm przejawia natomiast społeczeństwo, w sondażach większość opowiada się bowiem za koniecznością podjęcia suwerennej decyzji o przystąpieniu do NATO. W jednym z ostatnich badań, przeprowadzonych jeszcze przed zajęciem Krymu przez wojska rosyjskie, 52% Finów sprzeciwiało się członkostwu w sojuszu, 29% je popierało, a 19% było niezdecydowanych.

Cztery lata temu, gdy do władzy doszedł poprzedni rząd, członkostwo w NATO było wykluczone. Jeszcze dwa lata temu rzadko rozważano je jako poważną lub niezbędną opcję. Rosyjska aneksja Krymu w marcu 2014 roku, zaangażowanie Kremla w wojnę na Ukrainie oraz zwiększona aktywność militarna na wodach międzynarodowych i w przestrzeni powietrznej w całej Europie zmieniła fińską opinię publiczną. Zmieniło się również postrzeganie członkostwa w sojuszu przez rządzących. Akcesja stała się jednym z wiodących tematów kampanii wyborczej.

 Finlandia NATO

Fiński Leopard 2A4 podczas defilady z okazji Dnia Niepodległości, 6 grudnia 2005 roku
(fot. Olli-Jukka Paloneva na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 Generic)

Czy po wyborach Finowie są bliżej NATO? Pozytywna odpowiedź na to pytanie byłaby bardzo odważnym stwierdzeniem. Koalicja Narodowa Stubba nie opowiedziała się otwarcie za akcesją. Nie zrobiły tego również inne siły walczące o parlament. Oczywiście dla wszystkich taka możliwość istnieje i dlatego też stanowi pewnego rodzaju furtkę dla przyszłych działań. Teraz u steru rządów znajduje się KESK, która również nie chce podejmować pochopnych decyzji. Niemniej jednak w niedawnym exposé szef nowego centroprawicowego rządu powiedział, że kraj może przystąpić do NATO „w każdej chwili” w ciągu najbliższych czterech lat.

Na stanowisko ministra spraw zagranicznych Juha Sipilä powołał Tima Soiniego, współzałożyciela i lidera fińskich eurosceptyków. Niemałym zaskoczeniem okazało się, że ten nie tylko nie storpeduje pomysłu przystąpienia do NATO, ale również oszacuje możliwość akcesji. W tym celu powoła specjalne grupy zadaniowe i komitety, które mają zająć się opracowaniem przyszłej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Znajdą się w nich specjalne wydzielone komórki, które zbadają potencjalne koszty pieniężne i konsekwencje pełnego członkostwa Finlandii w NATO. W oświadczeniu nowego szefa dyplomacji widać jednak dominację myśli o kosztach i konsekwencjach, mało zaś mówi się o szansach, jakie dawać będą prawa członka sojuszu. Nowy rząd z pewnością obawiać się będzie wykorzystania fińskiego obszaru do budowy tarczy antyrakietowej. Poza tym na terytorium Finlandii stacjonować będą wojska sojusznicze. Z tym związane jest właśnie oszacowanie ryzyka, na które zostanie wystawiona Finlandia.

Abstrahując od dylematów, należy zauważyć, że już pierwsze decyzje nowego rządu mogą sugerować zmiany w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Do tego dochodzą wypowiedzi nowego ministra spraw zagranicznych na temat możliwości odzyskania przez Finlandię utraconej Karelii. Z drugiej strony pojawia się chęć promocji współpracy z Rosją jako „ważnym sąsiadem Finlandii”. Poprzedni szef fińskiej dyplomacji Erkki Tuomioja sprzyjał polityce finlandyzacji i ustępstw wobec Rosji. Fiński appeasement był aż nadto widoczny. Zmianę zauważa również Teija Tiilikainen, dyrektorka Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. „Poprzedni rząd był pewien, że nie przystąpi do NATO, a polityka nowego jest inna i stara się utrzymać możliwość członkostwa jako otwartą opcję”, powiedziała Tiilikainen. Stanowisko nowego rządu zdziwiło również Kreml, który był pewien, że dojście do władzy nacjonalistów i eurosceptyków definitywnie zamknie drogę do zbliżenia z NATO, a przede wszystkim pogrzebie to, co pod koniec swojej kadencji uczynił Alexander Stubb, wydatnie poprawiając relacje z NATO i samym sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem. 5 marca tego roku obaj panowie spotkali się i przeprowadzili poważne rozmowy, w których poruszono takie zagadnienia, jak zwiększająca się aktywność militarna Rosji na obszarze Morza Bałtyckiego i dalekiej północy, konflikt na Ukrainie, zwiększona obecność NATO w państwach bałtyckich i dalsza współpraca pomiędzy oboma partnerami.

NATO przyjmie Finów z otwartymi rękoma, a każdy rząd w Helsinkach zdaje sobie z tego sprawę. Obecnie neutralna Finlandia jest języczkiem u wagi i zdaje sobie sprawę z ciężaru gatunkowego potencjalnej decyzji o przystąpieniu do NATO. W przyszłości może stać się kamieniem milowym w rozwoju historycznym neutralnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Finlandii. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że czas decyzji Finów nadszedł. W dobie narastania napięć na linii Rosja–Zachód należy opowiedzieć się po jednej ze stron. Trzeba wysłać jasny przekaz na Kreml, w którym postawi się prezydenta Putina przed faktem dokonanym, aby z dnia na dzień musiał oswajać się z myślą, że ma dodatkową, liczącą osiemset kilometrów, granicę z NATO. Rosja nie jest w stanie się temu przeciwstawić. Godzina wybiła i nie ma czasu na zastanawianie się. Należy jedynie prowadzić aktywną politykę zaangażowania i stać się dwudziestym dziewiątym członkiem Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego.

(na zdjęciu tytułowym para niedźwiedzi brunatnych – Ursus arctos uchodzi za symbol Rosji, ale jest też zwierzęciem narodowym Finlandii; fot. kallerna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)