Trwająca od marca globalna pandemia COVID-19 nie powstrzymuje sił zbrojnych od realizacji zaplanowanych ćwiczeń żołnierzy rezerwy. I słusznie, można powiedzieć, bo przecież wojsko musi być gotowe do działania w każdych warunkach. W tym roku Wojsko Polskie zamierzało przeszkolić 80 tysięcy rezerwistów i mimo ograniczenia tej liczby przez pandemię, wielu z nich stawiło się na poligonach. Chociaż końca sytuacji zagrożenia nie widać, nie wiadomo, kiedy pojawi się skuteczna szczepionka bądź lek na COVID-19, na 2021 roku zaplanowano przeszkolenia aż do 200 tysięcy rezerwistów.
Chodzi jednak o to, aby szkolenie było realizowane z sensem i przyczyniało się do podniesienie ogólnej gotowości wojska, a nie stało się jeszcze jednym źródłem zakażeń. Obawy rezerwistów są coraz większe. W czasie odbywających się na początku października ćwiczeń w Inowrocławiu jeden z rezerwistów poinformował, że u jego żony wykryto koronawirusa. Ćwiczenia przerwano i w pilnym trybie mężczyznę odesłano do domu na kwarantannę. Natomiast resztę rezerwistów objęto szczególnymi rygorami. Musieli przebywać w kilkunastoosobowych namiotach.
Dopiero 19 października ćwiczenia w całym kraju zostały zawieszone (powołano za to wszystkich żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej). Było to chyba nieuniknione, w przeciwnym razie w obecnej atmosferze panującej w kraju, mogłoby dojść do „buntów” rezerwistów. Zresztą taka możliwość również została przewidziana przez dowództwo, bo scenariusz zakładający, że rezerwiści nie będą chcieli wziąć udziału w ćwiczeniach z powodu pandemii i zorganizują protest, został przećwiczony w ćwiczeniach „Ryś 20”. W szkoleniu wzięła udział również policja, w tym negocjator.
Czy ćwiczenia rezerwistów rzeczywiście stanowią poważne zagrożenie epidemiologiczne? Niedawno otrzymaliśmy od naszego Czytelnika relację z takich ćwiczeń odbywających się w dniach 18 września – 1 października w 15. Sieradzkiej Brygadzie Wsparcia Dowodzenia (15. SBWD). Ponieważ jego opinia nie jest zbyt pochlebna, autor zastrzegł sobie anonimowość. Jego list poddaliśmy jedynie drobnym korektom redakcyjnym.
Ćwiczenia rezerwy w 15. Sieradzkiej Brygadzie Wsparcia Dowodzenia
Żołnierze rezerwy po stawieniu się do odbycia krótkotrwałych ćwiczeń zostali wyposażeni w jedną sztukę maseczki ochronnej 3W oraz poddani obowiązkowej dezynfekcji rąk. Płyny do dezynfekcji znajdowały się przy każdym stanowisku związanym z wypełnianiem formularzy i pozostałych formalności. Od razu warto nadmienić, że wspomniane maseczki mają ustalony okres używalności wynoszący maksymalnie osiem godzin przy założeniu, że maseczka nie jest zawilgocona od wewnątrz, nie jest zabrudzona itp. W przypadku ćwiczeń odbywanych w warunkach poligonowych (szczególnie zapylenie, pot) jest to podstawowa informacja – więcej maseczek nie wydano.
Rezerwiści zostali podzieleni na dwie kompanie:
- logistyczną, zakwaterowaną na terenie jednostki, korzystającą w czasie odbywania ćwiczeń z wszelkich jej udogodnień, to znaczy stołówki, toalet, pryszniców;
- ochrony i regulacji ruchu – krótka relacja z jej „dysfunkcjonowania” znajduje się poniżej.
Po wykonaniu wszelkich czynności związanych z „papierologią”, umundurowaniu i pobraniu broni kompania ochrony została przetransportowana dwoma autobusami oraz jednym samochodem ciężarowym na teren poligonu w Sokołowie. Nie obyło się to oczywiście bez problemów organizacyjnych. Obrazkiem, który utkwi zapewne na długo w pamięci rezerwistów, będzie kadra oficerska: jej atrybutem od samego początku ćwiczeń jest nic innego jak telefon komórkowy, bez którego nie potrafi funkcjonować.
Na teren poligonu przybyliśmy tuż przed zmierzchem, chociaż wcielenie zaczęło się o godzinie 8.00. Od razu rzucił nam się w oczy totalny bałagan. Po wysłuchaniu kilku wypowiedzi na tematy organizacyjne przyszło nam wysłuchać płomiennej tyrady jednego z oficerów 15. SBWD w stopniu majora. Nazwiska celowo nie podaję. Na tle zachodzącego słońca przestrzegał ów Pan żołnierzy/żołnierki rezerwy przed próbą wnoszenia na teren poligonu alkoholu i zgubnych następstw jego ewentualnego spożywania. Nie omieszkał również postraszyć rezerwistów/rezerwistek Żandarmerią Wojskową, która oprócz alkotestów posiada specjalnie wyszkolone psy, z łatwością wykrywające wszelkie środki psychoaktywne. Świat idzie do przodu, kiedyś rezerwa „piła” dziś zapewne „zażywa”.
Podjęty został również, bardzo ważny w mojej ocenie, temat, jakim jest ochrona przeciwpożarowa i zagrożenia wynikające z nieodpowiedzialnego używania wyrobów tytoniowych, szczególnie w namiotach – in plus. Na koniec swojego wystąpienia Pan Major przeprosił wszystkich rezerwistów za brak oświetlenia w namiotach. Szkoda tylko, że swoją wypowiedź skończył już o zmroku, zostawiając nas z bagażami, które musieliśmy rozpakowywać w egipskich ciemnościach bądź przy użyciu latarek z rozładowujących się w przerażającym tempie telefonów komórkowych. Tych zresztą nie było gdzie podładować.
Noc upłynęła na próbie zaśnięcia w temperaturze około 3–4 stopni Celsjusza. Namioty były bez ogrzewania. W dobie pandemii i w rozpoczynającym się sezonie grypowym jest to niczym innym jak oznaką nie tylko braku wyobraźni dowódców 15. SBWD, ale też prostu braku szacunku dla rezerwistów, braku poszanowania zdrowia naszego i naszych rodzin. Nie ulega wątpliwości, że wyposażenie żołnierzy rezerwy w letnie mundury polowe, bez ocieplaczy, czapek, rękawiczek oraz brak ogrzewania w namiotach będzie skutkowało przeziębieniem, grypą, licznymi infekcjami górnych dróg oddechowych.
Warto w tym momencie podkreślić, że kadra oficerska, żołnierze zawodowi, zajmowali namioty i pomieszczenia wyposażone w oświetlenie i ogrzewanie oraz mieli umundurowanie odpowiednie do panujących warunków atmosferycznych. Rezerwa nie została wyposażona nawet w pałatki – widocznie wojsko ma swoje sprawdzone dane meteorologiczne i padać nie będzie.
Nie mieliśmy możliwości zagotowania wody. Pomimo iż bardziej przezorni rezerwiści zaopatrzyli się w kawę, herbatę, własne kubki, manierki, to i tak są na łasce i niełasce żołnierzy zawodowych, którzy mogą, ale nie muszą udostępnić im czajnika elektrycznego. W sumie jak inni spośród kilkudziesięciu osób zobaczą, to wszyscy zaczną przychodzić „po prośbie” – wcale się „trepom” nie dziwię, nie ich cyrk, nie ich małpy, oni przyszli tylko do pracy. Nie ma nawet termosów, tak przecież popularnych na wszelkiej maści salach bankietowych. Wojsko takowe posiada – wiem, widziałem, korzystałem przecież z takich blisko dwanaście lat temu podczas pobytu na poligonie w Drawsku Pomorskim. Wtedy dało się zadbać o żołnierza zasadniczej służby wojskowej. Teraz rezerwista jest wrogiem.
Dowództwo uznało również, że panujące warunki atmosferyczne, w szczególności temperatura powietrza, nie obligują go do zapewnienia rezerwistom wody na czas odbywania ćwiczeń. Rezerwistom podczas przemarszów, szkoleń, na przykład z taktyki czy też stosowania środków przymusu bezpośredniego, w tym walki wręcz, pić się nie chce. Inaczej jest z żołnierzami zawodowymi. Im najwidoczniej pić się chce. W sumie od mówienia do nas może im zaschnąć w ustach. Oni wodę mają, posiadają, piją!
Warunki sanitarne:
- Kilka umywalek umieszczonych w dwóch namiotach, woda w godzinach 6.00–21.00 ciepła, przed 6.00 i po 21.00 zimna. Oczywiście dowództwo uznało, że kilkudziesięciu mężczyzn i kilka kobiet poranną toaletę wykona w czasie zbliżonym do tego, jaki był na to potrzebny podczas unitarki.
- Toalety przenośne: na razie czysto, schludnie, liczba w zupełności wystarczająca.
- Stołówka: jedzenie na stojąco, po co mamy usiąść po zajęciach, środki dezynfekcji na wejściu, bieżąca, ciepła woda i mydło, pod tym względem bardzo higienicznie. Na temat jedzenia nie ma co się wypowiadać, wiadomo, wojsko.
- Toaleta wieczorna: tutaj chcę przytoczyć artykuł z Regulaminu Ogólnego Sił Zbrojnych, chyba znalazłem aktualny, Artykuł 174: „Żołnierzom niezawodowym, a w sytuacjach skoszarowania, ćwiczeń, zajęć w terenie i na czas pełnienia służby także żołnierzom zawodowym – należy zapewnić możliwość codziennej indywidualnej kąpieli”.
Nie ma pryszniców i na 90% nie będzie! Mają wozić rezerwistów co drugi dzień po ćwiczeniach do jednostki w celu wzięcia kąpieli! Przy temperaturach, które mamy wieczorem (ćwiczenia trwają do około 17.00-18.00), jest to nie do pomyślenia. Z ciepłej kąpieli na zewnątrz, zbiórka, kilkanaście minut na zewnątrz przed wejściem do pojazdu. Przypominam, że wszyscy do autobusów się nie zmieszczą, część czyli około dwudziestu żołnierzy musi być przewiezionych na skrzyni samochodu ciężarowego – wiatr plus kurz na samym dojeździe do obozowiska.
Podsumowując: rażąca niekompetencja przejawiająca się w umundurowaniu i warunkach zakwaterowania rezerwistów. Nonszalancja kadry oficerskiej, której dobitnym przykładem są:
- niewybredne żarty na temat klimatyzacji w namiotach;
- namawianie żołnierzy rezerwy do zabezpieczenia, kupienia we własnym zakresie wody i dodatkowych ciepłych ubrań;
- podwójne standardy co do warunków zakwaterowania rezerwy i żołnierzy zawodowych;
- kompletny brak wyobraźni i spychologia;
- warunki nieprzystające do najbardziej nawet skromnych standardów XXI wieku, wręcz urągające.
Brak reakcji
Po otrzymaniu takiej niepokojącej relacji zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do drugiej strony. O ustosunkowanie się do zarzutów przedstawionych przez żołnierza rezerwy poprosiliśmy rzecznik prasową 15. Sieradzkiej Brygady Wsparcia Dowodzenia.
Szczególnie interesowało nas, czy to prawda, że żołnierzom rezerwy na cały czas ćwiczeń przydzielono tylko jedną maskę ochronną. Pytaliśmy też o sprawę oświetlenia i ogrzewania namiotów. Zapytaliśmy również, czy zdaniem rzecznik prasowej wyposażenie żołnierzy rezerwy było dostosowane do pory roku i panujących warunków pogodowych. Prosiliśmy także o przedstawienie, jak wyglądało zaplecze gastronomiczno-sanitarne przysługujące żołnierzom rezerwy a jak dla żołnierzy zawodowych w miejscu stacjonowania i w czasie ćwiczeń w polu?
Ponieważ na nasze zapytanie nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, ponowiliśmy je osiem dni później. Jako że i tym razem po dwóch tygodniach czekania nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, jesteśmy upoważnieni do publikacji relacji tylko jednej strony. Jeśli kiedyś otrzymamy stanowisko Brygady, opublikujemy je jako aktualizację tego artykułu.
Jeśli ta relacja jest prawdziwa, a po braku reakcji Brygady nie mamy powodu, aby w nią wątpić, zawieszenie dalszych ćwiczeń rezerwy i trenowanie postępowania na wypadek protestu rezerwistów ma sens. Pozostaje mieć nadzieję, że tysiące zmobilizowanych żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej naprawdę przysłuży się zwalczaniu pandemii, a nie stanie się – przez brak odpowiedniego zaplecza – kolejnym ogniskiem zapalnym.
Przeczytaj też: Czeski przetarg na bwp – jak czeski film