Po wojnach wewnętrznych władze w Szwecji przejęła dynastia Wazów – po szwedzku znaczy „snopek” – nazwa rodowego herbu. Dynastia Wazów była zapoczątkowana przez Gustawa I Wazę (1523-1560). Szwecja była krajem niewielkim (ok. 1 mln. ludności ) z ubogim rolnictwem. Władcy szwedzcy potrafili jednak wykorzystywać bogactwa naturalne kraju, toteż źródłem znaczenia gospodarczego Szwecji stało się drzewo, miedź i zwłaszcza żelazo. Drugorzędne znaczenie rolnictwa pozwoliło szwedzkim chłopom zachować swe wolności. W budowaniu silnej, scentralizowanej władzy sprzyjał Gustawowi I Wazie i jego następcom brak wielkiej, świeckiej własności ziemskiej. Gustaw I waza przyjął luteranizm zgodnie z zasadą „Czyj kraj, tego religia”, a następnie sekularyzował dobra duchowne. Mimo, że monarcha musiał konkurować z kastą arystokratów posiadał szerokie uprawnienia. Przede wszystkim był władcą dziedzicznym, a w sprawowaniu władzy opierał się przedstawicielstwie stanowym – Riksdagu, w którym obok szlachty i mieszczaństwa zasiadali wolni chłopi – byli w Szwecji dominującą kategorią stanową. Wolni chłopi mieli swoje prawa.

[podpis]Karol X Gustaw [/podpis]

Nieraz chłop oskarżał arystokratę przed sądem i wygrywał. Szwecja XVI i XVII wieku była rozdzielona przez konflikty wewnętrzne. Król i arystokracja toczyli swoista wojnę domową, w której przez dziesiątki lat nie potrafiła zdobyć przewagi żadna ze stron. W tej sytuacji obie strony zawarły historyczny kompromis, według, którego król postanowił bronić przywilejów arystokracji, a ta stanęła na usługach monarchy. Brak poddaństwa chłopów i płynących stąd łatwych dochodów uczynił ze szwedzkiej szlachty agresywną, dążącą do podbojów i łupów grupę społeczną. Szwedzką szlachtę można przyrównać do hiszpańskich konkwistadorów, konkwistadorów wojny, które Szwecja prowadziła w Europie do zwyczajnego kolonializmu. Dodać muszę, że szlachta szwedzka stanowiła nikłą część społeczeństwa. Cała arystokracja – licząc mężczyzn w wielkich rodach – na początku XVII wieku składała się z około 200 osób. Dla porównania w Polsce, szlachta w XVII wieku liczyła 10 % społeczeństwa dziewięciomilionowego.

W miarę sukcesów i zdobyczy terytorialnych zaczął się w Szwecji rozwijać plan opanowania całości wybrzeża bałtyckiego i zamiany sukcesów ten sposób tego morza w wewnętrzne „jezioro szwedzkie”. Królowie szwedzcy, uparcie szli wytyczonym szlakiem, iż zbierali ujścia wszystkich ważnych rzek do Bałtyku. Konfrontacja Szwecji z Polską była nieuchronna z wielu przyczyn. Polscy Wazowie, choć utracili koronę w Szwecji „Ciągle marzyli o niej i tytułowali się jej władcami ”. Dla Polski Bałtyk miał kluczowe znaczenia, interesy polityczno – gospodarcze ugruntowane od wieków. Siła polskie szlachty tkwiła w wywozie zboża właśnie przez Bałtyk, ale na prośby władców polskich odnośnie budowy floty zawsze odpowiadała nie. Flota ta mogłaby posłużyć do odzyskania monarchom polskim tronu w Szwecji. Gdy więc zakończono wojnę ze Szwecją za czasów Władysława IV Wazy o ujście Wisły, szlachta polska poleciła królowi sprzedanie floty. Na żądania Władysław IV odnośnie pobierania cła w Gdańsku, również szlachta odpowiadała odmownie, gdyż mogłoby to posłużyć do niezależności finansowej monarchy. Istnienie również floty polskiej czyniło zagrożenie dla potęgi szwedzkiej nad Bałtykiem i rodziło źródło kolejnych konfliktów.

[podpis]Zygmunt III Waza [/podpis]

Zygmunt III Waza po zdetronizowaniu go przez szwedzki parlament w 1600 roku inkorporował do Polski należącą do Szwecji północną Estonię. Stało się to powodem licznych wojen Szwecji z Rzeczypospolitą. Spór o Inflanty nabrał takiego rozmachu, że znalazł swoje światło w pacta conventach, które podpisywali elekcyjni władcy. Zobowiązywali się oni odzyskiwać nieutraconych ziem, co w tym przypadku miało miejsce. Wojnom między Szwecja i Polską nie zapobiegłaby nawet unia pod berłem jednego monarchy. Oprócz morza, które dzieliło oba państwa, także potęga i bogactwo. Polska była bogatym, silnym państwem z licząca się pozycją w Europie i dziewięciomilionowym społeczeństwem. Natomiast Szwecja była słabo zaludniona i należała do najbiedniejszych państw naszego kontynentu. Różniły się również religią. W Polsce był katolicyzm i szeroka tolerancja, a w Szwecji luteranizm, na którym monarcha zdobył swoja potęgę oraz fanatyzm, za który wierni katolicy mogli stracić życie. Gustaw I Waza dał podstawy wielkiemu gmachowi szwedzkiemu, pozostali Szwedzcy Wazowie dokładali do niego. Było poza tym o wiele bardziej utalentowani niż Polscy Wazowie – przynajmniej za takich uważani są przez szwedzkich historyków. Zapóźniona cywilizacyjnie i gospodarczo Szwecja zaczęła przechodzić gruntowne przemiany, do których przyczyniło się powstanie armii. Szwedzkie wojsko tym różniło się od innych armii w tym czasie w Europie, że o jego sile decydowała znakomita organizacja zarówno w czasie przemarszów, jak i na polu bitwy. Głównymi jednostkami w armii szwedzkiej była piechota, rzadziej występowała kawaleria. Liczne były oddziały muszkieterów, ochraniane z przodu, przez pikinierów, czyli oddziały najeżone pikami zabezpieczającymi przed atakami kawalerii oraz po bokach najnowocześniejsza artyleria w Europie. Piechota szwedzka była wyposażona w szczególnie niebezpieczną broń, jaką były muszkiety przebijające każdą zbroję, czym górowali nad Polakami. Szwedzcy żołnierze w pojedynkę wcale nie byli takimi świetnymi wojakami, a wręcz ustępowali bitnemu ludowi, jakim byli Polacy.

Nawet jednak tak sprawne wojsko szwedzkie nie mogło sobie wreszcie poradzić z polską husarią.

Szwedzi uczyli się sztuki wojennej od Holendrów, chodzi tutaj głównie o piechotę, ale to dopiero boje Szwecji na wschodzie przyczyniły się do zdobycia wojennego doświadczenia, z którym później Gustaw Adolf wyruszył do Niemiec. Szwedzcy dowódcy wyciągali wnioski z wielkich klęsk, jak na przykład bitwa pod kircholmem w 1605 roku. Udowodnili to chociażby w walce z Polakami o ujście Wisły. Tak ostrzelana armia stwarzała problemy, gdyż jej utrzymanie było bardzo drogie, a wojsko, które nie otrzymywało żołdu rabowało własny kraj. Władcy szwedzcy razem z parlamentem postanowili wyeksportować wojsko za granice kraju. W ten sposób pozbyli się ciężarów utrzymania armii, tak obciążającą kasę państwową. Wojsko szwedzkie nieustannie biło się poza granicami kraju, a rabunkami i kontrybucjami finansowało swoją egzystencję. Łupy były tak bogate, że oprócz armii zasilały także samą Szwecję. Dowódcy patrzyli przez palce na łupiestwo swych oficerów, którzy zachowywali się jak Wikingowie jak w czasach średniowiecznych będącą postrachem całej Europy. Najwyraźniej Francja, która wyjątkowo cierpiała z rąk Wikingów, pamiętała ciągle jeszcze w XVII wieku o ich wyczynach, gdyż jako jedyne państwo spróbowało zapanować nad tym szwedzkim żywiołem. Szwecja stała się imperium, które za pieniądze wypłacane przez Francje za wspieranie europejskiej polityki Paryża i rabunki wojenne, może w ogóle sprawnie funkcjonować.

W 1648 roku zawarto w Niemczech pokój Westfalski. Powstał problem, co zrobić z armią, która zakradła się w Niemczech, co niemiara i chętna jest nadal do wojaczki. Rozwiązanie było tylko jedno, wysłać wojska na kolejną wojnę, tym razem jednak na wschód. Szwecja należała już do grona mocarstw, a Polska i Rosja znajdowały się w nienajlepszej sytuacji wewnętrznej. W Polsce wybuchło w 1648 roku powstanie Chmielnickiego na Ukrainie, które żywo interesowało inne państwa kontynentu. Po kilku latach walk Chmielnicki zrozumiał, że nie uda mu się wyzwolić z pod władzy Rzeczypospolitej. Dlatego zawarł w 1654 roku układ z Rosją w Perejesławiu, na podstawie, którego lewobrzeżna Ukraina miała przejść pod władze Rosji. Dla państwa carów była to nadążająca się okazja do rewanżu na Polsce za jej mieszanie się w wewnętrzne sprawy Rosji podczas tzw. Dymitriady. Moskwa dzięki tej wojnie mogła wyjść z odrętwienia politycznego i wrócić do procesu zbierania ziem ruskich. W tej sytuacji władca szwedzki miał do wyboru dwa warianty. Albo uderzyć na silniejszą w tym momencie Rosję, która zdobywała zbyt duże wpływy na wschodzie, albo zaatakować słabszą Polskę, która stanowiła o wiele łatwiejszy łup. Karol X Gustaw postawił na wariant drugi, atak na Polskę, w czym utwierdzał go zdradziecki magnat polski Hieronim Radziejowski. Król szwedzki był trzeźwym strategiem i nawet nie łudził się myślą zdobycia Polski. Brak mu było na to sił. Samych szwedzkich żołnierzy brakowałoby do obsadzenia wszystkich miast w Wielkopolsce, a co dopiero w pozostałych dzielnicach kraju.

Karol X Gustaw przygotował, więc ograniczoną operację odepchnięcia Polski od morza Bałtyckiego. Dwie armie szwedzkie miały wyruszyć na Polskę z dwóch stron: jedna od Pomorza Szczecińskiego miała wkroczyć do Wielkopolski, a druga silniejsza pod wodza może nawet samego króla z Inflant, udać się przez Litwę na wybrzeże bałtyckie, do Kurlandii, Prus Królewskich i Warmii. W ten sposób Bałtyk stałby się szwedzkim jeziorem. Polska utraciłaby ziemie nad morzem na zawsze. Choć szlachta skarżyła się na rzeczywisty wyzysk i oszustwa, jakiemu podlegała w Gdańsku i innych miastach portowych, ziemie te były jej potrzebne. Mimo to, szlachta zaakceptowałaby utratę terenów nad Bałtykiem, gdyż nie chciałaby nowej wojny, na, którą musiałaby ponosić wysiłek finansowy. Końcu przyszła wojna. Czterdziestotysięczna armia Karola X Gustawa uderzyła jednocześnie na Wielkopolskę pod wodza gen. Wittenberga i na Litwę pod wodza Magnusa de la Gardie. Armii gen. Wittenberga wyszło naprzeciw pospolite ruszenie wojewody Krzysztofa Opalińskiego. Zanim jednak powąchano proch, magnaci skwapliwie podpisali akt kapitulacji, za co dowódcy szwedzcy w imieniu swego króla potwierdzili ich przywileje, dobra i urzędy. A oni w zamian oddawali Karolowi X Gustawowi klucze do miast i twierdz Wielkopolski za zachętą wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego i kaliskiego Andrzeja Grudzińskiego. Niemal równocześnie na Litwie Janusz Radziwiłł, hetman wielki litewski, oraz Bogusław Radziwiłł podpisali ugodę ze Szwedami w Kiejdanach, w myśl, której zrywali unię z Polską, a wchodzili w związek państwowy ze Szwecją. Wydarzenia te dały złudne nadzieje Karolowi X Gustawowi, co do opanowania może jeszcze innych ziem polskich. Zachodnia Polska stała przed Szwedami otworem.

Państwo zaczęło się rozsypywać jak domek z kart. I wtedy król szwedzki dostał prawdziwego zawrotu głowy. Postanowił ruszyć na Warszawę, Kraków, które po krótkiej kampanii zdobył. Zaczęło mu się majaczyć widmo polskiej korony. Skończyła się precyzyjnie zaplanowana kampania o jasno wytycznych szlakach, a zaczęło szalona przygoda wojenna. Armia szwedzka zdobywała kolejne miasta i twierdze. Król Polski, Jan Kazimierz wraz z królowa uciekł na Śląsk, a hetmani ze swoimi wojskami przechodzili na stronę zwycięskiego Karola X Gustawa. Uprzywilejowane grupy społeczne w Polsce, czyli magnaci, szlachta i kler liczyły na zachowanie dotychczasowej pozycji. Nadal chciały być zwolnione z podatków, sprawować władze polityczną i mieć wolność osobistą i religijną. Takie same prawa chcieli posiadać różnowiercy, którzy tłumnie stanęli przy Szwedach w nadziei na przychylna politykę wyznaniową. Po wojnie miało się to na nich odbić, bowiem w Polsce rosła nietolerancja, a w 1658 roku szlachta polska posunęła się nawet do wygnania z kraju arian. Szwedzi zawarli układy i starali się je respektować, przynajmniej na początku.

Armia gen.

Wittenberga maszerując ze Szczecina do Poznania wystawiła po drodze ponad 400 szubienic dla swoich żołnierzy. Rabunek karano śmiercią i nie oszczędzano nawet oficerów. Chodziło o to by nie drążnic bitnej polskiej szlachty i nie zachęcać jej tym samym do oporu. Wojska szwedzkie znane były w całej Europie z wyjątkowego rabunku. Już podczas wojny trzydziestoletniej dowódcy szwedzcy zauważyli, że proste rabunki nie wystarcza i zaczęli rozwijać ten skomplikowany proceder, w czym wyprzedzili zdecydowanie Europę. Pierwsza potyczka chłopstwa polskiego ze Szwedami stoczona została z drobnym oddziałem pod Myślenicami w Krakowskiem. Była to jednak pojedyncza utarczka, nic wielkiego, gdyż Szwedzi zachowywali jeszcze wtedy umiar w rabunkach. Karol X Gustaw nakazywał swoim dowódcom zdobywać twierdze w Polsce, jako przykładowe siedlisko oporu. Jedna z nich był klasztor Jasnogórski w Częstochowie. Szwedzki gen. Muller nie podjąłby się zdobycia klasztoru, gdyby wiedział jak bardzo zmieni to sytuację w praktycznie podbitej Polsce. Przeor klasztoru Augustyn Kordecki nie zamierzał wpuszczać do twierdzy jasnogórskiej Szwedów, ani zdradzieckich polskich oddziałów, gdyż obawiał się – zresztą nie bezpodstawnie – grabieży.

[podpis]Karol X Gustaw [/podpis]

Obrońcy liczyli 300 mężczyzn i mieli klika armat. Gen. Muller nie miał sił znacząco większych. Toteż oblężenie nie było tak zaciekłe, jak wieści o nim krążyły. Wciągu 48 dni oblężenia od 18 listopada do 26 grudnia walczono tylko przez 12 dni. Resztę czasu poświecono na negocjacje. Gen. Muller posyłał często posłów do klasztoru, a przeor Korecki natomiast swoich zakonników do obozu Szwedów. Kiedy jednak 8 grudnia szwedzki generał otrzymał wieczorem posiłki w postaci 900 nowych żołnierzy, dwóch kartuzów i czterech ciężkich dział zrezygnował natychmiast z negocjacji i przystąpił do solidnego szturmu. Obrońcy usłyszeli straszliwy huk „Zdawało się, że same piekło paszcze otwarło przeciw świętemu przybytkowi, gdyż jak tylko dzień zajaśniał, miotały działa burzące tak gęsty i straszliwy ogień od strony północnej i południowej, iż w tym dniu 340 kul padło”- pisał świadek naoczny. Zima dawała się Szwedom we znaki. Żołnierze próbowali się ogrzać przy ogniskach, te zaś wskazywały obrońcom stanowiska nieprzyjacielskie. Korzystano, więc ze sposobności i strzelano z dział w kierunku ognisk. Szwedzi zrozumieli, że lepiej marznąć, niż zginąć. Po wzmożonych atakach bezpośrednich na twierdzę, obrońcy zaczęli organizować wypady. Podczas jednego z nich 20 grudnia miecznik Stefan Zamoyski wpadł do obozu nieprzyjaciela zabijając wielu Szwedów i niszcząc dwie armaty. Jeden z pocisków klasztornych ranił gen. Mullera i ludzi z jego sztabu, trafiając w ich kwaterę. Nieustający ostrzał z dział Szwedzkich poważnie zniszczył klasztor. 24 Grudnia podjęto po raz ostatni rozmowy. Gen. Muller próbował zadowolić się jakimkolwiek zwycięstwem. Zażądał, więc wysokiego okupu, w zamian za odstąpienie od Jasnej Góry. Przeor, mimo, iż niektórzy bojaźliwi obrońcy nalegali do poddania twierdzy, nie stracił głowy i ducha i trwał w uporze. 25 Grudnia Szwedzi przeprowadzili ostatni atak całymi siłami. Nie na wiele się on jednak zdał. Rankiem następnego dnia Szwedów pod murami twierdzy już nie było. Otrzymali rozkaz zwinięcia oblężenia od feldmarszałka Wittenberga, a ten od samego króla Karola X Gustawa. Szwedzi zrozumieli, że walka z religijnym sanktuarium Polaków doprowadzi do przypływu wrogości wobec najeźdźców.

I mieli rację. Już w trakcie oblężenia, do obrońców dochodziły wieści o oburzeniu Polaków napadem na klasztor Jasnogórski. Również cesarz Habsburski był tym faktem wielce zatroskany, gdyż klasztor był wielkim sanktuarium religijnym dla katolików. Ludzie opowiadali o waleczności obrońców, o kunszcie dyplomatycznym przeora Kordeckiego. Wieści te budziły naród ze snu, porywały ludzi do walki. Ojciec Kordecki zaraz po zwinięciu oblężenia rozsyłał listy z radosną nowiną do króla Jana Kazimierza, do prowincjała, do opiekunów klasztoru, do kasztelana Warszyckiego i innych życzliwych zakonnikom osób. Szwedzi po raz pierwszy podczas tej wojny ponieśli porażkę, tym większą, że para królewska, szczególnie Ludwika Maria wykreowała to zwycięstwo w kraju, jako zwycięstwo katolików Polaków ze Szwedami protestantami. Oblężenie klasztoru okazało się katastrofą dla Karola X Gustawa. Nie próbował on już ratować sytuacji, bo i nie mógł. To, co się stało, było w skutkach nieodwracalne W kraju wybuchło powstanie ludowe, dodatkowo podżegane przez wracającego ze Śląska do Polski Jana Kazimierza. Aby zapewnić jeszcze szersze poparcie chłopstwa dla sprawy w ogłoszonych ślubach lwowskich obiecał uwolnić chłopów od „ciężarów i niesprawiedliwości”.Szwedzi nie mogąc załagodzić sytuacji, ani przejąć ponownie inicjatywy w swoje ręce rozpoczęli taka grabież, jakiej jeszcze nie widziano. „Musieliśmy, choć niechętnie, żywic ich i konie. Niektórych wypędzili z domów, innym zabrali wszystkie sprzęty i co miesiąc z każdego domu brali podatki nie do zniesienia. Nie szczędzili i świątyń.

W końcu sprofanowali kolegiatę, w której złupili ołtarze błyszczące złotem i zdobne pięknymi wizerunkami świętych, zabrali szaty kościelne, kielichy, krzyże, świeczniki. Z organów powyrywali piszczałki, ludzi przebywających w kościele pobili i ograbili”- opisuje lekarz i aptekarz w Łowiczu, Andrzej Kazimierz Cebrowski. Szwedzi nie byli wyjątkami w Europie, bowiem rabunki i kontrybucje były przywilejem każdego zwycięzcy. Niemniej jednak takie rabunki potęgowały jeszcze bardziej nienawiść wobec Szwedów i przyspieszały powstanie ogólnonarodowe, a zarazem zmniejszały szanse Karola X Gustawa na wyjście z tej wojny jako zwycięzca.

Także sojusznicy Karola X Gustawa zachowywali się podobnie jak on sam i jego wojska „Rakoczy, ze swym wojskiem wracający, a raczej uciekający z Prus do Siedmiogrodu, w tym mieście (Łowicz) i innych wielu haniebnych postępków dopuścił się, liczne miasteczka i wsie spalił, a kościoły zrabował”- pisze w tych samych „Rocznikach miasta Łowicza ” – Andrzej Kazimierz Cembrowski. Z powodu tak uciążliwych dla Polaków i bardzo licznych rabunków, jakich dopuścili się najeźdźcy, wyjątkowo rozwinęło się powstanie mas chłopskich pod prymatem szlacheckim. Stefan Czarnecki po doznanej porażce w lutym 1656 roku pod Gołębiem, zmienił taktykę. Armia szwedzka miała zbyt dużą przewagę w polu, co skłoniło hetmana koronnego do przyjęcia wojny szarpanej tzw. podjazdowej. Wojna ta polegała na ustawicznym nękaniu przeciwnika, nie pozwalaniu mu na dostarczanie zaopatrzenia i atakowaniu tyłów. Unikano większych sił wroga, co okazało się na tyle skuteczne, że pod naporem polskich sił wyzwoleńczych, Karol X Gustaw wycofał się na Pomorze, gdzie znalazł sojusznika w osobie elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma. Elektor poparł Szwedów za cenę pełnej suwerenności w Prusach Książęcych oraz nabytków terytorialnych względem Polski. Pomimo wygranej bitwy pod Warszawą najeźdźców z polską armią, nie na wiele przydała się Szwedom pomoc Fryderyka Wilhelma. Karol X Gustaw już wcześniej stracił Janusza Radziwiłła będącego w odwrocie przed Pawłem Sapiehą na Litwie. Sytuacja stawała się coraz bardziej tragiczna dla Szwedów. Powstanie ogólnonarodowe wybuchło już w całym kraju i wojska szwedzkie z trudem się jeszcze broniły i utrzymywały swoje pozycje w zajętych twierdzach.

Karol X Gustaw tracił coraz bardziej grunt pod nogami. Elektor brandenburski powątpiewał w możliwość zwycięstwa Szwedów jeszcze w Polsce, ale monarcha szwedzki był niemal zaślepiony w widmie polskiej korony. Aby zatrzymać sojusznika Fryderyka Wilhelma przy sobie, zawarł z nim nowy traktat w Labiawie 20 listopada 1656 roku, w którym przyznawał elektorowi pełną suwerenność w Prusach Książęcych wraz z Warmią, a także obiecał, jak już wcześniej, nadanie Wielkopolski po wojnie. Hetman polny litewski Wincenty Gosiewski zwyciężył najpierw elektora pod Prostkami, a następnie poniósł z jego rąk porażkę pod Filipowem. Nie mogło to jednak w znaczący sposób zmienić myśli Karola X Gustawa. Był on już pewny, że jeden sojusznik przeciwko Polsce nie wystarczy. W tej sytuacji powziął szalony pomysł. Zapragnął przeprowadzić rozbiór Rzeczypospolitej, byle tylko wyciągnąć jakiekolwiek korzyści z wojny. Wiedział, że z korony polskiej są nici. Nie było sensu dłużej nad tym rozmyślać. Wrócił do pierwotnego planu opanowania terenów polskich nad Bałtykiem. W tym celu wszedł chyba, że wszystkimi wrogami Rzeczypospolitej, byle tylko utrzymać się w podbitym kraju. Układ rozbioru Polski zawarto, w Radnot w Siedmiogrodzie 6 grudnia 1656 roku. Poszczególni sojusznicy za cenę poparcia Szwecji mieli uzyskać na Polsce wybrane przez siebie ziemie. Książe siedmiogrodzki Jerzy Rakoczy chciał południa Polski, hetman kozacki Bohdan Chmielnicki porzucił ugodę z Rosjanami w Perejesławiu za niezależną dla sieb