Jedną z ostatnich w najnowszych dziejach Polski białych plam ciągle czekających na pełne wyjaśnienie jest sprawa zamordowania w 1941 roku w Związku Radzieckim dwóch wybitnych przywódców Żydów polskich: Wiktora Altera i Henryka Erlicha. Morderstwo to, obok tajemnicy zaginionych polskich oficerów w Rosji, było wydarzeniem, które silnie bulwersowało ówczesną opinię społeczną. Mimo światowego rozgłosu, jakiego ta zbrodnia wtedy nabrała, dziś niewiele można o niej znaleźć w opracowaniach historycznych, bowiem cenzura polityczna PRL skutecznie blokowała wszelkie publikacje na ten temat. Sprawa stała się tabu na prawie pół wieku, ponieważ dotyczyła ciemnych kart stosunków polsko-radzieckich, uwikłanych dodatkowo w ciągle modulowaną ideologicznie problematykę żydowską.

Alter i Erlich byli w Polsce okresu międzywojennego znanymi działaczami żydowskiej socjalistycznej partii robotniczej Bund i z jej ramienia przez wiele kadencji pełnili funkcje radnych miasta Warszawy. Starszym był Henryk Erlich (Hersz Wolf), który urodził się 25 sierpnia 1882 roku w Lublinie, gdzie jego ojciec był młynarzem. Po zdaniu z wyróżnieniem matury w Lublinie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie za działalność polityczną skreślono go z listy studentów. Po krótkim pobycie w Berlinie kontynuował studia prawnicze na uniwersytecie w Petersburgu, które ukończył w 1908 roku. Już w 1903 roku wstąpił do Bundu, stając się jego aktywnym działaczem. Dziesięć lat później, już jako członek Komitetu Centralnego Bundu, został aresztowany i osadzony w moskiewskim więzieniu Butryrki. W latach I wojny światowej wydawał tygodnik „Jewriejskie Wiesti” i związał się z grupą tak zwanych „rewolucyjnych obrońców”, którzy uważali, że dla skutecznej obrony Rosji przed Niemcami w toczącej się wojnie należy obalić reżim carski. Był więc aktywnym uczestnikiem rewolucji październikowej. W 1918 roku wrócił do Polski i zamieszkał w Warszawie, gdzie obok pracy politycznej prowadził biuro adwokackie. Od 1920 roku do wybuchu II wojny światowej był członkiem, a przez pewien okres przewodniczącym, Centralnego Komitetu Bundu. W kierownictwie partyjnym stał na czele tak zwanej jedynki, będącej frakcją antykominternowską. Należał do czołowych publicystów prasy bundowskiej, na łamach której polemizował z działaczami PPS, krytykując ich antykomunizm i reformizm. Z ramienia Bundu uczestniczył w Kongresach PPS, a jako adwokat wielokrotnie występował jako obrońca w procesach komunistów.

Wiktor Alter, używający również pseudonimu Lorman, urodził się 7 lutego 1890 roku w Mławie w rodzinie kupieckiej. Po przeniesieniu się rodziny do Warszawy uczęszczał do gimnazjum W. Górskiego, skąd za udział w strajku szkolnym został wydalony. W okresie tym stał się konspiracyjnym działaczem Bundu. W latach 1906–1911 studiował w Belgii, na uniwersytecie w Gandawie, gdzie uzyskał dyplom inżyniera mechanika. Po powrocie do Warszawy w 1912 roku zaangażował się w działalność polityczną w szeregach Bundu, za co został uwięziony i zesłany na Syberię, skąd wkrótce zbiegł na zachód Europy. Do wybuchu I wojny światowej przebywał w Belgii, a następnie w Anglii, gdzie związał się z Labour Party. Na wieść o wybuchu rewolucji lutowej w 1917 roku udał się do Rosji, gdzie zaangażował się aktywnie w pracę polityczną na terenie Ukrainy. W lipcu 1918 roku wziął udział w Konferencji Delegatów Robotniczych wybranych na bezpartyjnych zebraniach, za co został aresztowany. Po zwolnieniu przyjechał do Warszawy, by kontynuować działalność w Bundzie, z ramienia którego został członkiem komitetu wykonawczego Drugiej Międzynarodówki. W 1935 roku opracował rezolucję w sprawie jedności organicznej obu Międzynarodówek i utworzenia w każdym kraju tylko jednej partii robotniczej. W tej sprawie prowadził rokowania z Komunistyczną Partią Polski, które zakończyły się niepowodzeniem.

Należał do grona głównych teoretyków i przywódców Bundu oraz był jednym z najbardziej aktywnych działaczy socjalistycznych w Polsce okresu międzywojennego. Pełnił szereg funkcji społecznych w organizacjach żydowskich, robotniczych i spółdzielczych. W 1937 roku udał się do ogarniętej wojną domową Hiszpanii z misją solidarności z Republiką. Znany był jako doskonały mówca, publicysta i autor licznych broszur politycznych. Współpracował z wieloma czasopismami a w latach 1935–1938 był wydawcą i redaktorem naczelnym „Myśli Socjalistycznej”.

We wrześniu 1939 roku Alter i Erlich uciekli z Warszawy na wschód przed wkroczeniem wojsk niemieckich i trafili pod okupację radziecką. W dniu 26 września w Kowlu NKWD aresztowało Altera, a 4 października w Brześciu nad Bugiem Erlicha. Po osadzeniu ich w więzieniu „śledztwo” prowadzone przeciwko nim trwało 22 miesiące. Na podstawie bezzasadnych oskarżeń zostali w lipcu 1941 roku skazani na karę śmierci, którą jednak ostatecznie zamieniono na dziesięć lat obozu pracy.

Po zawarciu w lipcu 1941 roku paktu Sikorski-Majski, w wyniku którego nastąpiło porozumienie polsko-radzieckie o pomocy w wojnie przeciwko hitlerowskim Niemcom, na skutek związanej z tym „amnestii” Erlicha zwolniono z obozu 12 września, Altera natomiast w październiku. Jeszcze podczas pobytu w obozie opracowali założenia powołania Międzynarodowego Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, na czele którego miał stanąć Erlich, natomiast Alter miał objąć stanowisko sekretarza generalnego. Propozycja uzyskała akceptację radzieckich władz, które przydzieliły im nawet personel biurowy, to znaczny – jak napisał prof. Janusz Zawodny – „obstawiono ich ze wszystkich stron prowokatorami”.

Po uzyskaniu wolności Alter i Erlich przybyli do Kujbyszewa, gdzie organizowała placówkę polska ambasada. Podjęli tam bliską współpracę z ambasadorem Stanisławem Kotem, czego wyrazem było powołanie Altera na wysłannika ze specjalną misją do Swierdłowska. Częste przebywanie w ambasadzie szefów Bundu prowokowało wśród antagonistów profesora Kota intrygi i pomówienia, jakoby Alter i Erlich „rządzili ambasadą”. Opinie takie, jak napisał Stanisław Kot, „… niestety szerzyli w Wojsku Polskim oficerowie, niewątpliwie nastawieni przez łączników NKWD, gdy przygotowywano mord tych wybitnych osobistości. Byłem pełen uznania dla rozumu i taktu Erlicha, odwagi i zdolności Altera, pomagali mi w oddziaływaniu na Żydów polskich, służyli radą w niejednej trudnej sprawie, np. ułatwili mi zahamowanie wspólnej inicjatywy żabotyńczyków i antysemitów wydzielenia z wojska oddziałów żydowskich, co byłoby pierwszym krokiem do odcięcia ich od Wojska Polskiego a wcielenia do Armii Czerwonej i czego pierwszą próbę (w Kołtubiance) ogół żydowski przyjął z wzburzeniem. Z specjalnie urządzonej w Ambasadzie konferencji z działaczami żydowskimi wyszedł gen. Anders z decyzją unicestwienia tego eksperymentu…”.

Wiktor Alter

Wiktor Alter

W momencie tworzenia armii przez generała Władysława Andersa wspomniani przez Kota przedstawiciele skrajnych nacjonalistycznych ruchów żydowskich znani syjoniści, inżynier Szeskin z Wilna i adwokat Marek Kalin, żabotyńczycy pod przywództwem Włodzimierza Żabotyńskiego, wystąpili z projektem tworzenia odrębnych oddziałów żydowskich z oficerami polskimi, które mogłyby być przemieszczone do Palestyny.

Generał Anders, który odrzucił ten projekt, napisał we wspomnieniach: „Miałem poważne kłopoty, gdy na początku zaczęły napływać w dużych ilościach mniejszości narodowe, a przede wszystkim Żydzi. […] pewna część Żydów radośnie witała wojska sowieckie wkraczające do Polski w 1939 roku. Na tym tle pozostał u rdzennych Polaków uraz, który musiałem przezwyciężyć. Z drugiej strony szereg działaczy żydowskich chciało zaakcentowania odrębności żydowskiej. W tej sprawie zwracali się do mnie dwaj wybitni przedstawiciele Żydów z Polski, Alter i Erlich.

Po wielu rozmowach przyznali mi, że projekt ich jest nierealny, gdyż musiałbym stworzyć także oddzielne oddziały ukraińskie czy białoruskie. Stałem na stanowisku, że skoro tworzymy dalszy ciąg armii polskiej, wszyscy obywatele bez różnicy wyznania i narodowości mogą się w niej pomieścić. Ostatecznie zgodzili się z moim stanowiskiem…”.

Kot prostuje, iż Anders błędnie przedstawia fakt, jakoby Erlich i Alter dążyli na początku do wyodrębnienia Żydów z Wojska Polskiego i że dopiero jemu dali się przekonać do tworzenia wspólnych oddziałów, bowiem od początku byli przeciwni projektowi rewizjonistów.

Zgodnie z rozkazem Andersa każdy Żyd, który we wrześniu 1939 roku służył w armii albo przeszedł przeszkolenie wojskowe, mógł być wcielony do Wojska Polskiego. Natomiast z szeregów ochotników mogli być przyjęci tylko kwalifikujący się do służby z odpowiednią kategorią zdrowia. Jednocześnie generał zakazał wszelkiej agitacji antysemickiej w wojsku.

Stanowisko to satysfakcjonowało działaczy Bundu, którzy 31 października 1941 roku w piśmie do ambasady polskiej w Kujbyszewie, podpisanym przez Altera i Erlicha, napisali: „Podzielamy całkowicie stanowisko zasadniczo sformułowane przez gen. Andersa, a streszczające się w opinii, iż armia polska winna być tworzona jako jednolita organizacja na podstawie równego traktowania wszystkich obywateli polskich, bez różnicy narodowości lub wyznania, oraz że naczelnym zadaniem armii jest orężna walka o wolną, demokratyczną Polskę, wspólną ojczyznę wszystkich jej obywateli. Z zadowoleniem usłyszeliśmy oświadczenie gen. Andersa, że wydał stanowcze zarządzenie o tępieniu na terenie armii polskiej w ZSSR wszystkich podżegań do waśni narodowościowych, a więc i wszelkich objawów antysemityzmu, oraz że zamierza z całą energią przestrzegać wykonania odnośnych zarządzeń”.

W następstwie akceptacji polityki Rządu RP w sprawie tworzenia Wojska Polskiego oraz stanowiska Andersa Alter i Erlich wydali wspólnie odezwę wzywającą liczne rzesze Żydów polskich, którzy jako uchodźcy znaleźli się na terenie Rosji, do wstępowania w szeregi polskich oddziałów. „Dziś, gdy na ziemiach ZSRR – głosiła odezwa – tworzy się nowa Armia dla dalszej walki z Hitlerem, zwracamy się do wszystkich Żydów, obywateli polskich, zdolnych do noszenia broni […] z wezwaniem: Do broni! Stańcie w szeregach żołnierzy, którzy krwią własną raz jeszcze okupić mają prawo Polski do wolnego życia, którzy wespół z armiami państw sprzymierzonych uwolnić chcą Polskę i świat cały od zmory brunatnej niewoli. Ci zaś spośród Was, co niezdolni są do noszenia broni, niechaj nie szczędzą trudu, by ulżyć Armii w spełnianiu jej zadań, by przyspieszyć zwycięstwo. Udział w obecnej wojnie o wolność to i obowiązek i zaszczytne prawo. W imieniu żydowskich mas pracujących i inteligencji żydowskiej, które darzą nas zaufaniem, deklarujemy gotowość spełnienia obowiązku i domagamy się możności korzystania z tego prawa …”.

Troska o losy formowanego Wojska Polskiego była powodem podróży generała Władysława Sikorskiego do ZSRR na początku grudnia 1941 roku. W okresie tym nastąpiło usztywnienie stanowiska Stalina w kwestii polskiej, zwłaszcza przebiegu granicy polsko-radzieckiej. Zaostrzenie kursu polityki Kremla nie stwarzało dobrego klimatu podczas wizyty premiera Rządu RP, który odbył ze Stalinem dwa spotkania w dniach 3 i 4 grudnia. Przebieg i skutki tych rozmów są znane.

Podczas spotkań Stalina z Sikorskim doszło do bulwersującego wydarzenia w Kujbyszewie. Było nim zaginięcie Altera i Erlicha. Ustalono, że feralnego wieczoru poszli razem na kolację do restauracji dla personelu dyplomatycznego, do której posiadali karty wstępu, ale do niej nie dotarli. Po kilku dniach bezskutecznych poszukiwań, miejscowe NKWD przyznało się do ich aresztowania.

W związku z zaistniałą sytuacją ambasada polska wystosowała pisemną interwencję, na którą nadeszła odpowiedź, iż aresztowani „działali na rzecz Niemiec”. Na kolejną polską notę z 9 grudnia, stwierdzającą, że aresztowani byli pracownikami Biura Opieki Społecznej, nadeszła odpowiedź, zawierająca w konkluzji stwierdzenie, iż rząd radziecki „nie widzi podstaw do zmiany swego stanowiska”. Dalsze zabiegi Kota o ich zwolnienie zakończyły się niepowodzeniem, bowiem 28 stycznia 1942 roku Komisariat Ludowy zwrócił ambasadzie paszporty Altera i Erlicha z oświadczeniem, że są obywatelami ZSRR, więc „dalsze zapytania w ich sprawie przez polskiego ambasadora nie powinny mieć miejsca”.

Aresztowanie przez NKWD czołowych działaczy Bundu poruszyło opinię całego ówczesnego wolnego świata. Prośby o ich zwolnienie nadsyłali do Stalina działacze związkowi, politycy, znane osobistości, wśród nich pani Eleanor Roosevelt i Albert Einstein. Okazały się nieskuteczne, Stalin bowiem nie odpowiedział na żadną. Polski emigracyjny historyk Władysław Pobóg-Malinowski oskarżył Sikorskiego o brak osobistej i jednoznacznej reakcji na aresztowanie Altera i Erlicha; należy ten brak tłumaczyć pogorszeniem się stosunków polsko-radzieckich i nagromadzeniem problemów, które starał się rozegrać na swoją stronę Sikorski, zlecając tę sprawę Stanisławowi Kotowi, który jako polski ambasador w ZSRR czynił duże starania w ich sprawie. Świadczą o tym noty dyplomatyczne kierowane do władz radzieckich.

Kot opuścił Kujbyszew 13 lipca 1942 roku, nowym polskim ambasadorem został Tadeusz Romer. Kilka dni przed wjazdem Kot złożył pożegnalną wizytę Andriejowi Wyszyńskiemu, który pełnił funkcję zastępcy komisarza spraw zagranicznych i najczęściej w zastępstwie Mołotowa przyjmował dyplomatów akredytowanych przy rządzie radzieckim. Wizyta miała bardzo kurtuazyjny przebieg, rozmówcy znali się z uprzednich kontaktów; kiedyś nawet Kot wprost zapytał Wyszyńskiego, czy naprawdę jest pochodzenia polskiego, czemu gospodarz nie zaprzeczył, dodając, że z polskością nic już go nie łączy. Profesor Kot być może liczył, że nić sympatii ułatwi mu załatwienie sprawy, którą zachował na koniec audiencji, może też liczył na stary, niepisany zwyczaj, iż z reguły nie odmawia się osobistej prośbie ambasadora opuszczającego na stałe placówkę. Poprosił więc, aby zezwolono mu zabrać ze sobą Erlicha i Altera. Wyszyński odmówił jednak, twierdząc, że jest to niemożliwe ponieważ byli szpiegami niemieckimi. Argumentację Kota, iż byli działaczami socjalistycznymi, szeroko znanymi w świecie, a w dodatku Żydami, Wyszyński zreplikował, że Trocki był również Żydem i komunistą, a okazał się szpiegiem niemieckim. Wcześniej Ambasada polska otrzymała rachunek na sumę 1600 rubli za pokoje hotelowe, w których mieszkali Alter i Erlich.

Już po opuszczeniu Rosji doszło 15 września 1942 roku w Teheranie do spotkania profesora Kota z przywódcą amerykańskiej Partii Republikańskiej i jej kandydatem na prezydenta w 1940 roku Wendellem Willkiem, który jako osobisty przedstawiciel Roosevelta udawał się do Moskwy na rozmowy ze Stalinem. Znając jego życzliwość do spraw polskich, generał Sikorski polecił Kotowi przeprowadzić z nim rozmowy w celu przedstawienia stanowiska londyńskiego Rządu RP w sprawie drażliwych elementów w stosunkach polsko-radzieckich. Zarówno Sikorski, jak i Kot liczyli, że pozycja Willkiego i chęć pozyskania go przez Stalina jest dobrą okazją do wygrania kilku istotnych spraw polskich.

Symboliczny grób Wiktora Altera i Henryka Ehrlicha na cmentarzu żydowskim w Warszawie

Symboliczny grób Wiktora Altera i Henryka Ehrlicha na cmentarzu żydowskim w Warszawie

Wśród istotnych problemów poruszonych przez Kota znalazła się również sprawa Altera i Erlicha. W stenogramie rozmowy znajduje się następująca jego wypowiedź: „Miarą nieżyczliwości Rządu sowieckiego dla Żydów jest ponowne uwięzienie wybitnych przywódców ruchu socjalistycznego żydowskiego: Erlicha i Altera, którzy gotowi byli do współdziałania propagandowego z Sowietami przeciw Niemcom, ale byli podejrzewani o zbytnie przywiązanie do zasad demokracji i wolności.

[…] Przed odjazdem prosiłem Narkomindieł o wypuszczenie ich z więzienia, abym mógł zabrać ich ze sobą. Gwarantowałem, że nie powiedzą złego słowa o stosunkach sowieckich. Odmówiono mojej prośbie, powołując się na to, że stali się obywatelami sowieckimi”. Podczas spotkania ze Stalinem w dniu 23 września Willkie przedstawił sprawy wcześniej omówione z Kotem i zaapelował o rozwiązanie problemów polskich. Stalin przyrzekł, że rząd radziecki dokona analizy stosunków z Polską i uczyni wszystko, aby uległy poprawie. Oczywiście zapewnienie to miało jedynie charakter grzecznościowy i nie znalazło odbicia w praktyce oraz niczego nie zmieniło w sprawie Altera i Erlicha, których losy były nadal nie znane. Ponownie opinia światowa rozpoczęła batalię o uwolnienie przywódców Bundu. Szczególnie szereg osób i organizacji amerykańskich wystąpiło w tej sprawie bezpośrednio do Stalina. Interweniował również Departament Stanu Stanów Zjednoczonych, który wyraził chęć wydania im wiz wjazdowych do USA. Efektem tych zabiegów stało się ujawnienie przez Moskwę prawdy o zamordowaniu Altera i Erlicha.

W marcu 1943 roku na łamach amerykańskiej prasy opublikowano wyjątki z listu Maksyma Litwinowa, ambasadora ZSRR w Waszyngtonie, do Williama Greena, prezesa American Federation of Labour, zawierające wiadomość o ich rozstrzelaniu. Litwinow utrzymywał w liście, iż Altera i Erlicha skazano na śmierć za działalność wywrotową już w sierpniu 1941 roku, ale na prośbę rządu polskiego zostali wówczas wypuszczeni na wolność. „Jednak – twierdził dalej w liście Litwinow – po wypuszczeniu ich i w czasie najbardziej rozpaczliwej walki wojsk rosyjskich z armiami hitlerowskimi, przyjęli oni stanowisko nieprzyjazne, włączając apelowanie do wojsk radzieckich, aby przestały walczyć i aby zawarły pokój z Niemcami. Za to zostali ponownie postawieni przed najwyższy trybunał radziecki i w grudniu 1942 roku skazani po raz drugi na karę śmierci. Wyrok został wykonany”.

Dodatkowe kulisy publikacji informacji o zabójstwie Altera i Erlicha na terenie Stanów Zjednoczonych zawiera znajdujący się w zbiorach Instytutu Historycznego im. gen. Sikorskiego w Londynie, telefonogram ambasady polskiej w Waszyngtonie do Prezydenta i Premiera RP w Londynie z 5 marca 1943 roku: „Prasa przemilczała sprawę Erlicha i Altera pomimo dostarczenia wszelkich informacji. Dopiero 3 marca została ujawniona w formie płatnego ogłoszenia Bundu w N. York Times, powołującego się na list Litwinowa do Greena o rozstrzelaniu obu działaczy. Na prośbę przedstawiciela Reutera Litwinow pokazał mu cały list, w którym stwierdza, że A. i E. zostali rozstrzelani zgodnie z prawem sowieckim, jako sowieccy obywatele będący agentami polskiego wywiadu”. Na telefonogramie znajduje się odręczna notatka gen. Sikorskiego: „Proszę poinformować o tym p. Zygielbojma”. W związku z powyższym Minister Spraw Zagranicznych Edward Raczyński wystosował 8 marca notę do ambasadora ZSRR w Londynie Aleksandra Bogomołowa, zawierającą protest przeciwko rozstrzelaniu Altera i Erlicha. W nocie szeroko udokumentowano sprawę ich polskiego obywatelstwa i podkreślono, że: „… Wieloletnia, powszechnie znana na terenie Polski i międzynarodowego ruchu robotniczego działalność polityczna i społeczna pp. Altera i Erlicha, a także ich patriotyzm oraz lojalność, jako obywateli polskich w okresie najazdu niemieckiego na Polskę oraz w obliczu nieszczęść, jakie ten najazd spowodował dla narodu polskiego i ludności żydowskiej, dają absolutną gwarancję, że nie mogli oni być zwolennikami lub narzędziem jakiejkolwiek akcji nawet pośredniej, na rzecz Niemiec, a tym bardziej na rzecz hitleryzmu. Również zarzut, aby pp. Erlich i Alter w jakimkolwiek okresie w porozumieniu z rzekomym wywiadem polskim, mieli prowadzić działalność przeciw Związkowi Socjalistycznych Republik Rad musi być stanowczo odrzucony, jako w zupełności urojony i sprzeczny z oczywistością…”.

Polska Rada Narodowa w Londynie w dniu 16 kwietnia 1943 roku rozpatrzyła wniosek posła Szmula Zygielbojma w sprawie bezpodstawnych zarzutów dla uzasadnienia egzekucji Altera i Erlicha, uchwalając potępiającą rezolucję. W niespełna miesiąc później Zygielbojm popełnił samobójstwo mające być protestem przeciw bezczynności świata wobec tragedii narodu żydowskiego. Ta nagła śmierć była w Londynie wiązana również z gromadzeniem przez Zygielbojma materiałów dotyczących Altera i Erlicha oraz z planowanym jego wyjazdem z odczytami do Stanów Zjednoczonych. Powstały pogłoski, że samobójstwo to zostało upozorowane przez NKWD, które go otruło. Jakub Apenszlak w wydawanej w Nowym Jorku „Naszej Trybunie”, będącej gazetą Żydów polskich w Ameryce, napisał: „potworne i niedorzeczne oskarżenie, wysunięte dla uzasadnienia kaźni – nie może mieć nawet cienia prawdopodobieństwa w obliczu świetlanej działalności tych dwóch przywódców żydowskich mas robotniczych w Polsce. […] Żydowstwo polskie zachowa o nich wieczną pamięć, jako o działaczach społecznych, ucieleśniających najwznioślejszy idealizm i bezgraniczne oddanie w sprawie wolności i demokracji”. Natomiast Emanuel Nowogrudsky, sekretarz generalny Amerykańskiego Przedstawicielstwa Generalnego Związku Robotników Żydowskich w Polsce, na łamach „New York Timesa” nazwał ich „natchnieniem żydowskiego ruchu podziemnego w Polsce”. Znany piłsudczyk, były minister skarbu II Rzeczypospolitej, Ignacy Matuszewski, który jako emigrant znalazł się podczas II wojny światowej w Nowym Jorku, napisał, że „los Altera i Erlicha, to perspektywa tego, co czeka socjalizm, jeśli zatriumfuje komunistyczna dyktatura”. Założony na terenie ZSRR przez Altera i Erlicha Międzynarodowy Żydowski Komitet Antyfaszystowski działał nadal pod przewodnictwem Szlomo Michoelsa, którego pod koniec 1943 roku radzieckie władze wysłały z propagandową misją do USA, gdzie zginął w zaaranżowanym wypadku samochodowym.

Analizując faktyczne powody zabójstwa Altera i Erlicha, profesor Kot przyjął hipotezę, iż były nimi kontakty, jakie nawiązali z międzynarodowymi organizacjami żydowskimi, które chcieli reprezentować na terenie ZSRR. Natomiast generał Anders przypuszczał, że „może dość nieostrożnie ujawnili swoje pragnienie wyjazdu do Stanów Zjednoczonych”. Wspomniany Władysław Pobóg-Malinowski twierdzi, że Rosjanie chcieli „w ten sposób sterroryzować Żydów polskich, garnących się do polskiej państwowości”. Polski rząd w Londynie chciał sprawę wygrać dla usztywnienia stanowiska amerykańskiego wobec postulatów radzieckich odnośnie Polski. Wysiłki te jednak nie dały oczekiwanych rezultatów.

Sprawa Altera i Erlicha pozostaje nadal niewyjaśniona, chociaż ostatnio pojawiły się w niej nowe elementy. Marian Turski podał, że władze radzieckie przekazały niedawno do USA nową wersję, jakoby Erlich 14 maja 1942 roku wedle danych KGB popełnił samobójstwo w więzieniu kujbyszewskim. Inny dokument opublikowany przez profesora Lucjana Dobroszyckiego zawiera natomiast informacje o wykonaniu egzekucji przez funkcjonariuszy NKWD w dniu 17 lutego 1943 roku na Alterze. Nadal w tej sprawie jest wiele niejasności czekających na pełne ujawnienie w myśl tezy Wiktora Altera, zawartej w jego pracy „Człowiek w społeczeństwie”, iż „… humanizm – to zaprzeczenie i antyteza chamstwa, zakłamania, ucisku ludzi przez ludzi i wszelkiej propagandy nienawiści…”.

Bibliografia:

A. Toczewski, Żydzi w rękach NKWD. Historia starań rządu RP w Londynie o uwolnienie Wiktora Altera i Henryka Erlicha w latach 1941-1943. „Prawo i Życie” 1994 nr 9, s. 1, 10
A. Toczewski, Kulisy zamordowania Altera i Erlicha. „Orzeł BiałY’ [Londyn] 1994 nr 1-2, s. 53-55
S.A. Portnoy, Henrtyk Erlich and Victor Alter. Two Heroes and Martyrs for Jewish socialism. New York 1990