Bunty w Treblince i Sobiborze
Powstanie w getcie warszawskim wybuchło w wyniku ostatecznej akcji likwidacji getta, a co za …
Powstanie w getcie warszawskim wybuchło w wyniku ostatecznej akcji likwidacji getta, a co za …
W latach 1939–1941 jedynymi źródłami informacji na temat zbrodni popełnianych przez Niemców na Żydach …
W historii Holocaustu przewijają się od czasu do czasu pytania, co zrobił papież Pius XII dla ratowania Żydów. Dlaczego nie ogłosił „urbi et orbi”, że mordowanie Żydów jest niegodne człowieka, tak samo jak mordowanie ludzi w ogóle? Czy wiedział o Holokauście? Czy to lata spędzone w Berlinie w charakterze nuncjusza apostolskiego wpłynęły na przyszłego papieża Eugenia Pacellego tak, że po konklawe w marcu 1939 roku nigdy nie wypowiedział się wprost przeciwko Hitlerowi? Pytania te zaczęły się pojawiać w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych, w szczególności po wystawieniu sztuki Rolfa Hochhutha „Der Stellvertreter”, w której oskarżył papieża o kolaborację z nazistami i niezrobienie niczego w sprawie zagłady Żydów.
W opracowaniach poświęconych Polskim Siłom Powietrznym pokutuje opowieść o tym, jak 7 września 1940 roku dowodzący Dywizjonem 303 F/L Atholl Forbes nie zauważył przelatujących w pobliżu samolotów nieprzyjaciela i jedynie dzięki zdecydowanej reakcji F/O Ludwika Paszkiewicza polscy piloci byli w stanie wykonać brawurowy atak na formację niemieckich Dornierów. W jego rezultacie liczba dywizjonowych sukcesów zwiększyła się o kolejnych czternaście zwycięstw{1}. Z dostępnych źródeł wynika jednak, że Forbes tego dnia nie popełnił żadnego błędu, a cała „oficjalna” wersja tej walki nie znajduje żadnego potwierdzenia w dokumentach, będąc tylko dowolną interpretacją autorów, którzy ją opisywali.
Przy całej swej grozie sześć lat drugiej wojny światowej obfitowało również w wydarzenia ciekawe, niebanalne czy wręcz zabawne. Do zapierających dech w piersi wyczynów dochodziło na każdym teatrze działań wojennych, a tym bardziej – nad każdym.
Spotkań Kaczmarka i młodego Trägera było kilka, podczas jednego z nich żołnierza Wehrmachtu zaprzysiężono jako członka grupy „Bałtyk 303”. Występować miał pod pseudonimem „T2 As”. Uzyskane od niego informacje posłużyły „Wrzosowi” do opracowania szczegółowego raportu. W raporcie wymienił również ludzi, którzy szczególnie wyróżnili się w akcji grupy „Bałtyk”. Byli nimi, między innymi: Kazimierz Kolber („Biały”), Mieczysław Robiński („Wilk”), Zygmunt Felchnerowski („Wydra”) oraz Stanisław Michniewicz („Borsuk”).
„Wojna zimowa” była konfliktem o dużym znaczeniu dla niemieckiego kierownictwa – a na pewno większym, niżby się to mogło wydawać. Obserwujący zmagania po drugiej stronie Bałtyku wojskowi wywiadowcy wydelegowani przez Berlin z Fremde Heere Ost mogli ostatecznie przekonać się o wartości bojowej i potencjale obronnym rosyjskiego wojska. W ostatecznym porównaniu Armii Czerwonej z Wehrmachtem ta pierwsza wypadła bardzo blado. Nie mogła się z nim mierzyć ani pod względem sprawności dowodzenia, ani wyszkolenia, ani logistyki czy w końcu organizacji zaplecza frontu. Od tej pory niemiecki sztab i kierownictwo Rzeszy miały wyrobione zdanie o fatalnie zorganizowanej armii swojego kłopotliwego partnera.
Kto ponosił odpowiedzialność za te niewyobrażalne okrucieństwa? Niestety określenia pokroju „Niemcy” czy „III Rzesza” (nie mówiąc już o pozbawionych narodowości „nazistach”) pozostają bezosobowe i na dobrą sprawę znaczą niewiele. Zbrodni dokonywali przecież konkretni ludzie – bardzo szerokie grono sprawców obejmujące zarówno najwyższych przywódców III Rzeszy, jak i szeregowych morderców. Stąd też wziął się pomysł na ten artykuł. Jest on próbą sporządzenia swoistej, subiektywnej „galerii katów”, przedstawiającej osoby, które odegrały szczególnie istotną rolę przy kreowaniu i realizacji niemieckiej polityki ludobójstwa na okupowanych ziemiach Polski.
Na wojnie jak w życiu – nic nie jest pewne, a w szczególności losy i życie żołnierza. Nasuwa się od razu sławne powiedzenia Toma Hanksa z kultowego „Foresta Gumpa”: „życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co wyciągniesz”. Nie tylko polskich żołnierzy w czasie drugiej wojny światowej okupacja kraju przez armie III Rzeszy i Związku Radzieckiego zmusiła do walki na emigracji i na niemal wszystkich frontach.
30 maja nastąpił pierwszy kontakt bojowy z oddziałami aliantów. Ci początkowo nie mogli uwierzyć, że Włosi walczą tak twardo. Trzeba przyznać, że włoscy spadochroniarze obronili swoją dobrą reputację z walk w Afryce Północnej, a nawet ją podbudowali. Jednak osłabiony pułk nie wytrzymał długo i kolejne ataki Amerykanów przerwały włoskie pozycje.