Pierwszą fazę kampanii krymskiej można było uznać za zakończoną w momencie, gdy załamał się niemiecki szturm na Sewastopol (31 grudnia 1941 roku), a radzieckie desanty na Kerczu i w Teodozji wypchnęły Niemców z Półwyspu Kerczeńskiego i zagroziły całkowitym odcięciem ich sił na Krymie (29 grudnia). 11. Armia Mansteina zamiast triumfalnie wkraczać do Sewastopola, musiała teraz walczyć o przetrwanie.
Przeczytaj pierwszą część artykułu »
Walki obronne 11. Armii
Po zdobyciu Teodozji i wyparciu sił niemieckich z Kercza wojska sowieckie bez trudu mogły przeciąć linię kolejową Dżankoj-Symferopol, która stanowiła główną arterię zaopatrzeniową 11. Armii. Nawet Manstein przyznawał po latach, że wąska linia zabezpieczająca utworzona naprędce u nasady Półwyspu Kerczeńskiego nie wytrzymałaby silniejszego ataku ze strony Sowietów. Co gorsza, fatalna pogoda częściowo pozbawiła Niemców wsparcia lotniczego. Jakby tego było mało, na zachodnim wybrzeżu Krymu pojawiło się nowe zagrożenie – 5 stycznia 1942 roku Sowieci wysadzili desant w porcie Eupatoria. Rumuński pułk artylerii, który miał strzec portu, sromotnie zrejterował, a w mieście wybuchło powstanie wywołane przez partyzantów, którzy przeniknęli do Eupatorii z kryjówek w górach Jaila.
Na szczęście dla Niemców główne siły sowieckie nie przejawiały w tych krytycznych momentach większej aktywności, co było spowodowane przede wszystkim problemami zaopatrzeniowymi. Porty w Kerczu i Teodozji rychło się zakorkowały (do czego częściowo przyczyniła się Luftwaffe), a typowo sowiecki bałagan i brak doświadczenia w organizowaniu operacji desantowych na wielką skalę tylko pogorszył sytuację. Na półwysep przerzucano bowiem nie tylko rzeczywiście niezbędne ładunki, lecz także rozmaite instytucje frontowe, pułki odwodowe, a nawet szkolne ośrodki frontowe kadry oficerskiej. W tym samym czasie jednostkom na pierwszej linii frontu brakowało żywności i amunicji. W rezultacie generał Fretter Pico, nowy niemiecki dowódca w rejonie Półwyspu Kerczeńskiego, zdołał na zachód od Teodozji powstrzymać pierwsze natarcie sowieckich 44. i 51. Armii do czasu nadejścia posiłków.
Pozwoliło to Mansteinowi wycofać część wojsk spod Sewastopola i rzucić świeże oddziały na najbardziej zagrożone odcinki. Na początku stycznia Pico otrzymał do dyspozycji kolejne dwie dywizje piechoty – niemiecką 132. i rumuńską 18. Niemcom udało się również opanować sytuację w Eupatorii. Ściągnięte pospiesznie siły niemieckie (batalion rozpoznawczy 22. Dywizji Piechoty i 70. batalion saperów) zdołały 7 stycznia zlikwidować sowiecki desant i stłumić powstanie. Siedemsetosobowy batalion piechoty morskiej lejtnanta Buzinowa wybito niemal do nogi, a według Mansteina zabito jeszcze w dodatku 1200 partyzantów. Niemcy zlikwidowali też mniejsze desanty w Ałuszcie i Sudaku (południowo-wschodnie wybrzeże Krymu).
15 stycznia Niemcy niespodziewanie przystąpili do przeciwuderzenia w kierunku wschodnim, atakując na styku sowieckich 44. i 51. Armii. Sowieci – przekonani, że bitwa o Krym jest już właściwie wygrana – zaniedbali przygotowania jakichkolwiek pozycji obronnych, a traf chciał, że podczas pierwszego nalotu Niemcy zniszczyli w dodatku sztab 44. Armii (dowódca, generał Pierwuszyn został ciężko ranny, zginął członek Rady Wojennej Komissarow). 18 stycznia niemiecki 391. pułk piechoty ze 170. Dywizji Piechoty zdobył szturmem Teodozję. Jednocześnie na północ od miasta nacierała niemiecka 132. Dywizja Piechoty która zdołała 19 stycznia zająć kluczową miejscowość Władysławówka. W walkach tych szczególnie odznaczył się jeden z plutonów 190. dywizjonu dział szturmowych (trzy działa StuG III), który w starciu na bliskim dystansie zdołał zniszczyć aż szesnaście czołgów T-26. Dzięki zwycięskiej kontrofensywie wojska niemieckie i rumuńskie zajęły bardzo dogodne pozycje obronne na wschód od Teodozji, w najwęższym punkcie Półwyspu Kerczeńskiego. Zostały nazwane przez Niemców Parpatsch Stellung. Styczniowe walki pod Teodozją kosztowały Rosjan (według danych Mansteina) 6700 zabitych, 10.000 jeńców, 177 dział i 85 czołgów.
Tymczasem wojska radzieckie na Półwyspie Kerczeńskim systematycznie rosły w siłę, szczodrze wzmacniane przez STAWKĘ. 28 stycznia Moskwa zadecydowała o utworzeniu z działających na Kerczu jednostek nowego Frontu Krymskiego, na którego czele stanął generał D. T. Kozłow. Jednocześnie na półwysep wysłano w charakterze przedstawiciela STAWKI szefa Głównego Zarządu Politycznego Armii Czerwonej, Lwa Mechlisa. Okazało się to, mówiąc oględnie, niezbyt szczęśliwym posunięciem. Na Kerczu zapanowała de facto dwuwładza, a zupełnie nieudolny w sprawach wojskowych Mechlis zaczął energicznie maskować swoje braki intrygami i szpiegomanią, co tylko pogorszyło sprawę.
Dopiero 27 lutego, po zgromadzeniu sił liczących dwanaście dywizji piechoty i jedną dywizję kawalerii (z silnym wsparciem czołgów i artylerii), Front Krymski wznowił ofensywę. Atak przebiegał pod wyjątkowo złą gwiazdą. Z powodu nieustannie padającego deszczu ciężki sprzęt ugrzązł w błocie, a nieudolność dowództwa sprawiła, że współdziałanie pomiędzy rodzajami broni, a nawet sąsiadującymi jednostkami, praktycznie nie istniało. W rezultacie, mimo iż po drugiej stronie frontu stały jedynie cztery dywizje piechoty (trzy niemieckie i jedna rumuńska), Sowietom nie udało się przełamać obrony przeciwnika. Jedynie napółnocnym odcinku frontu zdołali zadać ciężkie straty rumuńskiej 19. Dywizji Piechoty i odepchnąć ją na zachód, przez co linia frontu wygięła się tam dość wyraźnie.
Sowieckie straty były jednak ogromne.
W dniach 13–19 marca wojska radzieckie ponownie przystąpiły do natarcia na Kerczu, lecz i tym razem nie przyniosło ono większych rezultatów, choć pułki niemieckiej 46. Dywizji Piechoty musiały odeprzeć od 10 do 22 ataków. Straty po stronie sowieckiej ponownie były olbrzymie. 20 marca Manstein skierował świeżo przybyłą na Kercz niemiecką 22. Dywizję Pancerną do kontruderzenia na powstały w lutym sowiecki wyłom na północnym odcinku frontu. Pośpieszne rzucenie do boju świeżo sformowanej i niedoświadczonej dywizji okazało się jednak kosztownym błędem. W porannej mgle w jej formacje wkradło się zamieszanie i niezborny atak został odparty z dużymi stratami po stronie niemieckiej. Od 24 do 26 marca Front Krymski próbował częścią sił (cztery dywizje) zająć niemieckie punkty oporu w rejonie Koj-Asanu, lecz atak ponownie został odparty. Ostatnią sowiecką próbę, podjętą w dniach 9–11 kwietnia, Manstein zniweczył bez większego wysiłku – nacierające wojska były już wycieńczone, a Niemcy otrzymali wreszcie uzupełnienia.
Na wyraźne żądanie dowództwa Frontu Krymskiego również obrońcy Sewastopola wielokrotnie między styczniem a kwietniem prowadzili działania zaczepne przeciwko dywizjom 11. Armii pozostającym pod Sewastopolem. Nie przyniosły one jednak większych sukcesów, a w walkach topniały tymczasem skromne siły Armii Nadmorskiej, których ze względu na ograniczone możliwości transportu drogą morską nie można było wystarczająco szybko odtworzyć. Dopiero w połowie kwietnia STAWKA rozkazała sowieckim siłom na Krymie przejść do „aktywnych działań obronnych”.
Zagłada Frontu Krymskiego na Kerczu
Wiosenne porażki na Kerczu sowieckie dowództwo potraktowało jedynie jako chwilowe niepowodzenie. Na półwyspie nadal intensywnie gromadzono siły i środki, spodziewając się, że Front Krymski lada moment wznowi ofensywę. W rezultacie, w maju 1942 roku na Kerczu znajdowały się aż trzy sowieckie armie (44., 47., i 51.), złożone łącznie z siedemnastu dywizji piechoty, dwóch dywizji kawalerii, dwóch brygad piechoty i czterech brygad pancernych (260 tysięcy żołnierzy, 3577 dział i moździerzy, 347 czołgów).
Mimo oficjalnego przejścia do „aktywnych działań obronnych” wojska Frontu Krymskiego nadal utrzymywały ofensywny szyk bojowy. Dywizje obsadzały odcinki o szerokości do dwu kilometrów, a niekiedy – nawet 500 metrów. Odwody stacjonowały bezpośrednio przy oddziałach czołowych (jedyną oddaloną od linii frontu rezerwę stanowiły dwie dywizje – jedna piechoty i jedna kawalerii). Niemal całość sił frontu (w tym całą artylerię, nawet należącą do dywizji odwodowych) ściśnięto w jednej linii na 27-kilometrowym froncie, na dodatek na zupełnie płaskim i otwartym terenie. Punkty dowodzenia rozlokowano w pobliżu skraju przedniego, kiepsko w dodatku je maskując. Zaniechano budowy umocnień inżynieryjnych bardziej skomplikowanych niż okopy lub ziemianki i nie postawiono niemal żadnego pola minowego. Każdego, kto ostrzegał przed tą zgubną beztroską, Mechlis demaskował jako „panikarza” lub „defetystę”. Zastraszony Kozłow praktycznie przekazał dowodzenie w jego ręce.
Niemcy nie zamierzali jednak czekać biernie na kolejny sowiecki atak. Według dyrektyw OKH ostateczne wyparcie sowieckich wojsk z Krymu miało bowiem stanowić wstęp do wielkiej ofensywy na południowym odcinku frontu wschodniego. Dla niemieckiego dowództwa oczywiste było, że pierwsze uderzenie musi zostać wykonane na Półwyspie Kerczeńskim. Atak na Sewastopol w sytuacji, gdy wojska Frontu Krymskiego wisiały nad tyłami 11. Armii jak miecz Damoklesa, byłby niczym więcej jak bezsensownym ryzykiem.
Rozumiejąc, że na otwartym stepie nie da się ukryć przygotowań do ataku, Manstein postanowił wywieść Rosjan w pole. Niemcy rozpoczęli szeroko zakrojone działania dezinformujące, chcąc przekonać sowieckie dowództwo, że celem ataku będzie odcięcie wybrzuszenia na północnym frontu, które powstało w lutym, gdy Sowieci odepchnęli stamtąd rumuńską dywizję. Rosjanie chwycili przynętę i skoncentrowali w okolicach wybrzuszenia dwie trzecie sił (47. i 51. Armię). W rzeczywistości Manstein planował przełamanie sowieckiej obrony na południowym krańcu frontu, gdzie stała wyłącznie słaba 44. Armia. By ułatwić pierwsze przełamanie, Niemcy zamierzali wysadzić na sowieckich tyłach desant morski w sile batalionu (przerzucony barkami desantowymi z portu w Teodozji). Główne siły niemieckie (XXX Korpus Armijny), poruszając się wzdłuż południowego wybrzeża Półwyspu Kerczeńskiego, miały następnie dokonać głębokiego obejścia głównych sił Frontu Krymskiego, aby w odpowiednim momencie skręcić na północ i uderzeniem ku wybrzeżom Morza Azowskiego, zamknąć pierścień. Zabezpieczenie wschodniego skrzydła sił uderzeniowych przed ewentualnym kontratakiem sowieckich odwodów z Kercza przypadło improwizowanej „Brygadzie Groddek”, składającej się z niemieckich i rumuńskich pododdziałów zmotoryzowanych. Brygada miała wykonać to zadanie w sposób ofensywny, posuwając się szybko w kierunku Kercza.
Plan otrzymał kryptonim Trappenjagd („Polowanie na dropie”). Do jego realizacji niemieckie dowództwo wyznaczyło siedem dywizji piechoty (w tym dwie rumuńskie) i jedną pancerną (22. Dywizja Pancerna), do których dołączyły jeszcze trzy dywizjony dział samobieżnych i rumuńska brygada kawalerii.
8 maja 1942 roku oddziały 11. Armii ruszyły do ataku. Niemiecka artyleria, wspierana przez blisko czterysta samolotów VIII. Korpusu Lotniczego generała Richthofena, zdołała obezwładnić zlokalizowane wcześniej sowieckie stanowiska artyleryjskie, punkty dowodzenia i węzły łączności. Następnie gwałtownym uderzeniem na pięciokilometrowym odcinku wzdłuż wybrzeża Zatoki Teodozyjskiej niemiecki XXX Korpus Armijny (28. Dywizja Lekka, 50. i 132. Dywizje Piechoty) przełamał sowiecką obronę, wbił się w głąb nieprzyjacielskich pozycji na głębokość 7–8 kilometrów i sforsował stworzony tam potężny rów przeciwpancerny. Sporą rolę w tym sukcesie odegrał zaskakujący desant batalionu piechoty na sowieckich tyłach.
W powstałą w ten sposób lukę wtargnęła następnie niemiecka 22. Dywizja. 46. Dywizja Piechoty wraz z oddziałami rumuńskimi wiązała w tym czasie główne siły sowieckie na wybrzuszeniu.
Układ sił, jaki ukształtował się pod koniec pierwszego dnia niemieckiej ofensywy, pozwalał jeszcze Rosjanom na przeprowadzenie zdecydowanego kontruderzenia i opanowanie sytuacji. Popędzany przez STAWKĘ generał Kozłow rozpoczął nawet przygotowania do kontrataku na skrzydło XXX Korpusu, jednak w sowieckich szeregach zapanował chaos wywołany sprzecznymi rozkazami dowództwa Frontu i dowódcy 44. Armii, w rezultacie czego kontruderzenie załamało się, zanim w ogóle się rozpoczęło. Tymczasem niemiecka 22. Pancerna rozwinęła 9 maja natarcie na Kerleut i Uzun-Ajak, stwarzając bezpośrednie zagrożenie dla tyłów Frontu Krymskiego. W tej sytuacji STAWKA nakazała Kozłowowi generalny odwrót na znajdujący się w odległości 20–25 kilometrów od Kercza tak zwany Wał Turecki.
10 maja przez cały dzień padał ulewny deszcz, który uziemił niemieckie samoloty i spowolnił marsz oddziałów zmotoryzowanych. Kozłow uwierzył, że nie wszystko jeszcze stracone i zaniedbał przeprowadzenia szybkiego odwrotu. Losy Frontu Krymskiego były od tego momentu praktycznie przesądzone. Następnego dnia 22. Pancerna z impetem wznowiła natarcie i przebiła się nad brzeg Morza Azowskiego, odcinając w ten sposób osiem sowieckich dywizji. 13 maja Niemcy osiągnęli Wał Turecki i wyprzedziwszy w ten sposób cofające się w nieładzie oddziały Frontu Krymskiego, z marszu przełamali obronę Wału.
Kozłow stracił w tym momencie możliwość kierowania oddziałami, a odwrót Frontu Krymskiego zamienił się w paniczną ucieczkę. 15 maja niemiecka 170. Dywizja Piechoty zdobyła Kercz. Kto mógł, ewakuował się na Półwysep Tamański, to jest na drugą stronę cieśniny Kerczeńskiej. Na otwartych przestrzeniach niemieckie samoloty i artyleria dosłownie masakrowały sowieckich obrońców. 18 maja bitwa była praktycznie zakończona – oddziały Frontu Krymskiego były już zniszczone lub wypchnięte z Krymu. Jeszcze przez tydzień około osiemnastu tysięcy czerwonoarmistów (i pewna ilość cywilów) utrzymywało się jeszcze w adżymuszkajskich kamieniołomach, aż wreszcie Niemcy wybili ich tam niemal do nogi.
„Polowanie na dropie” zakończyło się ogromnym zwycięstwem Mansteina i jego 11. Armii. Osiem niemieckich i rumuńskich dywizji rozgromiło trzy sowieckie armie. Front Krymski utracił 176 tysięcy żołnierzy (w większości wziętych do niewoli), ponad 3400 dział, około 350 czołgów i 400 samolotów. Jeżeli dodać do tego jeszcze straty poniesione przez w czasie zimowych i wiosennych działań ofensywnych, okazuje się, iż Front Krymski utracił w ciągu pięciu miesięcy ponad 300 tysięcy żołnierzy i 629 czołgów. Zaledwie 116 tysiącom żołnierzy, pozbawionym praktycznie ciężkiego sprzętu (ewakuowano zaledwie około 100 dział, moździerzy i „katiusz”), udało się ewakuować na Półwysep Tamański.
Drugi szturm Sewastopola
Rozgromiwszy siły Frontu Krymskiego, Manstein mógł skupić teraz wszystkie swe siły przeciw twierdzy sewastopolskiej. Jej zdobycie nie było jednak łatwym zadaniem, o czym przekonywały z pewnością wspomnienia o nieudanym szturmie z grudnia 1941 roku. Tym razem jednak 11. Armia ruszała do boju znacznie lepiej przygotowana.
Siły i plany
Przed ostatnią bitwą kampanii krymskiej Manstein skoncentrował pod Sewastopolem główne siły 11. Armii – siedem niemieckich i trzy rumuńskie dywizje piechoty oraz trzy dywizjony dział szturmowych. Oddziały te liczyły łącznie 203 tysiące żołnierzy (w tym 175 tysięcy w jednostkach bojowych) oraz 150 dział szturmowych i czołgów. Ponadto działania 11. Armii miało wspierać 600 samolotów VIII Korpusu Lotniczego Richthofena. W formie ubezpieczenia Manstein pozostawił na Półwyspie Kerczeńskim i na wybrzeżach Krymu jedynie 46. Dywizję Piechoty (wraz ze sztabem XXXXII Korpusu Armijnego) i oddziały rumuńskiego VII Korpusu (dwie dywizje piechoty i brygada kawalerii).
Aby rozbić fortyfikacje Sewastopola, Niemcy znacząco wzmocnili zwłaszcza park artyleryjski 11. Armii, który składał się teraz z aż 208 baterii (2045 dział i moździerzy). Była to największa jednorazowa koncentracja artylerii (6 baterii na kilometr frontu), jaką udało się osiągnąć Wehrmachtowi podczas całej wojny. Ponadto szturm na twierdzę stał się dla Niemców okazją do wypróbowania wielu nowatorskich rodzajów uzbrojenia. Manstein otrzymał więc do dyspozycji 24 baterie moździerzy rakietowych (słynny Nebelwerfer), specjalny 300. dywizjon pancerny wyposażony w zdalnie sterowane miny samobieżne (w tym Goliathy) oraz potężne działa kolejowe – moździerz Gamma kalibru 420 mm, dwa moździerze Karl kalibru 600 mm i superdziało Dora kalibru 800 milimetrów. Koniec końców, niemieccy weterani wspominali jednak, że najbardziej skuteczne tradycyjnie okazały się słynne działa przeciwlotnicze 88 mm.
Opracowany przez Mansteina plan szturmu ochrzczono kryptonimem Storfang („Połów Łososia”). Zgodnie z jego założeniami główny atak, podobnie jak w grudniu 1941 roku, miał zostać skierowany na odcinku północnym. Wyjście sił niemieckich nad Zatokę Północną zablokowałoby bowiem dowóz posiłków i zaopatrzenia do Sewastopola, a tym samym przekreśliłoby możliwość dalszej obrony twierdzy. Ponadto ten stosunkowo płaski rejon bardziej sprzyjał wykorzystaniu artylerii i lotnictwa niż pozostałe, zalesione i górzyste odcinki frontu.
Główny ciężar ataku miał spoczywać na LIV Korpusie Armijnym generała Salmutha, złożonym z czterech dywizji i jednego pułku piechoty. Szturm na odcinku północnym wspierało ponadto prawie 60 procent artylerii pozostającej do dyspozycji 11. Armii i dwa dywizjony dział szturmowych.
Od południa Sewastopol miał natomiast atakować XXX Korpus Armijny generała Frettera Pico (trzy dywizje piechoty, 56 baterii, dywizjon dział szturmowych i 300. dywizjon specjalny). Jego zadaniem było w pierwszym rzędzie wywalczenie pozycji wyjściowych do ataku na górę Sapun, której zdobycie otworzyłoby drogę do miasta. Na centralnym odcinku miał z kolei działać rumuński Korpus Górski generała Lascara (dwie dywizje, 34 baterie), któremu rozkazano maksymalnie wiązać siły sowieckie.
W przeddzień niemieckiego szturmu siły Sewastopolskiego Rejonu Umocnionego składały się z siedmiu dywizji piechoty (wchodzących w skład Armii Nadmorskiej), trzech brygad i dwóch pułków piechoty morskiej oraz pułku obrony wybrzeża (wchodzących w skład sił obrony wybrzeża). Oddziały te liczyły łącznie 106 tysięcy żołnierzy (w tym 82 tysiące w jednostkach bojowych), 1624 dział i moździerzy, 47 czołgów, 128 samolotów oraz pociąg pancerny Żelazniakow. Siłami obrońców dowodzili generał Pietrow i admirał Oktiabirski. W czerwcu do twierdzy dotarły jeszcze uzupełnienia w postaci 23 tysięcy żołnierzy, 35 dział, 3000 „pepesz”, 500 rusznic przeciwpancernych i 15 tysięcy ton różnego rodzaju ładunków. W tym samym czasie ewakuowano z Sewastopola około 25 tysięcy rannych i cywilów oraz 456 funkcjonariuszy sewastopolskiego NKWD, którzy w inkermańskich jaskiniach wymordowali wcześniej wszystkich pozostających w ich rękach więźniów.
Stosunek sił kształtował się więc 2:1 na korzyść Niemców w sile żywej, podczas gdy w artylerii i broni pancernej panowała względna równowaga. Jedynie w lotnictwie przewaga Niemców pozostawała miażdżąca. Radziecka Flota Czarnomorska panowała natomiast na morzu.
Powyższe statystyki nie powinny jednak przysłaniać faktu, że sowiecka obrona opierała się na nadzwyczaj trudnym dla atakujących terenie oraz fortyfikacjach twierdzy sewastopolskiej. Sowieckie umocnienia tworzyły gęstą sieć niewielkich umocnień, opartą na kilku potężnych punktach oporu oraz złożoną z trzech linii obronnych:
• Pierwszy pas obrony, szeroki na dwa do trzech kilometrów, stanowiły cztery urzutowane jedna za drugą i zadrutowane linie okopów, pomiędzy nimi drewniane bunkry i betonowe stanowiska bojowe oraz pola minowe;
• Drugi pas obrony miał szerokość około półtora kilometra i stanowił główną linię obrony twierdzy.. Należał do niego przede wszystkim na północnym odcinku frontu, pomiędzy doliną Bełbeku i Zatoką Siewiernaja (najbardziej wcinającym się w głąb lądu fragmentem Zatoki Północnej), szereg silnych zespołów fortyfikacyjnych, którym niemieccy żołnierze nadali łatwe do zapamiętania nazwy, takie jak na przykład: „Stalin”, „Mołotow”, „Wołga”, „Syberia”, „GPU”, „Czeka”, „Ural”. Wschodnia strona fortecy była z kolei osłaniana przez silnie umocnione skaliste doliny i wierzchołki gór („Orle Wzgórze”, „Głowa Cukru”, „Północny nos”, „Kijanka”, „Cynober”, „Winny dwór” i inne). Wszystkie te punkty oporu połączono łańcuchem fortyfikacji polowych. Najsilniejszymi punktami obrony w drugim pasie umocnień były jednak dwie potężne baterie nadbrzeżne nr 30. i 35. kalibru 305 mm (ochrzczone przez Niemców mianem „Maksym Gorki I” i „Maksym Gorki II”) usytuowane na flankach rejonu umocnionego – kolejno w rejonie ujścia rzeki Belbek (północ) i Przylądka Chersonez (południe);
• Trzeci pas obrony przebiegał bezpośrednio wokół miasta. Był to labirynt okopów, ziemianek i stanowisk artyleryjskich.
Od 20 maja niemieckie myśliwce prowadziły intensywne „wymiatanie” nad Sewastopolem, co rychło pozwoliło Richthofenowi uzyskać całkowite panowanie w powietrzu. Intensywnie atakowano też zmierzające do portu okręty i statki, co po pewnym czasie sprawiło, że posiłki i zaopatrzenie mogły być dostarczane do Sewastopola jedynie z największą trudnością.
Podczas przygotowań do szturmu 11. Armia omal nie straciła dowódcy. 4 czerwca Manstein wypłynął z Jałty na włoskim kutrze torpedowym, aby przekonać się czy Jałta-Bajdary (szlak zaopatrzeniowy XXX Korpusu) może być ostrzeliwana od strony morza. W czasie powrotu kuter został ostrzelany przez dwa sowieckie myśliwce. Zginęło kilka osób (w tym ulubiony kierowca Mansteina – Fritz Nagel), a płonący kuter trzeba było odholować do portu.
Szturm
Już pięć dni przed szturmem niemiecka artyleria rozpoczęła intensywny ostrzał wykrytych sowieckich fortyfikacji, stanowisk artyleryjskich i punktów obserwacyjnych. W przerwach do akcji wkraczały Ju 87 Richthofena, które bombardowały sowieckie pozycje, linie komunikacyjne, magazyny, lotniska oraz port i miasto (w którym wciąż pozostawało 35 tysięcy cywilów). Ogień otworzyły też niemieckie działa kolejowe, które zdołały zniszczyć duży magazyn amunicji w sztolni u wybrzeży Zatoki Północnej (Dora) i obie wieże baterii „Maksym Gorki I” (Karl). Mimo sporych zniszczeń w systemie fortyfikacji, straty Sowietów w sile żywej nie były zbyt wysokie. W odpowiedzi ich artyleria przeprowadzała zmasowane ataki na miejsca ześrodkowania sił nieprzyjaciela.
7 czerwca 1942 roku 11. Armia rozpoczęła szturm na Sewastopol. Główny ciężar natarcia spoczywał na LIV Korpusie Armijnym, uderzającym od północy w kierunku wybrzeży Zatoki Północnej. XXX Korpus Armijny na południu i Rumuni na wschodzie starali się na razie jedynie wiązać jak najwięcej sił przeciwnika i zdobyć korzystne pozycje wyjściowe do dalszego natarcia. Niemniej jednak, na całym froncie sewastopolskim walki przybrały od samego początku niezwykle zacięty charakter. Walcząc w morderczym upale, niemieccy piechurzy i saperzy musieli się dosłownie przedzierać przez głęboko urzutowany sowiecki system fortyfikacji.
Czerwonoarmiści walczyli zaciekle o każdy bunkier, okop, a nawet pojedynczy dołek strzelecki, przeprowadzając równocześnie częste kontrataki.
Pierwszego dnia szturmu, na północnym odcinku frontu niemieckie oddziały przeszły dolinę rzeki Bełbek i zdobyły dominujące nad nią wzgórza. Przez dolinę i jar Kamyszły saperzy natychmiast wykonali przejścia w polach minowych, dzięki czemu do walki mogły wejść niemieckie działa szturmowe. Wieczorem 9 czerwca żołnierze niemieckiej elitarnej 22. Dywizji Piechoty zdobyli stację kolejową Mekenzijewy Gory, która w ciągu kilku następnych dni wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Generał Pietrow był zmuszony przerzucić na północ rezerwową 345. Dywizję Piechoty. Gorzej wypadły natomiast działania rumuńskiego Korpusu Górskiego i niemieckiego XXX Korpusu Armijnego, które w pierwszych dniach walk nie zdołały wysunąć się zbyt daleko poza pozycje wyjściowe.
Mimo wielu trudności radziecka Flota Czarnomorska starała się regularnie dostarczać do twierdzy posiłki i zaopatrzenie. Między 12 a 17 czerwca do miasta dotarło 6700 ludzi, 900 ton amunicji i 200 ton żywności. Przypłacono to jednak utratą kilku jednostek.
Między 9 a 13 czerwca piechurzy 22. Dywizji zaciekle szturmowali silnie broniony „fort Stalin”, który stanowił jedną z kluczowych pozycji sowieckiej obrony na północnym odcinku. W dzienniku dywizji zapisano później, że: „to był, sądzimy, najbardziej zaciekle walczący nieprzyjaciel, z jakim kiedykolwiek mieliśmy do czynienia”. I rzeczywiście – gdy „Stalin” wreszcie padł, z jego ruin wyszło do niewoli zaledwie czterech czerwonoarmistów.
Ten sukces umożliwił Niemcom rozpoczęcie decydującego szturmu na odcinku północnym. 17 czerwca oddziały LIV. Korpusu zdobyły silnie umocnione sowieckie forty „Czeka”, „GPU”, „Mołotow”, „Syberia”, „Ural” i „Wołga”. Okrążono potężną baterię „Maksym Gorki I.”, której wieże strzaskała już niemiecka ciężka artyleria. Również na południowym odcinku Niemcy zanotowali wreszcie poważniejszy sukces. Przebijając się przez silnie umocnione wzgórza i jary, piechurzy niemieckiej 72. Dywizji zdobyli 17 czerwca zaciekle bronione punkty oporu znane jako „Nos Północy”, „Kapelowa Góra” i „Pagórek Ruin”. Tego samego dnia sąsiednia 170. Dywizja opanowała wieś Kamary, a Rumuni z 4. Dywizji Górskiej po wielokrotnych szturmach zajęli punkt oporu „Głowa Cukru”. Jedynie uderzająca wzdłuż wybrzeża na Bałakławę 28. Dywizja Lekka została niemal całkowicie zastopowana przez sowiecki opór.
Losy bitwy wciąż jednak nie przybliżyły się do rozstrzygnięcia. Niemieckie oddziały były już bowiem wykrwawione, a sowiecka obrona, choć w wielu miejscach nadwyrężona, wciąż bardzo silna. Bawarska 132. Dywizja Piechoty poniosła tak duże straty, że musiała wręcz zostać chwilowo wycofana z linii frontu. W tej sytuacji Manstein postanowił przegrupować swoje siły i przesunąć główny punkt natarcia w miejsca, w których niemieckie oddziały zdołały jak dotąd najgłębiej wedrzeć się w sowieckie linie – w pasie działania 22. Dywizji Piechoty na północy i 72. Dywizji Piechoty na południu. Przerzucono tam w ramach wzmocnienia pułki 24. Dywizji Piechoty (północ) i 170. Dywizji Piechoty (południe), przesunięte z innych odcinków frontu, gdzie z kolei zastąpili je Rumuni. W zastępstwie wykrwawionej 132. Dywizji Manstein ściągnął jeszcze w dodatku 46. Dywizję Piechoty z Kercza.
To posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę. 18 czerwca oddział rozpoznawczy z 72. Dywizji zdołał zaskakującym wypadem zdobyć punkt oporu „Skalne gniazdo”, dzięki czemu Niemcy uzyskali pierwsze włamanie w sowieckich umocnieniach na wzgórzach sapuńskich, które stanowiły kluczową linię obrony Sewastopola. O wiele bardziej doniosły był jednak sukces odniesiony tego dnia na północy. Pułki LIV Korpusu zdobyły tam silnie umocnione sowieckie punkty oporu „Lenin” i „fort Północny”, docierając w ten sposób do wybrzeży Zatoki Północnej i Inkermanu. Pierwszy cel szturmu był osiągnięty – do portu w Sewastopolu nie mógł już wpłynąć żaden okręt. 21 czerwca niemalże do Zatoki Północnej (a dokładniej do wzgórz pod Gajtanem) przebili się też Rumuni z Korpusu Górskiego generała Lascara.
Przez następnych kilka dni niemieckie dywizje oczyszczały wybrzeża Zatoki Północnej z sowieckich punktów oporu. Nie było to jednak łatwe zadanie – opór stawiany przez skazane na zagładę sowieckie załogi był niezwykle silny. Szczególnie zaciekłe walki rozgorzały o otoczoną od kilku dni baterię „Maksym Gorki I”. Była to prawdziwa forteca, z trzykondygnacyjnymi podziemiami (Niemcy mówili wręcz o „podziemnym mieście”), posiadająca własną centralę, siłownię, szpital, kantynę, magazyny i blisko tysięczną załogę. Mimo zniszczenia obu wież artyleryjskich obrońcy nie rezygnowali z walki, strzelając z każdej szczeliny w ruinach i dokonując zaskakujących wypadów przez tajne wyjścia i rury kanalizacyjne. Nawet opanowawszy wreszcie resztki wież, Niemcy musieli zdobywać wszystkie trzy podziemne kondygnacje baterii, tocząc zaciekłą walkę o każdy korytarz i każde pomieszczenie. W użyciu były granaty, miotacze ognia i specjalne ładunki wybuchowe. Wreszcie, gdy Niemcy byli już o krok, załoga centrali sama wysadziła się w powietrze. 24 czerwca „Maksym Gorki I” wreszcie zamilkł. Z blisko tysięcznej załogi tylko 40 rannych dostało się do niewoli.
Równie dramatyczny przebieg miała walka o magazyny Arsenału Floty Czarnomorskiej, które mieściły się w podziemnych sztolniach u wybrzeży Zatoki Północnej. Gdy niemieccy pionierzy wdarli się wreszcie do chronionych pancernymi bramami sztolni, obrońcy wysadzili się. Zwały skał pogrzebały 12 niemieckich pionierów, jak również setki sowieckich żołnierzy, marynarzy i cywilów, którzy chronili się w Arsenale.
Od tej pory Niemcy nie ryzykowali wejścia do ocalałych sztolni i wybijali ich obrońców ogniem działa szturmowego z najbliższej odległości. Jedynie nieliczni żołnierze i cywile przeżyli rzeź.
26 czerwca do Sewastopola, na pokładach dwóch niszczycieli, lidera Taszkient i dwóch trałowców, dotarły ostatnie rezerwy – 142. Brygada Strzelecka. Rozładunek statków i przyjęcie na pokład rannych odbywały się w Zatoce Kamyszewaja, poza obrębem miasta. W drodze powrotnej bombowce niemieckie zatopiły niszczyciel Biezupriecznyj. Odtąd zaopatrzenie dostarczano do twierdzy w niedużych partiach, wyłącznie na pokładach okrętów podwodnych i samolotów transportowych DC-3. Nie była to jednak bezpieczna droga transportu. Niemieckie samoloty i kutry torpedowe zatopiły w następnych dniach dwa sowieckie okręty podwodne. Dwa inne odniosły poważne uszkodzenia i musiały zawrócić na Kaukaz, nie wykonawszy zadania.
Upadek Sewastopola
26 czerwca w rękach 11. Armii znajdował się prawie cały zewnętrzny pierścień twierdzy. Wojska sowieckie zajmowały teraz pozycje na linii: południowe wybrzeże Zatoki Północnej–wzgórza pod Inkermanem–wzgórza sapuńskie–Bałkława. Siły niemieckie były już mocno osłabione (niektóre pułki liczyły zaledwie kilkuset ludzi) więc Manstein doszedł do wniosku, że uderzenie na Sewastopol siłami samego XXX. Korpusu byłoby zbyt ryzykowne. Przerzucenie oddziałów z odcinka północnego zajęłoby z kolei zbyt wiele czasu i mogłoby dać Rosjanom czas na okrzepnięcie i wzmocnienie sił. W tej sytuacji Manstein postanowił zaryzykować niekonwencjonalne posunięcie – siłami LIV Korpusu wysadzić zaskakujący desant na południowych wybrzeżach Zatoki Północnej.
W nocy z 28 na 29 czerwca jednostki 22. i 24. Dywizji Piechoty, pod osłoną ognia artylerii i zasłony dymnej, sforsowały Zatokę Północną. Rosjanie byli całkowicie zaskoczeni, a ich kluczowa pozycja na wzgórzach sapuńskich została częściowo otoczona. W tym samym czasie wojska niemiecko-rumuńskie rozpoczęły szturm na wszystkich kierunkach. Piechota 170. Dywizji, przy wsparciu Goliathów, dział szturmowych i wyrzutni Nebelwerferów (od których pocisków całe stoki wzgórz stanęły w płomieniach) zdobyła wreszcie wzgórza sapuńskie. Tego samego dnia oddziały niemieckie zdobyły silnie umocnioną pozycję na cmentarzu angielskim (leżeli tam żołnierze brytyjscy polegli podczas wojny krymskiej lat 1854–1855) i Kurhan Małachowa u rubieży Sewastopola. Na północy padł Inkerman, gdzie w pobliskich podziemnych magazynach komisarze wysadzili się z setkami żołnierzy i cywilów. Sowiecka artyleria z braku amunicji odzywała się coraz rzadziej.
Wieczorem 30 czerwca resztki wojsk Sewastopolskiego Rejonu Umocnionego zaczęły wycofywać się z Sewastopola w kierunku ostatnich pozostających w ich rękach krańców Krymu – Przylądka Chersonez oraz brzegów zatok: Kamyszewa, Kozackiej i Strzeleckiej. Bitwa zmierzała już ku końcowi.
W nocy z 30 czerwca na 1 lipca, na pokładach okrętów podwodnych L-23 i SzCz-209 oraz kilku samolotów transportowych, ewakuowano z Chersonezu najwyższą kadrę dowódczą i komisarzy Sewastopolskiego Rejonu Umocnionego – admirała Oktiabirskiego i generała Pietrowa wraz ze sztabami, dowódców dywizji, dowództwo floty, pozostających jeszcze na Krymie funkcjonariuszy partyjnych i NKWD wraz z rodzinami – łącznie 498 osób oraz około trzech ton dokumentów i kosztowności. Tej samej nocy zagrożony rejon opuściło 18 ostatnich bazujących na Krymie sowieckich samolotów i wszystkie ocalałe jednostki pływające. Na pokładach tych ostatnich ewakuowały się kolejne 304 osoby. Całą resztę, w tym wciąż walczących żołnierzy, tysiące cywilów i ogromną liczbę rannych, pozostawiono własnemu losowi. Dowództwo nad tymi resztkami przejął dowódca 109. Dywizji Strzeleckiej, generał P. G. Nowikow (z pochodzenia krymski Tatar).
W nocy z 1 na 2 lipca obrońcy wysadzili baterię „Maksym Gorki II”, po raz ostatni przypłynęły też okręty Floty Czarnomorskiej (dwa trałowce, dwa okręty podwodne, pięć ścigaczy), które zabrały z brzegów 650 żołnierzy. Resztki Armii Nadmorskiej – ponad 30 tysięcy ludzi – ostatkiem sił utrzymywały się w jaskiniach na wybrzeżu, darmo oczekując ewakuacji. Po generała Nowikowa i jego sztab dowództwo przesłało co prawda specjalny kuter, lecz podczas rejsu powrotnego został on przechwycony przez niemieckie Schnellbooty i wraz z oficerami odholowany do Jałty.
4 lipca Niemcy złamali ostatecznie zorganizowany opór na Chersonezie. Na pokładach małych stateczków, szalup, a nawet za pomocą tratw i opon samochodowych uciekło z Krymu ostatnie 2000 obrońców. Wielu innych zginęło na morzu lub zostało schwytanych przez załogi niemieckich kutrów torpedowych. Reszta przypuszczała rozpaczliwe ataki, chcąc przebić się przez niemieckie linie, aby przedrzeć w góry Jaila i zasilić szeregi partyzantów. Udało się to jednak tylko nielicznym żołnierzom Sewastopolskiego Rejonu Umocnionego. Większość kontrataków załamała się w morderczym ogniu nieprzyjaciela.
10 lipca Niemcy zlikwidowali ostatnie sowieckie gniazda oporu. Druga bitwa o Sewastopol była zakończona. Niemcy zdobyli twierdzę, biorąc 95 tysięcy jeńców, 622 działa, 758 moździerzy i 26 czołgów. Poległo lub zmarło od ran około 35 tysięcy czerwonoarmistów. Straty 11. Armii wyniosły tymczasem 24 tysiące zabitych i rannych. VIII. Korpus Lotniczy utracił 31 samolotów. Rumuni przyznali się oficjalnie o do utraty 800 żołnierzy, choć ich straty były zapewne kilkukrotnie większe.
Bilans
Trwająca dziesięć miesięcy kampania krymska zakończyła się pełnym sukcesem niemieckiego Wehrmachtu. Stosunkowo słaba (osiem dywizji piechoty i oddziały rumuńskie) 11. Armia zdobyła półwysep, rozmiarami dorównujący Belgii, kilkukrotnie bijąc przy tym znacznie silniejsze siły przeciwnika.
Wystarczy powiedzieć, że cała kampania krymska kosztowała łącznie Armię Czerwoną blisko 600 tysięcy żołnierzy i ogromne ilości sprzętu (w tym około 1000 czołgów, 6500 dział i moździerzy). Sukces ten jest tym większy, że obrońcy mieli oparcie w trudnym terenie (góry, nieliczne i wąskie przesmyki lądowe prowadzące w głąb półwyspu) i fortyfikacjach (zwłaszcza sewastopolskich), a w dodatku dysponowali całkowitym panowaniem na morzu. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu kampanii Hitler awansował von Mansteina do stopnia feldmarszałka, a dla żołnierzy 11. Armii ustanowił specjalne odznaczenie – tarczę naramienną „Za walki o Krym”.
Jakie były przyczyny niemieckiego sukcesu? Na pierwszym miejscu należy wymienić na pewno porażającą nieudolność sowieckiego dowództwa, którego niekompetencja była wielokrotnie widoczna podczas całej kampanii. Przez nią dysponujące wszelkimi atutami sowieckie oddziały zmarnowały możliwość nie tylko obrony Krymu, lecz wręcz zniszczenia całej 11. Armii (w styczniu 1942 roku). Do tego trzeba jeszcze dodać kunszt dowódczy Mansteina, wytrwałość i znakomite wyszkolenie jego oddziałów oraz – last but not least – przewagę w powietrzu, która Niemcy dysponowali podczas całej niemal kampanii. Swoją drogą, strona niemiecka również nie ustrzegła się jednak kilku błędów, zwłaszcza lekceważenia przeciwnika w pierwszych miesiącach.
Ze strategicznego punktu widzenia zdobycie Krymu zabezpieczyło ważne dla Niemiec pola naftowe w Ploeszti przed sowieckimi nalotami i umożliwiło zepchniecie Floty Czarnomorskiej do słabo wyposażonych baz na Kaukazie. Nie udało się natomiast Niemcom wykorzystać zdobycia Krymu, aby skłonić Turcję do większego zbliżenia z III Rzeszą. Ponadto poważnym błędem Hitlera było niewykorzystanie 11. Armii podczas letniej ofensywy latem 1942 roku. Zamiast przerzucić jej dywizje przez Cieśninę Kerczeńską i wykorzystać w walkach na Kaukazie, Führer częściowo rozparcelował jej korpusy, a główne siły bezsensownie przerzucił pod Leningrad.
Krym pozostawał pod niemiecką okupacją do maja 1944 roku.
Bibliografia:
Władimir Bieszanow, 1942. Poligon czerwonych generałów, Harmonia-Inicjał, Gdańsk-Warszawa 2009.
Paul Carrel, Operacja Barbarossa, Bellona, Warszawa 2000.
Erich von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939–1944, Bellona, Warszawa 2001.
Catherine Merridale, Wojna Iwana, Rebis, Poznań 2007.
Mariusz Skotnicki, Tomasz Nowakowski, Sewastopol, Altair, Warszawa 1996.