Regionalne mocarstwo?

Okrutna wojna pomiędzy Irakiem i Iranem uzmysłowiła przywódcom w Teheranie, że nieodzowne jest posiadanie broni nuklearnej. Nie po to, żeby jej użyć, ale żeby posiadać – aby zakończenie przyszłych zmagań nie było tak poniżające lub aby poprzez odstraszanie w ogóle do nich nie doszło. Studia strategiczne wykazały, że w ten sposób można zrównoważyć przewagę konwencjonalną i uniknąć upokorzenia przez wroga, a przywództwo religijne dokonało wolty, której skutki są widoczne po dziś dzień. Z drugiej strony okazało się, że religia nie poradziła sobie z brutalną rzeczywistością. Fizyka jądrowa i postęp technologiczny już nie były złe, a nawet nie przeszkadzały Strażnikom Rewolucji, którzy traktowali je jako szatański pomiot. Zdecydowano, że najskuteczniejszym sposobem na zbudowanie solidnej pozycji Iranu na arenie międzynarodowej, nawet pozycji mocarstwa regionalnego, będzie dysponowanie głowicami nuklearnymi i środkami ich przenoszenia.

Należało zbudować program od nowa, odbić się od dna, które osiągnęła irańska fizyka jądrowa. Jednak jak sprawić, aby wrócili inwestorzy, naukowcy i – przede wszystkim – pieniądze potrzebne na badania? Kierunek na Zachód wydawał się w zasadzie zamknięty. Należało skłonić do współpracy – co później nie okazało się trudne – rządy innych państw. Równolegle starano się doprowadzić do powrotu irańskich naukowców. Medżlis, irański parlament, podjął decyzję o zwrocie skonfiskowanego mienia, zachęcając tym samym rodzimych naukowców, aby wrócili do ziemi ojczystej. Nowa polityka okazała się skuteczna. Część wykształconych Irańczyków odzyskała utracone miejsca pracy, a bezpieczeństwo zapewniali tym razem przywódcy religijni i Strażnicy Rewolucji.

Kiedy w Iranie postanowiono wrócić do prac nad programem nuklearnym? To trudne pytanie, na które nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć. Należy jednak przyjąć, że kluczowym momentem były „ustalenia posiedzenia wysokiego szczebla w 1984 roku”, w których irańskie przywództwo zdecydowało o wznowieniu programu nuklearnego. Nastąpił wówczas diametralny zwrot w polityce Chomeiniego. Sama idea była jednak wtedy w powijakach, a dążenia do objęcia przywództwa w regionie zyskały nową świeżość i wyraźne kształty dopiero za prezydentury Mahmuda Ahmadineżada.

Tymczasem w 1984 roku Irańczycy wystosowali kolejną ofertę do Niemców, którzy mieliby zająć się niedokończonymi reaktorami w Buszehrze i Isfahanie. Na próżno, Niemcy bowiem nie podjęli się dalszej realizacji projektu. Duże znaczenie w tej sprawie miały naciski amerykańskiej dyplomacji, grożącej pogorszeniem stosunków między oboma państwami. Amerykanie nie tylko wycofali poparcie, ale i zaprzestali dostaw wysoko wzbogaconego izotopu uranu do teherańskiego reaktora badawczego.

Teheran nie narzekał jednak na brak kontrahentów zagranicznych, tym razem głównie ze Wschodu. Z ochoczą pomocą rzucili się, początkowo bardzo nieoficjalnie, przywódcy ZSRR, Korei Północnej, Indii i Argentyny. Będący nadal w powijakach program nuklearny wspierała ślepo sama MAEA, ale pod presją Stanów Zjednoczonych szybko zaprzestała działań w ramach własnego programu wsparcia technicznego. Prezydent Ronald Reagan obawiał się, że pomoc agencji utwierdzi Iran w przekonaniu o kontynuowania prac nad pozyskaniem technologii nuklearnej, prawdziwym powodem rygorystycznego stanowiska administracji Reagana była jednak obawa przed fałszywymi zamiarami ajatollahów, którzy chcieli wykorzystać nadmierną ufność wiedeńskich oficjeli. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych eksperci MAEA, wizytując irańskie centra badań i reaktory, nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości, a ponadto skłonni byli wznowić współpracę z tym krajem. Trudno jednak byłoby orzec inaczej. Przecież irański program wówczas raczkował. Należało go postawić na nogi, a potem dopiero myśleć o nadaniu wojskowego charakteru.

Sytuacja nie napawała jednak zbyt dużym optymizmem. Zniszczenia wojenne dosięgły również obiektów nuklearnych, potrzeba było czasu, aby przywrócić je do stanu sprzed konfliktu. Dlatego też rozbieżne są tezy na temat restartu programu nuklearnego w Iranie. Do wznowienia planowych prac doszło prawdopodobnie na krótko przed zakończeniem wojny z Irakiem, ale to tylko jedna z hipotez. Niektóre źródła, zwłaszcza amerykańskie i w pewnej mierze izraelskie, wskazują na datę wcześniejszą. Według wydanego w 1985 roku raportu NIC pierwsze decyzje o wznowieniu prac nad pozyskaniem broni nuklearnej zapadły już w roku 1982. Świadczyć o tym mają zapisy jego twórców, wskazujących na „zagrożenie proliferacją technologii nuklearnej na Bliskim i Środkowym Wschodzie”. Podkreślić jednak należy ogólność takiego zapisu. Rozprzestrzenianie broni masowego rażenia, w tym nuklearnej, miało być nieodłącznie związane z „zainteresowaniem Teheranu budową obiektów przeznaczonych do produkcji materiałów rozszczepialnych, znajdujących zastosowanie w głowicach nuklearnych”. Nie był jednak aż tak pesymistyczny, jedynie sygnalizował pewne problemy, którymi należało się zająć, aby nie nabrzmiały. Raczej uspokajano środowiska wojskowe i polityczne spokojnym stwierdzeniem, że Iran jeszcze ponad dekadę nie będzie stanowił istotnego zagrożenia.

W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych zaczęły pojawiać się pierwsze raporty na temat potencjalnego zdobycia przez Iran technologii, która w przyszłości umożliwi skonstruowanie broni nuklearnej. Z danych wywiadu wynikało, że Teheran, zakładając utrzymanie się woli politycznej, osiągnie zdolności nuklearne już na początku drugiej połowy lat osiemdziesiątych. W 1984 roku wywiad zachodnioniemiecki przygotował bardziej nowatorski raport, wysuwający koncepcję atomowego Iranu, który wejdzie w posiadanie broni „A” za dwa lata. Jego nowatorskość polegała właśnie na dokładnym określeniu terminu. O sprawie informowało wówczas czasopismo Jane’s Defence Weekly. Jako źródło zaopatrzenia w izotopy uranu wskazywano Pakistan. W tym samym roku Alan Cranston, whip mniejszości w amerykańskim senacie, doszedł do jeszcze bardziej odkrywczych wniosków: że Islamska Republika Iranu w ciągu siedmiu lat wejdzie w posiadanie arsenału jądrowego. Były to szacunki optymistyczne, wręcz nieprawdopodobne. Aby je zrealizować, Iran musiałby znaleźć się w sytuacji idealnej, w której nikt ani nic nie staje na przeszkodzie dalszym pracom. Do dzisiaj tak się nie stało, a na horyzoncie nie widać zmiany na lepsze.

Irański fin de siècle

Czas płynął spokojnie, świat zajęty był chęcią zażegnania chaosu, który pojawił się upadku jednego z dwóch supermocarstw. Nikt – bądź prawie nikt – nie interesował się jakimś państewkiem, które nieudolnie próbuje dorównać potęgom nuklearnym. Świat nie zdawał sobie sprawy z tego co dzieje się w Iranie. Ale może zasadniej byłoby stwierdzić, że wiedział o działaniach tamtejszych przywódców, ale nie traktował poważnie doniesień wspólnoty wywiadowczej – amerykańskiej i izraelskiej. Przywódcy Europy i świata mieli na głowie o wiele większe problemy niż wyłaniająca się – choć to stwierdzenie jest na pewno na wyrost – potęga nuklearna. Wojna w Zatoce Perskiej, Bałkany, próżnia bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej czy wydarzenia w Rwandzie absorbowały uwagę nie tylko światowych mediów, organizacji międzynarodowych obrońców praw człowieka, ale także rządzących państwami zachodnimi.

Iran zaś systematycznie otrzymywał zagraniczną pomoc. Pierwsi dłoń wyciągnęli Argentyńczycy. Dość długo ukrywano faktyczny udział południowoamerykańskiego kraju we restarcie irańskiego programu nuklearnego, początkowo światło dzienne ujrzały jedynie szczątkowe informacje. Dziś wiemy, że argentyńska Comisión Nacional de Energía Atómica, czyli Narodowa Komisja Energii Atomowej, znacząco pomogła Teheranowi przekonwertować reaktor badawczy. Tym samym Iran, cierpiący na brak wysoko wzbogaconego uranu, zyskał reaktor zasilany uranem nisko wzbogaconym (do wartości 19,75%). W roku 1993 do Iranu dostarczono również ograniczone zasoby tego pierwiastka (115,5 kilograma). Ponadto udzielono wsparcia technologicznego przy budowie pilotażowych zakładów przetwarzania dwutlenku uranu i produkcji paliwa nuklearnego. Naciski amerykańskiej dyplomacji ograniczyły jednak pomoc płynącą z Buenos Aires – nie dostarczono całych planowanych zasobów izotopu uranu, w ograniczonym stopniu spłynęła pomoc technologiczna. W zamian za to już pod koniec lat osiemdziesiątych i przez całą ostatnią dekadę stulecia Iran rozwijał sieć kopalni uranu, budował kolejne reaktory, a także rozpoczął prace badawcze nad technologią rakietową. Kompleksowe podejście do sprawy wykorzystywano później – i w zasadzie podnosi się to do dzisiaj – jako argument przemawiający za istnieniem zorganizowanego programu budowy broni atomowej.

Opracowywanie planu odbudowy i rozwoju przyspieszyło, gdy u sterów władzy, przynajmniej tej nominalnej, stanął rząd prezydenta Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego (na zdjęciu tytułowym w środku). Jako oficjalne powody wskazano chroniczny brak energii elektrycznej i gwałtowny wzrost populacji Iranu. Powrócono do retoryki Pahlawiego o dywersyfikacji źródeł energii elektrycznej. Pozornie ropa naftowa znowu stała się zbyt cenna, aby ją po prostu spalać. Wisienką na torcie atomowych starań prezydenta było podpisanie w 1995 roku, dwa lata przed końcem kadencji, umowy z Rosjanami na budowę reaktora atomowego w Buszehrze. Współpraca zyskała nawet oryginalną, eufemistyczną nazwę – Persepolis. Moskwa oprócz tego obiecała zbudować w Buszehrze trzy dodatkowe reaktory i stała się prawdziwą kopalnią wiedzy dla początkujących Irańczyków. Rosyjscy eksperci w dziedzinie technologii nuklearnej przekazywali własne doświadczenia oraz uzyskane przez wywiad wojskowy GRU i Służbę Wywiadu Zagranicznego Rosji. Rosyjska pomoc, aczkolwiek znaczna, nie przyniosła jednak znacznych efektów ze względu na amerykańskie sankcje.

Jesienią 2011 roku doszło do istnego trzęsienia ziemi. 8 listopada Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej wydała oskarżycielski raport, w którym po raz pierwszy wyraźnie stwierdziła, że Iran prowadził działania zmierzające do budowy broni nuklearnej. Irański program nuklearny ponownie znalazł się w centrum uwagi dyplomacji międzynarodowej. Rewelacje Irańskiej Narodowej Rady Oporu, emigranckiej organizacji antyrządowej, i wspomniany raport MAEA były pokłosiem próżni lat dziewięćdziesiątych i spokojnego dążenia do wejścia w posiadanie broni atomowej. Nie jest niczym nowym fakt prowadzenia działań do 2003 roku w ramach zorganizowanego programu. W raporcie pisano również o kontynuacji wielu z tych prac także w okresie późniejszym. Eksperci MAEA określili dokument jako wysoce wiarygodny z oczywistych względów. Informacje w nim zawarte uzyskano od osób, które w jakiś sposób miały styczność z Irańczykami pracującymi nad programem nuklearnym. Publikacja wywołała szerszą debatę nad tym, jakimi środkami skłonić Iran do „przemyślenia” podejmowanych działań. W grę wchodziły: zwiększona presja dyplomatyczna, sankcje, sabotaż lub działania wojskowe.

Okazało się, że już na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych irańscy naukowcy używali niezgłoszonych materiałów do badań i eksperymentów z konwersją izotopu uranu. Później kontynuowali je w niezgłoszonych obiektach. Irańscy oficjele potwierdzili utrzymywanie kontaktów z tajną siecią dostawców technologii nuklearnych i urządzeń podwójnego zastosowania, czym łamali ograniczenia Komitetu Koordynacyjnego Wielostronnej Kontroli Eksportu (obecnego Porozumienia Wasenaar). W 1987 roku i na początku lat dziewięćdziesiątych irańscy przedstawiciele spotykali się z członkami szajki zorganizowanej przez doktora Chana. Podczas tych spotkań przekazano Iranowi dokumenty z informacjami na temat technologii budowy wirówek i dotyczące wzbogacania uranu (o które Iran nie prosił). Efektem zażyłych stosunków między wspomaganymi przez państwo naukowcami pochodzenia pakistańskiego było podpisanie porozumienia o długoterminowej współpracy między Pakistanem i Iranem.

Ponadto wiele wątpliwości i przesłanek świadczących o istnieniu zorganizowanego programu nuklearnego dostarczyła tak zwana kwestia instytucjonalna. Irańczycy przyznali się do utworzenia w ramach „Planu AMAD” szeregu instytucji, które jednak miały zajmować się badaniami i rozwojem pokojowego, cywilnego programu. Na jego czele stał Mohsen Fachrizade, doktor fizyki jądrowej, nazywany ojcem wojskowego programu nuklearnego w Iranie.

Irańscy oficjele zaprzeczyli jakimkolwiek koneksjom instytucji z wojskowym charakterem programu. Fin de siècle dla Iranu wcale nie był okresem pesymistycznym. W okresie tym utworzono do zarządzania programem nuklearnym ogółem dwadzieścia cztery instytucje, którym przypisano szczegółowo określone zadania i kompetencje. Nad całością czuwał Instytut Badań Naukowych umiejscowiony w strukturach rządowych. Jego uprawnienia wykonywane były przez komitet naukowy, który bezpośrednio zajmował się funkcjonowaniem ośrodka badań nad fizyką jądrową. Wydzielone departamenty tego ostatniego zajmowały się koordynacją „Planu AMAD”, składającego się z kilku powiązanych ze sobą projektów.

Były nimi między innymi wzbogacanie uranu (Green Salt Project), łączące się z nim prace nad przystosowaniem rakietowych pocisków balistycznych Shahab 3 do przenoszenia głowic nuklearnych i symulacje z użyciem urządzeń detonacyjnych. W odpowiedzi na stawiane w 2011 roku zarzuty irańscy dyplomaci oświadczyli, że ośrodek badań nad fizyką jądrową stworzono w celu „przygotowania do obrony przed potencjalnymi atakami nuklearnymi”. Ponadto zajmować się miał neutralizacją skutków po awariach w obiektach nuklearnych.

Gdy skończył się okres spokoju, a światło dzienne ujrzały rewelacje antyrządowej organizacji, dyplomacja Iranu poinformowała MAEA, że działania w ramach „Planu AMAD” ograniczono już w 1998 roku, a w latach 2003–2004 całkowicie go zaniechano. Tymczasem jeśli były to prace cywilne, to dlaczego w ogóle z nich zrezygnowano? Choć nie do końca, bo MAEA potwierdziła jedynie czasowe przerwanie działań, personel pozostał zaś w obiektach, aby pozbyć się tajnych dokumentów i zatrzeć ślady. Jak się później okazało, działalność wznowiono pod nadzorem specjalnie utworzonych instytucji, które ukryto w systemie organów rządowych. Na ich czele ponownie stanął Mohsen Fachrizade.

Dzisiaj nie ulega już wątpliwości, że Iran w latach dziewięćdziesiątych prowadził zorganizowane działania mające na celu uzyskanie potencjału państwa nuklearnego. Co więcej, czynił to przy wiedzy niektórych państw i z ich wsparciem. Komunistyczny rząd Chin zadeklarował daleko idącą pomoc w rozwoju programu nuklearnego. Od 1992 roku Kraj Środka angażował się w budowę Centrum Badań Jądrowych w Isfahanie. Z Chin spłynęło specjalistyczne wyposażenie, dzięki czemu utrzymano tempo badań, a nawet je zwiększono. Współpraca układała się jednak bardzo dobrze, prowadząc do sukcesu dyplomacji irańskiej. Pekin zgodził się na dostawę dwóch lekko-wodnych reaktorów jądrowych (LWR) chińskiej produkcji. Wszystko było już zapięte na ostatni guzik, ale na przeszkodzie znów stanął żandarm postzimnowojennego porządku. Z instalacji reaktorów w Buszehrze i Ahawazie nic nie wyszło.

Wydawać by się mogło, że Stany Zjednoczone skutecznie paraliżowały dążenia Teheranu w celu pozyskania technologii nuklearnej z zagranicy. Sprzymierzeńcem mieli być Rosjanie, którzy chcieli odbudować potencjał utracony po rozpadzie Związku Radzieckiego. Szybciej jednak w sukurs Irańczykom przyszły władze w Pekinie, dostarczając materiałów rozszczepialnych. Zapadły również decyzje dotyczące przekazania planów zakładów przetwarzających uran i porozumień o strategicznej współpracy na polu nuklearnym. Chińskie przedsiębiorstwa za zgodzą komunistycznych władz i przy udziale państwowego programu nuklearnego Chin, zobowiązały się do dostarczenia dwóch reaktory o mocy 300 megawatów każdy i lekko-wodnego miniaturowego reaktora o mocy 27 kilowatów, uruchomionego przez dziewięćset gramów wysoko wzbogaconego izotopu uranu. Ten ostatni gotowość operacyjną uzyskał w 1994 roku.

Życzliwi Pakistańczycy

Umowę podobną do tej z Chinami udało się wynegocjować z Islamabadem. W Pakistanie szkolili się irańscy naukowcy, tamtejsze władze zaś w pełni pozwalały na nielegalne interesy ojca pakistańskiej bomby atomowej, doktora Abd al-Kadera Chana. Pajęczynę kontaktów z tajną siecią osób dostarczających dokumentację techniczną i know-how tkano bardzo zręcznie i przez dłuższy czas nikt nie wiedział o prowadzonych interesach.

Materiały przekazane Irańczykom okazały się kluczowe dla budowy wirówek i dla późniejszych globalnych reperkusji irańskiego programu nuklearnego. W 1987 roku do pakistańskich instalacji nuklearnych zawitali przedstawiciele Irańskiej Organizacji Energii Atomowej, do dziś jednak nie odtajniono ustaleń tamtejszego spotkania wysokich rangą specjalistów. Błagania – bo tak trzeba nazwać żądania MAEA – o przekazanie stenogramów do tej pory nie odniosły skutku. Do podobnych spotkań, choć na mniejszym szczeblu, dochodziło jeszcze kilkadziesiąt razy. Wiele z nich stanowiły wspomniane spotkania irańskich naukowców i agentów z członkami tajnej sieci zamówień zorganizowanej przez byłego pakistańskiego inżyniera, doktora Chana.

Pakistańczycy zagwarantowali wsparcie w przeprowadzeniu komputerowych symulacji eksplozji nuklearnych i przekazali dokumenty dotyczące technik wzbogacania uranu. Poza tym źródłem obaw stała się jego współpraca z Libią. Pewien naukowiec dostarczył do tego państwa schemat budowy głowicy nuklearnej, który jednak zawierał niewielkie błędy (w sumie 95% potrzebnych informacji projektowych). Pojawiły się opinie, że jeśli zdecydował się na współpracę z północnoafrykańskim państwem, to dlaczego miałby mieć jakiekolwiek opory przeciwko podobnym interesom z reżimem ajatollahów. Jest wielce prawdopodobne, że zbliżona dokumentacja techniczna tą samą drogą trafiła w ręce irańskich naukowców. Późniejsze śledztwo prowadzone przez Pakistańczyków ujawniło, że wirówki w zakładzie w Natanzie opierały się na konstrukcji używanej przez rodzime zakłady. Wkład Islamabadu w rozwój irańskiego programu nuklearnego i skierowanie go na tory wojskowe był bardzo duży.

Wujek Kim Dzong Il

W latach dziewięćdziesiątych podobna pomoc płynęła z Korei Północnej. Z czasem współpraca Teheran–Pjongjang zacieśniła się. Do Iranu dostarczono wiele rakietowych pocisków balistycznych, paliwa rakietowego i pakietów wsparcia technicznego, bez których obsługa byłaby znacznie utrudniona. Szacuje się, że dostawa rozwiązań technologicznych doprowadziła do osiągnięcia przez państwo ajatollahów samowystarczalności w produkcji rakiet balistycznych średniego zasięgu. Bardzo możliwe, że dzięki dostawom czas wejścia w posiadanie rakietowych pocisków międzykontynentalnych również uległ znacznemu skróceniu. Iran, zakupując kluczowe komponenty lub całe systemy od potencjalnych sprzedawców, takich jak Korea Północna, mógł znaleźć się w bardzo korzystnej sytuacji. Dopiero w 2006 roku publicznie przyznał się, że uzyskał tego typu sprzęt od totalitarnego reżimu, do czego doszło jeszcze podczas wojny z Irakiem. Ówczesny dyrektor CIA, Robert Gates, oświadczył w 1992 roku, że Korea Północna sprzedała innym krajom, w tym Iranowi, pociski rakietowe i technologię ich produkcji. Skala współpracy okazała się jednak znacznie większa. Duża liczba transakcji była niezgodna z Reżimem Kontroli Technologii Rakietowych Missile Technology Control.

Robert Gates jako sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych. (fot. Monica King, United States Army)

Robert Gates jako sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych.
(fot. Monica King, United States Army)

Dysponowanie jedynie rodzimą technologią wskazywałoby na konieczność samodzielnego opracowania wielu podzespołów. Pomoc, która przyszła przede wszystkim od Pjongjangu, mogłoby znacznie przyspieszyć prace dzięki zastosowaniu gotowych komponentów. Koreańczycy dostarczyli usługi, materiały i urządzenia podwójnego zastosowania, a także urządzenia detonacyjne. Na polu technologii rakietowej Irańczycy zawdzięczają najwięcej właśnie Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej. Duże znaczenie miała również współpraca z Rosjanami jako ekspertami w dziedzinie technologii nuklearnej. Jedną z osób pomagających Iranowi w opracowaniu systemu detonacji ładunków nuklearnych był rosyjski naukowiec Wiaczesław Danilenka, odwiedzający Teheran w latach 1996–2002.

Mimo zagranicznego wsparcia Iran pragnął i pragnie manifestować swoją niezależność i samowystarczalność. Nie oznaczało to szybkiego osiągnięcia zakładanych celów i było wręcz pewne, że konstrukcja rodzimych głowic nuklearnych będzie utrudniona. Okazało się, że nowe sankcje mogą zupełnie pokrzyżować plany Teheranowi, wymuszając korzystanie z nielegalnych szlaków zaopatrzenia i spowalniając prace.

Pierwsze objawy

Początkowe niepokojące sygnały spłynęły od wspólnoty wywiadowczej Izraela. O tym, że irański program nuklearny przybrał lub mógł przybrać formę wojskową, informowały zarówno Mossad, jak i Służba Bezpieczeństwa Ogólnego – Szin Bet. Ta druga, z racji trochę innych zadań, nie była jednak źródłem wiarygodnym. Pierwszy alarmujący raport trafił na biurko premiera Icchaka Rabina na przełomie kwietnia i maja 1992 roku. Rabin z kolei próbował ostrzec administrację Billa Clintona. Amerykańska wspólnota wywiadowcza, a szczególnie CIA, bagatelizowała jednak obawy – zdaniem Amerykanów nie można było jednoznacznie stwierdzić, że program zyskał charakter wojskowy. To nie oznacza, że pozostawiono Iran samemu sobie i nie trzymano ręki na pulsie. Potwierdzeniem tego były dążenia amerykańskiego prezydenta i dyplomacji, które ograniczyły zagraniczną pomoc płynącą do Iranu z Argentyny, Chin czy oficjalną droga z Pakistanu. Spacyfikowano zapędy rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna, który zamierzał z interesów z Iranem uczynić oczko w głowie. Pod presją Clintona ograniczono oficjalną współpracę do deklaracji o dokończeniu reaktora w Buszehrze. Rosjanie zrezygnowali z dostarczenia dużego reaktora badawczego, budowy zakładu wzbogacania uranu i urządzeń do konwersji wydobytego uranu, tak by można było zastosować go w prętach paliwowych reaktora.

W rezultacie aktywnej presji na potencjalnych dostawców technologii nuklearnych ugięły się również komunistyczne Chiny, ostatecznie rezygnując z dostawy dwóch reaktorów o mocy 300 megawatów każdy. Stany Zjednoczone zablokowały również porozumienie Iranu z Argentyną, którego celem było nabycie przez Teheran wzbogaconego izotopu uranu i komponentów do produkcji reaktora na ciężką wodę.

Po doniesieniach medialnych z 1992 roku o tym, że Iran jest na dobrej drodze, aby potajemnie osiągnąć potencjał nuklearny, władze w Teheranie postanowiły oczyścić się z zarzutów i zaprosiły do kraju inspektorów MAEA. Co ciekawe, nikt nie utrudniał im dostępu do miejsc, które chcieli skontrolować. Ówczesny dyrektor generalny organizacji Hans Blix stwierdził później, że inspektorzy otrzymali dostęp do wszystkich instalacji, w tym niezgłoszonych wcześniej przez Teheran, jak też miejsc związanych z powstającym projektem wydobycia uranu w Saghandzie, i nie wykryli nieprawidłowości, które wskazywałyby, że program jest niezgodny z pokojowym charakterem wykorzystania energii nuklearnej. I na tym w zasadzie kontrola się skończyła, jednak nieprawidłowe byłoby stwierdzenie, że sprawę pozostawiono samą sobie. Zrozumiano, że zabezpieczenia stworzone przez międzynarodowych ekspertów i wdrożone w państwach członkowskich nie zdają egzaminu i są zbyt słabe na ówczesne czasy. W 1991 roku MAEA rozpoczęła modyfikację istniejącej struktury zabezpieczeń, aby uzupełnić posiadane bazy danych. Wpływ na te działania miały dwa zasadnicze wydarzenia. Pierwszym było odkrycie tajnego programu nuklearnego w Iraku, pomimo porozumienia o zabezpieczeniach podpisanego między tym państwem a MAEA. Drugim stało się zlokalizowanie w Korei Północnej nieujawnionych materiałów nuklearnych. O Iranie nie było wówczas mowy, ale z czasem państwo ajatollahów stało się jednym z głównych „odbiorców” tworzonych przepisów.

Bibliografia
Michael Barletta, Christina Ellington, Foreign Suppliers to Iran’s Nuclear Development Reactors, miis.edu. Dostęp: 13 września 2014.
Steven A. Hildreth, Iran’s Ballistic Missile and Space Launch Programs, fas.org. Dostęp: 4 października 2010.
Paul K. Kerr, Iran’s Nuclear Program: Status, fas.org. Dostęp: 13 września 2014.
Paul K. Kerr, Mary Beth D. Nikitin, Steven A. Hildreth, Iran-North Korea-Syria Ballistic Missile and Nuclear Cooperation, fas.org. Dostęp: 4 października 2010.
Scott Lucas, Iran Special Analysis (Part 1): The Nuclear Report – “May” Is Not “Definitely”, irannewsnow.com. Dostęp: 15 września 2014.
Mohammad Sahimi, Iran’s Nuclear Program. Part I: Its History, payvand.com. Dostęp: 13 września 2014.
A History of Iran’s Nuclear Program, iranwatch.org. Dostęp: 4 października 2014.
Developing a Nuclear Program, iranintelligence.com. Dostęp: 15 września 2014.
Implementation of the NPT Safeguards Agreement and relevant provisions of Security Council resolutions 1737 (2006), 1747 (2007) and 1803 (2008) in the Islamic Republic of Iran, iaea.org. Dostęp: 15 września 2014.
Implementation of the NPT Safeguards Agreement and relevant provisions of Security Council resolutions in the Islamic Republic of Iran, iaea.org. Dostęp: 15 września 2014.
Iran. Nuclear, nti.org. Dostęp: 4 października 2010.
Iran’s not-so-hidden enrichment program, iranaffairs.com. Dostęp: 13 września 2014.
The Safeguards System of the International Atomic Energy Agency, iaea.org. Dostęp: 4 października 2014.
Zdjęcie tytułowe: Sajed.ir na licencji GNU Free Documentation License.