Erwin Johannes Eugen Rommel urodził się 15 listopada 1891 roku, w południowych Niemczech w typowej rodzinie należącej do klasy średniej. W młodości pragnął zostać inżynierem aeronautyki, ale zdobył inny zawód. Ojciec, po którym otrzymał imię był nauczycielem matematyki. Matka, Helene, była najstarsza córką Karla von Luza ministra w rządzie Wirtembergii. Rommel miał bardzo przyjemnie dzieciństwo, czas wspólny spędza na zabawie w ogrodzie i na podwórzu razem ze swoją siostrą Helen i dwójką braci Karlem i Gerhardtem. Najstarszy brat, Manfred, zmarł w niemowlęctwie. Częste problemy zdrowotne doprowadziły do tego ze rodzina nazywała go Białym Niedźwiedziem. W 1900 roku rozpoczął naukę w gimnazjum w Aalen, którym kierował jego ojciec. Jednak częste choroby i braki w wykształceniu sprawiły, że nie dorównywał on swoim rówieśnikom, przez co zyskał sobie opinie leniwego.

Nauczyciele mówili, „Jeśli Rommel odda mi kiedyś dyktando bez błędów opłacimy kapele i urządzimy sobie całodniowy piknik na wsi”. W wieku kilkunastu lat zaczął się interesować matematyką, uprawiać sport oraz razem ze swoim przyjacielem zbudował szybowiec. Wydawało się ze Rommel zostanie inżynierem, lecz autorytarny ojciec Erwin senior wybił mu te drogę życia z głowy. Kolejnym pomysłem na życie była armia. Ojciec tym razem poparł jego decyzje i tak w marcu 1910 roku Rommel stawił się w miejscowym garnizonie na badania lekarskie, na których stwierdzone, że choruje na przepuklinę pachwinową. Wystarczyła nieskomplikowana operacja i 19 lipca zameldował się w 124. Pułku Piechoty Wirtemberskiej gdzie otrzymał stopień Fahnenjunkra (Kandydat na oficera).Tu przeszedł podstawowe szkolenie poczym został skierowany do Królewskiej Oficerskiej Szkoły Kadetów w Gdańsku.Tak rozpoczęła się wojskowa kariera „lisa pustyni”. Świadectwo Rommla mówiło samo za siebie: strzelanie i musztra-bardzo dobry ;gimnastyka szermierka i jazda konna-dostateczny, ogólna opinia: „przydatny żołnierz”.W styczniu 1912 roku Rommel wrócił do 124 Pułku Piechoty Wirtemberskiej gdzie otrzymał stopień porucznika. Przez najbliższe 2 lata Rommel kontynuuje naukę żołnierskiego fachu oraz uczy go innych. Jako młody oficer wyróżnił się stuprocentową abstynencją od alkoholu i papierosów. Tęsknił za Lucie Mollin, którą poznał w Gdańsku,do ich ślubu dojdzie w 1916 roku. Tymczasem w marcu 1914 dostał przeniesienie do 49 Pułku Artylerii Polowej, tam miał zdobywać jeszcze większe doświadczenie gdzie został do lipca.

„Lisy na wojennej ścieżce”

W sierpniu 1914 roku, kiedy Europa stanęła na krawędzi wojny, Erwin Rommel był młodszym oficerem 124. Pułku Piechoty, który właśnie ukończył szkolenie artyleryjskie. W listopadzie 1918 roku, kiedy wojna dobiegła końca, był kapitanem,który posiadał duże doświadczenie zdobyte w wyniku aktywnej służby na wielu frontach. Miał najwyższe pruskie odznaczenie za odwagę, Pour le Mérite,za operacje górskie prowadzone w północnych Włoszech. Tam też poznał zasady wojny manewrowej, która w latach późniejszych stała się jego specjalnością. Rommel po raz pierwszy wziął udział w walce 22 sierpnia 1914 roku, kiedy otrzymał rozkaz zaatakowania na czele swojego plutonu francuskiego miasteczka Bleid. We wrześniu oddział Rommla przeniesiono na wzgórza w okolicy Varennes, w pobliżu lasów aragońskich.

Wojska posuwały się na przód,ale straty były coraz większe. W tym czasie pole walki było nadal stosunkowo płynne,piechota przypuszczała natarcia i kontr natarcia przy wsparciu artylerii i kawalerii. Dopiero karabiny maszynowe doprowadzą do wojny pozycyjnej i zmuszą żołnierzy po obu stronach do okopania się. Podczas jednego z takich spotkań z karabinami maszynowymi w lesie u podnóża Argonów Rommel otarł się o śmierć. Odzyskawszy siły w styczniu 1915 roku „lis pustyni” wrócił do swojego batalionu w Argonach jednak front był już inny. Tam gdzie w ubiegłym roku było otwarte pole walki, teraz znajdowały się transzeje i druty kolczaste. Zakończenie wojny manewrowej na Zachodzie dało walczącym stronom czas na zrewidowanie swojej strategii, na co wpływ miało również przystąpienie Turcji do wojny. Alianci widzieli pilną potrzebę odtworzenia drogi dostaw do Rosji, co doprowadziło do różnicy zdań między tymi, którzy chcieli skoncentrować siły na froncie zachodnim, a tymi, którzy wierzyli, że skuteczniejsze będzie uderzenie na wschodzie. Ostatecznie zapadle decyzja o kontynuacji operacji na zachodzie i jednoczesnym prowadzeniu ofensywy przeciw Turcji. Również państwa centralne nie były zgodne w kwestii dalszej strategii: czy skoncentrować się na froncie zachodnim, czy raczej zadać dalsze ciosy tak już osłabionej armii rosyjskiej. W końcu postanowiono podtrzymać operacje na zachodzie i skoncentrować siły na wschodzie. Bezpośrednie obserwacje przejścia wojny manewrowej w pozycyjną, za które trzeba było zapłacić życiem wielu żołnierzy, miały duży wpływ na taktykę Rommla do końca jego kariery wojskowej. W tym czasie alianci, jak i państwa centralne uważały, że strategia „wojny manewrowej” został w krwawy sposób powstrzymana i rozpoczęła się wojna o szerszym zasięgu, nabierająca cech stagnacji.

Niemiecka decyzja o skoncentrowaniu sił na froncie wschodnim oznaczała związanie wojsk na froncie zachodnim na długi czas. Jednostka Rommla została w Argonach do wiosny 1915 roku. Front był statyczny i obie strony budowały coraz bardziej wyszukanie systemy obrony. Mimo to straty nadal były bardzo duże. Zaczynała się okrutna wojna na wyniszczenie; obie strony ofensywy i bywały w defensywie. Mnóstwo ludzi i środków pochłonęły energetyczne walki w Neuve Chapelle, Festubert i Ypres, nie przynosząc istotnych korzyści żadnej ze stron. W kwietniu pod Ypres użyto na polu bitwy trującego gazu. Brzydka strona współczesnej wojny odsłoniła swoją okrutną twarz. Ranny w 1915 roku, Rommel został przeniesiony do nowo utworzonego batalionu górskiego i służył najpierw w Vosges, potem Rumunii.

W październiku 1917 roku jego jednostka odpoczywała po ciężkich walkach w okolicy góry Sosna w Rumunii i wszyscy zastanawiali się, na jaka pozycję teraz trafią.

Oddział Rommla trafił na front nad Isonzo, gdzie trwały zażarte walki. Włochy przystąpiły do wojny w maju 1915 roku po stronie aliantów mimo wcześniejszego udziału w Trójprzymierzu z Niemcami i Austro-Węgrami. Mając nadzieje ze uda im się zdobyć ziemie na Austriakach, Włosi zaatakowali Austro-Węgry wzdłuż dwóch flank: w Dolomitach i nad Isonzo. Armia włoska była duża, ale słabo uzbrojona. To, a także brak kompetentnego dowodzenia i zdecydowania, sprawiło, ze Włosi nie zdobyli ziem pozostając w rękach nacierających Austriaków. Jesienią 1917 roku Niemcy zgodziły wysłać posiłki; był wśród nich pułk Rommla. Tymczasem wojska włoskie poniosły w 1917 roku ciężkie straty, najpierw podczas bitew nad Isonzo gdzie zawodziło zaopatrzenie. Z drugiej strony, Austro-Węgrzy byli w opłakanym stanie, dopóki nie wzmocnili ich Niemcy.

Oddział Rommla dotarł na miejsce 25 października i od razu przystąpił do bitwy przeciw pozycją włoskim. Austriacko-niemiecka ofensywa przeciw Włochom, rozpoczęta w październiku 1917 roku, zakończyła się jednym z największych sukcesów militarnych w tej wojnie. Od 24 października dwanaście dywizji szturmowych generała Konrada Kraffta von Dellmensingena atakowało Włochów w pobliżu Caporetto. Mimo że na całej linii frontu nieprzyjaciel miał przewagę liczebną, Austriacy i Niemcy zdobywali sektor po sektorze i przedzierali się przez linie włoską. Jak na ironię, na skutek tego, ze Austriacy i Niemcy nie spodziewali się takiego sukcesu, późniejszy atak otrzymał niewielkie wsparcie logistyczne, przez co ofensywa stanęła. Dla Włoch była to jednak katastrofa; straty sięgały sześciuset zabitych i wziętych do niewoli. Do podpisania zawieszenia broni doszło 3 listopada 1918 roku.

„20 lat (s)pokoju lisa”

Wojna skończyła się w listopadzie 1918 roku. Niemcy były pogrążone w chaosie. Rommlowi zostały oszczędzone okropności ostatnich miesięcy walk na froncie zachodni. Został żołnierzem pełnym ufności i prawdziwym zawodowcem nawet w tym krótkim okresie, gdy pracując w 1918 roku w sztabie armii, przekonał się ostatecznie, że robota papierkowa i administracja mu nie odpowiadają. Był żołnierzem i najlepiej się czuł, kiedy prowadził ludzi do walki. Nic dziwnego ze pragnął jak najszybciej wrócić do swoich obowiązków w pułku.

Miał szczęście. Wielu jego rówieśników zwolniono, redukując armię. Alianci nalegali, żeby armia niemiecka liczyła nie więcej niż sto tysięcy ludzi( w tym tylko cztery tysiące oficerów). Rommlowi jednak pozwolono kontynuować karierę. Z pewnością pomógł mu w tym order Pour le Merite i reputacja skutecznego dowódcy. Można się jednak domyślić, że najistotniejszy był brak politycznych uprzedzeń-takich, które sprawiły, że wielu innych oficerów wstąpiło do Freikorps w celu zwalczania szerzącego się komunizmu. Rommel dostał 21 grudnia polecenie powrotu do swojego dawnego pułku, 124 Piechoty w Weingarten. Był w stopniu kapitana. Trzy miesiące później został odkomenderowany do Friedrichshafen nad Jeziorem Bodeńskim, gdzie miał objąć dowodzenie 32 Kompanią Bezpieczeństwa Wewnętrznego, składająca się z buntowniczych, przychylnych komunizmowi marynarzy. Początkowo szydzono z niego i odmawiano wykonywania rozkazów, ale siła osobowości Rommla sprawiła, że dyscyplina została prędko przywrócona, Wiosna 1920 roku Rommel brał udział w „działaniach przeciwko buntownikom w Munsterlandzie i Westfalii”, zdaje się jednak, że na tym skończyło się jego zaangażowanie w dramatyczne wydarzenia, które rozegrały się w powojennych Niemczech. W styczniu 1921 roku wrócił do Stuttgartu, żeby dowodzić kompanią w 13 Pułku Piechoty, ponieważ jego własna jednostka została zredukowana i okrojona w procesie Tworzenia nowej armii niemieckiej.

Rommel miał pozostać w tym miejscu przez dziewięć lat, nic jednak nie wskazuje na to, żeby uważał tę sytuacje za irytującą bądź nudną. Przeciwnie, z entuzjazmem zajmował się swoją kompanią, koncentrując się na szkoleniu żołnierzy w umiejętnościach taktycznych, które osobiście wypraktykował podczas wojny. Wielki nacisk kładł na sprawność fizyczną i sportowego ducha. Osobiście uczestniczył w takich zajęciach, dając przykład swoim ludziom. Zdawał sobie sprawę, że oficerowie tacy jak on są ogromnie ważni dla przyszłości, na wypadek gdyby armia niemiecka miała się kiedyś odrodzić. To on i podoficerowie będą wówczas stanowili niezwykle istotne ogniwa łączące przyszłość z chwalebną przeszłością i stworzą fachowy trzon, umożliwiający kształtowanie nowych jednostek. Nawet przy braku politycznego zaangażowania Rommel musiał podzielać powszechny pogląd, że armia niemiecka nie poniosła klęski na wojnie, lecz dostała „cios w plecy” z rąk polityków, zarówno niemieckich, jak i alianckich. Traktat wersalski z czerwca 1919 roku uchodził za niemoralny z tego względu, że jego warunki nie były negocjowane, lecz zostały Niemcom narzucone. Brak zgody na jego klauzulę (również tę ograniczającą wielkość armii) były, więc tylko kwestią czasu.

Rommel nie był oficerem, który poza wojskiem nie widzi świata. Dużo czasu poświęcał swojej rodzinie(jego jedyny syn, Manfred, urodził się w Wigilię w 1928 roku). Poza tym rozwijał swoje zainteresowania, takie jak narciarstwo i remontowanie motocykli. Znalazł nawet czas na to, żeby stworzyć Stowarzyszenie Starych Kamratów Wirtemberskiego Batalionu Górskiego, w którym dawni towarzysze broni mogli się ze sobą kontaktować i pomagać tym, którym życie w cywilu sprawiło trudności.

Przeżycia z czasu wojny fascynowały go. W 1927 roku odbył z żoną podróż, podczas której odwiedził miejsca swoich największych sukcesów. Został zmuszony do opuszczenia Longarone.

Władze podejrzliwie patrzyły na niemieckiego oficera z aparatem fotograficznym w ręce i ze wspomnieniami, które wszyscy woleli pogrzebać w niepamięci. Był wypytywany o motywy swoich poczynań.

Mimo wszystko z uporem próbował wyciągnąć naukę z walki w górach w 1917 roku, co doprowadziło do skierowania go na inne miejsce. Rommla przeniesiono do Szkoły Piechoty w Dreźnie od 1 października 1929 roku, gdzie został młodszym instruktorem. Spędził tam cztery lata, a jego wykłady na temat operacji na mała skale w trudnym terenie, oparte na doświadczeniach zebranych w Argonach, Rumunii i we Włoszech, cieszyły się największą popularnością. Te właśnie wykłady stanowiły podstawę jego książki Infanterie Greift (Piechota do ataku), wydanej w 1937 roku. Nie ma chyba nic dziwnego w tym, że we wspomnieniach Rommla te dni (szczególnie atak na górę Matajur) zostały przedstawione jako najpiękniejsze chwile życia. Jeden ze współczesnych mu napisał: Żeby zrozumieć, Rommla, trzeba pamiętać o ataku na górę Matajur. W zasadzie został tym samym porucznikiem, który podejmuje nagłe decyzje i działa tak jak dyktuje chwile”.

Sukces w nauczaniu zapewnił Rommlowi awans i objęcie dowodzenia batalionem. W październiku 1933 roku otrzymał rozkaz objęcia 3. Batalionu w 17.Pułku Piechoty, stacjonującym w Goslar w górach Harzu. Batalion był Jaeger (strzelców), wyszkolony i wyposażony tak by mógł się szybko poruszać po lesie i obszarach górskich. Rommel znalazł się w swoim żywiole. Był dumny z tego, że jest bardziej twardy i energiczny niż młodsi od niego oficerowie. Właśnie w Goslar 30 września 1934 roku Rommel spotkał po raz pierwszy Adolfa Hitlera, Noego kanclerza Niemiec, gdy jego batalion pełnił wartę honorową. Nic nie wskazuje na to żeby zaszło między nimi coś więcej oprócz wymiany formalnych pozdrowień, ale wkrótce ich drogi znów miały się przeciąć.

Po dwóch latach dowodzenia Rommel został zakwaterowany w Poczdamie pod Berlinem jako starszy instruktor w nowo otwartej szkole piechoty. Teraz nie szkolił oficerów na czas pokoju, ale dowódców na potrzeby wojska ogarniętego marzeniem o ekspansji. Takie nastroje podsyciła decyzja o przeciwstawieniu się traktatowi wersalskiemu i dokonaniu poboru, podjęta przez Hitlera w marcu 1935 roku. Rommlowi zdarzyło się mówić wykłady do 250 kadetów. We wrześniu 1936 roku został rutynowo i czasowo skierowany do eskorty Hitlera na zjeździe partii nazistowskiej w Norymberdze. Odpowiadał za bezpieczeństwo. Dzięki wydanej w 1937 roku książce Rommel zyskał sławę. Stąd tez wzięła swój początek swoista cześć oddawana bohaterowi szczególnie przez młodych nacjonalistów należących do Hitlerjugend, do którego Rommel został włączony w 1937 roku jako specjalny oficer łącznikowy Ministerstwa Wojny.

To zadanie okazało się frustrujące i doprowadziło do konfliktu między Rommlem a Baldurem von Schirachem, dowódca HJ. Rommel nijacy odpowiednie rozkazy z Ministerstwa Wojny, koniecznie chciał prowadzić szkolenie wojskowe w tej organizacji, widząc w niej ważne miejsce do zdobywania doświadczeń w wychowywaniu przyszłych żołnierzy. Von Schirach miał świadomość, że to podważy jego autorytet przeciwstawiał się wiec, co doprowadziło do odwołania Rommla. Biorąc pod uwagę, że został tymczasowym dowódcą sztabu Hitlera i dowodził wojskową eskortą towarzyszącą Fuhrerowi pod koniec 1938 roku w odzyskanych Sudetach, można się domyśla, że to nieporozumienie nie zaszkodziło jego karierze.

Kolejnym krokiem naprzód było wyznaczenie Rommla w listopadzie 1938 roku już jako porucznika na komendanta Szkoły Oficerów w Wiener Neustadt koło Wiednia. Mimo ze Rommel zabrał się do pełnienia nowych obowiązków ze zwykłym entuzjazmem niego entuzjazmem, nie miał okazji rozwinąć szkoły. Dwukrotnie w marcu 1939 roku wzywano do po to żeby pokierował kwaterą polową Hitlera, kiedy Fuhrer wkroczył do Pragi oraz do portu Mebel. Wracał wprawdzie do Wiener Neustadt, ale musiał rozumieć, że czasy pokoju wkrótce się skończą. Na początku sierpnia znowu został wezwany do Berlina. Tym razem miał dowodzić sztabem wojennym Hitlera przygotowującym się do ataku na Polskę; posiadał już wtedy stopień generała majora. Mimo ze dowodził teraz mniejszą liczba ludzi niż się zdarzało, kiedy był jeszcze porucznikiem to był ważna osobistością człowiekiem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Fuhrera i jego sztabu. Odział liczył 380 ludzi i obejmował baterie przeciwczołgowe i przeciwlotnicze.