W sobotę 7 stycznia lankijska policja została zmuszona do użycia armatek wodnych, aby powstrzymać zamieszki, które wybuchły po uroczystym otwarciu strefy przemysłowej w pobliżu miasta Hambantota, położonego około 240 kilometrów na południowy wschód od dawnej stolicy wyspy – Kolombo. W rozruchach starli się zwolennicy premiera Ranila Wickeremesinghe i wspierani przez opozycję mieszkańcy okolicy, których prywatne grunty mają być włączone w strefę przemysłową.
Rząd Sri Lanki wydzierżawił na okres dziewięćdziesięciu dziewięciu lat port Hambantota i obszary przyległe spółce, w której aż osiemdziesiąt procent udziałów przypada Chinom. Na terenach należących do okolicznych mieszkańców przewidziana jest także budowa chińskich fabryk.
Do tej pory Chiny zainwestowały w budowę projektu już ponad miliard dolarów. Analitycy sugerują, że wspomniany obszar może stanowić kolejny punkt „sznura pereł”, który jest kluczowym elementem chińskiej polityki w basenie Oceanu Indyjskiego. Wśród protestujących rosną obawy o potencjalne kolonialne zakusy Chin na Sri Lankę. Do mieszkańców dołączyli także mnisi, którzy podczas ostatnich starć rzucali kamieniami w przeciwników uzbrojonych w pałki.
(scmp.com)