Samolot uderzeniowy Lockheed Martin A-4AR Fightinghawk należący do wojsk lotniczych Argentyny rozbił się wczoraj w trakcie rutynowego lotu szkolnego. Pilot, kapitan Gonzalo Britos Venturini, zdołał się katapultować, ale zginął. Na razie nie ma informacji na temat tego, co dokładnie zmusiło go do użycia fotela wyrzucanego.

Samolot numer C-925 wykonywał lot w parze z drugą maszyną tego typu, również należącą do 5. Dywizjonu Myśliwskiego (Grupo 5 de Caza) z Villa Reynolds. Do wypadku doszło w pobliżu miasteczka Villa Valeria w prowincji Córdoba w centralnej części Argentyny.

Od wielu lat Fuerza Aérea Argentina zmaga się z niedoborem funduszy, a tym samym – z kiepskim stanem technicznym statków powietrznych. Po wycofaniu ze służby niejednorodnej floty Mirage’ów jedynymi odrzutowcami bojowymi w Argentynie pozostały Skyhawki – wyprodukowane w latach siedemdziesiątych, kupione i zmodernizowane przez Lockheeda w latach dziewięćdziesiątych, aby załatać dziury po stratach w wojnie falklandzkiej.

Do standardu oznaczonego Fightinghawk doprowadzono trzydzieści sześć maszyn, z czego obecnie według raportu World Air Forces 2020 w służbie pozostają dwadzieścia cztery. Nie wiadomo jednak, jak wiele z nich już skanibalizowano, a te, które nadają się do lotu, i tak latają dużo rzadziej, niż powinny.

Wydawało się, że dziurę w potencjale bojowym uda się załatać dzięki pozyskaniu dziesięciu południowokoreańskich FA-50 – czyli bojowego wariantu samolotu szkolenia zaawansowanego T-50 Golden Eagle – ale na ostatniej prostej transakcję zablokowała pandemia COVID-19.

Zobacz też: Dyskusja o przyszłości austriackiego lotnictwa

(aviation-safety.net)

Rob Schleiffert, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic