W piątek 23 września ministrowie obrony Indii i Francji, Manohar Parrikar i Jean-Yves Le Drian, podpisali porozumienie międzyrządowe w sprawie sprzedaży trzydziestu sześciu myśliwców wielozadaniowych Dassault Rafale. Nowe Delhi zapłaci za gotowe do lotu maszyny, uzbrojenie (w tym pociski powietrze–powietrze Meteor i pociski manewrujące SCALP), części zamienne, symulatory i wsparcie logistyczne 7,87 miliarda dolarów. Poza tym Francuzi zobowiązali się do zainwestowania w indyjski przemysł około 3 miliardów euro.

Trudne negocjacje trwały w sumie niemal półtora roku. Indie złożyły zamówienie na francuskie myśliwce już w kwietniu ubiegłego roku. W tym okresie niejeden raz wydawało się, że cała transakcja spali na panewce (zobacz też: Rafale dla Indii? Być może nic z tego)

Szczególnie interesujące jest to, że indyjskie Rafale’e zostaną być może przystosowane do przenoszenia broni jądrowej. Tajemnicą poliszynela jest to, że Indie mogą podwieszać bomby atomowe na swoich Mirage’ach 2000H. Czas tych samolotów w szeregach Bhartiya Vāyu Senā dobiega jednak końca, a Rafale wydaje się najbardziej oczywistym następcą. Porozumienie na linii Paryż–Nowe Delhi nie nakłada żadnych ograniczeń odnośnie do sposobów wykorzystania bojowego tych samolotów.

Dassault ma rozpocząć dostawy maszyn w ciągu trzydziestu sześciu miesięcy, a zakończyć je – w sześćdziesiąt siedem miesięcy. Harmonogram ten obwarowany jest ponoć bardzo wysokimi karami finansowymi.

Wsparcie logistyczne zapewniane przez Francuzów ma gwarantować, że w gotowości bojowej będzie w każdym momencie trzy czwarte Rafale’i. Dla porównania: flota Su-30MKI utrzymuje gotowość rzędu 55–60%.

Zobacz też: Francja atakuje islamistów pociskami SCALP-EG

(thehindu.com; fot. Łukasz Golowanow, Konflikty.pl)