Od początku wojny domowej w Etiopii Unia Afrykańska próbowała skłonić zarówno rząd centralny, jak i tigrajskich separatystów do rozpoczęcia negocjacji pokojowych. Początkowo obie strony liczyły na zwycięstwo militarne, dlatego zdecydowanie odrzucano sugestie politycznego rozwiązania sporu. Ostatnie miesiące przyniosły jednak pogłębiający się impas, służący jedynie sąsiedniej Erytrei, której żołnierze urządzali wyprawy łupieżcze do Tigraju.

Stało się jasne, że kolejna ofensywa i kontrofensywa są pozbawione sensu i konflikt należy rozwiązać na drodze negocjacji. 25 października w Pretorii rozpoczęły się rozmowy, w których oprócz etiopskiego doradcy do spraw bezpieczeństwa Redwana Husseina i doradcy prezydenta Tigraju Getachewa Redy bierze udział z ramienia Unii Afrykańskiej były prezydent Nigerii Olusegun Obasanjo. W proces pokojowy zaangażowani są też były prezydent Kenii Uhuru Kenyatta i była wiceprezydent RPA Phumzile Mlambo-Ngcuka.

Rzecznik prasowy prezydenta RPA Vincent Magwenya oświadczył na konferencji prasowej, że rozmowy planowane są do 30 października. Ich rozpoczęcie z radością powitali sekretarza stanu USA Antony Blinken i komisarza ONZ do spraw uchodźców Filippo Grandi. Nie można się łudzić, że rozmowy przyniosą trwały pokój. Możliwe do osiągnięcia jest zawieszenie broni, wycofanie Erytrejczyków z Tigraju i zapewnienie organizacjom międzynarodowym pełnego dostępu do ludności cywilnej.



Negocjacje w Pretorii są pierwszą oficjalną turą rozmów między przedstawicielami Etiopii i Tigraju. Wcześniej dochodziło do nieoficjalnych kontaktów, o których informowali przedstawiciele USA. Rzekomo odbyły się trzy spotkania – raz na Seszelach i dwa razy w Dżibuti. Problemem jednak pozostaje udział Erytrei w konflikcie. Wykorzystanie sił państwa ościennego przez Addis Abebę może okazać się największą przeszkodą w negocjacjach. Kwestią otwartą pozostaje, jaki wpływ na decyzje operacyjne Asmary mają władze Etiopii.

Polityczne tło negocjacji pokojowych

Państwem, któremu, szczególnie ze względów wizerunkowych, zależy na szybkim rozwiązaniu problemu niestabilności Etiopii jest RPA. Prezydent Cyril Ramaphosa desperacko próbuje zdobyć silniejszą pozycję na arenie międzynarodowej, a to prezentując się jako neutralny mediator w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, a to dążąc do symbolicznego przejęcia steru nad negocjacjami w Etiopii.

Władze w Pretorii odniosły polityczny sukces. Negocjacje będą prowadzone pod nadzorem przedstawicieli Unii Afrykańskiej. Z perspektywy organizacji niezwykle ważne jest uwydatnienie roli UA w podpisaniu ewentualnego układu pokojowego. Wojna domowa w Etiopii jest kolejnym konfliktem, podczas którego objawiła się niemoc struktur panafrykańskich.



O ile organizacje regionalne wielokrotnie pokazywały, że są w stanie wpływać na politykę bezpieczeństwa, o tyle UA zawodziła. Jednym z najbardziej oczywistych przykładów są działania Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), która podejmowała elastyczne działania, od blokady granic i sankcji ekonomicznych (Mali) po groźbę bezpośredniej interwencji militarnej (Gambia). Kontrastem wobec proaktywnej polityki ECOWAS są inicjatywy podejmowane przez UA. Jej bierność i ograniczanie się do wydawania komunikatów politycznych przywodzi na myśl czasy Organizacji Jedności Afrykańskiej, zwanej prześmiewczo Klubem Dyktatorów.

Próbę rozwiązania problemu wojny domowej w Etiopii podejmowano również w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ. Temat podnoszony był przez Kenię, Ghanę i Gabon, trzech tymczasowych członków Rady. Inicjatywę jednak skutecznie zablokowali przedstawiciele Rosji i Chin – państw cieszących się doskonałymi relacjami z władzami w Addis Abebie. Pekin i Moskwa pozostają również jednymi z najważniejszych źródeł pomocy zagranicznej dla Etiopii, która, po rozpoczęciu wojny w Tigraju, musi mierzyć się z częściowym ostracyzmem ze strony społeczności międzynarodowej.

Zobacz też: Amerykańscy marines ćwiczyli z pojazdem bezzałogowym Hunter WOLF

Yan Boechat, VOA