Pierwsza faza porozumienia między Izraelem i Hamasem jest realizowana, zakładnicy najpewniej w poniedziałek wrócą do domów. Do swoich mieszkań, lub tego, co z nich zostało, wracają również Palestyńczycy. Tymczasem pojawiają się informacje wskazujące, że państwa arabskie nawet w trakcie wojny w Gazie podejmowały, i wręcz zacieśniały, cichą współpracę z Izraelem.
Według doniesień Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych we współpracy z The Washington Post izraelscy i arabscy wojskowi regularnie spotykali się podczas wojny w Gazie. Według prezentacji amerykańskiego Dowództwa Centralnego z lat 2022–2025, które przedostały się do mediów, Izrael, Katar, Bahrajn, Egipt, Jordania i Arabia Saudyjska tworzą „Regionalny Konstrukt Bezpieczeństwa”, którego celem jest zwalczanie wpływów Iranu.
Prezentacje CENTCOM-u miały charakter odtajnionych i były przekazywane wskazanym partnerom, a w niektórych przypadkach również do członków wspólnoty wywiadowczej Five Eyes (pozostała czwórka to Australia, Kanada, Nowa Zelandia i Wielka Brytania). Na liście potencjalnych partnerów mają znajdować się Oman i Kuwejt.
Sam fakt cichej współpracy nie powinien zaskakiwać, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę państwa znajdujące się w tym porozumieniu. Egipt, Bahrajn, Jordania i ZEA utrzymują stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Arabia Saudyjska rzekomo dążyła do normalizacji. Mocno powiązany z królestwem Bahrajn był częścią porozumień abrahamowych, a sami Saudowie mają z Państwem Żydowskim wspólnego wroga – Iran.

Uczestnicy Szczytu Negew w Sde Boker w marcu 2022 roku, gdzie ukonstytuowano sojusz obrony Bliskiego Wschodu: sekretarz stanu Antony Blinken, szef izraelskiej dyplomacji Jair Lapid, minister spraw zagranicznych Bahrajnu Abd al‑Latif ibn Raszid Az‑Zajjani oraz jego odpowiednicy z Egiptu, Maroka i ZEA, kolejno: Sameh Szukri, Naser Burita i Abd Allah ibn Zajed an‑Nahajan.
(Departament Stanu USA)
Najważniejszym elementem łączącym wszystkie te państwa jest jednak bliskie powiązanie ze Stanami Zjednoczonymi. Egipt, Jordania, Bahrajn i Katar mają status major non-NATO ally, podobnie jak znajdujący się z boku Kuwejt. ZEA i Arabia Saudyjska mimo braku takowego statusu, są bez wątpienia bliskimi współpracownikami Waszyngtonu w obszarze bezpieczeństwa. Największym zaskoczeniem jest obecność Omanu, który mimo członkostwa w Radzie Współpracy Zatoki Perskiej zazwyczaj odgrywa rolę regionalnego mediatora.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Co wiadomo o samej współpracy? Jedno ze spotkań, odbyte w styczniu 2025 roku w amerykańskim Fort Campbell, miało być prowadzonym przez amerykanów szkoleniem dotyczących lokalizowania i niszczenia tuneli, słusznie kojarzonych z Hamasem (maksymalne szacunki mówią o prawie tysiącu kilometrów tuneli pod Strefą Gazy bezpośrednio przed wojną), ale wykorzystywanych również przez Ruch Huti. Inne spotkanie miało dotyczyć walki z irańską narracją.
Najbardziej namacalnym efektem współpracy miała być integracja niektórych systemów obrony przeciwlotniczej z myślą o zagrożeniach płynących z Iranu. Dzięki temu Amerykanie mogli pozyskiwać dane ze stacji radiolokacyjnych na temat zagrożeń, a inne państwa mogły korzystać z danych swoich partnerów. System ten nie zapobiegł jednak izraelskiemu atakowi na Ad‑Dauhę. Według generała broni Dereka France’a z US Air Force powodem był fakt, że systemy te są skupione na zagrożeniach irańskich i innych obszarach, z których można spodziewać się ataku. Sam atak na Ad‑Dauhę miał być również momentem największego kryzysu w tej współpracy.

Trump podczas wizyty w bazie Al-Udejd w Katarze, maj tego roku.
(Official White House Photo / Daniel Torok)
Innym wartym odnotowania przykładem współpracy miało być udostępnienie przez wywiad saudyjski informacji na temat wydarzeń w Syrii po upadku Asada. Briefing miał dotyczyć wpływów rosyjskich, tureckich i kurdyjskich w kraju. Przekazane informacje miały również dotyczyć Ruchu Huti i Da’isz.
Według dokumentu z 2024 roku w planach było również powołanie do roku 2026 „Połączonego Bliskowschodniego Centrum Cybernetycznego” mającego być platformą do wspólnych szkoleń w obszarze cyberbezpieczeństwa. Jeden dokument miał nawet sugerować powstanie ośrodka fuzji informacji, który usprawniałby wymianę danych wywiadowczych. To jednak najprawdopodobniej było jedynie wizją, a nie konkretnym planem. Sama współpraca wywiadowcza również nie jest przypadkiem bez precedensu. Część państw Zatoki Perskiej najprawdopodobniej korzysta z dobrze znanego w Polsce oprogramowania „Pegasus”.
Co w takim razie możemy wywnioskować z tych doniesień? „Regionalny Konstrukt Bezpieczeństwa” nie jest tajnym sojuszem, lecz partnerstwem obliczonym na zwalczanie zagrożeń z Teheranu. Sam fakt takiej współpracy nie powinien zaskakiwać. Przypomnijmy, że Jordania aktywnie uczestniczyła w obronie Izraela przed irańskimi pociskami naruszającymi jej przestrzeń powietrzną. Iran nie tak dawno dokonał również ataku na bazę Al-Udajd w Katarze.
Dodajmy do tego działania Ruchu Huti na Morzu Czerwonym, które godzą w gospodarkę całego regionu. Wojna w Gazie poskutkowała zmianą polityki zagranicznej wielu z tych państw, ale nie przekreśliła zagrożenia z Teheranu. Nawet Katar, uznawany za głównego protektora Hamasu, utrzymał relatywnie bliskie relacje z Mosadem, nawiązane w sporej mierze z racji negocjacji dotyczących zakładników. Znaczący udział w tym projekcie mają zapewne Amerykanie, którym zależy na wspólnym antyirańskim froncie. Nie zmienia to faktu, że współpraca na pewno nie przynosi chwały państwom arabskim, a proirańskie media mogą wykorzystać ten fakt do swoich celów.

Za kabiną tego F-15I widoczna jest owiewka systemu łączności satelitarnej ELK-1891. Niewielką liczbę Ra’amów (a także F-15D) wyposażono w ten system, aby przystosować je do roli maszyn prowadzących formacje uderzeniowe.
(x.com/IAFsite)
Doniesienia te są również kolejnym elementem dodającym kontekst izraelskiemu nalotowi na Katar. Oczywiście już bez tego decyzja o ryzykownej operacji wobec jednego z mediatorów i sojusznika swojego najbliższego sojusznika jest co najmniej kontrowersyjna. Netanjahu najwidoczniej był w stanie poświęcić również tę współpracę na poczet próby zabicia wodzów Hamasu. Jednocześnie łatwiej zrozumieć, dlaczego Stany Zjednoczone w ostatnich tygodniach są gotowe przychylić nieba państwu katarskiemu. Oczywiście, potrzeba utrzymania antyirańskiego frontu i wiarygodności wobec arabskich sojuszników nie jest żadną tajemnicą, jednak teraz widzimy zarys tego, o jakim typie współpracy mowa. Na końcu warto jednak pamiętać, że mówimy o przeciekach dziennikarskich, które mogą być wadliwe. Sam CENTCOM odmówił komentarza na ten temat.
Bojówki antyhamasowskie
A skoro mowa o nieoczywistych sojusznikach Izraela, trzeba też pochylić się choć na chwilę nad palestyńskimi ugrupowaniami toczącymi walkę zbrojną z Hamasem. Pisaliśmy o nich ostatnio w ubiegłym miesiącu. Jednym z najsilniejszych są Siły Ludowe dowodzone przez beduina Jasira Abu Szababa. W przeszłości zajmował się on przestępczością zorganizowaną, między innymi przemytem narkotyków. W trakcie wojny jego ludzie mieli brać udział w rabowaniu pomocy humanitarnej. Grupa liczy około 300 bojowników, a Netanjahu przyznał się do jej wspierania.
Abu Szabab ma działać przede wszystkim w okolicach Rafah. O grupie krąży wiele plotek. Z jednej strony zarzuca się jej powiązanie z Da’isz, co jednak, biorąc pod uwagę wykorzystywanie palestyńskiej symboliki (czyli nacjonalistycznej, a więc wrogiej „kalifatowi”), wydaje się mało prawdopodobne. Część bojowników prawdopodobnie ma jednak przeszłość w tego typu ugrupowaniach. Z drugiej strony grupa miała również współpracować ze wspieraną przez USA i Izrael kontrowersyjną Gaza Humanitarian Foundation w ochronie pomocy humanitarnej, co jednak było raczej wymysłem członków grupy niż realną współpracą.
Innym, mniej znanym ugrupowaniem jest grupa Hossama al-Astala działająca w okolicach Chan Junus. Kilka dni temu na wzór Abu Szababa ogłosił on powstanie strefy humanitarnej mającej być wolną od rządów Hamasu. Astal w przeszłości był powiązany z władzami Autonomii Palestyńskiej i od wielu lat współpracuje z Izraelem. Ma utrzymywać kontakt z Abu Szababem, jednak działać niezależnie od niego.
In exchange for payment & control of territory, IDF & Shin Bet are operating militias of Gazans. IDF commanders told @yanivkub the militias are engaged in "large & significant [military] operations in sensitive areas" & warn: "tomorrow they'll commit a massacre- and who'll be… pic.twitter.com/4VApmsKto2
— Noga Tarnopolsky נגה טרנופולסקי نوغا ترنوبولسكي (@NTarnopolsky) September 17, 2025
Siła tego typu ugrupowań jest o wiele mniejsza niż możliwości Hamasu, oba ugrupowania zapewne liczą po kilkaset osób w porównaniu z kilkoma tysiącami hamasowców. Biorąc pod uwagę przeszłość i powiązania liderów tych ugrupowań, mówimy tutaj przede wszystkim o oportunistach, którzy co prawda walczą z radykałami z Hamasu, jednak sami nie stanowią odpowiedniego fundamentu pod alternatywną władzę w Strefie Gazy.
I tak obecnie, kiedy jesteśmy o krok od trwałego rozejmu (i oby pokoju) Izrael najwyraźniej zaczyna się odwracać od dotychczasowych sojuszników. Tymczasem Hamas na mocy rozejmu ma jedynie nie atakować Izraela, o sojusznikach Państwa Żydowskiego w Palestynie plan Trumpa nic nie mówi. Dopóki nie ukonstytuuje się nowa władza w Strefie Gazy, hamasowcy będą mieli praktycznie wolną rękę w zwalczaniu zbrojnej opozycji. W związku z tym wysokiej rangi (lecz zachowujący anonimowość) przedstawiciel izraelskiego aparatu bezpieczeństwa cytowany przez serwis Ynet apeluje, aby nie pozostawiać tych ugrupowań na pastwę Hamasu.
Jego zdaniem należy czym prędzej wciągnąć palestyńskich sojuszników Cahalu w architekturę rozejmu i powierzyć im dystrybucję żywności i pomocy humanitarnej na tych terenach Strefy Gazy, nad którymi kontrolę zachowuje Cahal.
Jasir Abu Szabab zapowiedział już, że zamierza pozostać w Rafah ze swoimi ludźmi i nadal bronić swojej ziemi. Tymczasem Al-Astal zapewnia, że jest gotów do współpracy z byłym premierem Wielkiej Brytanii Tonym Blairem, postrzeganym jako najmocniejszy kandydat do roli szefa przejściowych władz Strefy Gazy. Zapewnia przy tym, że ma kontakty z dziesiątkami byłych funkcjonariusz sił bezpieczeństwa Fatahu (kontrolującego Gazę przed jej przejęciem przez Hamas w roku 2007) i może ich zwerbować do służby w imię wyplenienia Hamasu.