Pomimo że rozmowy w sprawie rozejmu w Strefie Gazy tak naprawdę jeszcze się nie zaczęły, widzimy już pierwsze efekty „dopracowywania szczegółów”. Hamas zgodził się podobno złożyć broń. Warunkiem jest jednak, aby instytucją przyjmującą uzbrojenie był nie Izrael, lecz „pales­tyńsko-egipski organ” pod międzynarodowym nadzorem. Według niektórych doniesień organizacja zaczęła również zbierać ciała zabitych zakładników, aby przekazać je Izraelowi.

Media powiązane z Hamasem dementują jednak zarówno doniesienia o gromadzeniu zwłok, jak i te o gotowości do złożenia broni. Wstępne rozmowy nadal się toczą, a co za tym idzie – nic jeszcze nie jest przesądzone. Oddanie broni arabskim braciom wydaje się rozsądnym kompromisem. Można założyć, że palestyńskim organem byłyby siły związane z Autonomią Palestyńską, rządzoną przez Fatah. Władze w Ramallah zareagowały pozytywnie na plan Trumpa i mają osobisty interes w realizacji porozumienia, które daje cień nadziei nad odzyskanie kontroli nad Gazą.

Oczywiście politycy izraelscy mogą się obawiać braku kontroli nad całym procesem i doszukiwać się zaniedbań. Na ten moment nie wiemy, jaką opinię na temat tego pomysłu ma Jerozolima. Komentarza udzielił jednak minister spraw zagranicznych Egiptu Badr Abd al-Atii, który określił rozbrojenie Hamasu jako sprawę palestyńską.

Izraelskie media informują o wstępnych żądaniach wysuniętych przez Hamas w sprawie tak zwanych więźniów bezpieczeństwa osadzonych w izraelskich więzieniach. Organizacja będzie się domagać zwolnienia między innymi Marwana al-Barghusiego, skazanego na pięciokrotne dożywocie za morderstwa podczas drugiej intifady, a także Ahmada Sa’adata, sekretarza generalnego Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Obecnie w izraelskich zakładach karnych siedzi 303 więźniów bezpieczeństwa skazanych na dożywocie.

Pewną zachętą dla Izraela są słowa Donalda Trumpa, który zapewnił, że w razie, gdyby Hamas chciał utrzymać władzę, czeka go unicestwienie. Oczywiście podobne groźby wcześniej były kierowane między innymi wobec jemeńskich Hutich, z czego niewiele wyszło. Chodzi tutaj jednak o samą intencję. Słowa Trumpa wpasowują się w retorykę Netanjahu, który w razie upadku porozumienia jest gotowy wybrać „twardą” opcję.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 89%

Optymizm, o ile całkowicie zasadny, należy jeszcze miarkować. Kilka żądań Hamasu nadal może stanowić problem. Bojownicy mają się domagać między innymi wycofania Cahalu na pozycje z okresu ostatniego porozumienia, zawartego w styczniu.

Warto zaznaczyć, że działania zbrojne w Gazie nadal trwają. Co prawda Cahal zgodnie z prośbą Trumpa ograniczył ostrzał, ale według saudyjskiej Al-Arabijji nie ma mowy o jakimkolwiek zawieszeniu broni, a walki trwają. Według wczorajszej informacji podanych przez Hamas od akceptacji umowy 4 października zginąć miało 70 osób. W trakcie ostatnich walk Cahal miał miał znaleźć broń pozostawioną przez Hamas w przedszkolu.

Izraelczycy zabili również kolejnego pracownika humanitarnego: Abeda al-Hamida Karadijję, pracownika Lekarzy Bez Granic. To już piętnasta osoba związana z tą organizacją zabita w ciągu wojny w Strefie Gazy i trzecia w ciągu trzech tygodni.

Kilka najbliższych dni może być przełomowe. Negocjacje nie będą łatwe, jednak na razie nie napotkały na żadną ścianę. Rozmowy odbędą się w egipskim Szarm asz-Szajch. Ze strony Hamasu głównym negocjatorem będzie Chalil al-Hajja, który jeszcze kilka tygodni temu był celem izraelskiego nalotu na Ad-Dauhę. Przedstawiciele Hamasu są już na miejscu. Delegacji izraelskiej przewodzi minister spraw strategicznych Ron Dermer z Likudu (który jednak, z niewiadomego powodu, nie wyruszy do Egiptu już jutro). Amerykańskimi przedstawicielami będą między innymi Steve Witkoff i zięć Trumpa Jared Kushner.

Optymizm wobec rozmów nieustannie wygłasza właśnie Trump, który uważa, że umowa jest „praktycznie dogadana”. Zapytany, czy jest gotowy na elastyczność, określił, że nie ma takiej potrzeby, chociaż oczywiście jakieś zmiany będą.

Fars Media Corporation