Sudan, a zwłaszcza Chartum, coraz szybciej pogrąża się w chaosie wojny domowej. Na ulicach stolicy toczą się walki między Siłami Szybkiego Reagowania i wojskiem, a obiekty o znaczeniu strategicznym przechodzą z rąk do rąk. Na froncie nie widać perspektywy szybkiego zakończenia starć. W warstwie politycznej wojna zbliża się do kolejnego etapu: strony dają coraz więcej sygnałów, że są gotowe na rozpoczęcie rozmów pokojowych.

Sytuacja w Sudanie odbiła się echem całym w regionie. Państwem formalnie niezaangażowanym, które zostało de facto bezpośrednio wciągnięte w kryzys, jest Egipt. Wybuch walk całkowicie zaskoczył egipskich żołnierzy stacjonujących w Marawi. Członkowie elitarnej brygady Kuwat As-Saka (Siły Pioruna) wypełniali zadania szkoleniowe i nie byli gotowi na stawienie zbrojnego oporu bojownikom Sił Szybkiego Reagowania, którzy ich aresztowali.

Napięcia w związku z tym zdarzeniem natychmiast zostały wykorzystane politycznie przez sudański rząd, który oskarżył SSR o nieodpowiedzialne doprowadzenie do kryzysu międzynarodowego. Minister spraw zagranicznych Ali as-Sadik Ali stwierdził, że rebelianci są „moralnie i prawnie” odpowiedzialni za zaognienie relacji z Egiptem.



Kair początkowo pozostawał wstrzemięźliwy w publikowaniu komunikatów prasowych. Trwały jednak zakulisowe rozmowy w sprawie uwolnienia Egipcjan. Cały czas podkreślano, że to, co dzieje się w Sudanie, to sprawa wewnętrzna i Kair nie zamierza interweniować, chce tylko umożliwić swoim obywatelom powrót do domu. Mimo pokojowej retoryki Egipt był gotowy na konfrontację i wystosował 72-godzinne ultimatum dla sił generała Muhammada Hamadana Dagalo. W razie niewypuszczenia zatrzymanych mogło dojść do bezpośredniej interwencji wojskowej. Na szczęście osiągnięto porozumienie i egipskie siły zbrojne wraz z agentami wywiadu ewakuowały żołnierzy.

Egipskie straty w sudańskiej wojnie domowej

Działania SSR w Marawi nie ograniczyły się do wywołania kryzysu międzynarodowego na linii Sudan–Egipt. Egipcjanie odnotowali również straty w sprzęcie. Potwierdzono zniszczenie jednego MiG-a-29, a dwa pozostałe stojące na płycie lotniska maszyny zostały uszkodzone. Nie wiadom,o w jakim stanie są maszyny, które w momencie ostrzału znajdowały się w hangarze. Sam budynek został trafiony, jednak na dostępnych zdjęciach nie widać poważniejszych uszkodzeń MiG-ów.

Atak na bazę w Marawi nie był jednak wymierzony bezpośrednio w Egipcjan. Celem bojowników SSR było zneutralizowanie sudańskiego lotnictwa, aby nie mogło udzielić wsparcia siłom rządowym. Część pocisków spadła na drugi hangar, przy którym znajdowały się cztery samoloty szkolno-bojowe FTC-2000.

SSR przeprowadziły podobne operacje w innych częściach kraju. Wiadomo, że bojownicy zaatakowali również jedną z baz w Darfurze Zachodnim i przejęli tam nieokreśloną liczbę śmigłowców Mi-8.



Etiopczycy, Rosjanie i izraelska propozycja

Pojawiły się pogłoski o możliwej interwencji wojskowej z południa. Według sudańskiej gazety As-Sudani etiopskie wojsko miało wkroczyć do dystryktu Al-Fuszka, będącego obszarem spornym między państwami. Dziennikarze utrzymują, że ataku dokonały połączone siły etiopskich sił zbrojnych i jednej z frakcji amharskich bojowników FANO. Doniesienia natychmiast zdementował premier Etiopii.

Trudno potwierdzić doniesienia sudańskich dziennikarzy. Na spornym obszarze działa wiele grup paramilitarnych korzystających z nieuregulowanego statusu regionu. Wobec sytuacji, w jakiej znajduje się Addis Abeba, korzystanie przez nią ze wsparcia amharskich bojowników wydaje się mało prawdopodobne.

Niemal równocześnie pojawiły się doniesienia o udziale w konflikcie najemników z osławionej Grupy Wagnera. Sudan od lat utrzymuje bliskie relacje z Rosją — między innymi pośredniczy w nielegalnym obrocie złotem, a zyski z jego sprzedaży dzielą między siebie Wagnerowcy i oficerowie SSR. Chartum i Moskwę łączy również sprawa bazy morskiej w Port Sudan, w którym miała powstać rosyjska placówka wojskowa. Przy kurczących się globalnych wpływach Kremla podtrzymywanie tak bliskich relacji z partnerami zagranicznymi jest szczególnie ważne.

Rosja utrzymuje dobre relacje z obiema stronami wojny domowej i oficjalnie nikogo nie poparła, jednak według źródeł dziennikarzy The Washington Post libijskie bojówki powiązane z Wagnerowcami mają dostarczać broń bojownikom SSR. Jewgienij Prigożyn w poście na Telegramie stwierdził, że jest gotów „pomóc Sudanowi”, podkreślając, że chce chronić zwykłych Sudańczyków, co zakrawa na ponury żart w kontekście tego, co jego bandziory robią w Ukrainie.



Wpis sugerowałby, że Wagnerowcy jeszcze nie zaangażowali się w niepokoje w Sudanie. Pojawiły się pogłoski o bezpośrednim udziale rosyjskich najemników w walkach po stronie sił Hemedtiego, nie ma jednak dowodów to potwierdzających.

Konflikt spotkał się z niespodziewaną reakcją ze strony państwa, które raczej nie było pierwszym kandydatem na mediatora — Izraela. Minister spraw zagranicznych Eli Kohen od początku utrzymywał bezpośrednie kontakty z oboma generałami, starając się skłonić ich do zaprzestania walk i jak najszybszego zawieszenia broni. Sudańczycy nie odrzucili izraelskich mediacji, co może mieć większy związek z procesem normalizacji stosunków dwustronnych niż faktyczną wolą przyjęcia pomocy z Jerozolimy.

Obcokrajowcy uciekają

Wojsko wyprowadziło na ulice ciężki sprzęt, a nad częścią miast pojawiły się samoloty bojowe. Rządy innych postanowiły więc ewakuować swoich obywateli. Stany Zjednoczone, Chiny, Francja i Holandia natychmiast wycofały personel dyplomatyczny. W transporcie zagranicznych dyplomatów nieocenione okazało się wsparcie Etiopii i Arabii Saudyjskiej. Stany Zjednoczone wysłały do regionu niszczyciel USS Truxtun i okręt bazę USS Lewis B. Puller, mające zabezpieczać operację od strony morza. Chińczycy delegowali zaś okręt zaopatrzeniowy Weishanhu i niszczyciel Nanning. Z kolei Francuzi zaangażowali fregatę Lorraine, która formalnie jeszcze nie weszła do służby w Marine nationale.

Pojawiły się również niesnaski wśród państw zachodnich. Niemcy oskarżyli Wielką Brytanię o blokowanie zorganizowanej przez nich ewakuacji. Pojawienie się żołnierzy brytyjskich (mających ewakuować personel ambasady) zaskoczyło i wystraszyło pododdziały sudańskich sił zbrojnych na lotnisku na północ od stolicy. Sudańczycy zablokowali dostęp do lotniska, a wyjaśnienie sytuacji podobno zajęło kilkanaście godzin i wymagało wręczenia sowitych łapówek. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius stwierdził wprost, że Brytyjczycy zignorowali warunki postawione przez Sudańczyków.

Wszyscy obserwatorzy obawiają się rozlewu przemocy. Szczególnie niepokojące są sygnały świadczące, że również obcokrajowcy znajdują się na celowniku walczących. Potwierdzono, że zginęło co najmniej dwóch obywateli Stanów Zjednoczonych.



Szczególnie uważnie sytuację w Sudanie monitoruje Czad. Istnieje uzasadniona obawa, że kryzys może zostać wykorzystany przez zbrojne grupy z Darfuru do przeprowadzenia operacji przeciwko zarówno siłom sudańskim, jak i SSR, kojarzonym ze znienawidzonymi dżandżawidami. Problemem mogą okazać się również dezerterzy. Po 15 kwietnia zatrzymano łącznie 320 osób, które służyły w sudańskim wojsku, policji i żandarmerii, a wobec zagrożenia ze strony SSR uciekły do Czadu.

SSR uwalnia więźniów w Chartumie

Siły Szybkiego Reagowania przeprowadziły ryzykowną operację mogącą stać się kolejnym czynnikiem pogłębiającym chaos w stolicy. Bojownicy napadli na więzienie Al-Huda w Omdurmanie i uwolnili osadzonych. Grupa stanowczo odrzuciła oskarżenia o napaść na zakład karny. Według jej członków była to prowokacja przeprowadzona przez żołnierzy przebranych w mundury Sił Szybkiego Reagowania, aby zszargać dobre imię formacji.

Tożsamość uwolnionych przestępców sugeruje jednak, iż była to operacja SSR. Wielu z nich było w przeszłości stronnikami Umara al-Baszira i oficerami służącymi pod dowództwem generała Hemedtiego. Do podobnej operacji doszło w Północnym Chartumie, gdzie zaatakowano więzienie Kober, jednak w tym przypadku siły bezpieczeństwa odparły natarcie.



Nie wszystkie więzienia były celowo wybierane jako cele ataków. Przykładem może być kobiecy zakład karny w Omdurmanie, który ostrzelano przypadkowo. Korzystając z zamieszania, uciekło z niego kilkaset osób. W innych przypadkach wojna stała się pretekstem do ucieczki. W zakładzie karnym Sobe kilka dni przed wybuchem wojny trwał protest przeciwko złym warunkom, szczególnie niskim przydziałom wody i żywności. Około 6 tysięcy osadzonych wykorzystało okazję i wydostało się na wolność. Według świadków bojownicy SSR otworzyli wrota Sobe i umożliwili osadzonym swobodne wyjście.

Kruchy rozejm

Mimo iż sytuacja w Chartumie pozostaje niestabilna, strony, przynajmniej w sferze deklaracji, są otwarte na propozycje rozpoczęcia rozmów. Pierwsze zawieszenie broni okazało się jednak porażką. Według przedstawicieli SSR żołnierze zaatakowali jeden z posterunków bojowników, doprowadzając do upadku porozumienia. W rozmowy zaangażowali się wysłannicy IGAD — wschodnioafrykańskiej organizacji, w której skład wchodzą między innymi Etiopia, Kenia i Uganda. Zaprosili oni przedstawicieli walczących stron do Dżuby na rozpoczęcie oficjalnego dialogu mającego doprowadzić do zakończenia walk.

Generał al-Burhan podziękował IGAD i wyraził gotowość do wysłania negocjatorów do Sudanu Południowego. Sudańskie siły zbrojne ma ponoć reprezentować generał Szams ad-Din Kabbaszi. Przedstawiciele SSR nie odnieśli się do propozycji. Należy wspomnieć, że propozycja konferencji w Dżubie została przedstawiona po tym, jak delegacja IGAD nie zdołała dotrzeć do Chartumu.



Lepiej poszło premierowi Etiopii. Abiy Ahmed Ali przeprowadził bezpośrednie rozmowy telefoniczne z generałem Hemedtim i generałem al-Burhanem. Podkreślił, że jego kraj jest gotowy udzielić wszelkiego wsparcia mogącego doprowadzić do zakończenia wojny.

Obok rozmów polityków wojna ma również drugie oblicze. Walki spotęgowały kryzysy, które już wcześniej trawiły Sudan. Obecnie około 46 milionów cywilów jest całkowicie zależnych od pomocy międzynarodowej; w tej grupie znajduje się około 50 tysięcy niedożywionych dzieci. Wojna domowa doprowadzi również do kolejnego kryzysu uchodźczego. Do samego Czadu i Sudanu Południowego uciekło już około 270 tysięcy osób. Nakłada się to na niezakończony podobny kryzys związany z konfliktem w Etiopii. Obecnie w wyniku wojny domowej w Sudanie zginęło 512 osób, a rannych zostało 4200.

Zobacz też: Pierwszy daleki rejs chińskiego śmigłowcowca

COSV, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0