Amerykański lotniskowiec typu Nimitz – USS George H.W. Bush – wyruszył w rejs do Zatoki Perskiej. Powyższą informację przekazał rzecznik prasowy Pentagonu, kontradmirał John Kirby. Postawienie w stan gotowości lotniskowca jest odpowiedzią na konflikt wewnętrzny w Iraku. Mimo że Barack Obama wypowiada się powściągliwie na temat możliwej amerykańskiej interwencji w bliskowschodnim państwie, wydaje się, że planiści z Pentagonu rozważają atak lotniczy jako jedną z opcji powstrzymania bojowników. Sunnici zajęli ważniejsze miasta i kontrolują część Bagdadu. Amerykański prezydent podkreśla, że Irak jest suwerennym państwem, które samodzielnie musi rozwiązać swoje problemy. Pomoc ze strony mocarstwa może być niewielka i ograniczyć się jedynie do aspektu technicznego.

Amerykanie, jak sami twierdzą, podejmują jedynie działania niezbędne i tylko takie, o które poprosił Nuri al-Maliki. Iracki premier mówił przede wszystkim o wsparciu lotniczym dla sił bezpieczeństwa, wykonywaniu misji z użyciem dronów i dostawach sprzętu wojskowego. Wyszkolone przez Amerykanów oddziały irackie nie mogą sprostać przeważającej liczbie sunnickich bojowników. Natomiast irackie lotnictwo nie ma wystarczającego potencjału uderzeniowego. Dlatego też bazujące na lotniskowcu pięćdziesiąt wielozadaniowych samolotów Boeing F/A-18C/D Hornet i F/A-18E/F Super Hornet stanowiłoby odpowiednią siłę rażenia. Jednak pilotowanym maszynom do precyzyjnego niszczenia wyznaczonych celów potrzebne byłoby naziemne naprowadzanie na wyznaczone współrzędne. Wariant dość trudny, ale możliwy do przeprowadzenia, ale na pewno bardziej realny niż ponowne zaangażowanie amerykańskich żołnierzy w wojnę lądową.

(military.com; armyrecognition.com)