Choć nie zdarza się to może zbyt często, tym razem podobne wieści płyną i z Norwegii, i z Hongkongu. Głównodowodzący US Marine Corps, generał Robert Neller, zdaje się potwierdzać tezy o przeniesieniu głównej obecności amerykańskich sił morskich na zachodni Pacyfik, a także na wschód Europy.
W trakcie przedświątecznego spotkania generała z żołnierzami 300-osobowego kontyngentu w Værnes padło pytanie, w którym miejscu świata USMC widzi siebie w przyszłości. Neller odpowiedział, że głównym obszarem zainteresowań Korpusu nie powinien już być Bliski Wschód i – choć wyboru teatru wojennego dokonują nie tylko Amerykanie – piechota morska skupi się bardziej na Oceanie Spokojnym i Rosji.
Ponad 450 marines przebywa obecnie w Afganistanie, gdzie są doradcami i szkolą lokalne wojsko do walk z talibami. Dalszych kilkuset pełni służbę w dwóch bazach i amerykańskiej ambasadzie w Iraku. Oddział artylerii US Marine Corps wziął ostatnio aktywny udział w walkach przeciwko Da’isz w Syrii (na zdjęciu), a w całym regionie przebywa także wiele mniejszych grup zadaniowych. To ma się jednak zmienić.
Plan przedstawiony został dość obrazowo, kiedy generał zapytał jednego z młodych marines, ile miał lat w czasie zamachów na World Trade Center. – Osiem – odparł żołnierz.
– Jeśli spojrzycie na stan bezpieczeństwa w tej części świata, czy jest lepiej niż 11 września? – spytał Neller. – We wrześniu [2018 roku] będziemy tam od siedemnastu lat. Robimy wciąż to samo, otrzymując te same rezultaty, z których wciąż nie jesteśmy zadowoleni. Może powinniśmy coś zmienić – podsumował generał.
Zobacz też: Marines wzmacniają obecność w Norwegii
(military.com)