Amerykański sekretarz wojsk lądowych Dan Driscoll i sekretarz energii Chris Wright w czasie konferencji Association of the US Army zainicjowali program „Janus” mający na celu opracowanie niewielkich reaktorów jądrowych do zasilania amerykańskich baz na całym świecie. Pozwoli to na znaczne uniezależnienie się wojsk amerykańskich stacjonujących poza granicami od dostaw oleju napędowego.
– W niedalekiej przyszłości będziemy w stanie rozmieszczać reaktory jądrowe w wysuniętych bazach operacyjnych – powiedział Wright. – Będą one wytwarzały kilkanaście megawatów mocy i będę pracowały przez lata, a nawet dekady bez potrzeby wymiany paliwa jądrowego i poważniejszego serwisu.
– Jeśli mówimy o naszym zaangażowaniu na Pacyfiku, ewentualna wojna nie będzie wyglądała jak nasze poprzednie konflikty w ciągu ostatnich czterdziestu czy pięćdziesięciu lat – tłumaczył Driscoll. – Będziemy potrzebowali energii w konkretnym miejscu. I będziemy potrzebowali tej energii znacznie więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
Rozpoczęcie programu „Janus” to początek realizacji rozporządzenia prezydenta Donalda Trumpa z 23 maja tego roku wzywającego do wdrożenia takich rozwiązań. Zgodnie z wytycznymi pierwszy reaktor jądrowy w bazie zlokalizowanej na terytorium Stanów Zjednoczonych ma uzyskać gotowość operacyjną do 30 września 2028 roku. Później reaktory mają trafić do baz zagranicznych, chociaż w wielu wypadkach może się to wiązać z poważnymi problemami formalno-prawnymi.
Decydenci mają nadzieję, że w programie „Janus” da się wykorzystać osiągnięcia trwającego od 2022 roku programu „Pele”, którego celem jest opracowanie przewoźnego reaktora jądrowego o mocy 5 megawatów i masie około 40 ton. Urządzenie ma mieć rozmiary odpowiadające czołgowi podstawowemu lub standardowemu kontenerowi i być możliwe do przetransportowanie samolotem C-17A. Reaktor jest opracowywany przez przedsiębiorstwa BWXT Advanced Technologies i X-energy. Ma być zaprojektowany tak, aby był gotowy do działania w ciągu trzech dni od dostawy i aby można było go bezpiecznie rozmontować w ciągu siedmiu dni.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Docelowe urządzenie nie musi być jego kopią, ponieważ nad własnym projektem pracuje także Idaho National Laboratory należące do Departamentu Energii. Sekretarz Wright spodziewa się, że już w przyszłym roku reaktor osiągnie stan krytyczny. Ma nadzieję, że stanie się to jeszcze przed 4 lipca. Ostatecznie małe reaktory nie będą kupowane przez Departament Obrony, ale wynajmowane od przemysłu na zasadach komercyjnych wraz z cywilną obsługą.
Przewoźne reaktory mają odegrać istotną rolę w kwestii zasilania energią amerykańskich baz wojskowych i operacji zbrojnych w różnych częściach świata. Urządzenie tego typu odciąży, a następnie przejmie rolę generatorów, które produkują energię elektryczną spalając olej napędowy. Korzystanie z energii nuklearnej częściowo uniezależni żołnierzy od dostaw surowca cysternami lub rurociągami. Transport taki często wymaga dodatkowych środków finansowych i ludzkich, aby chronić konwoje lub rurociągi.
Poza zasilaniem stałych baz wojskowych reaktory mogłyby być wykorzystywane w operacjach reagowania kryzysowego. W strefach katastrof naturalnych i klęsk żywiołowych – na obszarach dotkniętych trzęsieniami ziemi, huraganami lub powodziami – reaktor zapewniłby energię elektryczną tam, gdzie lokalną infrastrukturę sparaliżowały siły przyrody. Warto zauważyć, że jeden megawat wystarczy na zaopatrzenie w energię elektryczną w kilkuset (zależenie od bieżących potrzeb) domach jednorodzinnych.
Oprócz dostarczania energii elektrycznej do funkcjonowania bazy, w przyszłości przewoźny reaktor atomowy może stać się niezbędny dla używania na dużą skalę laserów bojowych w celu zwalczania pocisków rakietowych, wrogich myśliwców, dronów i innych zagrożeń, a także jako źródło energii do zasilania radarów. W dotychczasowej konfiguracji system Patriot był zasilany z dwóch pojazdów-generatorów wytwarzających moc 150 kilowatów każdy.
Dokładne dane są niejawne, ale wiadomo, że nowy radar LTAMDS ma wielokrotnie większy pobór mocy od MPQ-65. Ponadto w ciągu kilku lub kilkunastu lat do służby wejdą pojazdy napędzane silnikami elektrycznymi lub hybrydowymi, które również będą wymagały szybkiego ładowania. W tym wszystkim mają pomóc mobilne reaktory.
Rozwiązanie ma również przeciwników. Do tego grona zaliczyć naukowców zajmujących się energią jądrową, którzy już w 2022 roku kwestionowali potrzebę wprowadzenia takiego urządzenia do użytku. W ostatnich latach publikowali oni raporty, komentarze i analizy dotyczące potencjalnego skażenia, gdyby reaktor lub jego paliwo zostały uszkodzone podczas ataku, skradzione lub uległy awarii, która doprowadziłaby do katastrofy.
Z drugiej strony można wskazać, że co do zasady obiekty jądrowe przeciwnika nie są celem ataków mogących skutkować katastrofą jądrową. Mimo wszelkich zastrzeżeń dotyczących prowadzenia walk czy uszkodzenia sarkofagu można powiedzieć, że ani czarnobylska elektrownia, ani zaporoska nie ucierpiały w stopniu grożącym katastrofą ekologiczną. Także Ukraińcy powstrzymują się od atakowania rosyjskiej infrastruktury jądrowej. Podobnie jest w przypadku okresowych konfliktów indyjsko-pakistańskich. W przypadku ewentualnej wojny chińsko-amerykańskiej atak na instalację jądrową jednego państwa spotkałby się zapewne z równoważną odpowiedzią, a tego chciałyby uniknąć obie strony.
Początek najnowszego zainteresowania amerykańskich sił zbrojnych reaktorami jądrowymi można umiejscowić w 2016 roku. Wtedy to Rada Naukowa Departamentu Obrony (DSB) uznała energię za kluczowy czynnik umożliwiający przyszłe operacje wojskowe. Badania wykazywały, że zużycie energii na polu walki prawdopodobnie znacznie wzrośnie w ciągu najbliższych kilku dekad, a zapotrzebowanie będzie trzeba czymś pokryć.
W 2021 roku siły zbrojne podporządkowane Pentagonowi zużywały około 30 terawatogodzin energii elektrycznej rocznie i ponad 10 milionów galonów paliwa dziennie. Bezpieczny, mały, przenośny reaktor jądrowy byłby odpowiedzią na to rosnące zapotrzebowanie, także podczas działań w odległych terenach i surowych klimatach.
Sam pomysł konstruowania mobilnych reaktorów nie jest w amerykańskich siłach zbrojnych nowością. US Army rozpoczęła opracowanie urządzeń tego typu jeszcze w latach 50., ale w 1977 roku program zarzucono między innymi z powodu cięć budżetowych. Jeden z takich reaktorów – PM-3A o mocy 1,5 megawata – w latach 1962–1972 zapewniał energię elektryczną i ogrzewanie (oraz sprawiał mnóstwo problemów technicznych) w amerykańskiej stacji naukowo-badawczej McMurdo na Antarktydzie. W latach 50. rozwijano również koncepcję samolotów o napędzie jądrowym.



