Jak podaje dziennik Honolulu Star–Advertiser, amerykańska administracja chce umieścić na Hawajach radar dalekiego zasięgu, który umożliwiałby wykrywanie i identyfikację nadlatujących pocisków balistycznych. Urządzenie, którego budowa kosztowała będzie około miliarda dolarów, ma współpracować z instalacjami obrony przeciwrakietowej rozmieszczonymi na Alasce.
Władze Stanów Zjednoczonych chcą na razie przeznaczyć 61 milionów dolarów na realizację samej fazy projektowej. Stacja radiolokacyjna wczesnego ostrzegania wybudowana będzie w jednej z dwóch rozważanych lokalizacji w północnej części wyspy Oʻahu. Decyzja o tym, które z miejsc zostanie wybrane, zapadnie po konsultacjach społecznych, przeprowadzonych do połowy lipca.
Nowy radar będzie miał od osiemnastu do dwudziestu czterech metrów wysokości i od dziewięciu do piętnastu metrów szerokości. Choć z oczywistych względów nie sprecyzowano bliższych charakterystyk urządzenia, będzie ono wyposażone w anteny ścianowe, których duża powierzchnia i rozdzielczość mają zapewnić wysoką zdolność do rozróżniania między prawdziwymi pociskami a wabikami.
Przykładem takiej konstrukcji jest radiolokator ze skanowaniem fazowym AN/FPS-123 (na zdjęciu), w którym dwie umieszczone na przeciwległych ścianach anteny przeszukują przestrzeń powietrzną w zakresie 240 stopni w poziomie i od trzech do osiemdziesięciu pięciu stopni nad horyzontem. Każda z anten radaru składa się z 2677 elementów, a jego zasięg szacowany jest na ponad 5500 kilometrów.
Zobacz też: Hawaje obawiają się ataku impulsem elektromagnetycznym
(c4isrnet.com)