Stany Zjednoczone i Japonia prowadzą negocjacje w sprawie stworzenia wspólnego systemu satelitów wykrywających nieprzyjacielskie pociski balistyczne. Łączny koszt programu szacowany jest na 9 miliardów dolarów. Sieć satelitów ma osiągnąć gotowość operacyjną już w połowie lat dwudziestych.

Amerykanie już od kilku lat szukają sposobu na zabezpieczenie się przed nową generacją pocisków balistycznych wdrażanych przez Rosję i Chiny. Prowadzone w tych państwach prace nad bronią hipersoniczną nadały jeszcze większego tempa amerykańskim wysiłkom. Kolejnym bodźcem są północnokoreańskie programy rakietowy i nuklearny.

Odpowiedzią na nowe wyzwania jest realizowany przez DARPA program Glide Breaker, zmierzający do opracowania interceptorów zdolnych do zwalczania zaawansowanych, cechujących się wysoką manewrowością pocisków hipersonicznych w górnych warstwach atmosfery. Uznano, że przechwytywanie i zwalczanie pocisków hipersonicznych będzie łatwiejsze właśnie na dużych wysokościach.

Kolejnym krokiem było uznanie słabości naziemnych i okrętowych radarów do wykrywania tego typu celów. Zwrócono wówczas uwagę na satelity. Szybko wyszły jednak na jaw ograniczenia obecnych satelitów wojskowych operujących zwykle na wysokości około 36 tysięcy kilometrów nad powierzchnią ziemi. Z jednej strony wykrycie startu pocisku z tak dużej wysokości jest utrudnione, z drugiej – stworzenie odpowiednio gęstej sieci jest bardzo drogie.

Rozwiązaniem problemu są mini- i mikrosatelity. USA planują stworzenie sieci ponad tysiąca takich obiektów rozmieszczonych na niskiej orbicie okołoziemskiej, to jest na wysokości od 300 do 1000 kilometrów. Z tej grupy około 200 satelitów ma zostać wyposażonych w czujniki podczerwieni. Pierwsza eksperymentalna partia trzydziestu mini- i mikrosatelitów ma zostać wystrzelona w roku 2022.

Japonia współpracuje ze Stanami Zjednoczonymi w dziedzinie obrony przeciwrakietowej od czasów programu Gwiezdnych Wojen. Zainteresowanie się Tokio nowym projektem było więc kwestią czasu, zwłaszcza w obliczu anulowania planów budowy stanowisk Aegis Ashore. Z racji bliskości geograficznej kwestia obrony przed chińskimi czy północnokoreańskimi pociskami jest dla Japonii wyjątkowo istotna.

Umowa o dołączeniu Tokio do nowego projektu nie została jeszcze podpisana, ale jak informuje magazyn Nikkei Asian Review, negocjacje mają już znajdować się na etapie dogadywania szczegółów. Przypuszczalnie Japończycy mieliby odpowiadać za miniaturyzację satelitów i rozwój części sensorów.

Udział w amerykańskim programie ma dla Japonii dodatkowe atuty, przede wszystkim w postaci znacznego zwiększenia zdolności do zbierania informacji na temat ruchów chińskich i północnokoreańskich sił zbrojnych. Pomimo zaawansowanego przemysłu kosmicznego i przystąpienia do tworzenia sił kosmicznych Japonia posiada, według stanu na luty bieżącego roku, zaledwie czternaście wojskowych satelitów.

Zobacz też: Stalowy Wielki Mur ma przetrwać atak bronią hipersoniczną

(nikkei.com)

Lockheed Martin