Rządy Stanów Zjednoczonych i Francji zaczynają wywierać naciski na Algierię, aby ta udzieliła militarnego wsparcia interwenci w Mali. W tym ostatnim państwie od marca trwają walki, w wyniku, których kontrolę na północnymi rejonami kraju przejęli islamiści.

Zdaniem Pierre’a Boilley z francuskiego Centrum Studiów nad Afryką, wojskowa interwencja w Mali jest możliwa bez militarnego wsparcia Algierii, jednak wykluczona bez jej przyzwolenia. Kolejnymi atutami Algierii jest duże doświadczenie w zwalczaniu muzułmańskich ekstremistów oraz fakt, że wielu przywódców ruchu w północnym Mali to Algierczycy, dobrze znani rodzimym służbom specjalnym. Dodatkowo Algieria jest uznawana za największą potęgę militarną w regionie.

Także Amerykanie są poważnie zainteresowani wciągnięciem Algierii do współpracy i ewentualnej interwencji. Ma być to jeden z głównych tematów zbliżającego się spotkania sekretarz stanu Hillary Clinton z prezydentem Algierii Abdelazizem Butefiką. Temat interwencji będzie także zapewne poruszony podczas zaplanowanej na grudzień wizyty w Algierze prezydenta Francji François Hollanda.

Walki w Mali rozpoczęły się w marcu bieżącego roku od puczu wojskowego. W konsekwencji na północy kraju, gdzie już trwały walki Tuaregów o autonomię, umocnili się islamiści z Ruchu na Rzecz Jedności i Dżihadu w Afryce Zachodniej (MOJWA).

(armyrecognition.com)