Amerykański Korpus Piechoty Morskiej ma za mało snajperów, przez co może być mu coraz trudniej wygrywać walki toczone na obszarach miast. Tak sądzi jeden z najbardziej poważanych i utytułowanych byłych snajperów-zwiadowców USMC i weteran wojny w Iraku, Ethan Place.

– Teren zurbanizowany jest dla snajperów jak marzenie pod względem różnorodności pozycji strzeleckich i kątów oddania strzału, możliwości ukrycia się i przemieszczania – twierdzi Place. – [W Iraku] byliśmy zdolni całkowicie odepchnąć przeciwnika, jak również ograniczyć jego możliwości poruszania się i zasięg oddziaływania – dodaje. – Oni nie rozumieli tego, jak daleko możemy strzelać.

Place nie rzuca słów na wiatr, gdyż za swoje działania w Falludży w kwietniu 2004 roku został odznaczony Srebrną Gwiazdą. Wówczas, jako dwudziestoletni kapral, uzyskał w ciągu czternastu dni wynik trzydziestu dwóch zlikwidowanych przeciwników. W jednej z akcji skutecznie zneutralizował zagrażający osłanianemu oddziałowi samochód z trzema bojownikami z odległości 500 metrów.

Piechota morska ma jednak problemy z pozyskaniem i zatrzymaniem żołnierzy o specjalności wojskowej numer 0317, czyli snajperów-zwiadowców, których powinna mieć około 300. Tymczasem w najlepszym okresie z ostatnich pięciu lat ich liczba wynosiła 226, a obecnie rzadko dociąga do 150.

Na 79-dniowy kurs dla snajperów US Marine Corps zwykle werbował ponad stu chętnych rocznie. W 2017 roku szkoliło się czterdziestu dwóch zainteresowanych, a kurs ukończyło dwudziestu dwóch. Do czerwca tego roku spośród siedemdziesięciu siedmiu kandydatów szkolenie ukończyło tylko czternastu.

Ćwiczenia snajperów-zwiadowców USMC w bazie Camp Lejeune w 2017 roku.
(fot. US Marine Corps / Lance Cpl. Gloria Lepko)

Pomimo to głównodowodzący USMC generał Robert Neller przeciwstawił się proponowanemu przez analityków zwiększeniu liczebności plutonów snajperskich powyżej etatowego stanu ośmiu osób. Dał taką postawą do zrozumienia, że w tej branży liczy się przede wszystkim jakość, a nie ilość.

Żołnierze piechoty morskiej pieszczotliwie nazywają swoich snajperów „wieprzami” (hogs) i „świniami” (pigs) – co jest odniesieniem do skrótowców od słów „łowcy strzelców” (Hunters Of Gunmen) i „profesjonalnie wyszkoleni strzelcy” (Professionally Instructed Gunmen). Każdy pluton snajperów składa się zarówno z żołnierzy posiadających już formalne kwalifikacje, jak i tych, którzy wymagają jeszcze praktyki pod okiem bardziej doświadczonych kolegów. Jeżeli hogsów zabraknie, mogą wystąpić problemy ze szkoleniem.

Obecność snajperów jest też konieczna do walki ze strzelcami przeciwnika. Jak mówi Alexander Mello, wykładowca z akademii wojskowej West Point, czasem wystarcza jeden czy dwóch bojowników-snajperów, aby zablokować poruszanie się całej amerykańskiej kolumny. Zwalczanie snajperów przez snajperów powoduje zaś dużo mniej ofiar w ludności cywilnej niż niszczenie ich pozycji nalotami lotnictwa.

Zobacz też: Nowe karabiny snajperskie dla irańskich komandosów

(marinecorpstimes.com; na fot. tytułowej snajper USMC podczas ćwiczeń w 2017 roku w Omanie)

US Marine Corps / Cpl. April L. Price