Dzisiaj w Gdyni świętowano 106. rocznicę utworzenia Marynarki Wojennej. Swoją obecnością zaszczy­cili marynarzy między innymi prezydent Andrzej Duda, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz i szef Biura Bezpieczeństwa Narodo­wego Jacek Siewiera. Przy okazji święta poinformowano o trzech kluczowych dla rozwoju polskiej floty umowach, które zostaną zawarte w najbliższym czasie. Przede wszystkim bliżej realizacji znajduje się program pozyskania okrętów podwodnych nowego typu „Orka”.

Postępowanie w trybie konku­ren­cyj­nym ma zakończyć się wyborem partnera przemysłowego w przyszłym roku. Również w nadchodzącym roku zawarty zostanie długo wyczekiwany kontrakt na modernizację i dozbrojenie korwety patrolowej ORP Ślązak. Z kolei jeszcze do końca roku zakupiony zostanie nowy okręt ratowniczy „Ratownik”.

Wydaje się, że po serii wydarzeń na Morzu Bałtyckim i innych akwenach świata decydenci, zarówno polityczni, jak i wojskowi, zaczynają rozumieć ważną rolę floty w zapewnieniu bezpieczeństwa Rzeczpospolitej. Oczywiście przez wiele lat z ust polityków wielokrotnie padały puste słowa o chęci zwiększania jej zdolności, jednak w tym momencie wszystko wskazuje, iż Marynarka Wojenna w końcu otrzyma długo wyczekiwane okręty, zwłaszcza podwodne.

OPNT na horyzoncie

Okręty podwodne we współczesnym konflikcie morskim są orężem groźnym i wszech­stron­nym. Zwłaszcza na Morzu Bałtyckim, gdzie dobrze wyszkolona załoga jest w stanie skutecznie uprzykrzać życie przeciwnikowi. Tymczasem do niedawna wydawało się, że kolejny zakręt w długiej historii programu „zatopi” go na dłużej. W czerwcu miała się zakończyć procedura analizy rynku w ramach programu „Orka”. Następnie postępowanie miało przejść do fazy przetargowej, co otwierałoby drogę do pozyskania nowych jednostek. Również kwestią tygodni miało być opublikowanie listy zakwa­li­fi­ko­wa­nych do ostatniego etapu przedsiębiorstw.

Ale w lipcu pojawiły się informacje, jakoby Rada Modernizacji Technicznej nie zaakceptowała rekomendacji Agencji Uzbrojenia i projekt skierowano do „zamrażarki”. Rada jest organem decyzyjnym w sprawie realizacji programów moderni­za­cyj­nych. W jej skład wchodzą między innymi przedstawiciele AU, Sztabu Generalnego i Departamentu Polityki Zbrojeniowej.  Po czasie minister obrony powiedział, że kluczowe decyzje w sprawie OPNT (Okręt Podwodny Nowego Typu) mają zostać podjęte do końca roku, jednak kluczowe jest zabezpieczenie finansowania. Szacunkowy koszt zakupu trzech okrętów podwodnych to 10 miliardów złotych.

– Powiem szczerze: to sprawa honoru – stwierdził minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. – Program „Orka”, o którym słyszymy od trzydziestu lat, może w końcu doczekać się realizacji. To, że nadal mamy zdolności operacyjne w zakresie okrętów podwodnych, zawdzię­czamy wyłącznie marynarzom, którzy mimo przestarzałego sprzętu utrzymali je przez wiele lat. Dziękuję im za wytrwałość i poświęcenie.

Otrzymaliśmy już oferty ze Szwecji, Niemiec, Norwegii, Francji, Hiszpanii i Korei Południowej. Kosiniak-Kamysz stwierdził, iż są to propozycje poważnych graczy, oferujących nie tylko sprzęt, ale i pełne wsparcie logistyczne oraz szkoleniowe, zaś celem jest szybkie uzupełnienie zdolności operacyjnych, co nie tylko wypełni istniejącą lukę, ale także umożliwi szybkie nabycie nowych umiejętności. Same rozmowy mają być na zaawansowanym etapie i zmierzać mają do finalizacji. Resort dołoży starań, aby w przyszłym roku podpisać odpowiedni kontrakt.

Nasza redakcja do tematu pozyskania nowych okrętów podwodnych podchodzi ostrożnie – już od lat słyszymy o zamiarach kupna tej kluczowej zdolności, jednak efektów nie widać. Nie­mniej należy trzymać kciuki, że być może po dwudziestu siedmiu latach w końcu podpisana zostanie stosowna umowa.

Obecnie naszym jedynym okrętem podwodnym jest ORP Orzeł (291), radzieckiego projektu 877E (w kodzie NATO: Kilo). Jednostkę przyjęto do służby 1986 roku, jednak ostatnie lata eksploatacji nie należały do najszczęśliwszych. Okręt ulegał częstym awariom, przez co długie lata spędzał w stoczni. W 2017 roku doszło do pożaru na jednostce. Przez kolejne lata usiłowano przywrócić okręt do gotowości bojowej. Ostatecznie dopiero w marcu bieżącego roku Orzeł przeszedł odbiory podwodne i powrócił do standardowej działal­ności operacyjnej. Wszystko przy pomocy załogi i specjalistów z stoczni.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

86%

Nie zmienia to faktu, że Orzeł jest już u kresu żywotności i pilnie wymaga pozyskania następcy. W 2021 roku wycofano ze służby dwa ostatnie okręty podwodne typu 207, szerzej znanych jako typ Kobben: OORP Bielik i Sęp. Wcześniej wycofano OORP Kondor i Sokół, odpowiednio w 2017 i 2018 roku. Tym samym ciężar szkolenia kadr przeszedł na Orła, a część załóg służących na Kobbenach odeszła na emerytury lub została roz­dys­po­no­wana między inne okręty. A załogi okrętów podwodnych to drogocenny personel, którego wyszkolenie trwa lata i kosztuje niemałe pieniądze.

„Ratownik” po raz trzeci

Skoro mowa o pozyskaniu okrętów podwodnych, nadszedł czas i na nowy okręt ratowniczy. Dwa tygodnie temu Agencja Uzbrojenia poinformowała o rozpoczęciu procedury zakupowej nowej jednostki w ramach programu „Ratownik”. Byłoby to już trzecie podejście do pozyskania wyspecjalizowanej jednostki dla Marynarki Wojennej. Dwie wcześniejsze podejścia zarzucił resort obrony. Pierwszą zawartą w 2017 roku umowę zerwano trzy lata później z powodu wzrostu kosztów i opóźnień w realizacji ze strony konsorcjum w składzie PGZ (lider), PGZ Stoczni Wojennej, Stoczni Remontowej Nauta i Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Centrum Techniki Morskiej. Drugie podejście zakończono na fazie negocjacji z PGZ w 2022 roku.

Wydaje się, że w temacie nowego okrętu ratowniczego sprawdzi się stare polskie przysłowie – do trzech razy sztuka. Już wcześniej przedstawiciele Agencji Uzbrojenia informowali, że to właśnie nowy okręt ratowniczy będzie kolejnym programem modernizacyjnym MW czekającym na realizację. Dodamy, że mimo zerwania umowy na budowę jednostki gotowy jest projekt okrętu opracowany przez biuro projektowe MMC Ship Design & Marine Consulting.

Na pewno będzie wymagał on drobnych modyfikacji po kątem dodatkowych zadań, które staną przed „Ratownikiem”. Oczywiście jego główną rolą będzie prowadzenie różnorodnych operacji ratowniczych, zwłaszcza załóg okrętów podwodnych. Natomiast równie ważne jest wyposażenie okrętu do zadań z zakresu prowadzenia prac podwodnych i monitoringu podmorskiej infrastruktury krytycznej.

Dziś zaplecze ratownicze polskiej Marynarki Wojennej tworzą cztery jednostki. Dwie to zbudowane w Stoczni Północnej w Gdańsku w latach 1972–1974 okręty projektu 570 – Piast (281) i Lech (282). Ten pierwszy w czerwcu wrócił z trwającego od 2017 roku remontu. Wspierają je dwa mniejsze okręty ratownicze, wprowadzone do linii w 1991 i 1992 roku ORP Zbyszko (R-14) i ORP Maćko (R-15) projektu 5002. Cała czwórka zasila Dywizjon Okrętów Wsparcia 3. Flotylli Okrętów w Gdyni.

Podczas tegorocznej edycji MSPO na stanowisku Stoczni Wojennej zaprezentowano nowy model „Ratownika”. Gdyńska stocznia podkreśliła, że dzięki realizacji innych programów okrętowych, zyskała niezbędną wiedzę i zaplecze pozwalające zbudować nową jednostkę. Wcześniejszy projekt zakładał, że okręt miał się cechować długością 90–120 metrów i szerokością 19 metrów, zaś autonomiczność wynosić miała nawet czterdzieści dni.

Ślązak dostanie kły. Ale jakie?

Dozbrojenia i modernizacji doczeka się również korweta patrolowa ORP Ślązak. Wedle wcześniejszych zapowiedzi prace mają ruszyć w 2027 roku, naj­praw­do­po­dob­niej przy okazji najbliższego remontu głównego. Korweta razem z trzema fregatami rakietowymi „Miecznik” ma stanowić trzon nawodnych sił okrętowych w zakresie rażenia przeciwnika. Niewykluczone, że w przyszłości dołączą do nich cztery korwety pozyskane w ramach programu „Murena”. Niemniej można powiedzieć, że obecnie Ślązak jest najbardziej skrzywdzonym przez los okrętem w historii Marynarki Wojennej.

Budowę okrętu rozpoczęto 28 listopada 2001 roku jako pierwszej z sześciu planowanych korwet wielozadaniowych projektu 621. Szybko jednak inne priorytety budżetowe przełożyły się na wstrzymanie budowy pozostałych okrętów. Budowa prototypowej korwety postępowała mozolnie z powodu niedostatecznego finansowania programu i braku kompetencji ze strony stoczni. W 2012 roku podjęto decyzję, aby korwetę ukończyć w okrojonej formie – tak narodziła się korweta patrolowa ORP Ślązak. W tej formie okręt rozpoczął służbę w marynarce wojennej równo osiemnaście lat od rozpoczęcia budowy.

ORP Ślązak. Dobrze widoczna wolna przestrzeń na pokładzie nawigacyjnym, gdzie miały trafić pociski przeciw­okrę­towe.
(Żeglarz, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Wprawdzie dysponuje nowoczesnymi sensorami i systemem zarządzania walką, jednak zaimplementowane uzbrojenie jest niewystarczające. Tworzą je jedynie dziobowa armata automatyczna OTO Melara Super Rapid kalibru 76 milimetrów, dwa 30-mili­metrowe stanowiska Marlin-WS, cztery ręczne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Grom/Piorun i cztery wielkokalibrowe karabiny maszynowe.

W toku konwersji 95-metrowej korwety do nowej roli konieczne były zmiany w konstrukcji. Tym samym przy próbie dozbrojenia okrętu na przeszkodzie może stanąć stateczność. W 2022 roku rozpoczęto prace nad opracowaniem dokumentacji statecznościowej Ślązaka pod kątem implementacji czterech pakietów modernizacyjnych. Wariant pierwszy zakładał dozbrojenie okrętu w wyrzutnię pionową umożliwiającą przenoszenie od dwunastu do trzydziestu dwóch pocisków przeciwlotniczych (rodziny CAMM lub ESSM) w części dziobowej okrętu i pasywne systemy walki elektronicznej.

Pakiet drugi rozszerzał pierwszy wariant o dozbrojenie okrętu w rozmieszczone na pokładzie nawigacyjnym wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych (od czterech do ośmiu). Opcja trzecia dodawała jeszcze rufową wyrzutnię pocisków RIM-116 nad hangarem rufowym, zaś ostatni – dowolną konfigurację spośród wcześniejszych koncepcji dozbrojenia, która okaże się najkorzystniejsza pod względem stateczności.

Łukasz Golowanow & Maciej Hypś, Konflikty.pl