Podczas wizyty w Kijowie 17 stycznia minister spraw zagranicznych Niemiec, Annalena Baerbock, po raz kolejny stwierdziła, że nie ma mowy o dostawach niemieckiego uzbrojenia dla ukraińskich sił zbrojnych. Ukraina jednak się nie poddaje, a jej ambasador w Berlinie Andrij Melnyk przedstawił całą listę życzeń w tym zakresie. Niektóre z wymienionych pozycji są nieco zaskakujące, ale co istotne – Kijów może liczyć na wsparcie niemieckich polityków, także z szeregów koalicji rządzącej.
Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku socjaldemokrata Heiko Maas, minister spraw zagranicznych w ówczesnym rządzie Angeli Merkel, zapowiedział, że Niemcy nie zgodzą się na sprzedaż Ukrainie za pośrednictwem NATO uzbrojenia ofensywnego. Kijów chciał poprzez agencję zamówień wojskowych sojuszu (NATO Support and Procurement Agency, NSPA) pozyskać sprzęt do zwalczania dronów i snajperów.
Berlin początkowo wstrzymał transakcję, później jednak zgodził się na sprzedaż systemów antydronowych funkcjonujących na zasadzie zakłócania systemów elektronicznych bezzałogowca i jego łączności ze stacją kontroli. Tym samym sprzęt zakwalifikowano jako defensywny i niezabijający. Do grupy tej nie zaliczono natomiast sprzętu do zwalczania wrogich snajperów, pod którą to nazwą kryją się karabiny wyborowe nieujawnionego typu.
Sprawa jest jednak bardziej złożona. Jak już pisaliśmy, sprzedaż uzbrojenia za pośrednictwem NSPA wymaga jednomyślnej zgody wszystkich członków Paktu Północnoatlantyckiego, zaś według informacji, jakie od źródła wewnątrz agencji pozyskał dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung, oprócz Niemiec sprzedaż karabinów miało zablokować „co najmniej jeszcze jedno państwo”.
W rezultacie dostawy uzbrojenia na Ukrainę są prowadzone przez poszczególne państwa NATO, jak Wielka Brytania. Warto zwrócić uwagę, że początek brytyjskich dostaw sprzętu przeciwpancernego zbiegł się w czasie z wizytą minister Baerbock w Kijowie, a następnie (18 stycznia) w Moskwie. Można więc spekulować o koordynacji między Londynem i Berlinem. Bardzo wstrzemięźliwa postawa Niemiec nie musi jednak koniecznie być związana z próbami załagodzenia sytuacji. Wolfgang Ischinger, dyrektor monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, stwierdził, że kluczowym pytaniem w niemieckiej dyskusji jest, czy dostawy mają pochodzić z zasobów Bundeswehry, które, jak wiadomo, są skromne.
Es geht doch hier garnicht um Ruestungsexport! Es geht hier um die Frage, ob BMVG Geraet aus dem Bestand der Bundeswehr liefert. Hat zero zu tun mit Grundsaetzen restriktiver Ruestungsecportpolitik. Siehe Panzersbwehrwaffen an die Kurden-das ist das korrekte Beispiel @WachterBDI
— Wolfgang Ischinger (@ischinger) January 18, 2022
Nie zmienia to faktu, że wchodzący w skał koalicji rządowej Zieloni chcą programowo ograniczyć eksport niemieckiego uzbrojenia i w poprzednich latach czynili już próby w tym kierunku, aczkolwiek bez powodzenia. Mimo wszystko Ukraińcy nie tracą nadziei, a nawet zdają się czynić dalekosiężne plany.
W rozmowie z agencją prasową DPA ambsador Melnyk stwierdził, że Kijów jest przede wszystkim zainteresowany pozyskaniem w Niemczech okrętów. Ambasador ocenił je jako jedne z najlepszych na świecie i konieczne do zapewnienia solidnej obrony długiego ukraińskiego wybrzeża, co jest palącą koniecznością. Trudno oczekiwać, aby Niemcy chciały przekazać okręty ze stanu Marine, a ewentualne negocjacje i budowa jednostek potrwa kilka lat. Warto przypomnieć, że w grudniu 2020 roku Ukraina podpisała z Turcją umowę na „transfer technologii i produkcję” korwet. Szczegóły kontraktu są niejawne, aczkolwiek najprawdopodobniej chodzi o jednostki typu Ada.
Problematyczne systemy przeciwlotnicze
Drugim punktem na liście potrzebnego uzbrojenia wymienionym przez Melnyka są nowoczesne systemy przeciwlotnicze. Trudno nie dopatrywać się tutaj aluzji do niedawnej zgody na sprzedaż Egiptowi zestawów przeciwlotniczych średniego zasięgu IRIS-T SL/SLM. Transakcja od samego początku wywoływała w Niemczech poważne kontrowersje, a jej zatwierdzenie przez gabinet Angeli Merkel tuż przed odejściem spowodowało skandal. Poza Niemcami uwagę zwróciły nie problemy na styku polityki i obrony praw człowieka, ale rzadko demonstrowana przez Berlin zdolność do szybkiego działania. Całą procedurę zatwierdzenia transakcji przeprowadzono w kilka dni.
Stawia to Berlin w co najmniej niezręcznej sytuacji i zapewne taki był cel Kijowa. Chociaż w sprawie sprzedaży broni ofensywnej Ukrainie kanclerz Scholz i minister Baerbock pozostają nieugięci, nie wszyscy politycy koalicji rządzącej podzielają ich zdanie. Należąca do koalicyjnej FDP przewodnicząca komisji Bundestagu do spraw obronności Marie-Agnes Strack-Zimmermann jest zdania, że dostawy systemów defensywnych dla Ukrainy należy wziąć pod uwagę. Konieczne będzie jednak ich dokładne zdefiniowanie.
Bardziej zdecydowanie stawia sprawę Henning Otte z opozycyjnej CDU. Jego zdaniem gdy Ukraina prosi o systemy defensywne w celu odparcia możliwej rosyjskiej inwazji, prośby tej nie można odrzucić. Otte uznaje zasłanianie się przez rząd restrykcyjną polityką eksportu uzbrojenia wpisaną do umowy koalicyjnej za nieodpowiedzialne. W opinii polityka sprzedaż systemów przeciwlotniczych jak najbardziej wchodzi w grę.
Tymczasem Amerykanie
USA tymczasem intensyfikują pomoc dla Ukrainy. Po dwóch miesiącach debat Departament Stanu zaakceptował przekazanie pięciu śmigłowców Mi-17 należących pierwotnie do sił powietrznych Afganistanu. Sprawa jest tym prostsza, że wszystkie maszyny są już na Ukrainie, gdzie prowadzono ich przeglądy i remonty.
Pod uwagę jest brane przekazanie, także z afgańskich zasobów siedemnastu lekkich śmigłowców MD 530F Little Bird. Tutaj jednak Kijów może już być mniej entuzjastyczny, ze względu na wdrożenie sprzętu zupełnie nieznanego ukraińskim siłom zbrojnym. Nie jest to koniec działań. Waszyngton wydał zgodę, aby państwa bałtyckie przekazały Ukrainie ze swoich zasobów sprzęt amerykańskiej produkcji, w tym pociski przeciwpancerne Javelin.
Zobacz też: Lotniskowcowy tłok na Morzu Południowochińskim