Tureckie siły powietrzne od kilku lat borykają się z brakiem dostatecznej liczby pilotów wojskowych. Chodzi o setki etatów, także w lotnictwie bojowym. Przedkłada się to na niezdolność do wykonywania przez siły powietrzne wszystkich zadań. W 2019 roku minister obrony przyznał, że w przypadku misji zagranicznych jeden pilot musi wykonać pracę, którą zwykle wykonywało pięciu lotników.

Początek problemów w tureckim lotnictwie to ustawa z 2012 roku, zezwalająca na łatwiejsze przejście pilotów wojskowych do sektora prywatnego. W jej wyniku ponad 250 osób odeszło ze służby. Prawo zostało znowelizowane w 2014 roku, po usilnych naciskach tureckiego sztabu generalnego. Argumentował on, że stosunek liczby pilotów do liczby samolotów wynosił w 2014 roku zaledwie 0,65.

Jednym z rozwiązań mających odwrócić ten trend były zachęty finansowe dla pilotów i przedłużenie obowiązkowej służby wojskowej. Mimo to wewnętrzny raport sił powietrznych z 2016 roku stwierdził brak 554 pilotów, w tym 190 w lotnictwie bojowym.

Sytuacja pogorszyła się w 2016 roku, po nieudanym puczu. Wtedy nastąpiły czystki w wojsku, które nie ominęły także lotnictwa i kadry pilotów. Rząd nie podaje oficjalnych danych, lecz w tureckich mediach mówi się o ponad 700 zwolnionych ze służby. Ogółem z sił powietrznych miało zostać wydalonych ponad 4 tysiące osób, w tym ponad 2 tysiące oficerów. Rząd, aby ratować sytuację, planował odwołanie pilotów z sektora prywatnego, grożąc im odebraniem licencji, ale z obawy przed atmosferą nagonki i tropienia spiskowców panującą w wojsku oraz mniejszymi zarobkami zaledwie kilkudziesięciu zdecydowało się na powrót do służby.

Ankara zwróciła się z prośbą do Waszyngtonu o przysłanie instruktorów i rozpoczęcie szkoleń przyspieszonych dla pilotów. Ze względu na napięte relacje pomiędzy oboma krajami wniosek odrzucono. USA zablokowały również możliwość szkolenia Turków przez pilotów z Pakistanu. Pogłębiło to problemy tureckich sił powietrznych. Stosunek liczby pilotów do samolotów w 2019 roku miał, wedle nieoficjalnych informacji, wynieść zaledwie 0,37.

W takiej sytuacji należy się także zastanowić, czy Turcja jest w stanie przeprowadzić skutecznie operacje w Libii i Syrii. Szczególnie ewentualna misja tureckich pilotów w Afryce Północnej może stanowić poważne wyzwanie. Wroga lub niechętna postawa sąsiadów Libii wobec interwencji Turcji powoduje zamknięcie dla sił tureckich przestrzeni powietrznej tych państw. Nie można też liczyć na wsparcie logistyczne.

Zapewne jedyną możliwą bazą wypadową na terytorium Libii jest wspierana przez Turcję Republika Cypru Północnego. Może to jednak wiązać się z wieloma problemami logistycznymi. Tureckie siły zbrojne nie mają doświadczenia w przeprowadzaniu dużych operacji militarnych daleko od swoich granic.

Zobacz też: USA: Koniec programu szkolenia afgańskich pilotów po fali dezercji

(nordicmonitor.com)

Jerry Gunner, Creative Commons Attribution 2.0 Generic , via Wikimedia Commons