W poniedziałek 17 sierpnia wizytę w Trypolisie złożyli ministrowie obrony Turcji Hulusi Akar i Kataru Chalid bin Muhammad al-Atijja. Obaj ministrowie podpisali z przedstawicielami Rządu Porozumienia Narodowego (GNA) umowę o współpracy wojskowej. Układ zakłada wysłanie przez Katar i Turcję do Libii instruktorów wojskowych w celu szkolenia lokalnych sił zbrojnych. Mowa jest także o utworzeniu przez oba kraje ośrodków szkoleniowych, wysłaniu oddziałów regularnych i koordynacji działań ze stroną libijską.

Ministrowie spotkali się z premierem GNA Fajizem as-Sarradżem i ministrem spraw wewnętrznych Fathim Baszagą, wyrażając poparcie dla rządu w Trypolisie jako jedynego legalnego ośrodka władzy w Libii.

– Jesteśmy tutaj na zaproszenie Rządu Porozumienia Narodowego, który został uznany przez Organizację Narodów Zjednoczonych – powiedział Akar. – W przyszłości będziemy nadal wspierać naszych braci i siostry z Libii, z którymi łączy nas 500 lat wspólnej historii i kultura. Zrobimy wszystko, co konieczne, aby Libia zachowała integralność, bezpieczeństwo i dobrobyt jej obywateli.

Turecki minister odwiedził istniejące już na terenie Libii Dowództwo Doradcze do spraw Współpracy w Bezpieczeństwie Obronnym i Pomocy Szkoleniowej, gdzie znajdują się tureccy żołnierze wspierający siły GNA. Porozumienie zakłada, że ośrodki szkoleniowe na terenie Libii zostaną sfinansowane przez Katar. Dodatkowo Turcja założy w porcie w Misracie bazę morską do działań w środkowej części Morza Śródziemnego. Wcześniej media informowały o planach ustanowienia tureckiej bazy lotniczej w Al-Watiji. Miały się już nawet rozpocząć prace, dzięki którym w bazie mogłyby stacjonować tureckie samoloty F-16.

Turecki minister obrony Hulusi Akar.
(MSC / Preiss)

Krok ten to kolejne wzmocnienie sił tureckich w Libii i mocne wsparcie dla GNA. Po raz pierwszy w tak jawny sposób w działania Ankary włączyła się Dauha, potwierdzając tym samym intensywną współpracę obu państw. Ewentualne mocniejsze zaangażowanie się Turcji i Kataru spotka się jednak z negatywną reakcją państw zaangażowanych po stronie Chalify Haftara i Libijskiej Armii Narodowej (LNA), czyli Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Egiptu. Kair wcześniej wielokrotnie deklarował, że ewentualne bazy tureckie w Libii będą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Nie wykluczył przy tym interwencji zbrojnej w przypadku eskalacji działań wojennych.

Turcja miała także podpisać porozumienie o pogłębionej współpracy militarnej z Nigrem, gdzie miałaby powstać kolejna turecka baza wojskowa (zobacz też: Obecność zagraniczna tureckich sił zbrojnych). Niger, sąsiadujący z Libią od południa, mógłby stać się dla Turcji dogodnym miejscem służącym do ataków na terytorium LNA. Niewykluczone, że przerzucone zostałyby tam drony bojowe i rozpoznawcze.

Nie tylko Turcja i Katar umacniają się w Libii. Rosja w ostatnich dniach miała tam wysłać co najmniej sześć wojskowych samolotów transportowych z bronią dla wspierających LNA najemników z Grupy Wagnera i syryjskimi bojownikami. Wcześniej pojawiły się informacje o przetransportowaniu do Libii rosyjskich samolotów i systemu przeciwlotniczego S-300.

Jednocześnie cały czas podejmowane są kroki dyplomatyczne mające na celu zakończenie konfliktu. Minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas zaapelował o negocjacje pokojowe i przestrzeganie embarga na dostawy broni do Libii. Jednocześnie zaproponował demilitaryzację obszarów Syrty i Al-Dżufry. Turcja domaga się wycofania LNA z tego obszaru, grożąc wznowieniem ofensywy, Egipt z kolei określił ewentualne zajęcie tych terenów przez GNA jako czerwoną linię. Inicjatywa Berlina nie zostanie zaakceptowana przez Chalifę Haftara, wiązałaby się bowiem z koniecznością odwrotu z tych strategicznie ważnych terenów.

Zobacz też: Amerykanie uderzają w imperium finansowe twórcy Wagnerowców

(iz.ru, libya.liveuamap.com)

VOA