Tom Cruise na rozpoczętym 18 lipca w kalifornijskim San Diego konwencie miłośników fantastyki, kina i komiksu Comic-Con zaskoczył swoich fanów, pojawiając się ze zwiastunem filmu „Top Gun: Maverick”, którego premierę zaplanowano na lato przyszłego roku. Jeszcze w tym samym dniu trailer pojawił się na kanale YouTube wytwórni filmowej Paramount Pictures.

Jak twierdzi aktor, San Diego (w którego pobliżu leży baza Miramar) jest miejscem szczególnie związanym z „Top Gun” i właśnie tam kręcono niektóre ze scen do sequela. Cruise powiedział też, że czuł się osobiście odpowiedzialny za dostarczenie widzom kontynuacji filmu, który nazwał „listem miłosnym do lotnictwa”.

Dwuminutowy zwiastun jednej z najbardziej wyczekiwanych premier przyszłego roku robi duże wrażenie. Tytułowy bohater, zdaniem postaci granej przez usianego zmarszczkami Eda Harrisa, powinien być już dwugwiazdkowym admirałem lub na emeryturze i nie umie zginąć, wbrew własnym, usilnym staraniom.

W trailerze mnóstwo jest odniesień do dawnego „Top Gun”. Są otwierające się dysze dopalaczy – choć tym razem Super Horneta, a nie Tomcata, motocykl ścigający się z myśliwcem, mecz siatkówki na plaży, kaleczące słuch popisy wokalne lotników w barze, miłość i śmierć, wytrwałość w działaniu, zwątpienie i odrodzenie. Słowem: wszystko, co może zbliżyć „Mavericka” do kontynuacji sukcesu poprzednika.

Pierwsze takty ścieżki dźwiękowej trailera i pojawiający się później charakterystyczny motyw muzyczny podkreślają związek filmu z pierwowzorem. A zarazem gdzieś w tle czai się obietnica ciekawych lotniczych zdjęć oraz użycia technik kinematograficznych i dźwiękowych niedostępnych ponad trzy dekady temu.

Co ciekawe, padające w pewnym momencie spoza kadru pod adresem Mavericka słowa – „twój gatunek zmierza ku wyginięciu” – zdają się przypadkiem nawiązywać do postaci sierżanta Highwaya z filmu Clinta Eastwooda „Wzgórze złamanych serc”, który trafił na ekrany w tym samym co „Top Gun” 1986 roku.

Zobacz też: „Top Gun 2” według Raytheona

(deadline.com)

Paramount Pictures