Niemieckie ministerstwo obrony zdecydowało, że nie powierzy budowy fregat typu MKS 180 koncernowi ThyssenKrupp Marine Systems. Jest to bardzo zła wiadomość dla trapionej licznymi kłopotami firmy.

O decyzji Berlina poinformował stoczniowy konglomerat w specjalnej nocie. Jako oficjalny powód resort obrony podał utratę zaufania do TKMS i współpracującej z nim stoczni Lürssen. Wszystko za sprawą przeciągającej się budowy fregat typu 125. Prace przy prototypowej Baden-Württemberg (na zdjęciu) trwają już ponad sześć lat, a Deutsche Marine odmówiła przyjęcia jednostki. W trakcie prób morskich zanotowano stały przechył na prawą burtę rzędu 1,3 stopnia. Wada została szybko usunięta w stoczni, jednak prawdziwe źródło problemów leży gdzie indziej. TKMS ciągle nie jest w stanie zapewnić prawidłowego funkcjonowania pokładowego centrum dowodzenia i radaru Cassidian TRS-4D AESA.

Kolejnym powodem popadnięcia TKMS w niełaskę są finanse. Ministerstwo obrony początkowo planowało zapłacić za cztery fregat MKS 180 około 3,5 miliarda euro, a następnie 5 miliardów euro za sześć jednostek. Tymczasem koncern zaoferował cenę 4 miliardów euro za cztery okręty.

Odcięcie TKMS od kontraktu oznacza jednak także problemy dla niemieckiej marynarki wojennej. Należące do holdingu stocznie zaliczają się do najbardziej doświadczonych zakładów budujących okręty wojenne. W obecnej chwili wśród potencjalnych wykonawców kontraktu na budowę MKS 180 wymienia się German Naval Yards i holenderskiego Damena. Umowa jest szczególnie atrakcyjna ze względu na to, że po realizacji zlecenia dla Deutsche Marine zwycięzca będzie mógł oferować fregaty klientom eksportowym.

Zobacz też: Bundeswehra ma problemy z gotowością sprzętową

(global.handelsblatt.com, kn-online.de)

Ein Dahmer, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International