Wojska lotnicze Meksyku – państwa liczącego 117 milionów obywateli i 2 miliony kilometrów kwadratowych powierzchni – posiadają zaledwie dziesięć samolotów myśliwskich. Co gorsza są to wiekowe F-5E i F-5F, mające za sobą ponad trzydzieści lat służby, i nie zanosi się na to, aby ów stan rzeczy miał ulec zmianie, gdyż Meksyk de facto nie ma żadnych potencjalnych wrogów, a lwią część budżetu trzeba przeznaczać na palący problem wewnętrzny: zwalczanie karteli narkotykowych. Dlatego też Fuerza Aérea Mexicana dysponuje ponad setką awionetek wykorzystywanych do zadań obserwacyjnych i łącznikowych oraz kilkudziesięcioma maszynami szkolno-treningowymi, które wypełniają również misje z zakresu COIN – czyli przeciwpartyzanckie. Są to głównie Pilatusy PC-7, ale także kilkanaście amerykańskich T-6C Texanów II.
Meksykańskie ministerstwo finansów poinformowało, że liczba Texanów II w najbliższym czasie ulegnie znacznemu zwiększeniu. Nie ujawniono wprawdzie, jak liczna będzie najbliższa – czwarta już – partia tych samolotów zamówiona w zakładach Beechcraft, ale znana jest kwota: 480 milionów dolarów. Media spekulują, że Fuerza Aérea Mexicana może się wzbogacić nawet o trzydzieści sześć Texanów II – więcej, niż ma ich obecnie. Dziś Meksyk posiada dwadzieścia sześć maszyn tego typu, z czego dwie latają w barwach lotnictwa marynarki wojennej.
Poza tym planowany jest zakup czternastu śmigłowców Bell 407GX za około 124 miliony dolarów. Miałyby one zastąpić Belle 206B i 206L wykorzystywane obecnie przez 111. Eskadrę bazującą w 5. Bazie Lotniczej w mieście Zapopan w centralnej części kraju; Fuerza Aérea Mexicana posiada obecnie ponad sześćdziesiąt maszyn tego typu rozdzielonych między pięć jednostek.
111. Eskadra zajmuje się głównie zwalczaniem plantacji narkotykowych. Do takich zadań wysyłana jest para śmigłowców – jeden opryskuje nielegalną uprawę środkiem roślinobójczym, a drugi, uzbrojony, zapewnia osłonę.
(infodefensa.com; fot. US Air Force / Master Sgt. David Richards, na zdjęciu T-6A Texan II)