Obecność izraelskich żołnierzy na tery­torium Libanu, a nie tylko ponad nim (po angielsku nazywa się to boots on the ground), była do tej pory ograniczona do południowego skrawka kraju. Zmieniło się to wczoraj, wraz z rajdem komandosów izraelskiej marynarki wojennej w mieście Al-Batrun, ponad pięćdziesiąt kilometrów na północ od Bejrutu.

Operatorzy jednostki specjalnej Szajetet 13 przypuścili szturm na domek przy plaży, w którym znajdował się jeden człowiek. Został pojmany żywy i doprowadzony na łodzie półsztywne, którymi komandosi ewakuowali się z Libanu. W operacji miało brać udział około dwudziestu pięciu operatorów. Nie ma informacji o jakichkolwiek ofiarach ani wśród Izraelczyków, ani też po stronie libańskiej.

Początkowo spekulowano, że celem był oficer libańskiej (legalnej) marynarki wojennej jednocześnie współpracujący z Hezbollahem. Później wyszło na jaw, iż celem operacji był 38‑letni Imad Amhaz, rzeczywiście marynarz, ale cywilny. Na co dzień był – źródła podają różnie – dowódcą lub wysokiej rangi oficerem sił morskich Partii Boga, natomiast w „wolnym czasie” pracował jako kapitan cywilnego statku.

Nie wiadomo, dlaczego Izrael wysłał komandosów, aby pochwycili Ahmaza, zamiast – jak w wielu innych przypadkach – samoloty bojowe, aby wysłały go na tamten świat. Prawdo­po­dob­nie chodzi o jakieś informacje o hezbol­lahow­skiej „marynarce wojennej”, których nie da się zdobyć inaczej jak tylko przez wyciągnięcie ich z głowy jej dowódcy. Prawdopodobnie ta operacja nie miała nic wspólnego z zapowiedzianym odwetem za krwawy ostrzał, wskutek którego zginęło siedem osób, w tym czterech obywateli Tajlandii.

Według libańskiego dziennikarza Hasana Ilajka Szajetet 13 przeprowadziła rajd we współpracy z siłami misji pokojowej UNIFIL i… niemiecką fregatą, której zadaniem miało być unie­moż­li­wie­nie libańskiej marynarce jakiejkolwiek interwencji. Chodzi tu najpewniej o opisywaną przez nas kilka dni temu Baden-Württemberg, która faktycznie niebawem ma wejść na Morze Śródziemne i rozpocząć działania u wybrzeży Libanu w ramach wsparcia UNIFIL‑u. Szkopuł w tym, że obecnie Baden-Württemberg jest w drodze wokół Afryki.

Służba prasowa UNIFIL‑u zdementowała informacje o udziale błękitnych hełmów w izraelskiej operacji i podkreśliła, że nie uczestniczy w naruszaniu suwerenności Libanu, a rozprowadzanie takich niesprawdzonych informacji stwarza zagrożenie dla sił pokojowych.

Szajetet 13 (13. Flotylla) to elitarna jednostka specjalna izraelskiej marynarki wojennej. Niespełna miesiąc temu jej komandosi przeprowadzili podobny rajd w Strefie Gazy. Pojmano wówczas Muhammada Abu Ghalego, dowódcę sił morskich Hamasu – formacji bardzo aktywnej, ale też bardzo nieskutecznej. Podczas prób desantowania się na izraelskich plażach miało zginąć kilkudziesięciu terrorystów. Abu Ghali to najwyższy rangą hamasowiec, który dostał się żywy w ręce Izraelczyków.

Założona już w 1948 roku jednostka (której istnienie pozostawało ściśle tajne przez pierwsze jedenaście lat) stacjonuje w bazie Atlit na południe od Hajfy. 23 września stała się ona celem dla dronów Hezbollahu. Spośród trzech dronów, które pojawiły się w tej okolicy, dwa zestrzelono, ale jeden wywołał pożar na obrzeżach Atlitu.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

STYCZEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 86%

Naloty i rakiety

Wczoraj i dziś izraelskie lotnictwo przeprowadziło kolejne – ale pierwsze od blisko tygodnia – naloty na Bejrut. 1 listopada nad ranem zbombardowano budynki zidentyfikowane jako wytwórnie uzbrojenia i stanowiska dowodzenia. Libańskie media donosiły o co najmniej dziesięciu uderzeniach w obrębie stolicy. W kolejnych nalotach przeprowadzonych dziś po południu w dzielnicy Ad‑Dahija, uchodzącej za jeden z ośrodków władzy Hezbollahu. To właśnie na niej od początku wojny skupiają się operacje Chejl ha-Awir w Libanie.

Według wczorajszych danych libańskiego ministerstwa zdrowia izraelskie uderzenia w całym Libanie zabiły już 2897 osób. Rannych zostało 13 150. Liczby te nie rozróżniają jednak cywilów i bojowników.

Premier Libanu Nadżib Mikati stwierdził, że rozszerzenie ataków Cahalu w jego kraju oznacza, iż Izrael odrzuca starania o zawieszenie broni z Hezbollahem. Takie same wnioski premier wyciągnął z sygnałów dyplomatycznych wyciąganych przez Izrael. Jeszcze kilka dni temu Mikati – pełniący jednocześnie obowiązki prezydenta – wyrażał nadzieję, iż wkrótce uda się osiągnąć porozumienie.

Hezbollah oczywiście nie przestaje ostrzeliwać Izraela. Wczoraj około południa wskutek salwy około 30 pocisków rakietowych ranny został jeden mężczyzna, mieszkaniec arabskiego miasta Sza’ab w północnym Izraelu. Dziś – od północy do godziny 17.00 czasu lokalnego – Hezbollah odpalił w stronę Izraela co najmniej sto pocisków. Jedna z nich uderzyła w dom w mieście Tira, gdzie rannych zostało jedenaście osób. Również dziś izraelski śmigłowiec zestrzelił drona Hezbollahu na południe od Hajfy.