Walki w Sudanie nie ustają. Trwają zaciekłe starcia o kontrolę nad Al‑Faszir, a dokład­niej: nad rumowiskiem, które do niedawna było jednym z najważniejszych miast w kraju. Wymiana ciosów między wojskiem a Siłami Szybkiego Wsparcia odbywa się nad głowami bezbronnych cywilów, drony spadają na placówki medyczne i domy. W ubiegłym tygodniu atak na jedyny działający w mieście szpital doprowadził do śmierci trzynastu osób. Po charakterze ataków można wnioskować, że celem trwającego od siedemnastu miesięcy oblężenia nie jest przejęcie kontroli nad Al-Faszir, ale zrównanie go z ziemią.

Nie tylko SSW atakują bez oglądania się na cywilów. Nalot rządowych samolotów na Al-Komę może nosić znamiona zbrodni motywowanej etnicznie. Wykorzystywanie warunków wojny domowej do przeprowadzania czystek pojawia się jako zarzut wobec obu stron niemal od początku konfliktu. Równie niepokojące są doniesienia o stosowaniu gazów bojowych. Podczas ataku na Al-Dżeili na północ od Chartumu sudańskie siły zbrojne miały zastosować chlor. Użycie go w warunkach bojowych stanowi zbrodnię wojenną. Władze odrzucają oskarżenia o stosowanie zakazanych środków bojowych. Wykorzystany gaz importowano z Indii, oficjalnie w celu zastosowania do oczyszczania wody.

Jednocześnie stale pojawiają się doniesienia o masowych grobach w oblężonym Al-Faszir. Badacze z Uniwersytetu Yale zidentyfikowali miejsce, w którym usypano 60 kopców. Prawdo­po­dob­nie pochowano w nich ostatnie ofiary wojny. W ciągu ostatniego miesiąca zginęły 174 osoby, a 123 zostały ranne. W warunkach upadku opieki zdrowotnej ciężej ranni zostali de facto skazani na powolną śmierć. Na domiar złego klęska głodu stale zagląda w oczy mieszkańcom. Ponownie pojawiły się doniesienia o spożywaniu przez cywilów paszy dla zwierząt.

Dziennikarze Radia Dabanga donoszą o serii aresztowań w całym Darfurze Południowym. Od początku października SSW na kontrolowanych przez siebie terenach przeczesują dzielnice Al‑Faszir, szukając domniemanych kolaborantów. Zatrzymywani są głównie urzędnicy, policjanci i pracownicy sektora publicznego. Znalazł się wśród nich Ibrahim asz‑Szajch, dyrektor szkoły w Nijali. Został aresztowany, gdy odmówił otwarcia kierowanej przez siebie placówki wobec zagrożenia ze strony działań wojennych. Zostało to uznane za podważanie autorytetu SSW.

Chińskie drony, chińskie rakiety, sudańskie ofiary

Drony, obok artylerii, pozostają najważniejszymi elementami sudańskiego teatru działań wojennych. Pozyskanie odpowiedniej ich liczby jest kluczowe dla utrzymania tempa działań. Siły Szybkiego Wsparcia doskonale zdają sobie sprawę, że w tym zakresie pozostają w tyle za rządem. Dysponują mniejszą, choć stale rozbudowywaną flotą, która wykorzystywana jest na równi do walki co do ataków na zwykłych Sudańczyków. Jak pokazało uderzenie na meczet w Al-Faszir, o którym pisaliśmy jakiś czas temu, drony stają się kolejnym elementem kampanii terroru wymierzonej w cywilów niezaangażowanych w wojnę generałów.

W kontrolowanej przez SSW bazie lotniczej Nijala w Darfurze Południowym zauważono ponad 40 dronów i 36 wyrzutni. Większość tego sprzętu pojawiła się tam w ostatnich dniach wrześ­nia. Zau­wa­żono tam między innymi chińskie drony znane na Zachodzie pod nazwą Sunflower-200 i będące kopią (lub przynajmniej wariacją na temat) irańskich Szahedów i rosyjskich Gieraniów, a także nieznacznie mniejsze ZT-180. Jedne i drugie zostały dostarczone najprawdopodobniej przez wspie­ra­jące SSW Zjednoczone Emiraty Arabskie. Operując z bazy w Nijali, samoloty pociski o zasięgu do 2,5 tysiąca kilometrów są w stanie zaatakować cele na terenie całego kraju.

Rozbudowa arsenału powietrznego bojowników zagroziła panowaniu w powietrzu, którym cieszyły się dotąd siły sudańskiego rządu. Bez niego kolejne ofensywy stracą na impecie, ale raczej nie przechyli to szali zwycięstwa. Wraz ze zrównaniem się potencjału stron wojna będzie za to przeciągać się na kolejne lata.

Chińskie uzbrojenie trafiające do Sudanu to nie tylko bezzałogowce. Bojownicy zyskali dostęp do broni przeciwlotniczej. Justin Lynch, dyrektor Conflict Insights Group, stwierdził, że Europa za dekadę pożałuje bierności wobec wydarzeń w Sudanie. Działające w kraju grupy mają coraz łatwiejszy dostęp do zaawansowanych systemów i zyskują możliwości atakowania maszyn wojskowych i cywilnych. Poziom nasycenia tego rodzaju uzbrojeniem doskonale było widać podczas walk o Chartum. Bojownicy bez oporów porzucali ogromną liczbę zestawów Strzała-2, urządzeń do zakłócania dronów, moździerzy i granatników przeciwpancernych. Sankcje i embarga nie wpływają na rozbudowane siatki przemytników wspierane przez państwa regionu pragnące pomóc „swojej stronie” w wojnie domowej.

Turecko-emiracka wojna zastępcza

Szczególnie aktywnie w tym zakresie pozostają ZEA, dostarczające ogromne ilości broni bojownikom SSW. Przykładem jest udowodnione przez panel ekspertów ONZ wysyłanie do Sudanu wyprodukowanych w Bułgarii moździerzy kalibru 81 milimetrów. Broń trafia do punktów przerzutowych w Czadzie, skąd wysyłana jest bezpośrednio do Sudanu. ZEA odrzucają oskarżenia lub odmawia komentarza. Sytuacja ta pokazuje jednak, jak pozbawione sensu są embarga, za którymi nie stoi siła mogąca wymusić ich przestrzeganie.

Ogrom porzuconego uzbrojenia może doprowadzić do pogłębienia chaosu w całej Afryce Wschodniej. Jak systemy łatwo do Sudanu wjechały, tak samo łatwo mogą go opuścić i dotrzeć za pośrednictwem grup kryminal­nych do bojowników w Somalii, Republice Środ­kowo­afry­kań­skiej czy Demokratycznej Republice Konga. Nie można również wyklu­czyć, że z czasem w obrót tą bronią włączy się nigeryjska mafia, najsilniej­sza i najbardziej rozbudo­wana organizacja przestępcza na kontynencie. Potencjalna sprzedaż pocisków przeciw­lot­ni­czych organizacjom typu Boko Haram czy Asz-Szabab będzie oznaczać ogromne zagrożenie dla państw walczących przeciwko terroryzmowi.

W sudańską wojnę zaangażowana jest również Ankara, która od lat buduje silną pozycję na kontynencie. Utrzymywanie relacji strategicznych z państwami na kontynencie oznacza, że głos Turcji wybrzmiewa w wielu częściach globalnego Południa. Od zaangażowania w rozmowy Somalia–Somaliland aż po próbę wymuszenia zawieszenia broni między Rwandą a DRK – Turcja z kryzysu na kryzys pokazuje, że należy do globalnej wagi ciężkiej.

Tureckie drony zyskały doskonałą reputację po walkach we wschodniej Ukrainie, nic więc dziwnego, że rząd Sudanu chciał je kupić. Stroną, z którą negocjowali przedstawiciele producenta, była rządowa agencja Defence Industries Systems – sudański odpowiednik naszej Agencji Uzbrojenia. DIS jest objęta amerykańskimi sankcjami za zaangażowanie w dostawy broni do Sudanu. Kontrakt miał zostać podpisany przez Mirghaniego Idrisa Suleimana, dyrektora DIS.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 89%

Dostawa z sierpnia i września 2024 roku miała obejmować 600 niesprecyzowanych pocisków, sześć dronów TB2 i trzy naziemne stacje dowodzenia. Firma obiecała również wysłanie 48 specjalistów stanowiących personel techniczny. Później dosłano jeszcze dwa TB2. Za stronę logistyczną miała odpowiadać zarejestrowany w Sankt Petersburgu Awiakon Citotrans. Działający na rynku od 1995 roku przewoźnik wyspecjalizował się w zleceniach obejmujących transport ciężkich, niebezpiecznych ładunków o wysokiej wartości – idealny profil dla dostawcy broni. We flocie AC znajduje się pięć samolotów Ił-76.

Dwa kursy samolotów AC zidentyfikowano na trasie Bamako–Port Sudan. Początek i koniec trasy nie są przypadkowe. Oba miejsca trzymane są w żelaznym uścisku przez kontrolowa­nych z Moskwy najemników, co umożliwiło bezproble­mowe przeprowa­dze­nie operacji. Wyparcie większości sił Amerykanów i Francuzów z Sahelu sprawiło, że Rosjanie wraz ze sprzymierzeń­cami mogą dość swobodnie realizować tego rodzaju działania.

Oficjalnie ani producent, firma Baykar, ani turecki rząd nie odnieśli się do doniesień o zawarciu kontraktu z Chartumem. Powodem prawdopodobnie jest ochrona dobrego wizerunku. Wiązanie tureckiego sprzętu z niezwykle brutalną wojną domową nie ułatwi budowania dobrego piaru. Faktem pozostaje, że dominacja w powietrzu była podstawą ogromnego tempa kontrofensywy sudańskich sił zbrojnych. Sukces Chartumu jest kolejnym sukcesem tureckiej zbrojeniówki.

Krisztian Elek / SOPA Images / Sipa USA / Alamy Live News