Izrael konsekwentnie daje do zrozumienia, iż zamierza młócić Hezbollah do skutku. to znaczy – albo do momentu, aż Partia Boga ustąpi i przestanie ostrzeliwać północny Izrael, albo też do jej całkowitego unicestwienia. Na razie nie zanosi się na spełnienie pierwszego scenariusza, toteż Cahal przygotowuje się na drugi. Ramatkal (szef sztabu generalnego) Herci Halewi oświadczył dziś żołnierzom, że taki rozwój sytuacji jest bardzo prawdopodobny.

Rozbicie Hezbollahu – o ile w ogóle możliwe – jest niewykonalne bez inwazji lądowej. Nawet radykalna degradacja jego potencjału bojowego może się okazać ponad siły samego lotnictwa. Idealnym rozwiązaniem z punktu widzenia Jerozolimy byłoby utworzenie strefy buforowej w południowym Libanie. Oznaczałoby to powrót do sytuacji z lat 1985–2000.

Dziś zapowiedziano, iż Cahal zmobilizuje dwie brygady rezerwy, aby rozmieścić je w północnym Izraelu.

– Słyszycie w górze samoloty, atakujemy cały dzień – powiedział ramatkal w rozmowie z żołnierzami 7. Brygady Pancernej podczas ćwiczeń symulujących właśnie ofensywę na terytorium Libanu. – [Robimy to,] aby przygotować obszar na wasze wkroczenie, a także żeby dalej zadawać ciosy Hezbollahowi. Hezbollah rozszerzył dziś zasięg swojego ostrzału. Jeszcze dziś otrzyma bardzo mocną odpowiedź.

Rozszerzony zasięg, o którym mówi Halewi, to nawiązanie do podjętej dziś rano przez Hezbollah próby ostrzelania Tel Awiwu. W kierunku miasta odpalono pocisk balistyczny zidentyfikowany jako Ghader‑1. Został on strącony przez efektor systemu przeciwlotniczego Kela Dawid. Była to pierwsza próba ataku na dawną stolicę Izraela podjęta przez Hezbollah w toku tej wojny. Wyrzutnię, z której odpalono pocisk, zniszczyło wkrótce potem izraelskie lotnictwo. Według oświadczenia Partii Boga miał to być odwet za atak pagerowy, a celem była siedziba Mosadu.

– Cel jest bardzo jasny: bezpieczny powrót mieszkańców północy – mówił dalej Halewi. – Aby to uczynić, przygotowujemy działania manewrowe. Wasze buty staną na terytorium nieprzyjaciela, staną we wsiach, które Hezbollah przerobił na wielkie placówki wojskowe z infrastrukturą podziemną i stanowiskami startowymi do odpalania [pocisków] na nasze terytorium.


Prosimy o uwagę.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na taki wydatek, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.

Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w tym celu na pewien czas przywrócić reklamy Google.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

LISTOPAD BEZ REKLAM 99%

Prezydent Francji Emmanuel Macron spotkał się dziś w Nowym Jorku z prezydentem Iranu Masudem Pezeszkianem i próbował go przekonać, aby Iran użył swoich (niemałych) wpływów w Hezbollahu i zapobiegł dalszej eskalacji. Jest w tym trochę desperacji, Iran nie ma bowiem żadnego interesu w uspokajaniu sytuacji na pograniczu izraelsko-libańskim. Ale podobnie jak kilka lat temu w rozmowach z Putinem (które Macron odbywał z błogosławieństwem Kijowa) chodzi o to, aby pokazać światu, iż nie zaniedbano żadnego możliwego sposobu mediacji.

Najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu ajatollah Ali Chamenei oświadczył, że „siła organizacyjna i zasoby ludzkie Hezbollahu są bardzo mocne i nie zostaną krytycznie podwa­żone przez zabójstwo wysokiego rangą dowódcy, pomimo że oczywiście jest to strata”. Chame­nei zapewnił również, że „palestyński i libański ruch oporu odniesie ostateczne zwycięstwo”. Niemniej jest tajemnicą poliszynela, iż Hezbollah poprosił Irańczyków o przeprowadzenie ataku na Izrael, tak aby odciągnąć część sił atakujących Liban, ale ci odpowiedzieli, że „nie jest to właściwy moment”.

Ministrowie spraw zagranicznych Egiptu, Jordanii i Iraku również odbyli spotkanie w Nowym Jorku. Zakończyli je wystosowaniem oświadczenia, w którym oskarżają Izrael o popychanie całego regionu w kierunku pełnoskalowej wojny.

Bombardowania Libanu ogarniają coraz więcej miejscowości. Izraelskie bomby lub pociski spadły w pobliżu Al-Dżijji i As-Sadijjat, kilkanaście kilometrów na południe od Bejrutu, gdzie znajdował się magazyn używany przez Hezbollah. Zaatakowano także wieś Al-Mu’ajsira, gdzie zabito Muhammada Amro, dowódcę Hezbollahu na obszar północnego Libanu. Większość samolotów wciąż jednak kierowana jest nad dolinę Bekaa. Do południa Chejl ha-Awir zbom­bar­dował około stu celów, a do godziny 16.00 czasu lokalnego liczba ta wzrosła do 280. Wiele z nich miało należeć do struktur dowódczych i rozpoznawczych Hezbollahu.

Hezbollah odpowiedział kolejnymi salwami pocisków rakietowych. Największa – około 40 pocisków – została skierowana przed południem na miasto Safed. 30 pocisków wystrzelono w stronę miejscowości na wschód od Hajfy. Dwie osoby zostały lekko ranne w kibucu Sa’ar pod Naharijją. Odnotowano także eksplozję drona w połud­niowo­izrael­skim mieście portowym Ejlat. Tu lekko rannych zostało dwóch mężczyzn. Dron był jednym z dwóch, które nadleciały z Iraku, drugi został strącony.

Izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało zdjęcia domów, w których ukryte były hezbollahowskie pociski rakietowe i wyrzutnie.

Tymczasem kancelaria premiera ogłosiła, że Netanjahu po raz kolejny odłożył wylot do Waszyngtonu na posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Według zaktualizowanych planów Bibi poleci do Nowego Jorku jutro (wraz z żoną, Sarą), wygłosi przemówienie w piątek 27 września, a wróci w sobotę 28 września. Dziś z kolei ma odbyć konsultacje z przedstawicielami wojska i służb bez­pie­czeń­stwa w sprawie dalszego przebiegu operacji „Strzały Północy”.

Jeden z ministrów – zastrzegający sobie anonimowość – ostro skrytykował premiera w rozmowie z dziennikarzami telewizyjnego Kanału 12. Jego zdaniem premier powinien zlecić wystąpienie przed Zgromadze­niem Ogólnym na przykład ministrowi spraw zagranicznych i nie wałęsać się po świecie, kiedy sytuacja strategiczna jest tak niebezpieczna. Premiera skrytykowało też Forum Rodzin Zakładników i Osób Zaginionych, które stwierdziło, że cała ta podróż będzie tylko na pokaz.

Na razie nie wiadomo, czy Izrael będzie mógł liczyć na pomoc sojuszników, jeśli zdecyduje się rozpocząć ofensywę lądową w Libanie. Amerykanie – de facto jedyny liczący się sojusznik – przyznają, że Hezbollah to problem, z którym trzeba się uporać, ale optują za rozwiązaniem dyplomatycznym i na pewno nie poprą inwazji lądowej. Trzeba pamiętać, że na forum Rady Bez­pie­czeń­stwa ONZ to Amerykanie ze swoim prawem weta bronili Izrael przed rezolucjami wzywającymi do zawieszenia broni, ale pomijającymi kwestię zakładników. Wątpliwe, aby Państwo Żydowskie mogło liczyć na taką samą ochronę w kwestii libańskiej. Pentagon oświadczył również, że nie zapewnia Izraelowi żadnego wsparcia wywiadowczego w Libanie.

Od prawej: sekretarz generalny ONZ António Guterres, prezy­dent USA Joe Biden, sekretarz stanu USA Antony Blinken, amba­sa­dorka USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield. „Obcięty” człowiek po lewej to Jake Sullivan, doradca do spraw bez­pie­czeń­stwa narodowego. To spotkanie odbyło się wczoraj.
(State Department / Chuck Kennedy)

W praktyce jest chyba tylko jedna forma wsparcia, którą Izrael otrzyma od USA po inwazji na Liban. Chodzi oczywiście o wsparcie obrony powietrznej. Jeśli Iran w końcu przyjdzie w sukurs Partii Boga ze swoimi dronami i pociskami, Amerykanie na pewno wesprą Izra­el­czyków w odparciu takiego uderzenia.

Na razie amerykańscy dyplomaci starają się doprowadzić do deeskalacji. Pierwsze doniesienia na temat postępów są ostrożnie optymistyczne, rzekomo poczyniono już znaczące postępy, ale jak dowodzi przykład wojny w Strefie Gazy – dopóki słychać wybuchy, wszystko się może rozpaść w mgnieniu oka.

Aktualizacja (26 września, 00.30): The Washington Post informuje o rozłamie w administracji Bidena. Pomimo że publicznie Waszyngton jednym głosem nawołuje do deeskalacji i pracy nad rozwiązaniami dyplomatycznymi, za kulisami nie ma jednomyślności. Niektórzy członkowie administracji uważają, iż Izrael zachowuje się bezmyślnie i podtrzymuje cykl przemocy, ale inni sądzą, że tą metodą da się zmusić Hezbollah do ustępstw, i okazują „ostrożne poparcie”.

Aktualizacja (26 września, 02.55): Około godziny 3.00 czasu lokalnego Binjamin i Sara Netanjahu wsiedli na pokład rządowego Boeinga 767-338ER Kanaf Cijon (skrzydło Syjonu) i ruszyli w drogę do Nowego Jorku. Na czas nieobecności premiera w Izraelu jego uprawnienia w zakresie bez­pie­czeń­stwa kraju powierzono ministrowi spraw zagranicznych Jisraelowi Kacowi.

IDF Spokesperson's Unit / CC BY-SA 3.0