Jak informuje The Washington Post, amerykańskie siły zbrojne zbudują w Strefie Gazy tymczasowy port z nabrzeżem przystosowanym do odbierania dostaw pomocy humanitarnej. Prezydent Joe Biden ma oficjalnie ogłosić ten plan w czasie orędzia o stanie państwa (State of the Union), które zacznie się o 3.00 w nocy czasu polskiego.
Zrzuty zaopatrzenia z samolotów transportowych to metoda efektowna, ale mało efektywna. Dzienne zapotrzebowanie Strefy Gazy szacuje się w przeliczeniu na 500 samochodów ciężarowych. Most powietrzny musiałby wykonać ponad 250 samolotolotów dziennie. Zrzuty mają więc znaczenie bardziej symboliczne niż realne, ale jako symbol będą środkiem nacisku na Izrael, aby ten bardziej zaangażował się w dbanie o los gazańskich cywilów.
Niemniej zrzuty będą kontynuowane (dziś zorganizowano trzeci). Biden oczekuje, że jego urzędnicy zapewnią dostęp artykułów pierwszej potrzeby morzem, powietrzem i lądem na taką skalę, aby uchronić Gazańczyków przed dalszą klęską głodu. W północnej części Strefy bezdyskusyjnie panuje głód, już kilka dni temu WHO stwierdziła dziesięć przypadków śmierci głodowej gazańskich dzieci.
USCENTCOM Conducts Combined Humanitarian Airdrops into Gaza
U.S. Central Command and the Royal Jordanian Air Force conducted a combined humanitarian assistance airdrop into Northern Gaza on March 7, 2024, at 3:20 p.m. (Gaza time) to provide essential relief to civilians in Gaza… pic.twitter.com/X3yUdLmnHu
— U.S. Central Command (@CENTCOM) March 7, 2024
Cały system będzie oczywiście działał w porozumieniu z Izraelem. Dostawy będą kierowane przez port w cypryjskiej Larnace, gdzie personel izraelskich służb bezpieczeństwa będzie mógł skontrolować je pod kątem kontrabandy. Po dostarczeniu do Strefy Gazy dystrybucją zająłby się personel ONZ i organizacji pomocowych. Operacja ma ruszyć w ciągu kilku tygodni.
Tymczasem Izrael zgodził się otworzyć dodatkowe, trzecie, przejście graniczne wiodące do Strefy Gazy. Ma ono przede wszystkim przyspieszyć dostawy z Jordanii (Izraelczycy obiecali, że je ułatwią). Biały Dom zapewnia – chwilowo nieoficjalnie, ale Biden podczas orędzia na pewno oznajmi to wprost – że będzie naciskać rząd Netanjahu, aby ten dalej zmniejszał obostrzenia powstrzymujące dopływ pomocy humanitarnej do Gazy.
Jak zbudować port instant?
Na razie nie wiadomo, gdzie dokładnie port miałby powstać. Z grubsza wiemy jednak, jak będzie wyglądał. Bądź co bądź to właśnie logistyka jest najmocniejszym punktem amerykańskich sił zbrojnych – bo w przeciwieństwie do lotniskowców, bombowców czy tym bardziej arsenału nuklearnego działa na poważnie dzień w dzień przez całą dobę. Oczywiście amerykańska logistyka nie jest pozbawiona problemów, ale śmiało można powiedzieć, że jest gotowa na każdą ewentualność – również na tę.
Ogólna zdolność nazywa się Logistics Over The Shore, czyli w wolnym tłumaczeniu: logistyka na brzegu morza, w skrócie LOTS, choć częściej spotyka się wersję JLOTS (od joint, co ma sens, bo z natury rzeczy takie operacje angażują kilka rodzajów sił zbrojnych). Obecnie najbardziej zaawansowaną formą JLOTS jest ELCAS-M, czyli Expeditionary Elevated Causeway-Modular. To budowla modułowa, która może stworzyć nabrzeże sięgające na 3 tysiące stóp (914 metrów), dopóki głębokość wody nie przekracza 20 stóp (6 metrów). Nie ma oficjalnego limitu długości czy nośności statków, które może przyjmować ELCAS, ale zasadniczo są to stosunkowo niewielkie jednostki.
The JLOTS piers are floating piers, if there is space, they are 'stabbed' into the beach to provide some lateral stability pic.twitter.com/iCHrXC9WgR
— Think Defence (@thinkdefence) March 7, 2024
Pirs ma szerokość 24 stóp (7,3 metra), co pozwala na dwukierunkowy ruch pojazdów. Cała konstrukcja opiera się na stalowych wspornikach. Wyposażone jest w dwa żurawie o udźwigu 200 ton i dwie obrotnice, umożliwiające manewry samochodom ciężarowym. Zależnie od warunków budowa trwa około dziesięciu dni, ale w trudnych warunkach (tak bojowych, jak i terenowych) może przekroczyć próg dwóch tygodni. Buduje się oczywiście od plaży w kierunku morza, a nie z morza w kierunku lądu. W ramach JLOTS istnieją inne konstrukcje, również pływające, budowane od statku czy okrętu, ich możliwości nie dorównują jednak ELCAS‑owi.
Tyler Rogoway sugeruje, że do operacji można by zaangażować USNS Montford Point (T‑ESD 1) i USNS John Glenn (T‑ESD 2), które znajdują się obecnie w rezerwie wysokiej gotowości i mogą być przywrócone do służby w ciągu pięciu dni. Obie jednostki klasyfikowane są jako ekspedycyjne doki przekazujące i w przeciwieństwie do pokrewnych okrętów baz ekspedycyjnych typu Lewis B. Puller służą wyłącznie do zapewniania zabezpieczenia logistycznego. „Przekazywanie” odnosi się do przemieszczania z morza na ląd zapasów, wyposażenia i pojazdów.
Zagrożenie
Amerykańscy urzędnicy wyraźnie starają się przedstawić operację jako bezpieczną – to znaczy niezagrażającą życiu amerykańskich żołnierzy czy marynarzy. I w ogólnym rozrachunku rzeczywiście tak będzie, ale jeśli ktoś stwierdzi, iż zagrożenie będzie zerowe, to po prostu ordynarnie skłamie.
Źródło WaPo mówi, że „zaplanowana koncepcja obejmuje obecność amerykańskiego personelu wojskowego na brzegu, ale nie wymaga, żeby amerykański personel schodził na ląd”. Mimo wszystko operacja będzie realizowana w strefie działań wojennych. Nie w bezpośrednim sąsiedztwie frontu, ale cała linia brzegowa ma tam około 40 kilometrów długości i nie ma żadnego miejsca, które byłoby daleko od walk. Hamas został poważnie osłabiony, ale nie rozbity, i nadal dysponuje częścią dawnego arsenału pocisków rakietowych.
Rzecz jasna, gdyby Hamas przypuścił udany atak na Amerykanów, miałoby to opłakane skutki dla ludności cywilnej. Dalsze prowadzenie operacji stałoby się dla Bidena dużo bardziej ryzykowne politycznie w obliczu śmierci „naszych chłopaków i dziewczyn w mundurze”. Być może jeden taki incydent wymusiłby zaprzestanie całego przedsięwzięcia. Na pewno konieczna byłaby większa ostrożność, co spowolniłoby tempo dostaw.
Dla Hamasu również byłoby to ryzyko. Nikt się chyba nie łudzi, że hamasowcom zależy na losie prostych Gazańczyków i Gazanek, ale gdyby podnieśli rękę na Amerykanów, musieliby się pożegnać z tonującym nastroje wpływem Bidena. Nawet sami Izraelczycy – a przynajmniej „jastrzębia” frakcja w rządzie Netanjahu – rzucaliby mu w twarz śmierć jego żołnierzy (przypomnijmy, że prawicowy dziwoląg Itamar Ben Gwir z partii Żydowska Siła otwarcie krytykował prezydenta USA, a potem Bibi musiał gasić „pożar”). Tymczasem Biden upomina się o rozejm z myślą o ludności, ale byłby on też korzystny dla Hamasu.
Poziom zagrożenia dla amerykańskiego personelu będzie więc wynikał w największej mierze z poziomu desperacji hamasowców. Dopóki szefowie organizacji wierzą, iż mogą wyjść z wojny w jednym kawałku, będą się hamować, ale jeśli dojdą do wniosku, iż nie mają wyjścia, mogą zapragnąć krwi nie tylko izraelskiej. Przyszłość pokaże, jak Amerykanie zabezpieczą się przed taką ewentualnością. Wstępnie można założyć, że port będzie ochraniany przez lądowe systemy Phalanx. Nie wiadomo, czy i w jakim stopniu Izraelczycy będą uczestniczyli w zabezpieczaniu portu.
Check Out the Test Firing of this Land Based Phalanx Weapons System at Al Asad Air Base, #Iraq. #firepower @Gizmodo pic.twitter.com/dObJqdmgBr
— DVIDS_Jon (@DVIDS_Jon) June 8, 2016