Kancelaria premiera Binjamina Netanjahu potwierdziła, że izraelski zespół negocjacyjny otrzy­mał – za pośrednictwem mediatorów z USA, Kataru i Egiptu – nową propozycję rozejmu wystosowaną przez Hamas. Obecnie jest ona analizowana w Jerozolimie. Oczywiście wcześ­niej­sze doświadczenia każą powściągnąć optymizm, ale pierwsze przecieki wskazują, że pojawiła się realna szansa na osiągnięcie zawieszenia broni.

Przedstawiciel kancelarii premiera (co oznacza, że jego słowa są de facto słowami Netanjahu) cytowany przez tamtejsze media stwierdził, że projekt Hamasu nadaje się do dalszych nego­cjacji. Pozostaje wszakże sporo kwestii spornych, których rozwiązanie może się okazać niemożliwe.

Największymi kośćmi niezgody w odniesieniu do poprzedniej propozycji były dwa paragrafy – numer 8 i 14. Ten pierwszy dotyczy przebiegu dalszych negocjacji między Hamasem a Izra­elem w trakcie pierwszej, sześciotygodniowej, fazy rozejmu. Drugi zaś mówi o przejściu z fazy pierwszej do drugiej.

Ich szczegółowej treści oczywiście nie znamy, ale izraelskie media ustaliły z grubsza, o co chodzi. Otóż Izrael chce, aby oba te paragrafy były jak najmniej konkretne, co pozwoliłoby Cahalowi wznowić działania bojowe w Strefie Gazy, jeśli uzna, że jest to konieczne. Hamas tymczasem chce żelaznej gwarancji, że Izraelczycy nie będą mieli prawa do takiej decyzji, a jeśli ją mimo wszystko podejmą – to na nich spocznie ciężar złamania umowy.

Pomniejszy spór dotyczy tak zwanych więźniów bezpieczeństwa, skazanych (lub tylko aresz­to­wa­nych) za działalność terrorystyczną. W ramach wymiany jeńców Izrael będzie musiał zwol­nić setki więźniów z tej kategorii i jest na to gotów, ale chce zachować sobie prawo weta co do zwolnienia osób skazanych na dożywocie za najcięższe zbrodnie. Hamas oczywiście nie chce dać wrogowi takiego prawa. Jednym z takich więźniów był niegdyś Jahija Sinwar (na zdjęciu tytułowym), który po zwolnieniu wyrósł przywódcę Hamasu na obszarze Strefy Gazy. Sinwara skazano na poczwórne dożywocie w 1989 roku. Odzyskał wolność 22 lata później w ramach wymiany za porwanego izraelskiego żołnierza Gilada Szalita.

Trzeba mieć na uwadze, że nawet jeśli Jerozolima zgodzi się na dalsze negocjacje, a Hamas wykaże gotowość do ustępstw, negocjacje będą musiały potrwać jeszcze co najmniej kilka tygodni. A i to przy założeniu, iż Hamas będzie negocjować w dobrej wierze. Minionej nocy przywódca polityczny Hamasu Ismail Hanijja odbył rozmowy z mediatorami z Kataru i Egiptu, a oficjalny komunikat organizacji głosi, iż podchodzi ona do trwających rozważań „w pozy­tyw­nym duchu”.

Ostatnia propozycja rozejmu została wystosowana przez Izrael pod koniec maja. Była to ponoć niemal kopia wcześniejszej propozycji Hamasu, różniąca się jedynie w kwestiach proce­du­ral­nych, a nie merytorycznych. Pomimo to odpowiedź, którą hamasowcy przekazali 11 czerwca, wprowadzała kilkadziesiąt poprawek, w tym takich, które zmieniały niektóre punkty z treści już przyjętej przez organizację na treść wcześniej przez nią odrzuconą. W takiej sytuacji negocjacje musiały się załamać. I tak też się stało.

Krewni i przyjaciele zakład­ni­ków niezmiennie domagają się, aby premier zachował elastyczną postawę i uczynił, co w jego mocy, aby ocalić tych porwanych, którzy jeszcze żyją. Simona Stein­brecher, matka 30-letniej Doron Stein­brecher, uprowadzonej z kibucu Kfar Aza, zaape­lo­wała do Bibiego w mediach, aby ten nie storpedował porozumienia.

Przypomnijmy, że w maju zwróciliśmy uwagę, iż Josi Melman, wybitny izraelski dzien­nikarz zajmujący się w tematyką izraelskich sił zbrojnych i służb specjalnych (jest współ­auto­rem wydanej w Polsce książki Szpiedzy Mossadu i tajne wojny Izraela), stwierdził w analizie dla dziennika Ha-Arec, że retoryka Bibiego sabotuje negocjacje w sprawie zwolnienia zakład­ni­ków. Premier między innymi przyrównał Jahiję Sinwara do Hamana z biblijnej Księgi Estery.

Melman zwraca uwagę, że jaki okropny Sinwar by nie był, obecnie to on dowodzi bojówkami terrorystycznymi przetrzymującymi zakład­ni­ków. Chcąc nie chcąc – Bibi musi więc per­trak­to­wać z Sinwarem, a obrażanie go za pośrednictwem mediów w niczym nie pomaga. Co gorsza, Netanjahu zorganizował proces decyzyjny nie pod kątem efektywności, ale pod kątem utrzy­ma­nia się przy władzy. Stąd też niektórzy ministrowie (zwłaszcza Beni Ganc, potencjalny przyszły szef rządu) byli wykluczani z narad, a niektórzy negocjatorzy dostają zakaz wyjazdu na kolejne rundy rozmów. Ganc ostatecznie wystąpił z rządu wojennego 9 czerwca.

Według Melmana „posunięcia Netanjahu wzbudziły takie obrzydzenie, iż Nican Alon [generał dywizji w stanie spoczynku, jeden z głównych negocjatorów] pewnego razu odmówił uczest­nic­twa w rozmowach. W ostatni piątek [22 marca] Ronen Bar [szef służby bez­pie­czeń­stwa Szin Bet] zagroził, że nie weźmie w nich udziału, jeżeli delegacja nie dostanie uprawnień do prowa­dze­nia rzeczywistych negocjacji”.

Dziś Bibi i prezydent USA Joe Biden rozmawiali dziś na temat negocjacji. Biden wyraził radość z tego, że Bibi zezwolił na wznowienie negocjacji. Tymczasem rzecznik Hamasu Ahmed Abd al-Hadi oświadczył, że orga­ni­za­cja „nie ufa Netan­jahu ani amery­kań­skiej admi­ni­stra­cji” i że „Netan­jahu nie chce zawie­sze­nia broni”.

Na polu walki

Walki w gazańskiej dzielnicy Szudżaijja nie tracą na intensywności. Według oficjalnych danych tylko przedwczoraj Cahal zniszczył pięćdziesiąt stanowisk używanych przez Hamas, między innymi wejść do tuneli i magazynów broni. Przeprowadzono również naloty na Rafah i wzdłuż korytarza Necarim, przecinającego całą enklawę na dwoje od kibucu Be’eri do Morza Śród­ziem­nego. W obu miejscach zginąć miało kilku hamasowców.

Podczas walk o Szudżaijję zginął wczoraj kapitan Elaj Elisza Lugasi, lat 21, z 7. Brygady Pan­cer­nej. Oficer ten został ranny już wcześniej, w początkowej fazie wojny, i wrócił do jednostki po odzyskaniu zdrowia. W tym samym ataku, który zakończył się śmiercią Lugasiego, rannych zostało kolejnych trzech żołnierzy. Gdzieś w północnej części Strefy zginął także kapitan Roj Miler, dowódca plutonu w brygadzie „Giwati”. W tym starciu poważnie rannych zostało dwóch żołnierzy. Tym samym Cahal stracił już 324 zabitych na terenie Strefy Gazy.

Dowiedzieliśmy się też co nieco o jednym z głównych celów osobowych Cahalu: Jahiji Sinwarze. Nie ma wątpliwości, że to właśnie Sinwar dał zielone światło do rozpoczęcia operacji „Potop al‑Aksa”, musiał też aktywnie uczestniczyć w procesie planowania, choć głównym planistą był raczej Muhammad Dajf, dowódca Brygad imienia Izz ad‑Dina al‑Kassama, czyli formacji bojowych Hamasu. Izrael nie ukrywa więc, że likwidacja Sinwara jest szczególnie istotnym celem.

Ale jak pisaliśmy na początku marca, aby zabić Sinwara, trzeba poradzić sobie z dwiema za­gwozd­kami. Po pierwsze: terrorysta ukrywa się gdzieś w 600‑kilo­met­rowym labiryncie tuneli pod Strefą Gazy, czy ściślej: pod Rafah, jedynym miastem, którego Cahal jeszcze nie opanował, albo też pod Chan Junus, będącego południowym ośrodkiem władzy Hamasu w Strefie. Po drugie: Sinwar doskonale rozumie, co mu grozi, więc aby się zabezpieczyć, regularnie się prze­miesz­cza i na pewno trzyma przy sobie kilkoro (o ile nie więcej) zakładników.

I to właśnie ten drugi problem jest ważniejszy. Izrael już wcześniej miał dobre informacje o sieci tuneli Hamasu. Prze­słuchi­wanie jeńców wziętych podczas wojny umożliwiło dopre­cyzo­wanie map. Dane z kompu­terów zdobytych w opa­no­wa­nych tunelach – również. Mapy te są na pewno wciąż dalekie od kompletności, ale… są. Istnieją. I można z nich korzystać. Trudno sobie wyobrazić, żeby Izraelczycy nie mieli przynajmniej ogólnego pojęcia o tym, gdzie naj­prawdo­po­dobniej znajduje się Sinwar, nieza­leżnie od tego, czy byłoby to Rafah czy Chan Junus.

Notabene na początku lutego odna­le­ziono jedno z podziemnych biur uży­wa­nych wcześniej przez Sinwara. Miały się tam znajdować jego ubrania, odręczne notatki, a nawet szczo­teczka do zębów. Później opubli­kowano także nagranie z kamery w jednym z tuneli pod Chan Junus, mające przed­stawiać Sinwara z żoną, dziećmi i bratem, Ibrahimem.

Wydawana w Londynie gazeta Asharq Al-Awsat opublikowała nowe informacje na temat działań Sinwara. Jej źródła potwierdziły, że chociaż terrorysta przebywa w ukryciu i ogranicza kontakty ze światem zewnętrznym do minimum (aby utrudnić namierzenie), trzyma rękę na pulsie i jest na bieżąco informowany zarówno o wydarzeniach na polu walki, jak i o nego­cja­cjach z Izra­elem. Odbył też kilka rozmów z prominent­nymi hamasow­cami prze­by­wa­ją­cymi za granicą, w tym z Hanijją, któremu złożył kondolencje po śmierci trzech jego synów w izraelskim nalocie w kwietniu.

Wedle źródeł Asharq Al-Awsat jedynie dwie lub trzy osoby wiedzą, gdzie znajduje się Sinwar. One odpowiadają za to, aby niczego mu nie brakowało, one też aranżują jego kontakty ze światem zewnętrznym. Jeden z krewnych Sinwara powiedział gazecie, iż Sinwar dopuszcza dla siebie jeden z dwóch scenariuszy: albo wypchnięcie sił izraelskich z Gazy w drodze transakcji, albo też śmierć męczeńską.

Liban

Sytuacja na granicy izraelsko-libańskiej wciąż utrzymuje się tuż poniżej punktu wrzenia. W nocy z 2 na  lipca izraelskie lotnictwo zbombardowało kilka budynków używanych przez Hezbollah.

Wczoraj Hezbollah potwierdził, że wysoki rangą oficer organizacji, Muhammad Nima Naser, znany też jako Abu Nima, zginął wskutek nalotu w mieście Tyr. Pocisk lub bomba z drona dosięgła go w samochodzie. To drugi członek wierchuszki wojskowego pionu Partii Boga zlikwidowany na przestrzeni miesiąca. 11 czerwca w Dżuwaji w połud­nio­wym Libanie zginął Talib Abd Allah. Każdy dowodził jednym z trzech „okręgów wojskowych” w tej części kraju.

W odwecie za śmierć Taliba Abd Allaha Hezbollah przeprowadził zmasowany ostrzał rakie­towy Izraela. Tak też było i tym razem. Jeszcze tego samego dnia po południu w kierunku Galilei i Golanu pomknęło około stu pocisków rakie­to­wych. Większość z nich spadła z dala od terenów zabudowanych, część przechwyciły efektory Żelaznej Kopuły. Nikomu nic się nie stało.

Dzisiejszy ciąg dalszy operacji odwetowej Hezbollahu – prowadzonej za pomocą już nie tylko pocisków rakietowych, ale także dronów – przyniósł krwawy skutek. W uderzeniu pocisku na Golanie zginął major rezerwy Itaj Galea, lat 38, zastępca dowódcy kompanii w 11. Rezerwowej Brygadzie Pancernej. Łącznie przez te dwa dni Hezbollah zaatakował Izrael ponad 200 pociskami i mniej więcej 20 dronami.

Izrael odpowiada na ostrzał, przeprowadzając naloty na stanowiska, z których odpalano pociski. Naloty trwają również dziś.

Sojusznicy Izraela starają się zredukować ryzyko eskalacji. W rozmowie telefonicznej z Netan­jahu prezydent Francji Emmanuel Macron apelował o zapobieżenie pożodze. Wysłannik Paryża do spraw Libanu Jean-Yves Le Drian ma się w tej sprawie spotkać z wysłannikiem Waszyngtonu Amosem Hochsteinem.

Yousef Mohammad / IMAGESLIVE via ZUMA Press Wire / Alamy Stock Photo