Pod koniec sierpnia co najmniej dwa brytyjskie czołgi Challenger 2, należące do specjalnego szwadronu „Ajax”, wchodzącego w skład Królewskiego Pułku Czołgów otrzymały nowe malowanie, dzięki któremu mają być trudniejsze do wykrycia wzrokowo w walkach na obszarach zurbanizowanych.
Wedle oświadczenia jednostki kamuflaż będzie używany do ćwiczeń w ramach „prowadzonych badań nad udowodnieniem i zwiększeniem przydatności czołgów podstawowych w środowisku miejskim”. Malowanie maskujące w postaci wielokątów barwy białej, szarej i brązowej nie jest jednak rozwiązaniem całkowicie nowym. Przypomina bowiem pomysł brytyjskich pancerniaków z czasów zimnej wojny.
Ogólna idea kamuflażu stwarzającego fałszywe wrażenie co do typu, prędkości i kierunku poruszania się obiektów sięga floty nawodnej Royal Navy z czasów pierwszej wojny światowej. W czasach, gdy odnajdywanie i określanie dokładnego położenia celu odbywało się wizualnie, okręty o tak nietypowym malowaniu były ponoć najczęściej branymi na celownik, jednak najrzadziej trafianymi.
So… two @BritishArmy Challenger 2 MBT rpt observed departed Bovington Camp yesterday in famous 80’s Berlin Brigade Urban camo pic.twitter.com/NyuRR0TRdC
— Joseph Dempsey (@JosephHDempsey) 22 sierpnia 2017
Na pomysł zastosowania podobnie działającego maskowania broni pancernej wpadł w 1982 roku pragnący zachować anonimowość major stacjonującej w Niemczech tak zwanej Brygady Berlińskiej wojsk lądowych jej królewskiej mości. Dowódca szwadronu czołgów z pułku 4/7 „Royal Dragoon Guards” uznał, że standardowy kamuflaż British Army nie nadawałby się do walk w krajobrazie Berlina Zachodniego.
Zbadał on, że najlepsze do ukrycia czołgu w mieście zbudowanym z cegły, drewna, szkła i betonu będzie malowanie składające się z białych, brązowych, szarych i czarnych prostokątów, których przynajmniej jeden bok ma długość czterdziestu pięciu centymetrów. Kamuflaż miał utrudnić życie wywiadowi i działonowym Armii Czerwonej, a Brytyjczykom dawać więcej czasu na podejmowanie korzystnych decyzji taktycznych.
Na początku dziwacznie pomalowany czołg typu Chieftain nie spotkał się z poważnym ani entuzjastycznym przyjęciem. Cechą większości malowań maskujących jest jednak to, że działają tylko na określonych odległościach. W tym przypadku minimalny był dystans około pięćdziesięciu metrów, a już ze stu metrów wtapiający się w tło czołg stawał się prawie niewidzialny dla obserwatora.
Gdy o eksperymentalnym kamuflażu dowiedział się dowódca brytyjskiego kontyngentu w RFN, postanowił przyjechać i zbadać sprawę osobiście. Podobno jego opinia brzmiała: „Nie widzę waszego [tu siarczysty epitet] czołgu, [więc] musi to być dobry pomysł”. Wtedy pomalowano tak samo pozostałe czołgi szwadronu, a następnie czołgi wszystkich brytyjskich jednostek w Berlinie Zachodnim.
Challengery 2 w nowym malowaniu przyciągają oko, ale jest w tym, niestety, także nuta goryczy. Niektórzy komentatorzy zauważają bowiem, że kamuflaż, choć atrakcyjny wizualnie i skuteczny, nie zastąpi głębokiej modernizacji starzejących się Challengerów 2. A ta wygląda jak na razie dość skromnie.
Zobacz też: Brytyjskie Challengery w Polsce
(warisboring.com, emlra.org)