W Wielkiej Brytanii ruszyły wstępne prace nad nowym typem wielozadaniowego okrętu podwodnego o napędzie jądrowym, nazwanym wstępnie Submersible Ship Nuclear Replacement. Rozpoczęta w ubiegłym tygodniu procedura ma doprowadzić do zastąpienia (czyli po angielsku: replacement) typu Astute w Royal Navy. Wydarzenia ostatnich dni każą się jednak zastanowić, czy przypadkiem SSNR nie trafi też do Australii.
Ogłoszenie prac nad nowym okrętem nastąpiło dwa dni po tym, jak Australia zakomunikowała światu, że wprowadzi do służby w swojej marynarce wojennej atomowe okręty podwodne. Wobec takiej zbieżności czasowej trudno się dziwić spekulacjom co do opcji australijskiej. Brytyjczycy będą mieli docelowo osiem Astute’ów (ostatnie dwa są wciąż budowane), tymczasem Canberra chce pozyskać osiem jednostek, mówimy więc o hipotetycznym podwojeniu liczebności nowego typu.
Według komunikatu opublikowanego przez brytyjskie ministerstwo obrony przedsiębiorstwa BAE Systems i Rolls-Royce otrzymały po 85 milionów funtów (457 milionów złotych), aby „zacząć myśleć (!) nad projektem i możliwościami nowego typu okrętów podwodnych”. Wstępna faza koncepcyjna potrwa trzy lata. Jej wyniki mają pozwolić ministerstwu obrony podjąć decyzję co do najlepszego sposobu zastąpienia Astute’ów.
Typ Astute jest jeszcze stosunkowo młody. Okręt wiodący typu wszedł do służby w sierpniu 2010 roku. Czwarty okręt serii, HMS Audacious (S122), podniósł banderę wczoraj (z dwuletnim opóźnieniem), a siódmy i ostatni, HMS Agincourt (S125), powinien to uczynić w roku 2026. Każda jednostka powinna służyć co najmniej dwadzieścia pięć lat. Zarazem jednak projekt typu pamięta połowę lat 90., a to, że ostatni przedstawiciele serii wciąż nie trafili do służby, wynika nie tyle z ich nowoczesności, ile z różnorodnych opóźnień programu na gruncie technicznym i organizacyjnym. Jeżeli najstarsza jednostka ma być wycofana w drugiej połowie lat 30., i wtedy też ma zacząć służbę pierwszy SSNR, istotnie teraz jest dobra chwila na rozpoczęcie prac.
Many congratulations to HMS Audacious on her commissioning at HMNB Clyde today. @RoyalNavy pic.twitter.com/fIQlolQYhY
— First Sea Lord (@AdmTonyRadakin) September 23, 2021
Bądź co bądź, opracowanie nowego typu okrętów podwodnych, zwłaszcza o napędzie jądrowym, to jedno z najtrudniejszych wyzwań, przed jakimi może stanąć przemysł stoczniowy choćby i najbogatszego państwa. Notabene jeśli ktokolwiek w Londynie miał co do tego wątpliwości, właśnie opóźnienia typu Astute dowiodły ponad wszelką wątpliwość, jak skomplikowane jest to przedsięwzięcie. Skrajną naiwnością byłoby zakładanie, że nie wystąpią żadne opóźnienia i że nie trzeba wbudować w harmonogram pewnego marginesu bezpieczeństwa.
– Kluczowe jest rozpoczęcie prac nad nową generacją zdolności podwodnych tak szybko, jak to możliwe – powiedział szef brytyjskiej Submarine Delivery Agency, Ian Booth.
Z Trafalgaru do Agincourt
Aby odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule artykułu, musimy na chwilę cofnąć się do poprzednika typu Astute – typu Trafalgar, którego dwaj przedstawiciele (zwodowany w 1988 roku Talent i o trzy lata młodszy Triumph) wciąż są w służbie. Projekt Trafalgarów powstał w latach 70. jako kreatywne rozwinięcie typu Swiftsure. Nowe okręty są nieznacznie większe od poprzedników, wykorzystują reaktory tego samego podtypu Rolls-Royce PWR1 i dysponują identycznym uzbrojeniem: pięcioma wyrzutniami kalibru 533 milimetry dla torped i pocisków manewrujących Tomahawk.
Typ Astute reprezentuje zupełnie nową filozofię projektową. Mimo że te okręty są jeszcze większe od Trafalgarów (97 metrów długości wobec 85 metrów, 7800 ton wyporności pełnej w zanurzeniu wobec 5300 ton), dużo wyższy stopień automatyzacji pozwolił na ograniczenie załogi do 98 osób, podczas gdy na Trafalgarach służy aż 130. Astute’y otrzymały też – podobnie jak SSBN-y typu Vanguard – nowe reaktory PWR2. To właśnie ich większy rozmiar wymusił zwiększenie średnicy kadłuba typu Astute.
Jakich zmian należy się spodziewać w SSNR? Jest niemal pewne, że źródłem energii będzie jeszcze nowszy typ reaktora – PWR3, przeznaczony także dla podwodnych nosicieli pocisków balistycznych typu Dreadnought. Liczba wyrzutni torped zapewne pozostanie na dotychczasowym poziomie – sześć kalibru 533 milimetry, być może w całkowicie zautomatyzowanym przedziale uzbrojenia – ale mogą się pojawić modyfikacje (lub możliwość późniejszego ich wprowadzenia) pod kątem użycia broni hipersonicznej. Za pewnik można przyjąć również wysoki stopień integracji z bezzałogowymi pojazdami podwodnymi i system samoobrony oparty na przeciwtorpedach.
W Astute’ach po raz pierwszy w historii brytyjskich SSN-ów zrezygnowano z praktyki hot racking, czyli zwalniania łóżek przez marynarzy zaczynających wachtę na rzecz marynarzy ją kończących. Zapewnienie każdemu członkowi załogi własnego miejsce do spania ma wymierny wpływ na komfort pracy i morale marynarzy. Osiągnięto to jednak kosztem zmniejszenia powierzchni mesy okrętowej, co – jak dowiodła praktyka – było błędem. Najpewniej projektanci SSNR będą musieli znaleźć sposób, aby na powrót powiększyć mesę bez ograniczania liczby łóżek.
Już trzy lata temu, kiedy pojawiły się pierwsze informacje o wstępnych, czy wręcz przedwstępnych pracach koncepcyjnych nad SSNR, prowadzonych wówczas pod nazwą Maritime Underwater Future Capability głównie przez BAE Systems we własnym zakresie. H.I. Sutton szacował wówczas, że nowy brytyjski SSN nie otrzyma wyrzutni pionowych dla pocisków manewrujących (mimo że BAE Systems jest współtwórcą takich wyrzutni dla typu Virginia), jego kiosk będzie mieć kształt podobny do tego w Dreadnoughtach (z wyraźnym skosem przedniej krawędzi), a zespół sterów rufowych będzie zbudowany w układzie „X”. Potencjalnie SSNR będzie nawet o 25% większy od typu Astute, ale liczebność załogi prawdopodobnie znów się zmniejszy.
Sutton przewiduje również, że w związku z zagrożeniem, które stwarzają nowe rosyjskie systemy uzbrojenia, z bezzałogowymi pojazdami podwodnymi o napędzie atomowym Posiejdon na czele, SSNR będzie zoptymalizowany do działań na głębokich, otwartych akwenach. Będą się pod tym względem różnić od typów Astute i Virginia, które mają z równym powodzeniem działać na otwartym oceanie, jak i na wodach ciaśniejszych i płytszych akwenów, takich jak Zatoka Perska.
SSNR dla Australii?
Na wstępie tego wątku trzeba podkreślić, że o ile sprzedaż okrętów podwodnych o napędzie atomowym lub technologii ich produkcji będzie transakcją praktycznie bezprecedensową, o tyle sam zamiar przeprowadzenia takiej transakcji to nic nowego. Pod koniec lat 80. władze Kanady były zainteresowane kupnem SSN-ów albo od Wielkiej Brytanii, albo od Francji, co oznaczałoby zakup okrętów typu Trafalgar lub Rubis. Plany spaliły na panewce ze względów finansowych i zmiany krajobrazu geopolitycznego, ale fakt pozostaje faktem: decyzja Canberry nie jest całkowicie rewolucyjna.
Wobec tego czy SSNR zajmie miejsce przeznaczone do niedawna dla francuskiego typu Shortfin Barracuda? Postawienie na dobrze znany i zweryfikowany typ Astute lub Virginia (w służbie jest już dziewiętnaście Virginii, w tym jeden przedstawiciel najnowszego podtypu Block IV – USS Vermont) może ułatwić transfer technologii, wdrożenie nieznanych do tej pory w australijskiej marynarce procedur i przeszkolenie załóg. To zaś przekłada się na niższe koszty i oszczędności czasowe w i tak gargantuicznie opóźnionym programie wymiany okrętów typu Collins.
Z drugiej strony jeśli Australijczycy włączą się w program SSNR, będą mieli wpływ na kształt okrętów od fundamentalnego etapu projektowania. Dzięki temu będą mogli zapewnić powstanie albo jednostek łączących wymagania brytyjskie i australijskie, albo też (co w tej chwili wydaje się bardziej prawdopodobne) dwu podtypów mających wspólne niemal wszystkie komponenty, lecz różniące się w szczegółach tam, gdzie rozbieżne są wymogi obu flot.
A skoro AUKUS przełamie barierę – choćby tylko iluzoryczną – sprzedaży okrętów o napędzie atomowym, być może znajdą się również inni klienci zainteresowani takim zakupem. Każde państwo mające na pieńku z przeciwnikami Waszyngtonu, Londynu i Canberry (Indie? Arabia Saudyjska? Korea Południowa? Znów Kanada?) może nabrać apetytu na zakup kilku SSNR czy wręcz na podjęcie produkcji licencyjnej we własnych stoczniach. Tą drogą Australia mogłaby zrekompensować sobie część kosztów.
Tylko co na to Amerykanie? Sojusz sojuszem, ale powszechnie wiadomo, że Waszyngton nie lubi dzielić się udziałem w rynku zbrojeniowym. W poprzednim przetargu, tym wygranym przez Francuzów, był bez szans, gdyż po prostu w USA nie produkuje się konwencjonalnych okrętów podwodnych. Kiedy jednak przyjdzie walczyć z Wielką Brytanią – załóżmy, że AUKUS nie ma żadnych integralnych zabezpieczeń przed takim scenariuszem – i jedni, i drudzy wypchają rękawice żelazem i będą bić poniżej pasa. Tylko czy Amerykanie będą gotowi dopuścić sojuszników do programu SSN(X)? A jeśli nie – to czym skontują Brytyjczyków, jeśli ci wykażą taką gotowość?
Zobacz też: Krok ku sojuszowi? Chiny i Rosja przeprowadziły ćwiczenia z udziałem 13 tys. żołnierzy