Podczas briefingu w Komisji Obrony i Spraw Zagranicznych Knesetu izraelski minister obrony Beni Ganc 20 czerwca po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że regionalny sojusz obrony powietrznej skierowany przeciwko Iranowi już funkcjonuje i zdążył udaremnić irańskie ataki. Nie wspomniał, jak ta obrona funkcjonuje, ale wyraził nadzieję, że związki wojskowe z regionalnymi sojusznikami ulegną wzmocnieniu po wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena w Arabii Saudyjskiej w przyszłym miesiącu.

Być może podczas tego wydarzenia Jerozolima odsłoni również więcej szczegółów i wyjaśni, na czym antyirańska tarcza miałaby polegać, jaki będzie wkład poszczególnych członków i jaki będzie zakres amerykańskiego finansowania. Na razie New York Times podał jedynie, cytując anonimowego izraelskiego wojskowego, że pierwsza wspólnie koordynowana operacja doprowadziła do strącenia irańskiego drona, który wystartował z Iraku i zmierzał w kierunku Izraela.

Wiadomo też, że powstaje wspólny system wymiany danych, który ma prowadzić do wzajemnego ostrzegania się sojuszników przed dronami startującymi z Iranu, terenów kontrolowanych przez proirańskie milicje szyickie czy obszarów pozostających pod władzą Hezbollahu.



W dniach 13–16 lipca amerykański prezydent pojawi się w Izraelu (zawita też na Zachodnim Brzegu) i Arabii Saudyjskiej. Poprawa relacji z Rijadem ma być wisienką na torcie zapoczątkowanej dwa lata temu normalizacji stosunków z państwami arabskimi na Bliskim Wschodzie. Będzie jednak niezwykle trudna, gdyż Arabia Saudyjska nadal jest wierna ideałom Ligi Arabskiej, stawiającej jako warunek istnienie niezależnej Palestyny.

Wszystko zaczęło się dwa lata temu tak zwanymi Porozumieniami Abrahamowymi. Jerozolima określiła je jako początek budowania bliskowschodniego sojuszu na wzór NATO, którego zadaniem byłaby obrona wzajemna przed irańskimi bezzałogowymi statkami powietrznymi oraz pociskami balistycznymi i manewrującymi, a także odstraszane Iranu. Jednym z podstawowych celów, które przyświecało sygnatariuszom (w szczególności Izraelowi) było przeciwdziałanie wzmocnieniu pozycji Teheranu i ustanowieniu jego hegemonii w regionie Zatoki Perskiej i Bliskiego Wschodu.

Niezwykle ciekawe jest to, że państwom arabskim zaczęło bardziej zależeć na powstrzymywaniu Iranu niż na zakończeniu izraelskiej okupacji Zachodniego Brzegu. Kolejne znaczące decyzje podjęto pod koniec marca 2022 roku. Wówczas w kibucu Sde Boker izraelski minister spraw zagranicznych Jair Lapid spotkał się z szefami resortów dyplomacji czterech krajów arabskich: Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Bahrajnu i Maroka. W szczycie na pustyni Negew udział wziął amerykański sekretarz stanu Antony Blinken, który porównał ustalenia szczytu do porozumienia z Camp David między Menachemem Beginem i Anwarem Sadatem.

28 marca uczestnicy spotkania poinformowali, że konferencja – której przedmiotem było przeciwdziałanie eksportowi irańskiej rewolucji – będzie dorocznym forum pod nazwą Forum Negew. Przedstawiciele państw omawiać będą sprawy bezpieczeństwa. Szef izraelskiej dyplomacji wyraził nadzieję, że spotkania w ramach konferencji mogą się zinstytucjonalizować i przerodzić w mini-NATO.



Szeroko zakrojone rozmowy nie ograniczyły się do szczytu, ale prowadzono je od roku. Polegają na realizacji programu zacieśniania współpracy między Izraelem a krajami regionu pod przewodnictwem amerykańskim i CENTCOM-u. Centralne Dowództwo Stanów Zjednoczonych oficjalnie we wrześniu ubiegłego roku przejęło odpowiedzialność za współpracę amerykańskich sił zbrojnych z Izraelem. Do tego czasu Izrael był utrzymywany w obszarze odpowiedzialności EUCOM-u, aby nie prowadzić do konfliktów z państwami muzułmańskimi.

Uczestnicy Szczytu Negew w Sde Boker: sekretarz stanu Antony Blinken, szef izraelskiej dyplomacji Jair Lapid, minister spraw zagranicznych Bahrajnu Abdul-Latif ibn Raszid Az-Zajjani oraz jego odpowiednicy z Egiput, Maroka i ZEA, kolejno: Sameh Szukri, Naser Burita i Abd Allah ibn Zajed an-Nahajan.
(Departament Stanu USA)

Finansowanie tej formy współpracy jest w interesie Waszyngtonu, który liczy na to, że bratanie się Izraela z państwami arabskimi jako wynik zagrożenia ze strony Islamskiej Republiki Iranu poprawi stan bezpieczeństwa w regionie. Tym samym stopniowe przerzucanie uwagi Stanów Zjednoczonych na region Indo-Pacyfiku (i Europę Środkowo-Wschodnią) nie niesie za sobą negatywnych skutków dla amerykańskiej polityki.

Łyżką dziegciu w tej beczce izraelskiego miodu jest niewątpliwie reakcja innych państw, które mają być współtwórcami regionalnego systemu obrony powietrznej przed irańskimi środkami napadu powietrznego. A właściwie brak reakcji, gdyż przedstawiciele Bahrajnu czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie odnieśli się do słów Ganca.

Sceptycznie do nowego sojuszu odniósł się cytowany przez Washington Post Joel Guzansky, ekspert do spraw Zatoki Perskiej w Institute for National Security Studies, think tanku w Tel Awiwie. Według niego nowe partnerstwo, o którym wspomina Ganc, jest na wczesnym etapie i nie powinno być porównywane z regionalnymi sojuszami wzajemnej obrony, takimi jak NATO. Dodał, że nikt nie oczekuje, że Izraelczycy i kraje arabskie będą bronić się nawzajem jak NATO. Zamiast tego priorytetem stanie się dzielenie się informacjami, w tym udostępnianie danych wczesnego ostrzegania radarowego, pod parasolem Stanów Zjednoczonych. Guzansky wątpi, aby arabscy partnerzy zostali zidentyfikowani w mediach z oczywistych powodów.



Tarcza powoli się tworzy, a co z mieczem?

Na wspólne działania ofensywne państw arabskich i Izraela przeciw Iranowi się nie zanosi, ale miecz Jerozolimy ma się bardzo dobrze. Na początku czerwca podczas izraelsko-cypryjskich manewrów wojskowych „Rydwany Ognia” wykonano symulowany atak na Islamską Republikę Iranu. Siły powietrzne Izraela poderwały do lotu dużą liczbę samolotów bojowych, w tym F-35I Adir. Towarzyszyły im samoloty transportowe i latające cysterny, które miały wspomagać symulowane uderzenie na irańskie obiekty nuklearne, a także bojowników Hezbollahu. Ten etap ćwiczeń ochrzczono kryptonimem „Poza Horyzontem”.

Prowadzone ćwiczenia określono jako największe w historii państwa. Wzięły w nich udział tysiące żołnierzy i rezerwistów z 98. Dywizji Spadochronowej, a także jednostki marynarki wojennej oraz żołnierze elitarnej jednostki Szajetet 13, Jednostki Inżynieryjnej do Zadań Specjalnych Jahalom (specjalizującej się w walce w tunelach), jednostki psów Okec i jednostki do walki w sieci.

Izrael nie zrezygnował z zabójstw kierowanych. Irańska państwowa agencja prasowa IRNA podała, że 22 maja we wschodniej części Teheranu zabito pułkownika Hasana Sajjada Chojadariego, który był członkiem elitarnych Świętych Oddziałów, odpowiedzialnych za budowanie wpływów Iranu w Syrii i Iraku. Zamordowany został przez dwóch uzbrojonych motocyklistów, co wyraźnie wskazywało na agentów Mosadu albo osoby wyszkolone przez izraelskie służby specjalne.

Jednocześnie Izrael zapowiada zdecydowane działania w odwecie za jakikolwiek wrogi czyn wymierzony w obywateli tego kraju, w tym poza granicami. Ganc zaznaczył, że rozkazał siłom zbrojnym przygotować zdecydowaną operację w przypadku zrealizowania irańskich gróźb dotyczących porywania Izraelczyków w Turcji. Jerozolima ostrzegła też swoich obywateli przebywających w państwie nad Bosforem. Równocześnie pojawiały się doniesienia prasowe o wspólnych akcjach wywiadów izraelskiego i tureckiego, dzięki którym udaremniono kilka planowanych ataków.

Napięcia między Izraelem a Iranem nasiliły się w ostatnich tygodniach, ale „wojna między wojnami” toczy się nieprzerwanie na wielu frontach, w tym na morzu, w powietrzu i w sieci. W tym ostatnim aspekcie Iran stara się coraz bardziej uprzykrzać życie rywalowi. Najnowszy przykład pochodzi z 19 czerwca, gdy zawyły syreny przeciwlotnicze w Jerozolimie i Ejlacie. Izraelska Narodowa Dyrekcja do spraw Cybernetyki podejrzewa, że zostały zhakowane przez irańskich ekspertów od walki w sieci.



A Iran nadal swoje

28 maja irańskie media państwowe wyemitowały nagranie prezentujące podziemną bazę dronów w górach Zagros, określaną jako „strategiczną bazę dronów 313”. Tym samym Iran daje do zrozumienia, że produkcja, rozwój i proliferacja systemów bezzałogowych będzie trwać nadal i z tym zagrożeniem w regionie Bliskiego Wschodu nadal będzie trzeba się liczyć.

Teheran nie zaprzestał dostaw uzbrojenia, w tym amunicji krążącej, do bojowników w Jemenie, próbuje je przemycać do Strefy Gazy i przekazuje je w ręce libańskiego Hezbollahu. Sporo kontrabandy jest niszczone, ale izraelskie wojsko nie jest w stanie zapobiec wszystkim transportom.

Poza tym każdego dnia zaostrzają się napięcia wokół programu nuklearnego po obwieszczeniu przez Teheran usunięcia dwudziestu siedmiu kamer monitorujących pracę w obiektach nuklearnych, co uniemożliwia międzynarodowym inspektorom uzyskanie jasnego obrazu wzbogacania izotopu uranu. Z drugiej strony Irańczycy zapewniają o gotowości do dyplomatycznego załatwienia sprawy i podpisania nowej umowy w sprawie programu nuklearnego, co Izrael niezmiennie uznaje za wielkie oszustwo.

Zobacz też: F-15EX w walce powietrznej – raz na wozie, raz pod wozem

Siły Obronne Izraela