Coraz więcej mediów alarmuje, że już niedługo Royal Navy utraci realną zdolność zwalczania okrętów nawodnych przeciwnika. Po roku 2018 jedyną bronią przeciwokrętową na pokładach okrętów zostaną armaty kalibru 114 milimetrów.

W roku 2018 dobiegnie końca okresu użytkowania pocisków rakietowych Harpoon 1C. Mimo świadomości tego faktu, w roku 2010 rząd podjął decyzję, o odłożeniu pozyskania nowych rakiet na okres po 2020. Powodem był oczywiście brak pieniędzy. Teoretycznie Royal Navy pozostanie więc zdana na pociski przenoszone przez samoloty i śmigłowce. Tyle że i tutaj sytuacja jest fatalna. W marcu 2017 wycofane zostaną rakiety Sea Skua, a ich następca, brytyjsko-francuski FASGW, wejdzie do służby dopiero w trakcie następnej dekady.

Kwestia pozyskania nowych pocisków przeciwokrętowych, nawet zastępczych, staje się więc coraz bardziej paląca i wychodzi poza Royal Navy. W ciągu ostatnich tygodni w parlamencie podnoszono sprawę czterokrotnie, w tym podczas wystąpienia premier Theresy May. Odpowiedzi rządu były jednak wymijające, a ministerstwo obrony oświadczyło, że spodziewa się „dalszych nacisków w tej sprawie”.

Docelowym następcą Harpoonów jest angielsko-francuski FCASW, hipersoniczny przeciwokrętowy pocisk manewrujący, który trafi na uzbrojenie między innymi fregat typu 26. Projekt jest bardzo obiecujący, jednak znajduje się na bardzo wczesnym etapie, a Royal Navy nie może sobie pozwolić na dziesięć lat bez rakiet przeciwokrętowych.

(savetheroyalnavy.org; fot. PO(AET) Danny Swain, Crown Copyright, Open Government License)

PO(AET) Danny Swain, Crown Copyright, Open Government License