Nie zanosi się na załagodzenie kryzysu na granicy ukraińskiej. Wręcz przeciwnie – kolejne decyzje Kremla coraz bardziej jednoznacznie wskazują na gotowość do pełnowymiarowej inwazji na terytorium Ukrainy. Największe obawy budzą dziś nie tyle ruchy w samej Rosji, ile wydarzenia na Białorusi, gdzie Rosja również koncentruje oddziały. Oficjalnie mają one brać udział w białorusko-rosyjskich ćwiczeniach pod kryptonimem „Sojuznaja rieszymost” (sojusznicza/związkowa determinacja). Ale jak zwróciliśmy uwagę w poprzednim artykule na ten temat, budzi to obawy, że Rosja – z pomocą reżimu Alaksandra Łukaszenki – stara się oskrzydlić przeciwnika.

Teoretycznie „Sojuznaja rieszymost” powinna się odbywać na terenie środkowej i zachodniej Białorusi; drugą i główną fazę zaplanowano na 10–20 lutego. Jako miejsce realizacji ćwiczeń wskazano między innymi poligony w okolicach Hoży i Brześcia (tuż przy granicy z Polską) czy Osipowicz (na południe od Mińska) oraz lotniska w Baranowiczach, Lidzie i Moczuliszczach. Wszystko to współgra z deklarowanym scenariuszem ćwiczeń, zakładającym odparcie agresji ze strony (domyślnie) NATO. Deklaracjom tym przeczy jednak faktyczne rozmieszczenie oddziałów.



Białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan zwraca uwagę na to, że rosyjskich żołnierzy i sprzęt zauważono w zupełnie innej części Białorusi. Koncentracja trwa na linii Rzeczyca–Kalinkowicze–Mozyrz–Jelsk, na południu kraju, tuż przy granicy z Ukrainą. Z Jelska do Kijowa jest 160 kilometrów w linii prostej, z Rzeczycy – 200 kilometrów. Rosjanie mogliby łatwo przeprowadzić z tej linii atak rakietowy na stolicę Ukrainy. Nie wiadomo, czy zgromadzono tam wyrzutnie systemu Iskander, ale w Rzeczycy zauważono na przykład wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych BM-27 Uragan.

Nawet Rosjanie nie zdecydują na tak zwane działania kinetyczne z terytorium państwa trzeciego, pozostają jeszcze opcje prowadzenia walki radioelektronicznej i użycia systemów przeciwlotniczych do utrudnienia lub zablokowania operacji w głównym ukraińskim porcie lotniczym – Boryspolu.

Transporty wojska przybywają na Białoruś nawet z rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Wydaje się, że najdalszą drogę pokonał pociąg z Rużyna (300 kilometrów od Władywostoku), który przywiózł pododdziały 16. Samodzielnej Chingańskiej Brygady Obrony RChB (radiologicznej, chemicznej i biologicznej) z Lesozawodzka. Skala i rozległość geograficzna tych ruchów wojsk (w kontekście zarówno miejsc docelowych, jak i garnizonów, z których ściągane są pododdziały) jest bezprecedensowa w historii pozimnowojennej.



Warto też zwrócić uwagę na małe śledztwo dziennikarza Radia Wolna Europa Marka Krutowa, któremu udało się skontaktować z krewnymi rosyjskich żołnierzy zmierzających na zachód, a nawet z samymi żołnierzami. Z uzyskanych informacji wynika, że rodziny spodziewają się rozłąki trwającej od trzech do dziewięciu miesięcy i że żołnierze znajdą się na Ukrainie.

Według komunikatu amerykańskiego Departamentu Skarbu rosyjskie służby wywiadowcze otrzymały polecenie, aby „werbować obecnych i byłych pracowników ukraińskiej administracji rządowej, którzy przejmą władzę w Ukrainie i będą kontrolować ukraińską infrastrukturę krytyczną pod okupacją sił rosyjskich. Rdzeniem tych starań są Taras Kozak i Ołeh Wołoszyn, dwaj obecni ukraińscy parlamentarzyści z partii Wiktora Medwedczuka, który jest już objęty amerykańskimi sankcjami za rolę odegraną w podkopywaniu ukraińskiej suwerenności w 2014 roku”. Kozaka i Wołoszyna również objęto dziś sankcjami. Sam Medwedczuk przebywa w areszcie domowym.

Tymczasem na morzach

Nie jest znana dokładna pozycja formacji rosyjskich okrętów, które 17 stycznia opuściły Bałtyk i skierowały się na południowy zachód. Prawdopodobnie zdążyła już przejść kanał La Manche i idzie na południe gdzieś na wysokości Zatoki Biskajskiej. W skład formacji wchodzą okręt desantowy Piotr Morgunow projektu 11711 oraz pięć okrętów desantowych projektu 775: Oleniegorskij gorniak, Gieorgij Pobiedonosiec, Korolow, Minsk i Kaliningrad. Pierwsze trzy należą do Floty Północnej, reszta – do Floty Bałtyckiej.



Rosjanie nadal nie poinformowali, jakie zadanie ma wypełniać formacja ani dokąd zmierza. W tej ostatniej kwestii w grę wchodzą jednak zasadniczo tylko dwie możliwości – Syria albo Morze Czarne. Jeśli okręty wejdą na Dardanele, zasadne stanie się kolejne pytanie: czy zostaną użyte w agresji na Ukrainę. Warto zwrócić uwagę, że na wszystkich zdjęciach z rejsu okręty są dość głęboko zanurzone, co oznacza, że przewożą jakiś ładunek. Można domniemywać, że na pokładach okrętów Floty Bałtyckiej znajdują się żołnierze i sprzęt 336. Samodzielnej Gwardyjskiej Białostockiej Brygady Piechoty Morskiej Odrerów Suworowa i Aleksandra Newskiego z Bałtyjska. Na weryfikację tych przypuszczeń przyjdzie nam jednak poczekać.

Zanim okręty osiągną Dardanele, będę jednak musiały przebyć Morze Śródziemne, a tam na własną demonstrację siły zdecydowali się Amerykanie. 6. Flota US Navy ujawniła, że w pobliżu Cypru znajduje się wielozadaniowy okręt podwodny USS Georgia (SSGN 729). Na pierwszy rzut oka może się to wydawać mało imponujące, ale trzeba pamiętać, że Amerykanie strzegą informacji o położeniu swoich okrętów podwodnych – o ile nie zawijają akurat do sojuszniczego portu – jak oka w głowie. Odstępują od tej reguły tylko w okresie podwyższonego napięcia międzynarodowego i zawsze w taki sposób, aby nie było wątpliwości, że jest to sygnał pod adresem tak sojuszników, jak i potencjalnego nieprzyjaciela.

Stali Czytelnicy naszego serwisu z pewnością kojarzą USS Georgia z naszych wcześniejszych artykułów. Ponad rok temu to właśnie Georgia jawnie weszła na Zatokę Perską. Pojawienie się jednostek US Navy na tym akwenie niewątpliwie miało związek z atakiem rakietowym na amerykańską ambasadę w Bagdadzie, którego – według źródeł amerykańskich – mieli dopuścić się bojownicy powiązani z Iranem. Oprócz tego w grę wchodzi też zagrożenie irańskim odwetem za zabójstwo Mohsena Fachrizadego, ojca irańskiego programu nuklearnego. US Navy pokazała wobec tego, że nie boi się wprowadzać cennego okrętu o dużym potencjale bojowym na ciasny, płytki i zatłoczony akwen.

Georgia jest jednym z czterech najstarszych okrętów typu Ohio przebudowanych z nosiciela pocisków balistycznych na nosiciela pocisków manewrujących. W obecnej konfiguracji może zabierać aż 154 pociski BGM-109 Tomahawk (dwadzieścia dwa bloki po siedem – każdy blok w miejsce jednej wyrzutni Tridentów), standardowo jednak przenosi ich około stu. Zaoszczędzone miejsce przeznacza się na wyposażenie umożliwiające okrętowi współdziałanie z siłami specjalnymi, a w szczególności na moduł dry deck shelter (DDS), czyli śluzę umożliwiającą komandosom opuszczanie okrętu i powrót na jego pokład.



Okręt przystosowano do transportu 66-osobowego oddziału Navy SEAL. Do tego we wnętrzu DDS można przechowywać środki transportu dla komandosów: minipojazdy podwodne SEAL Delivery Vehicle (SDV), które mogą przewieźć czterech SEALs na odległość około trzydziestu kilometrów. W razie potrzeby na okręcie typu Ohio można zainstalować dwa moduły (pozostałe jednostki US Navy dostosowane obecnie do użycia DDS mogą przenosić tylko jeden). SSGN-y szybko stały się końmi roboczymi amerykańskiej floty podwodnej.

Hiszpańska minister obrony Margarita Robles zapowiedziała, że Armada Española wyśle na Morze Czarne fregatę Blas de Lezo (F-103) typu Álvaro de Bazán. Obecnie zmierza tam już patrolowiec Meteoro (P-41). Na Morzu Śródziemnym ciągle znajduje się też grupa uderzeniowa lotniskowca USS Harry S. Truman, która pierwotnie miała się kierować na Bliski Wschód.

Tymczasem Brytyjczycy wysłali na Ukrainę około trzydziestu żołnierzy Pułku Rangerów. Będą oni szkolić Ukraińców w zakresie używania nowo dostarczonych pocisków przeciwpancernych NLAW. Pułk utworzono w sierpniu ubiegłego roku w ramach reformy, którą opisywaliśmy między innymi w tym artykule. Jego cztery pododdziały (bataliony liczące po 250 osób) są szpicą brytyjskich sił ekspedycyjnych pod egidą Brygady Operacji Specjalnych.

Aktualizacja (21 stycznia): Potwierdziły się przypuszczenia co do obecności Iskanderów na Białorusi. Teraz pozostaje czekać, czy kolejne zdjęcia wyrzutni nadpłyną z rejonów bliższych granicy ukraińskiej.

Zobacz też: Chińczycy przygotowali w Dżibuti bazę dla swoich lotniskowców

mil.ru