14 czerwca w Brukseli odbędzie się szczyt NATO, którego jednym z głównych tematów będzie zwiększona aktywność rosyjska w obszarze Morza Śródziemnego. Naprawdę kluczowe znaczenie w tym kontekście ma jednak akwen, który jako jedyny daje Rosji dostęp do Morza Śródziemnego – Morze Czarne. Od dekad, a nawet od wieków ma ono kluczowe znaczenie dla rosyjskiej geopolityki, ponieważ stanowi kierunek, z którego można wyprowadzić atak w serce Rosji lub na strategicznie położony okupowany Krym.
Rosja postrzega Morze Śródziemne jako obszar zdominowany przez wpływy państw NATO, ale stale szuka możliwości odgrywania tam większej roli. Najwierniejszym sojusznikiem od lat pozostaje Syria, która między innymi udostępnia Rosji bazę morską w Tartusie i lotnisko Humajmim. Ponadto metodami gospodarczymi i politycznymi stara się także zwiększać wpływy w takich państwach jak Egipt, Libia, Cypr, a nawet Izrael i Turcja.
Rosjanie na dobre umocnili się nad Morzem Czarnym za panowania Katarzyny Wielkiej. Za czasów Związku Radzieckiego większa część linii brzegowej należała bezpośrednio do tego państwa lub jego sojuszników – Bułgarii i Rumunii – a jedyną przeciwwagą była należąca do NATO Turcja. Mimo to często nazywano je „radzieckim jeziorem”. Po zakończeniu zimnej wojny proporcje się zmieniły. Dawni sojusznicy wstąpili do NATO. A powstałym z rozpadu Związku Radzieckiego Ukrainie i Gruzji bliżej jest do Sojuszu Północnoatlantyckiego niż do Moskwy.
Ponadto w regionie rosną wpływy Turcji, która stawia siebie w pozycji lidera państw muzułmańskich tego regionu, a także nawiązała bliskie stosunki z Ukrainą i jest adwokatem spraw Tatarów Krymskich. Dodatkowo Turcja dzięki władaniu nad Cieśninami Czarnomorskimi ma kluczowe zdanie w kwestii dostępności Morza Czarnego dla jednostek innych państw i z drugiej strony – w sprawie możliwości przechodzenia jednostek rosyjskich na Morze Śródziemne.
Zgodnie z zapisami Konwencji z Montreaux z 1936 roku Turcja zobowiązała się do przepuszczania w czasie pokoju wszystkich statków cywilnych, ale może nakładać ograniczenia dla ruchu okrętów wojennych państw nieleżących nad Morzem Czarnym. Teoretycznie więc Rosji te ograniczenia nie dotyczą, ale Imperium Rosyjskie, później Związek Radziecki, a teraz Federacja Rosyjska nigdy nie wierzyły, że w wypadku wojny Turcja nie zablokuje cieśnin dla rosyjskiej floty, dlatego Moskwa od zawsze chciała sama kontrolować Bosfor i Dardanele.
Ponadto Morze Czarne jest ważnym rosyjskim szlakiem handlowym i obszarem, przez który biegną rurociągi uzależniające państwa Europy Południowej od rosyjskiej ropy i gazu. Sama Rosja, ale również państwa położone w Azji Centralnej, są przy eksporcie zboża czy ropy i gazu uzależnione od portu w Noworosyjsku. To daje Moskwie jeszcze jeden środek nacisku na poradzieckie republiki. Ponadto Rosja cały czas inwestuje w nową infrastrukturę, która pozwoli całkowicie ominąć i wykluczyć Ukrainę z handlu czarnomorskiego. Niedawno rozpoczęła się budowa rurociągu TurkStream z rosyjskiej Anapy do położonego w europejskiej części Turcji Kıyıköyu. Stamtąd gaz i ropa będą rozprowadzane do Serbii, Macedonii Północnej i Bułgarii. Poza aspektem czysto ekonomicznym rurociągi są narzędziem geopolityki zwiększającym wpływy Rosji w regionie.
Nie wszystko jednak idzie po myśli Moskwy. Dążenie Unii Europejskiej do osiągnięcia neutralności klimatycznej, a tym samym zmniejszenia zużycia ropy i gazu, zmniejszy uzależnienie od rosyjskich surowców. Także otworzenie gazociągu z Azerbejdżanu zmniejszy możliwość wykorzystywania rosyjskich surowców jako broni. Ponadto prowadząc wojny z Gruzją i Ukrainą, Rosja sama stworzyła sobie permanentnych wrogów, którzy nawet jeśli nie wstąpią do NATO, będą zmuszali Rosję do stałego utrzymywania w regionie znacznych sił wojskowych.
Co więcej, agresywna polityka rosyjska z pewnością stanowi powód do zaniepokojenia dla innych małych państw regionu, które zamiast opierać się całkowicie na Rosji, mogą szukać bardziej międzynarodowych sposobów zapewnienia sobie bezpieczeństwa. I powodowane tym impulsem, zaczną na przykład spoglądać w kierunku Chin.
Mimo wspomnianej współpracy gospodarczej i wojskowej (sprzedaż S-400) oraz podobieństwa rządów autorytarnych także stosunki z Turcją są skomplikowane. Wystarczy wspomnieć zestrzelenie rosyjskiego Su-24 przez tureckiego F-16. Mimo że Rosja wsparła prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana w czasie nieudanej próby zamachu stanu, ten nie ustaje w próbach poszerzania tureckiej strefy wpływu na obszarach uznawanych tradycyjnie przez Rosję z „bliską zagranicę”. W 2020 roku Turcja z sukcesem wsparła Azerbejdżan w wojnie przeciwko zaprzyjaźnionej z Rosją Armenii. Ponadto głośno wspiera integralność terytorialną Ukrainy i prowadzi z tym państwem ożywioną współpracę w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego.
Tak więc Morze Czarne pozostaje kluczowym obszarem dla Rosji, ale mimo tradycyjnego uznawania tego obszaru za rosyjską strefę wpływów Moskwa musi zmagać się z trzema siłami ścierającymi się w tym rejonie: demokracją od zachodu, chińską ekspansją ekonomiczną od wschodu i ruchem pantureckim od południa. W takiej perspektywie możliwe większe zaangażowanie NATO w regionie przyprawi Moskwę o jeszcze większy ból głowy.
Zobacz też: Brazylia: Zwodowano drugi okręt typu Riachuelo
(carnegieendowment.org, maritime-executive.com)