W projekcie rosyjskiego budżetu na rok 2026 i w bardziej ogólnych planach budżetowych na lata 2027-2028 zapisano 30 miliardów rubli (1,3 miliarda złotych) na podniesienie z dna morskiego dwóch okrętów podwodnych z napędem jądrowym. Jeśli projekt zostanie zrealizowany, przyczyni się do znacznego zmniejszenia zagrożenia dla środowiska naturalnego w Arktyce. Chociaż nie odnotowuje się obecnie wycieków radioaktywnych z obu okrętów, są one ekologicznymi bombami zegarowymi, a ich stan się pogarsza z każdym rokiem.

Pierwszym okrętem przeznaczonym do podniesienia jest K-27, jedyny okręt projektu 645, powstałego na bazie zmienionego projektu 627. K-27 był jednostką eksperymentalną i służył do testów nowego typu reaktora jądrowego, chłodzonego ciekłym metalem. Sądzono, że taki napęd będzie mniejszy i prostszy w budowie. Negatywną stroną była konieczność szczególnego zajmowania się chłodziwem, co wymagało specjalnej instalacji przy każdym nabrzeżu, do którego przybijał okręt. Pomimo tego ograniczenia testy były kontynuowane.

Po zbudowaniu jednostki okazało się, że reaktor wraz z pomocniczymi instalacjami waży o 1/5 więcej od standardowego. Pewne zmiany przeszedł również kadłub. Do budowy niektórych jego fragmentów użyto stali niskomagnetycznej, przez co okręt stał się trudniej wykrywalny. Nowy napęd uznano za perspektywiczny i zalecono dalsze badania, jednak w ciągu następnych kilku miesięcy nastąpiła seria awarii, w tym z przedostaniem się promieniowania do pomieszczeń załogi, w wyniku czego zmarło dziewięć osób.

Spowodowało to zastopowanie całego programu. Reaktory na K-27 wyłączono, ale okręt był zbyt radioaktywny, aby dało się go rozmontować w sposób konwencjonalny, więc zatopiono go na Morzu Karskim na głębokości około 30 metrów u wybrzeży Nowej Ziemi. Przedział reaktora zalano betonem i asfaltem, a w zbiornikach balastowych wycięto otwory, żeby je zalać. Takie zabezpieczenie miało jednak wytrzymać tylko do 2032 roku, dlatego wydobycie K-27 jest postrzegane jako priorytet.

Drugim okrętem planowanym do wydobycia jest K-159 projektu 627A. Okręt wszedł do służby w 1963 i został wycofany w 1989 roku. Następnie okręt cumował w porcie Ostrownoj, gdzie usunięto z niego paliwo jądrowe. W 2003 roku okręt postanowiono przeholować do stoczni Nierpa na północ od Murmańska w celu złomowania. 30 sierpnia 2003 roku w czasie holowania w trudnych warunkach pogodowych okręt zatonął na Morzu Barentsa i spoczywa na głębokości około 200 metrów.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 89%

Podnoszenie zatopionych okrętów podwodnych jest operacją skomplikowaną, ale wykonywaną z sukcesem już wiele razy. W ostatnich latach najgłośniejszym przypadkiem było podniesienie z dna Morza Barentsa także rosyjskiego atomowego okrętu podwodnego Kursk. W 2001 roku operację przeprowadziło holenderskie przedsiębiorstwo Mammoet. Zbudowano w tym celu specjalną barkę, która podniosła okręt na linach przeciągniętych pod kadłubem. Okręt wyciągnięto i umieszczono w pływającym doku, gdzie został rozmontowany. Swego czasu jeszcze słynniejsze było wydobycie przez Amerykanów radzieckiego okrętu podwodnego K-129 w trakcie operacji „Azorian”. Przy wykorzystaniu statku Glomar Explorer okręt podniesiono z głębokości aż pięciu kilometrów. Co prawda w czasie operacji kadłub K-129 się przełamał i wydobyto tylko jego fragment, ale i tak był to wielki sukces inżynieryjny.

– Z tego, co wiem, nie ma jeszcze konkretnego planu – powiedział Aleksandr Nikitin z Fundacji Bellona, działającej na rzecz międzynarodowej współpracy przy zabezpieczaniu odpadów radioaktywnych w Arktyce. – Rosatom w tej chwili stara się zachować to, co w Ostrownoju swego czasu zbudowali Francuzi mający nadzieję na kontrakt na utylizację K-27, gdyby został podniesiony. Tam jest specjalna instalacja, w której okręt podwodny z reaktorami chłodzonymi płynnym metalem mógłby zostać zutylizowany. Natomiast K-159 mógłby zostać zutylizowany w stoczni Nierpa.

Stocznia ma doświadczenie w prowadzeniu prac tego typu. W czasach partnerstwa Rosji z Zachodem w stoczni, przy współudziale przedsiębiorstw zachodnich, zutylizowano kilka poradzieckich atomowych okrętów podwodnych.

Oba wraki są regularnie monitorowane przez zespoły badawcze. W 2014 roku wspólna norwesko-rosyjska ekspedycja nurkowa monitorowała stan K-159. Chociaż na okręcie nie ma już większości paliwa jądrowego, na pokładzie pozostało całe wyposażenie, w tym reaktory czy elementy układu chłodzenia, które są napromieniowane i w których pozostają resztki materiałów radioaktywnych. Szacuje się, że na okręcie może być jeszcze około 800 kilogramów zużytego paliwa jądrowego. W czasie ostatniego badania stwierdzono, że nie doszło do żadnego wycieku z reaktora, ale pogarszający się stan kadłuba może pewnego dnia dopro­wa­dzić do uwolnienia materiałów radioaktywnych do morza, a wrak leży na ważnych łowiskach.

Początek holowania K-159 do stoczni Nierpa. Dwa dni po wykonaniu tego zdjęcia okręt zatonął.
(The Bellona Foundation)

Modelowanie przeprowadzone przez Norweski Instytut Badań Morskich wykazało, że jedno­czesne uwolnienie całego cezu-137 z obu reaktorów K-159 doprowadziłoby do stu­krot­nego wzrostu zawartości tego izotopu w dorszach ze wschodniej części Morza Barentsa. Poziom ten utrzymywałby się przez dwa lata od momentu wycieku. Na szczęście nawet stukrotny wzrost zawartości cezu w dorszach nie przekraczałby obecnych norm między­naro­do­wych. Natomiast byłyby katastrofą wizerunkową i takie ryby byłyby praktycznie niesprzedawalne. Doprowadziłoby to do poważnych strat gospodarczych w Rosji i Norwegii. Szacuje się, że wstrzymanie połowów tylko na miesiąc przyniosłoby straty w wysokości 120 milionów dolarów.

Ostatnia ekspedycja do wraku K-27 odbyła się we wrześniu 2021 roku i była zorganizowana przez Centrum Badań Podwodnych Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. W czasie badania wycięto kawałek kadłuba w celu zbadania jego stanu. Ponadto metodą ultradźwięków zbadano grubość kadłuba lekkiego i sztywnego, zbadano też poziom promieniowania w okolicy okrętu. Uzyskane dane miały pozwolić na opracowanie planu podniesienia okrętu w taki sposób, aby nie zdestabilizować uranowego rdzenia reaktora, co w najgorszym, acz mało prawdopodobnym, wypadku, mogłoby doprowa­dzić do zainicjowania samoczynnej reakcji łańcuchowej lub bezpośredniego kontaktu reaktora i wody morskiej.

Poza K-27 i K-259 w Arktyce jest znacznie więcej poradzieckich odpadów radioaktywnych, a na samym Morzu Karskim występuje największe na świecie ich zagęszczenie. Ogółem od lat 60. do początku lat 90. w Morzu Karskim zatopiono około 17 tysięcy obiektów radioaktywnych. Większość z nich to kontenery z różnego rodzaju odpadami radioaktywnymi pochodzącymi ze stoczni wojennych w rejonie Półwyspu Kolskiego.

Ujęcia z kamer pojazdu podwodnego badającego wrak K-27 w 2014 roku.
(Direktoratet for strålevern og atomsikkerhet)

Inne pochodzą z napraw i prac serwisowych prowadzonych przy flocie radzieckich lodołamaczy o napędzie jądrowym. W większości wypadków są to obiekty o niskim bądź średnim poziomie promieniowania. Największe zagrożenie stanowią kompletne reaktory z okrętów podwodnych K-11, K-19 i K-140 oraz zużyte paliwo jądrowe, które według rosyjskiej Akademii Nauk odpowiadają za 90% radioaktywności w regionie. Mogą one stanowić zagrożenie przez tysiące lat.

W czasach Związku Radzieckiego, gdy nikt się nie przejmował ochroną środowiska, składowanie niebezpiecznych odpadów na Morzu Karskim wydawało się niezłym pomysłem. Przez większą część roku akwen jest skuty lodem i nie jest tam prowadzona żadna aktywność gospodarcza, na przykład połów ryb. Obecnie jednak sytuacja się zmienia. W związku z ocieplaniem się klimatu i kurczeniem się pokrywy lodowej na Dalekiej Północy Morze Karskie daje możliwości wydobycia ropy naftowej i gazu oraz zwiększają się możliwości żeglugowe i połowowe.

The Bellona Foundation