W Wielkiej Brytanii zakończyło się dochodzenie w sprawie wypadku samolotu transportowego C-130J w Iraku 27 sierpnia 2017 roku. Jako przyczynę zdarzenia – które doprowadziło do skreślenia maszyny ze stanu wojsk lotniczych – wskazano brak świadomości sytuacyjnej pilotów w trakcie nocnego lądowania na prowizorycznym pasie.

Hercules numer ZH873 należący do 47. Eskadry z RAF Brize Norton wykonywał rutynowy lot z zaopatrzeniem z cypryjskiej bazy RAF Akrotiri do północnego Iraku w ramach operacji „Shader”. Niestety do przyziemienia doszło jeszcze przed progiem pasa. Uderzenie o ziemię z przeciążeniem 4,2 g spowodowało uszkodzenia w strukturze kadłuba. Niektórzy członkowie dziewięcioosobowej załogi zostali lekko ranni.

Przebieg wypadku

Piloci, mający założone gogle noktowizyjne, rozpoczęli podejście do lądowania w odległości 5,5 kilometra, widząc oznaczoną w podczerwieni strefę przyziemienia długą na 150 metrów. Zbliżając się do pasa, widzieli go jednak coraz gorzej, a strefa przyziemienia – jak określił to jeden z lotników – zdawała się pływać.

Wskutek tego piloci nie byli w stanie ocenić, gdzie tak naprawdę zaczyna się pas. W konsekwencji gdy tylko drugi pilot poinformował dowódcę, że samolot jest na wysokości 20 stóp (6 metrów), podwozie zahaczyło o ziemię. Co gorsza, w miejscu tym znajdowało się niewielkie, łagodne wzniesienie (około 4°), co jeszcze pogłębiło skutki uderzenia.

O skali dezorientacji pilotów najlepiej świadczy to, iż byli przekonani, że przyziemili nie więcej niż trzydzieści metrów od progu pasa. W rzeczywistości podwozie dotknęło ziemi 120 metrów od progu.

Wskutek uderzenia doszło do pofałdowania poszycia samolotu i wypadnięcia pewnej liczby nitów. Kiedy po kilku „kangurach” piloci odeszli na drugie okrążenie, technicy załadunku zameldowali o świście powietrza rozlegającym się w kabinie ładunkowej przy nasadzie lewego skrzydła. W związku z tą informacją piloci zdecydowali się na lot do Irbilu i wykonanie lądowania awaryjnego na tamtejszym lotnisku.

Dodatkowe przyczyny

W raporcie wskazano, że na brak świadomości sytuacyjnej nałożył się szereg innych czynników, które zwiększyły prawdopodobieństwo wypadku. Na przykład w odprawie przed lotem poinformowano załogę, że pas będzie oświetlony dużo lepiej, niż w rzeczywistości był. Poza tym część lamp na podczerwień prawdopodobnie była zepsuta. Pilotów nie poinformowano także o wzniesieniu istniejącym przed progiem pasa.

Niemniej jednak raport wskazuje także błędy załogi w sztuce pilotażu. Dowódca załogi zniżał lot pod kątem 2,5° zamiast nakazanych 3° i z blisko dwukrotnie większą prędkością (9 stóp na sekundę), a do tego celował w próg strefy przyziemienia, nie zaś w jej środek. Gdyby w obu tych kwestiach postępował zgodnie z procedurami, Hercules dotknąłby ziemi 45 metrów dalej – wciąż przed pasem, ale na płaskiej ziemi.

Obaj piloci mieli łącznie 13 tysięcy godzin nalotu. Dla dowódcy załogi był to jednak pierwszy lot operacyjny od trzech lat, które spędził w 24. Eskadrze, szkolącej pilotów maszyn transportowych RAF-u.

Ostatecznie samolot wycofano ze służby i rozmontowano. Z konstrukcji odzyskano części zamienne o wartości 5,5 miliona funtów.

Zobacz też: Błąd pilota przyczyną majowej katastrofy WC-130H

(flightglobal.com)

Cpl L Matthews / Ministry of Defence / © Crown copyright 2018